wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział trzydziesty dziewiąty

      Po chwili poszły w ruch jego sprawne ręce i zawyłam, gdy zaczął mnie łaskotać. Nie dochodziły do niego żadne prośby czy groźby. Uparł się i maltretował mnie póki sam nie stracił sił.
- Nienawidzę cię - rzuciłam ledwie zipiąc. Przez ten śmiech, bolał mnie brzuch, nie wspominając zdartego gardła.
- A widzisz? A ja ciebie nie...
     Położył się na boku obok mnie i łagodnym ruchem ręki, odgarnął mi włosy z oczu. Spojrzałam mu głęboko w oczy, co po chwili odwzajemnił i niewiele myśląc, znowu go pocałowałam. Mogłabym go całować cały dzień i nadal nie miałabym dość. Był jak czekolada, nigdy za dużo. Szybko odwzajemnił czynność, wprowadzając do niego jeszcze więcej pasji. Przejechałam dłonią po jego napiętej szczęce, aby po chwili wplątać palce w jego kruczoczarne włosy. Jęknął cicho, gdy przypadkiem za nie pociągnęłam, a chwilę później ponownie porwał mnie w zaczarowany wir swojej osobowości. Gdy wylądowałam na jego brzuchu, zgiął kolana, abym mogła się o nie oprzeć. Rozmawialiśmy oczami. W tej chwili słowa dla nas nie istniały. Nie miały miejsca w naszym odizolowanym świecie.
     Skupiona rozsunęłam jego bluzę i przytuliłam się do niego mocno, wdychając jego zniewalający zapach.
- Nie zostawisz mnie, prawda? - nie wiedziałam czy rzeczywiście te słowa padły z moich ust.
     Chłopak pocałował mnie czule w czoło i objął mnie ramieniem, uspokajając rytm serca, które biło zgodnie z melodią mojego oddechu.
     Gdy się obudziłam, on nadal był ze mną. Czułam ciepło jego ciała. Podniósł głowę do góry, spoglądając gdzieś za mnie. Podążyłam śladem jego wzroku i napotkałam na Wiktora, który coś mówił, ale mój mózg nie zdołał jeszcze przetworzyć tak skomplikowanej wiadomości.
- To czekamy na dole - powiedział i zamknął za sobą drzwi.
     Sebastian wrócił do mnie i pogładził mnie po policzku.
- Będę się już zbierać - szepnął, a ja się do niego mocniej przytuliłam, chcąc zatrzymać go przy sobie.
- Co chciał Wiktor?
- Pytał się czy mnie nie podrzucić do domu - odpowiedział, bawiąc się kosmykiem moich włosów.
    Westchnęłam i musnęłam go w wargi, po czym nietęgo wstałam, aby rozciągnąć ramiona.
- Śpij dalej.
- Nie, odprowadzę cię - odpowiedziałam, co wywołało uśmiech na jego ustach. A więcej do szczęścia nie było mi trzeba.
- To chodźmy - pomógł mi wstać. A gdy zeszliśmy na parter, nałożył kurtkę i pożegnał się ze mną jak przystało na zakochanego chłopaka.
- Słodkich snów - powiedział przytrzymując za Wiktorem i Moniką drzwi.
- W takim razie musisz tam być - odpowiedziałam i stanęłam w progu nie przejmując się zimnem. Patrzyłam jak wsiada do samochodu, a gdy mi pomachał, odmachałam mu i westchnęłam przeciągle. Chwilę później zamknęłam drzwi i skierowałam się do salonu na kanapę, gdzie owinęłam się puchatym kocem.
- Co, mała? - rzucił Maciek popijając piwo przed telewizorem.
- Martwię się, że zaraz wyrośnie ci brzuch ciążowy - westchnęłam i opadłam głową na jego ramie, ziewając przy okazji.
- Nie bój żaby, słońce. Czyżby książę na białym rumaku już odjechał?
     Spojrzałam na niego z pogardą, a przynajmniej na tyle, ile miałam sił. Za efekt nie dałabym sobie ręki uciąć.
- Ale ty jesteś wredny. Sam niemalże ich wygoniłeś - ukułam go zaczepnie w żebra.
- Jaaa? Skądże. Tylko zaoferowałem, że pożyczę Wiktorowi samochód, aby odwiózł Martynę, tak?
- Monikę - poprawiłam - Dobra, dobra. Nie wierzę w twoje dobre intencje. Zobaczysz mój książę, to mój książę i nic ci do tego.
