niedziela, 18 maja 2014

Rozdział trzydziesty piąty

      Był to jeden z tych gorszych dni, nie mam na myśli - ze względu na pogodę (choć i ona nie była wymarzona), ale to, że czułam się wewnętrznie rozdarta. Nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Właśnie kończyło nam się wolne i szkolne obowiązki powoli dawały o sobie znać, lecz usilnie próbowałam od nich uciekać. W sumie nie byłam jedyna.
Przez cały poranek oglądałam z Kubą kreskówki, jednocześnie zajadając się kremem orzechowo-czekoladowym. A gdy dołączył do nas Maciek, włączyliśmy jakąś ekranizacje ze zbioru bajek Braci Grimm. Później dołączyła do nas mama, szykując dla wszystkich kakao. Najpóźniej wstał Wiktor, który dostrzegłszy cóż trzymamy w dłoniach, oburzył się i obraził, że go nikt nie zawołał. Jednak mimo tej rodzinnej atmosfery, nie mogłam się pozbyć uciążliwych myśli z głowy. Próbowałam na wszelkie sposoby, ale nic nie pomagało, nawet ''państwa i miasta'' i scrabble. Musiałam się stąd wyrwać, choć nie wiedziałam gdzie pójść.
- Skoczyłabyś do sklepu? - rzuciła pomysł mama, choć nasze stosunki prawie uległy znormalnieniu, nadal bolał mnie fakt, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać, i choć w dzieciństwie dość często wałkowała nam o dobrych manierach, sama nie jest zdolna przepraszać za swoje błędy. Wiem, że nie jest to tylko jej wina, bo i ja nie przykładam do naszej zażyłości większej uwagi... Nie chciałabym na nikogo zwalać winy... A to zaczęło się zbyt dawno temu, aby do tego wracać. Jedyne co mogłam zrobić, to zaakceptować to, jak jest teraz.
- Co kupić?
     Gdy wychodziłam ze sklepu, potknęłam się o gumową wycieraczkę pełną mokrego i brudnego śniegu, o mało się nie wywracając. Nie wiem na co byłam bardziej zła, na swoje roztargnienie, na wycieraczkę czy na głupią portmonetkę, która wypadła mi z rąk i wypluła ze swego środka wszystkie drobniaki. Westchnęłam ciężko. Pozbierałam uciekinierów, po czym schowałam portfel bezpiecznie do kieszeni. Jednak los postawił dzisiaj nade mną krzyżyk i mścił się. Karma do mnie wróciła. Najwidoczniej ostatnio byłam zbyt szczęśliwa.
- No nie! - krzyknęłam, gdy jakiś gbur umyślnie ochlapał mnie paćką leżącą na ulicy, i nie przejmując się niczym, odjechał.
      Wróciłam do domu niemal ciskając gromami.
      Co jeszcze dzisiaj się wydarzy?
      Pomogłam przygotować mamie obiad, wytarłam kurze, poodkurzałam w czasie, gdy Maciek z Kubą poszli do pokoju tego młodszego, zatapiać się w świecie fantazji. I prawie poczułam się lepiej, gdyby Wiktorowi się o czymś nie przypomniało, gdy szedł zapewne do Moniki, i wrócił do domu pozostawiając za sobą mokry ślad.
- Czy ty w ogóle wiesz do czego służy mózg?! - wydarłam się na niego, gdy chciał mnie ominąć - Przed chwilą tu odkurzałam!
- To poodkurzasz jeszcze raz - wzruszył ramionami, chcąc dostać się do drzwi, które mu zasłaniałam.
- Zapomnij! Zlizuj to!
- Śmieszna jesteś - rzucił mi prosto w twarz, po czym pociągnął mnie za ramie. - Złaź, śpieszę się.
- Najpierw posprzątaj po sobie - syknęłam, próbując zapanować nad wzbierającą we mnie złością.
- Ja nie wiem, jak Seba z tobą wytrzymuje - wzniósł oczy ku niebu - Ile ten okres może trwać? Zazwyczaj po tygodniu im przechodzi, więc dlaczego ona nie...
- No tak! Oczywiście, zwalaj wszystko na kobiecą naturę, a swoich wad nie dostrzegaj! Zobaczysz, nim się obejrzysz, kolejna dziewczyna Cię zostawi - mówiąc to patrzyłam mu prosto w oczy. I mimo, że nie zmienił się jego wyraz twarzy, w oczach ujrzałam ból. Jednak nie zdołało to ruszyć mojej struny współczucia. Nie teraz. Nie dziś. Nie w tym życiu.
- Chyba powinnaś nałożyć na szyję tabliczkę z ostrzeżeniem ''Gryzę i szczekam jednocześnie - powiedział sucho, po czym odepchnął mnie jak szmacianą lalkę i wyszedł zostawiając mnie w tym domu samą.
      Gdy godzinę później dostałam smsa od Sebastiana, na chwilę na moim niebie pojawiło się słońce. Proponował spotkanie, ale chwilę później odwołał, gdyż okazało się, że musi się zająć siostrzenicami. Poczułam się... nawet nie potrafię dokładnie tego opisać. Czułam lekko zawiedziona, rozczarowana, odepchnięta, zazdrosna, wybrakowana, jednak wiedziałam, że to nie jego wina, a te uczucia powstały przez... chyba, tęsknotę za nim. Byłam zazdrosna o te dwie dziewczynki, które ostatnimi dniami mieszkały u niego i widziały go od razu po przebudzeniu, jak i przed snem. Były niemalże nieodłącznym elementem jego domowego życia, którego nie znałam.