- Phi! Zraniłaś mnie - pogłaskał mnie po głowie jak za czasów, gdy chodziłam jeszcze do podstawówki, po czym złapał mnie za nos. - Robię się już zazdrosny. Moja księżniczka dorasta, i już zaraz wyfrunie z naszego starannie zbudowanego gniazdka.
- Wyłącz to - wskazałam na jakieś bezsensowne bajki lecące w telewizji, które zapewne wcześniej oglądał z Kubą - Bo jeszcze bardziej zlansują ci mózg, a już można by było się o niego zacząć martwić. Dobranoc, Maciusiu - pocałowałam go w policzek i niemalże zaczołgałam się do łóżka.

      - Mamo! - krzyknęłam, nie mogąc poradzić sobie z zamkiem od rozkloszowanej, beżowej sukienki przed kolano.
- Już idę! - odkrzyknęła, po czym usłyszałam - Wiktor, wyłącz ten komputer! Masz tu koszulę. Nie pobrudź jej tym jogurtem! - i już zawitała w moim królestwie ratując mnie z opresji.
- Wyglądasz ślicznie - uściskała mnie i wygładziła rozpuszczone włosy.
- Taa.. dzięki - poklepałam ją po plecach czując się dość rozdarta. Gdy mnie puściła, chwyciłam wściekle czerwone szpilki i zeszłam na dół.
- Lidka! Pobawisz się ze mną? - krzyknął Kuba na mój widok i otworzył szeroko oczy - Gdzie idziesz? Mogę iść z tobą?
- Niestety nie - poczochrałam go po niedawno skróconych włosach, które niemal przepłynęły mi między palcami - Dzisiaj idę z Wiktorem.
- Ja też chce! - obruszył się.
- Za mały jesteś, smarku - rzucił zaczepnie Wiktor z kuchni, gdzie siedział przy laptopie, pochłaniając średni zestaw kanapek.
- Nie prawda! Powiedz mu coś, Lidka! - wściekle zmarszczył brwi i zaczął energicznie wymachiwać rękoma, aby wsączyć moc do swoich słów.
- Przykro mi - uśmiechnęłam się, po czym spiorunowałam wzrokiem Wiktora, który zbulwersowany jedynie podniósł ręce do góry. - A ty nie możesz się do niego normalnie odzywać, wiesz, że wszystko po tobie powtarza!
- Moja wina?
- Nie, moja!
- Nie kłóćcie się już - odezwał się czytający gazetę Maciek - Na którą mam was tam zawieść?
- Jeszcze pół godziny - wzruszył ramionami brunet, pogrążając się w świecie gier.
- Chyba chciałeś powiedzieć ''tylko''!
- Gezz, co ty się tak rzucasz, jak bezzęby na suchary? - podniósł na mnie wzrok.
- Bo mam ochotę.
- I właśnie po to masz Sebastiana - usłyszałam i niemal wpadłam w szał.
- No tak, bo o niczym innym wasza rasa nie potrafi rozmawiać.
- Przykro mi cię uświadamiać w tak młodym wieku, ale bez kopulacji, nie byłoby ani mojego rodzaju, ani twojego. A natura dała nam możliwości, aby jeszcze stał się przez to świat piękniejszy - rzucił próbując ukryć cały swój sarkazm pod szerokim uśmieszkiem. Zamknął komputer, wstał i nałożył niedawno wyprasowaną koszulę. - Nawet w biblij jest napisane, ''idźcie i rozmnażajcie się''! Więc nawet nie próbuj mi wmówić, że jedynie my - faceci, myślimy o tego typu rzeczach, bo nie uwierzę.
- Ooo! Bardzo ładny monolog stworzyłeś. Długo nad nim myślałeś? - zbił mnie z tropu, a to była pierwsza myśl jaka wpadła mi do głowy, choć byłam pewna, że mogłabym rozegrać to lepiej.
- W porównaniu do niektórych nie potrzebuję ściągawki, aby rzucić jakąś anegdotę. Uspokój się, bo zostawię cię w domu. Nie mam zamiaru mieć popsutej studniówki przez twoje ''widzi mi sie'', zrozumiałaś?
   Prychnęłam i wyminęłam go, gdy do mnie podszedł.
- A może kieliszeczek wódki na odwagę? - odwrócił się jeszcze, zanim wymknął się z kuchni.
    Opadłam na krzesło, i złapałam się za głowę, czując jak powoli tracę zmysły, a w samym środku mojej czaszki rodzi się ogniwo bólu.
- Będzie dobrze - Maciek położył rękę na mojej dłoni, aby dodać mi w ten sposób sił.
- Lidka, masz wszystko? - usłyszałam zmartwiony głos mamy, która szperała w swoim pokoju.
- Tak! - odkrzyknęłam - Chyba.. Wiem, że będzie dobrze - odwzajemniłam ciepłe spojrzenie ojczyma i westchnęłam głośno.
- To czym się tak stresujesz? - zapytał, odkładając swoje okulary, które od czasu do czasu nakładał do czytania.
-  Chyba, że wszystko zepsuje - jęknęłam, ale później wstałam pełna zewnętrznego przekonania, próbując całe zamieszanie stłumić w środku - Ale będzie dobrze! Dam radę! Przecież Monika tam będzie i Wiktor, Sebastian... Musi być dobrze, nie? - miałam nadzieję, że blondyn nadzieję się na haczyk mojego kłamstwa i niczym niczego nieświadoma rybka.
   Mężczyzna niezauważalnie pokręcił głową, wstał, poklepał mnie po ramieniu i chwycił za kluczyki, mówiąc:
- Jedźmy już, bo się spóźnimy.
     Wpierw do naszego grona dołączyła rozszczebiotana Monika, która wpadła w dziwny napad ekscytacji, a gdy zauważyła, że nie podzielam jej optymizmu, próbowała przekabacić mnie na swoją stronę. Na szczęście, z opresji uratował mnie Sowicki, który nie radził sobie z Krwistym krawatem.
- Jezu, jaka kaleka! - krzyknął w końcu bracik i chwycił za dwa końce materiału.
- To nie moja wina, że nie urodziłem się elegancikiem - zaczęli niemal na wstępie. Brunet sprawnie poinstruował szarookiego, jak utrzymać pozory ''faceta z klasą'', a jego nauka od razu pokazała rezultaty w zachwycającym świetle.
     Czarnowłosy wyglądał genialnie. Doskonale dopasowany kruczoczarny garnitur, stylowe pantofle, alabastrowa koszula i wcześniej wspomniany krawat, tworzyły niewiarygodnie przyjemny obrazek dla oczu.
  Odruchowo przeczesał włosy, tworząc ''artystyczny nieład'' i rzucił mi nieśmiałe spojrzenie.
    Rozpłynęłam się!
    Stanęliśmy przed szkolną salą gimnastyczną, która została udekorowana w przeplatankę różnych czasów. Do środka prowadził nas czerwony dywan, a paparazzi wycięte z kartonu, obserwowało każdy nasz ruch. Mogliśmy się poczuć jakbyśmy przenieśli się w czasie. Co rzeczywiście tworzyło niewiarygodny klimat.
- O której mam po kopciuszka przyjechać?
- Napiszę ci esa.
- Okej. To życzę miłej zabawy - powiedział i zostawił nas samych.
     Westchnęłam i ścisnęłam mocniej czerwoną kopertówkę. Sowicki zaoferował mi swoje ramię, które ochoczo przyjęłam, po czym całą czwórką skierowaliśmy się do środka.
   Nie będę wspominać wnętrza, bo zajęło by mi to parę stronic, ale było nie do opisania. Ktoś się bardzo postarał, aby ta ostatnia zabawa maturzystów w murach tej szkoły, na długo zapadła im w pamięć. Zrobiliśmy sobie jeszcze parę zdjęć na pamiątkę.
- Okej, klapnijcie tu sobie i podziwiajcie - Wiktor uśmiechnął się do nas i wraz z moim chłopakiem zniknęli gdzieś w tłumie.
     Zaczęły się podziękowania, przemowy - jakby to ująć dosadnie jednym słowem? Taka a'la przedmowa. A wstępem był polonez i walc. Chłopaki nieźle się sprawowali, pływając po parkiecie i manewrując wraz z własnymi partnerkami w tłumie. Wszystko wydawało się być wyćwiczone do ostatniej deski. A gdy powoli zmierzaliśmy ku rozwinięciu. Cała widownia wstała i zaczęła wiwatować.
    Rozbawieni mężczyźni odnaleźli nas w tym tłumie chwilę później, po czym porozchodziliśmy się do stolików, gdzie siedzieliśmy po osiem osób. Wielki bukiet kolorowych kwiatów stał na każdym ze stolików, które ułożono niczym spadające płatki śniegu.