      Zaraz! O czym ja myślę! To jest złe! - próbowałam przywołać się do porządku, jednak Sowa najwidoczniej nie skończył ze mną i przysłał kolejnego smsa. ''Może wpadniesz do mnie? ;>''
      Zaśmiałam się na widok tego emotnikona... no dobra... ucieszyłam się, że chciał pogodzić spotkanie ze mną z opieką nad dziewczynkami, co mogło być trudne. Ale, chciał się jednak ze mną spotkać! Może też się stęsknił!
''Podobno dzisiaj gryzę...'' - ostrzegłam go.
''Coś na to zaradzimy... :)'' - odpisał, a ja pozbyłam się wszelkich wątpliwości.
      Szłam na granicy chodnika, myśląc o podobieństwie takiej krawędzi do życia. Gdy się zachwiałam, stanęłam na cegłach brukowych, jednak ponownie powracałam do szarej drogi, i mimo małych potknięć szłam, doszłam aż do jego końca.
- Hej - przywitałam się, gdy Sebastian otworzył mi drzwi, z małym dzieckiem na rękach. Wyglądał bosko, aż przestraszyłam się myśli - jak bardzo mu pasuje ta rola.
- Hej, wchodź - uśmiechnął się do mnie zniewalająco, po czym odsunął się, robiąc mi miejsce w małym przedsionku.
     Jego dom był drewniany i wyglądał dość staro, lecz solidnie. W środku były tylko najpotrzebniejsze rzeczy, nie dostrzegłam tu żadnych kwiatków, kolorowych serwetek czy figlarnych firanek - brak śladu kobiecej obecności, ale czego mogłam się spodziewać, skoro jego matka zmarła. Sama zapewne jak najszybciej pozbyłabym się wszystkich rzeczy, które by przypominały mi najukochańszą osobę.
- Okej, dziewczyny - Sebastian przywołał naszą uwagę, gdy znaleźliśmy się w salonie - To jest Lidia, moja dziewczyna - wyszczerzył się do małej, którą trzymał na rękach.
    Byłam jego dziewczyną... zaśmiałam się w duchu ze szczęścia, na tą myśl.
- Przywitasz się? - zapytał, po czym podszedł do mnie, obdarowując małą prawie całą swoją uwagą. Dziewczynka o ciemnobrązowych włosach schowała się w jego zagłębieniu szyi, uśmiechając się radośnie.
Druga zaś siedziała na podłodze i kolorowała jakiś wydrukowany obrazek. Gdy weszłam do pokoju spojrzała się na mnie mądrymi oczkami, wstała i podała mi rękę na przywitanie.
- Nazywam się Karolina - lekko ścisnęłam jej małą dłoń, uśmiechając się. Dziewczynka miała krótkie czarne włosy i jasne oczy, jak jej ojciec i Sebastian, jednak jej rysy twarzy były zupełnie inne, zapewne odziedziczyła je po matce.
- To co, bawimy się? - rzucił pomysł, a Karolina odkrzyknęła mu wesoło za siebie i za siostrę. Chłopak wziął książeczkę i zaczęliśmy odgrywać teatrzyk. Mała dziewczynka - Ania, jak się później dowiedziałam, była niemową i nie chodziła, gdyż miała coś z kręgosłupem. A póki jest mała można ją nosić, więc przez większość czasu rodzice trzymają ją na rękach, chcą pokazać jej świat z wysokości, której już nigdy nie miała zasmakować.
      Zrobiło mi się ciepło, gdy Sebastian wczuł się w rolę narratora i wilka jednocześnie. Przydzielił nam role i opowiadał jak to było, dawno, dawno temu. Gdy doszło do babci - czyli mnie. Została mi ona przydzielona ze względu na walory wiekowe, co bardzo podbudowało moją samoocenę.
Karolina została myśliwym, a Ania kapturkiem, którego wilk nosił od babci do domu, a później, gdy przyszła pora na pożarcie babci, wilk skoczył na mnie i zaczął mnie łaskotać. Zatrzymał się na chwilę, a jego wzrok zjechał z moich oczu troszkę niżej, a ja przygryzłam wargę, drażniąc się z nim. Jednak zanim coś zrobił, Ania siedząca obok mnie walnęła go piąstką, chyba obrażona, że to nie ona jest w centrum zainteresowania, a następnie do akcji przystąpił myśliwy, rzucając się na czarnowłosego. Chłopak zakręcił się parę razy dookoła, po czym padł na fotel. Teraz role się odwróciły, i to Karolina łaskotała wilka. Postanowiłam się dołączyć, chciałam wziąć ze sobą Anie, ale bałam się, że się rozpłacze na obcych ramionach. Jednak dziewczynka wyciągnęła do mnie swoje pulchne rączki i pomogłyśmy przezwyciężyć Karolinie złego bohatera bajki.
- Ej, wpierw powinienem pożreć babcie, a później kapturka, dopiero wtedy miałaś mnie zaatakować - udawał obrażonego, jednak nie potrafił ukryć uśmiechu - Wyprzedzasz fakty!
      Karolina zmarszczyła nos i pokręciła głową, pokazując mu język. Naśmiewała się z niego, co rozbroiło mnie, gdyż zrobił minę godną nagrody nobla.
- A po drugie, co to ma być!? Trzy na jednego?! Wstyd i hańba! - żachnął się, i próbował nas zrzucić, przez co wszyscy wylądowaliśmy na dywanie. Podniosłam małą do góry, udając, że jest samolotem. Najwidoczniej spodobała jej się ta zabawa, bo uśmiechała się radośnie machając rączkami.