- Nie wiedziałam, że będziecie tańczyć! - podzieliłam się z nimi swoim zmieszaniem, a w odpowiedzi dostałam śmiech i całusa w nos. Nie zważając na moje poczucie niewłączenia do wspólnej tajemnicy, zaczęło się przedstawianie osób przy stoliku. Siedziała z nami wysoka blondynka - Beata wraz ze swoim przyjacielem Dawidem. Beata chodziła do klasy z chłopakami oraz Gośką - grubiutką i niską, ale za to bardzo piękną kobietą, która przyszła ze swoim narzeczonym.
     Bardzo fajnie nam się rozmawiało, dziewczyny były wręcz duszami towarzystwa, więc nie dało się z nimi nudzić.
     Szaleliśmy na parkiecie przy głośnej muzyce DJ'a, który jak się później dowiedziałyśmy większość utworów stworzył sam, a nie był w cale wiele starszy od nas. Raptem dwa lata od Wiktora. Gdy z nim rozmawiałyśmy chłopaki coś nietęgie mieli miny, choć to dla nich zamawiałyśmy piosenkę. I mimo paru nieudanych prób poderwania nas, facet uśmiechał się serdecznie, ignorując za nami piorunujące spojrzenia. Monika drażniła się z moim bratem, co chwila zagadując, że ''jak się popsujesz to wymienię cie na lepszy model'', a on porywał ją do tańca, i z minął zdobywcy szczytów, powoli wspinał się po chwałę. Widać było, że doskonale się ze sobą bawili, że takie wodzenie za nos, bardzo dobrze im służy, i że poza sobą świata nie widzą, bo reszta jest tylko dodatkiem.
- Wyjdziemy na chwilę? - zapytałam czarnookiego, zjeżdżając z jego ramion w poszukiwaniu dłoni, a gdy ją znalazłam, splotłam nasze palce razem - Trochę tu duszno.
   Kiwnął głową na znak zgody, po czym wyprowadził mnie z tłumu.
Stąpając moim tempem po krwistoczerwonym dywanie, pasującym do moich butów, patrzył przed siebie chcąc uniknąć oślepiających lamp skierowanych w naszą stronę.
      Lekko zadrżałam z zimna, lecz zimowe powietrze dodało mi energii i chęci do życia, smagając mnie lekkim wiaterkiem. Księżyc przebijał się przez szare chmury, chcąc już wyjść na swoją scenę i zachwycić swoim pięknem ślepców, którzy niczym tchórze, chowają się w swoich ciemnicach, uciekając przed prawdą istnienia.
- Wyglądasz pięknie - szepnął mi do ucha. A ja nie byłam pewna, czy przypadkiem coś małego nie spadło mi z serca i odbiło się od powierzchni balkonu.
    Stanął za mną, a na karku poczułam przeciągły wzrok. Przełknęłam ślinę, po czym wolno odwróciłam się do niego. Jego oczy świeciły tajemniczo, gdy na mnie patrzył. Nagle poczułam jak moje policzki zmieniają barwę, a ja nie miałam na to wpływu.
- Dziękuję - próbowałam uspokoić rozszalałe serce - T-ty... również.
      Roześmiał się dźwięcznie i chwycił mnie w talii, przyciągając do siebie bliżej, po czym pocałował mnie śmiało. Pocałunek zmienił się na bardziej natarczywy, wzburzony, a jego ręce, zacisnęły się na luźnym materiale sukienki, który lekko pociągnął do góry. Zadrżałam, bynajmniej nie z zimna, lecz najwyraźniej on odebrał to inaczej.
- Przepraszam - musnął moje czoło i przygarnął mnie do siebie, chowając w połach swojej marynarki.
     Słyszałam jak głośno bije jego serce, i pozbyłam się zdenerwowania, gdy odkryłam, że bije porównywalnie szybko jak moje własne.
Staliśmy tak parę minut, podziwiając zimowy krajobraz, który w cale nie wydawał się w rzeczywistości taki mrożący. Śnieg skrzył dzięki odbijającemu się światłu. Drzewa kołysały się miękko, rozrzucając swoje puchate płachty, do taktu stłumionej muzyki.
- Wracajmy już - powiedział, bawiąc się moimi rozpuszczonymi włosami. Tym razem ja za pomocą gestów, zaciągnęłam go do środka, gdzie ponownie włączyliśmy się do zabawy, która na zawsze miała nam się wryć w pamięć.
     Gdy tańczyłam z Moniką i Beatą, dołączyły się do nas dziewczyny ze stolika obok. Śmiałyśmy się, kołysząc w takt szybkiej muzyki, gdy nagle mignęła mi postać Ulki z mojej klasy. Byłam zdziwiona jej obecnością, ale nie przejęłam się tym tak bardzo, do czasu, gdy nie usiadła na moim miejscu, w obcisłej, czarnej sukience, która mogłaby uchodzić za wulgarną, ale w jej wypadku wyglądała JESZCZE przyzwoicie. Dziewczyna zaczęła rozmawiać z Sebastianem jak nigdy nic, co mnie zmartwiło, po czym rozejrzała się po całej sali śmiejąc się głośno, aż natrafiła na mój wzrok. Uśmiechnęła się jak najprawdziwsza wiedźma, która chce swojemu najgorszemu wrogowi uświadomić co właśnie się dzieje, po czym nie spuszczając ze mnie wzroku, położyła dłoń na jego udzie.
- Co się stało? - zapytała mnie Monika dostrzegając zmianę mojego zachowania.
- To mi się śni? - zapytałam, wskazując na chłopaka, który wyglądał jakby nie zauważył tego bezczelnego gestu.
- Niestety nie - dziewczyna zmarszczyła brwi, rozglądając się wokół - A gdzie jest Wiktor? Niedawno tam był.
- Jest z Gośką - rzuciłam, widząc ich schodzących z parkietu.
      Podążyłam za nimi, a gdy dotarłam do stoliku, oplotłam ramionami szyję swojej drugiej połówki, szukając wzrokiem Ulki, która zdążyła już wyparować.
- Co jest? - wziął kieliszek wina i podał mi go, a sam upił łyk ze swojego.
- Miałeś do nas przyjść.
- Wiem, wiem, ale paru nauczycieli przyszło pogadać, więc... sama rozumiesz. Musiałem się z nimi napić - uśmiechnął się półgębkiem.
    Kiwnęłam głową, wypiłam wino i odłożyłam swój kieliszek na stół.
- A dasz radę jeszcze ze mną potańczyć?
- Ja nie dam rady? - parsknął i pewnie wstał, nawet się nie zachwiawszy. A już się martwiłam, że się upił. - Wiesz, co? Mam wrażenie, że od bardzo dawna na ciebie nie patrzyłem. Jesteś śliczna... ale dosyć gadania! Idziemy tańczyć! Coś mi się wydaję, że cię trochę zaniedbałem i powinienem dostać za to porządne lanie - rozśmieszył mnie tym, a już po chwili zgrabnie mnie okręcał i szalał, cały czas czarując mnie swoim słodkim uśmiechem...

___________________________________
       Hej :)
  Nie wiem co powiedzieć, bo w sumie trochę inaczej to sobie wyobrażałam, więc... ale... :/ mam nadzieję, że nie wyszedł tak niespójnie jak mi się wydaje.
Już rozdział 39 więc tym razem powinien pojawić się bonus, jeśli dalej macie ochotę poznać któregoś z bohaterów, to proszę wybierać na którego ma trafić owy zaszczyt. Już była Lidka, Wiktor, Sebastian. Kto tym razem?
     Moje propozycję:  Julek, Kamila, Rafał.
Chcecie kogoś innego? Proszę rzucić hasło, a się zastanowię co można z tym zrobić ;)
Pozdrawiam was serdecznie w tym ostatnim (a przynajmniej moim ^^) tygodniu wakacji. Mam nadzieję, że w pełni wykorzystamy ten wolny czas, który jeszcze nam został xD Hahah zabrzmiało to tak, jakby nas gdzieś zsyłali do pracy xd a może...
Ściskam i dzięki, że jesteście ;*

3 komentarze:

  1. Wiem, że może to wyglądać, że jestem samolubem, ale nie ważne. Najpierw zacznę od tego, że Twój komentarz pod moim ostatnim rozdziałem był najlepszym prezentem jaki dostałam w te wakacje, naprawdę. Bardzo Ci dziękuję za tak ciepłe słowa, które wprawiły mnie do dalszego działania, bo zaczęłam nowe opowiadanie, ale zanim je opublikuje muszę mieć pewność, że nie zostanie ono przerwane gdzieś w połowie. Mam też nadzieję, iż w rzeczywistości jest tak, że się polepszyłam, bo pisanie jest moim najdłuższym i najlepszym hobby jakie w życiu miałam. No, ale dosyć.