      Prawie zapomniałam jak to jest mieć małe rodzeństwo, i może Kuba nie należał do starszaków, ale już dawno tak się z nim nie bawiłam, co przyprawiło mnie o lekkie wyrzuty sumienia.
- Pobawmy się w jeszcze coś - Karolina położyła się na brzuchu i zaczęła wymachiwać nogami. Sebastian zaś zaczął udawać martwego, więc położyłam mu na torsie małą, która podczołgała się wyżej i pociągnęła go za czarne włosy.
- Umieram! - krzyknął, podniósł małą i spojrzał na mnie - Pomocy?
Zaśmiałam się i zmierzwiłam mu włosy tak, że niektóre kosmyki wpadały mu do oczu.
- Dzięki - jęknął.
     Przewróciłam oczami i pomogłam mu odzyskać pole widzenia, za co dostałam małego buziaka w policzek. Chłopak spojrzał mi w oczy, a ja próbowałam się nie speszyć jego intensywnym wzrokiem, który przeszywał mnie na wskroś. Spojrzałam na małą, która zaczęła bawić się koronką mojej bluzki.  Ponownie poczułam mrowienie na ustach, a gdy podniosłam głowę, Sebastian pokręcił swoją energicznie, jakby chciał pozbyć się natarczywej myśli.
- Ja też chce! - nastawiła policzek starsza z sióstr, jednak dźwięk otwieranych drzwi, odwrócił jej uwagę od niesprawiedliwości tego świata.
     Dziewczynka poderwała się z ziemi, po czym zniknęła w kuchni.
- Mama! Tata!
- Hej, co ciekawego robiliście? - usłyszałam łagodny, kobiecy głos, który rozpłyną się po całym domu.
Ania zaczęła się czołgać w stronę pomieszczenia, z którego dochodził głos, lecz Sebastian wziął ją na ręce i pomógł mi wstać.
- Bawiliśmy się z tą dziewczynką wujka! - powiedziała radośnie, siadając na krześle przy drewnianym stole.
Otrzepałam się, z deka się stresując, po czym poszłam za nim, spotykając w kuchni zaskoczone spojrzenie młodej kobiety oraz Michała.
- Dzień dobry - przywitałam się, po czym spojrzałam niepewnie w stronę mojego chłopaka.
- Cześć - rzucił wesoło, starszy brat Sowy, po czym odebrał mu małą.  
- Dzień dobry - kobieta również spojrzała na swoją drugą połówkę, po czym podeszła do mnie i przedstawiła się, ściskając moją dłoń.
- Kaśka.
- Lidia.
      Kobieta była mojego wzrostu i miała brązowo-miedziane włosy. Od razu dostrzegłam bijące podobieństwo dziewczynek.
- Dzięki, że się nimi zaopiekowałeś - klepnęła Sebastiana po ramieniu i wróciła do rozpakowywania zakupów.
- Spoko - chłopak, uśmiechnął się i złapał mnie za rękę, ciągnąc mnie w nieznaną część swojego domu. Zadziwiające jaki był duży od środka.
Zanim jeszcze wyszliśmy z kuchni, złapałam wzrok Michała, który wydawał się lżejszy niż ostatnio. W ogóle wyglądał młodziej i przystojniej. Ach, te Sowickie geny!
     Sebastian otworzył przeszklone drzwi, po czym wciągnął mnie pośpiesznie do pokoju, i zakręcił tak, że opierałam się plecami o szybę, a ten zajął się tak bardzo przyciągającymi go dziś, moimi ustami. Miał lekko spierzchnięte wargi, które nadawały jego pocałunkom zadzioru.
Przez chwilę byłam w szoku, i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. A Sowa? Był jak w transie, zszedł z pocałunkami na moją szyję, wywołując u mnie dreszcze. Traciłam kontrolę nad własnym ciałem, co mnie lekko przeraziło, a gdy ponownie wrócił do mnie, uśmiechnął się szczeniacko, cmoknął mnie w nos, usta i roześmiał się.
- Boże, jak ty dzisiaj całuśnie wyglądasz - jęknął, opierając czoło na moim ramieniu, i zaczął bawić się kosmykiem moich włosów.
     Odetchnęłam głęboko, dostrzegając, że sama jego obecność wpływała na moje samopoczucie. Czułam się, jakby mi wyrosły skrzydła, a ja zaraz miałabym na nich odlecieć, aż do samego olimpu.
     Usłyszeliśmy przyciszony śmiech, więc odeszliśmy od drzwi, które następnie chłopak otworzył z rozmachem, a stojąca za nimi Karolina, krzyknęłam wesoło i uciekła.
    Pokręcił głową z niedowierzaniem, a potem oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Odprowadzę Cię - poinformował mnie, gdy nakładałam buty. Na dworze było już całkowicie ciemno, a na ulicy nie paliła się żadna latarnia.
- Nie musisz... - chciałam zaprotestować. Było zimno, więc mi samej nie chciałoby się wychodzić.
- Ale chce - przerwał mi z błyskiem w oku, i nie bacząc na nic, zarzucił na siebie kurtkę i złapał moją dłoń w swoją.
- Do widzenia! - krzyknęłam i wyszliśmy, prosto w niezrównaną, niewiadomą przeszłość, która mogła skrywać pod płaszczami niewiedzy, wiele niespodzianek.