    Studniówka!!!!!!!!!!! O ja, jak sobie wyobrażę jak Lidka pięknie wyglądała, to, aż ściska mnie w środku z zazdrości, hihihih, nie ma to jak zazdrościć postaci literackiej, ale co tam! Wracając do początku, ta scena na samym starcie w jej pokoju, była taka NIEWINNA i słodka, że aż ciepełko oblało moje serduszko z tych uczuć jakie panują między Lidką i Sebą, ahhh, oni są tacy niewinni. :D ^^ Hahahaha, mi teraz wali na "musk" po tym Twoim komentarzu. xD Maciuś zazdrosny, ale tak powinno być, takie dokuczanie dorosłych tym młodym, bo pewnie im też brakuje tych miłostewek z młodości.
    Rozmowa Lidki z Wiktorem - yyy, cooo??? Hahahaha
    No i cała studniówka, bardzo dobrze, że wszystko poszło idealnie, tak, że nasza bohaterka nie poczuła się niezręcznie, bo nie miała powodu. Bardzo dobrze się bawią z Martyną(!!)(buahahahahaha, dobry Maciuś). Ta scena na balkonie, kolejna która wpisuje się do moich ulubionych, romantycznych scen jakie czytałam, a co do tej ostatniej to czyżby Seba był lekko wstawiony? Hahahaha.
    Okej, kończę mój wywód, jeszcze raz dziękuję za taki piękny komentarz i znikam. Oczywiście czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję pojawi się jeszcze przed 1 wrześniem, prrroooooosszzzzzzęęęęę!!!
    A, a, a, a no i BONUS!! :D Ja bym chciała Julka, bo baaaardzo go lubię, jakoś tak mam wrażenie jakby go dawno nie było, a to mi się nie podoba!
    No dobrze, koniec! Trzymaj się ciepło w te zimne, okropne, paskudne dni i aby wena Ci dopisała. Buziaki! <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Inga jak mogłaś tak napisać ;( No doprawdy tak się obruszyłam, że aż niebo zagrzmiało!!! "Mam nadzieję, żeś zainteresowana" zabrzmiało to bardzo niepewnie, jakbyś nie dowierzała, że kocham Twoje opowiadanie!!! WRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRrrr - nie pisz mi tak więcej! Co ty nie wierzysz w moją miłość do Sowickiego ;( Jeszcze po tym rozdziale to skradł me serce już na amen ;(
    Początek rozdziału hmm do czego by tu porównać, sama nie wiem, ale moje serce roztopiło się niczym masło na rozgrzanej patelni. Ta scena, kiedy lidka usnęła na Sebastianie, po czym się obudziła, a on tak patrzył sobie na nią cały czas, ojeeeeeeeeeeej to już nawet nie jest uroczę, nawet nie wiem jak to nazwać, też tak chce;(
    Rozmowa z Maćkiem była dziwna, nie no ja rozumiem, że to nadchodzi taki czas, że zaczyna się poruszać takie tematy, ale rozmowa z Wiktorem...no trochę za dużo mu się powiedziało, na miejscu Lidki tak wkurzyłabym się na tego chłopa, że nie wiem..tak, tak wiem, ta nadopiekuńczość, zazdrość itp. ale to nie zmienia faktu, że człowieka drażnią takie zachowania, jeszcze poleciał po całości jak z tą biblią walnął, no kurde facet Wesołych Świat i szczęśliwego Nowego Roku, haha co za brat, ojej co za brat, ale w sumie mój jest taki sam czub ^^ oni tak już mają Ci starsi bracia:)
    No i co mamy tą naszą studniówkę :) Wszystko fajnie, miło, czule, zabawnie, imprezowo, ale nagle zjawiła się Ula i sobie tak myślę, ale będzie akcja, ale będzie akcja, no ale w sumie wszystko było okey, choć coś mi się wydaję, że to nie koniec i ta Ulka coś tam nawiwija przy tym Sowickim...:> Ale popatrz jakie ta baby potrafią Ci perfidne! Niech Lidka lepiej Sowę pilnuję, bo to jak główka lekka to wszystko może się zdarzyć....
    Rozdział genialny, wiesz, że się powtarzam, ale no to może dla odmiany napiszę, że jest mega genialny o! :)
    P.S. Napiszę CI, że słowo poniedziałek jakoś na mnie nie działa,ale za to Twój komentarz na moim blogu był 666 - uuuuuuu ty Luceferku ;) ]:->
    Pozdrawiam
    KV

    OdpowiedzUsuń
  3. Halo, kiedy dodasz nowy rozdział? My tu czekamy!

    OdpowiedzUsuń