_________________________
Łooo, myślałam, że jakoś ciężej mi będzie to napisać, ale było 100 razy lepiej niż sądziłam ;D
Co słychać? Jak życie? Jak szkoła/studia/praca? Nie mogę już doczekać się wakacji, a Wy? W końcu ładna pogoda do mnie zawitała! I chyba odzyskałam energię xd
Taaaak, wiem, że was to gucio interesuje, więc kończę.
Do kolejnego ;*

5 komentarzy:

  1. Ojej, Lidka i jej charakterek :D Ale późniejsze dzieje były takie słodkie i w ogóle. Tak cieplutko zrobiło mi się na serduszku. <3 Sebastian w roli opiekuna - podoba mi się. Już wyobraziłam sobie takiego przystojniaka, który czule opiekuje się dwójką małych dziewczynek. No i ta scena miłosna - mraśnie. :D Hahaha.
    Tylko chamsko tak powiedziała nasza bohaterka do Wiktora, co on jej takiego zrobił??? Ale znam to, czasem też tak mam - etap dorastania(podobno). No i mam nadzieję, że Lidka w końcu pobawi się z małym Kubusiem, bo z tego co pamiętam dużo mu naobiecywała *grozi palcem*. Ah, kurcze, aż mi uśmiech nie chce zejść z twarzy, tak wspaniale się czytało. Oby takich więcej!

    U Ciebie ciepło, u mnie zaś ponuro. Przez cały tydzień padało, a dziś słoneczko tylko na chwileczkę przedarło się przez chmury, aby dać cień ulotnej nadziei na ciepły dzionek. Odzyskałaś energię, to dobrze, właśnie widać, dwa rozdziały w tak krótkim czasie - wiesz jak uradować człowieka. Zaś moja wena i energia mocno spadła, dobrze, że z rozdziałami jestem mocno do przodu, bo ostatnio nawet pisać mi się nie chce.
    Wakacje, wakacje... już czuje ich zapach, a Ty? Szkoda tylko, że nauczycielom się teraz przypomina o ocenach mimo, iż mamy ich naprawdę dużo(szkoła salezjańska, gdzie zamiast dwóch semestrów masz cztery okresy). A jak u Ciebie?

    Dobra koniec, bo taki spam się zaczyna robić. To żeby Twoja energia utrzymała się jak najdłużej!! Udanego dzionka i buziaczki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz skomentuję, tylko napiszę coś... poinformowałaś mnie na blogu dwa różne światy ( po ang. ) ale z iksami ;P Nie kasuję bloga, tylko go reaktywuję na innego. ;P Będzie on o wampirach, mam nadzieję że zostaniesz ze mną ;) Dobra... idę czytać i zabieram się za komentowanie ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej !
    A więc tak:
    Szkoły mam już dosyć i z niecierpliwością oczekuje wakacji, które nie chcą nadejść. Gdyby tego było mało pogoda to deszcz, ale przynajmniej dziś było ładnie i słonecznie :-) Dobra koniec narzekania.
    Ale wtedy pojawia się niedziela i kolejny rozdział u ciebie, po ktorym zawsze na moich ustach gości uśmiech. Nie wiem jak ty to robisz :-) Może to przez tą Lidke i Sebastiana oraz ich miłość?
    Tak to chyba o to chodzi XD Dlatego czekam na kolejny rozdział, po którym znów będę miała dobry humor. Dziękuję także za komentarz u mnie.
    Pozdrawiam D.

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurka wodna....I na dodatek jest idealnym kandydatem na ojca. Inga ja tu Cierpię, powiedz mi gdzie znaleźć Sowickie geny? No kurcze blada to jest taki urokliwy rozdział, że sama ledwo dochodzę do siebie ^^
    No dobra, ale po 1 - Wiktora chyba udusiłabym dzisiaj, za to jak się zachował, no burak, prostak jeden, co to miało być? Biedna Lidka:( Zasadź mu ode mnie porządnego kopniaka i powiedz mu, że ma się poprawić choć słowa jego siostry były nawet dość ostro zakończone...ale i tak zachował się jak burak:/
    Po 2 - smsy, wiesz, że te emotikony wywoływały u mnie takie emocję jakbym to ja je dostała od Sowy? Jak Ty to robisz? Albo Co ty Inga ze mną robisz.....:*Za każdym razem tak mnie tu czarujesz, że w pewnym momencie nie wiem, czym Ja Karolina czym Ja Lidia...
    Po 3 - Dziękuję Ci, że dałaś jednej z dziewczynek na imię Karolina :) ^^ To był wątek tak uroczy, już nie wspomnę o ciągłych rumieńcach na mych twarzy, no poprostu to tak się przyjemnie czytało, tą cała zabawę w czerwonego kapturka (ehem Sowa - wilk - lekki akcencik rrrrrrrrrrrr<3 ) fajne zaangażowanie dziewczynek i szczerze to się obawiałam, że Ania coś zacznie popłakiwać albo coś, ale na szczęście wszystko było udane i zabawa się udała :)
    No i w końcu po 4 - moje ulubione fragmenty czyli Lidia i Sowa sam na sam...]:-> wiesz, że ubóstwiam takie wątki i ten moment jak Sowa zaczął całować Lidię..oh..to było takie przyjemne, że nie wiem. Sama chciałabym poczuć taki pocałunek na szyi od Sowy ;)
    I powiem CI, zdobyłaś me serce, no Twoje rozdziały mnie totalnie pozytywnie zaskakują, Kocham je czytać i błagam nie kończ nigdy Tego powiadania mój Ty Słodki Prezydencie <3:*
    Dzięki, że poprawiasz mi humor swoim dziełem<3
    Pozdrawiam
    KV

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział bardzo długi, co jest na plus ;)
    Sebastian jaki opiekuńczy ^_^ fajnie, podoba mi się to.
    Końcówka była taka słodka, odporwadzę cię, nie musisz ;D Ale chcę ! <3 Moje serce zaczęło bić szybciej ;D
    Super i oby tak dalej ;*** WENY :*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń