niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział trzydziesty drugi

      Zamówiliśmy coś ciepłego do picia, wybierając malutki, okrągły stolik przy oknie. Na samym środku stał flakon z kolorowymi kwiatami, zaciekawiona ich prawdziwością, dotknęłam płatków i niestety się zawiodłam. W sumie, czego ja się spodziewałam, przecież mamy grudzień! Jednakże mała iskierka nadziei, że w jakiś magiczny sposób, ktoś wyczarował tu zapowiedź wiosny, pozostała w moim umyśle. A nie miałam serca się jej pozbywać.
     Gdy kelnerka przyniosła nasze zamówienia, pogrążyliśmy się w lekkiej rozmowie o niczym. Cały ten czas wymienialiśmy się spojrzeniami i uśmiechami, niekiedy pod nosem się śmiejąc. Droczyliśmy się ze sobą cicho, aby nie zmącić przyjemnej atmosfery innym osobom. Ogólnie było fajnie. Do czasu, gdy pewna osoba nie popsuła nastroju.
- To twój brat - zmarszczył brwi, chowając telefon do kieszeni.
- Może to coś ważnego - upiłam łyk owocowej herbaty, niemo pozwalając mu, aby zobaczył cóż mój najukochańszy braciszek znowu wymyślił. Było mi bardzo miło, że postanowił go olać, gdy przebywa ze mną.
- Chce pogadać - uśmiechnął się krzywo, zapewne niezadowolony z jego wyczucia czasu. Wystukał krótką odpowiedź na klawiaturze telefonu i odłożył go w bezpieczne miejsce. - Sorki, tego nie było w planach - zaśmiał się wesoło.
- Więc zaplanowałeś już wszystko? - podniosłam zaciekawiona brew do góry, wyrażając tym samym swoje niedowierzanie.
      Zaśmiał się dźwięcznie, lekko odchylając głowę do tyłu, po czym pokręcił głową z rozbawienia.
- Aż tak to źle ze mną nie jest - przechylił głowę w bok, opierając ją na ręce, po czym upił łyk swojej kawy.
- Dobra?
- Yhymm - mruknął w kubek.
- Zamiana? - wyszczerzyłam się do niego, próbując zrobić słodką minkę, i chyba nawet mi się udało, bo chłopak już po chwili przysunął w moją stronę naczynie z czarnym płynem. W rewanżu podałam mu moją herbatkę. Przyjrzał się jej badawczo, po czym spróbował, nieznacznie marszcząc brwi.
     Spróbowałam jego kawy, która spłynęła przez przełyk pozostawiając po sobie gorzki ślad. Pokręciłam głową, próbując się go pozbyć. Rozbawiło go to, choć mi do śmiechu nie było. Spróbowałam, i nigdy więcej prawdziwej, czarnej, świeżo mielonej, bez cukru!
- Blee. Nie rozumiem, jak ty to możesz pić? - podałam mu kubek, po czym pochyliłam się nad swoim, wdychając przyjemny zapach, który został zasuszony i przechowany, aby cieszyć zmysły w niedogodnym dla żywych owoców, czasie.
- Moja droga, o gustach się nie dyskutuje - wystawił mi język, zatapiając się we własnych smakach.

      Szliśmy nieśpiesznie alejkami, trzymając się za ręce i wchłaniając własne ciepło. Nie potrzebne były nam słowa czy dodatkowe gesty. Po prostu szliśmy łącząc ze sobą nasze ciała i umysły. Gdy doszliśmy do mojego osiedla, Sebastian zatrzymał się, ciągnąc mnie w swoją stronę, tak, że zatrzymałam się dosłownie na nim. Gdy otrząsnęłam się z zaskoczenia, wtuliłam się w niego, chcąc aby ta chwila trwała wiecznie. Jego serce biło regularnym rytmem, co uspokoiło mnie i spowodowało, że poczułam się rozluźniona.
- Dzięki za dzisiaj - czułam, że się uśmiecha. A to sprawiło, że i na moich ustach pojawił się ten mały rozbójnik.
- Ja również dziękuję - zwróciłam się do jego klatki piersiowej.
     Pokręcił z rezygnacją głową, po czym dłonią podniósł mi brodę i złożył krótki pocałunek na moich ustach, cały czas patrząc mi się w oczy.
- Chodź, odprowadzę Cię do domu.
- Jak to? - zdziwiłam się, odwracając głowę, aby sprawdzić jaka odległość pozostała mi, aby do niego dojść.
- Jeszcze byś mi się zgubiła, a po drugie mam w planach odwiedzić mojego przyjaciela - zamknął moją dłoń w swojej, pochłaniając ostatnie chwile naszej prywatności.
      Weszliśmy do domu, już na progu wpadając na Maćka, który nawet nie próbował kryć zaskoczenia, które wpełzło mu na twarz, gdy zobaczył nas razem na schodach.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry - wymienili się krótkimi formułkami grzecznościowymi, po czym wyminęliśmy się, zostawiając tą niezręczną scenkę za sobą. Jak zwykle Maciek sobie coś ubzdura, do koloryzuje - w sumie, za to właśnie mu płacą - lecz w tym wypadku, rzeczywistość nie będzie się za bardzo różnić od jego spektaklu.
      Sebastian poszedł do Wiktora, a ja zaszyłam się we własnym pokoju, rozmyślając nad wszystkim co do tej pory mi się przydarzyło.

      Opadłam na kanapę z ciężkim westchnięciem. Mama poszła położyć spać Kubę, a Wiktor wyszedł gdzieś już jakiś czas temu. Niemiłosiernie się nudziłam i liczyłam na to, że telewizor jakoś wyzwoli mnie z tego nicnierobienia, jednakże tylko na nadziei się skończyło.
- Co tak wzdychasz? - zaczepił mnie blondyn, przeczesując swoje włosy.
- Nudzi mi się - oparłam głowę na jego ramieniu - Nie ma nic ciekawszego? - spojrzałam na niego z nadzieją, że się zlituje i pozostawi jakiś stary western na rzecz czegoś nowocześniejszego.
- Nie - wyszczerzył się do siebie, zadowolony z szansy zrobienia mi na złość.
- Macieeek...
- Oglądam - próbował nie zwracać na mnie uwagi, lecz ciągle dobry humor go nie opuszczał.
- Maciuś.
     Parsknął śmiechem i poczochrał mi włosy.
- Bo cie wydziedziczę z kolacji! - sięgnęłam po ciężką broń, a on udał, że nim to tak strasznie wstrząsnęło, że jego świat niemal runął w gruzach.
- Co?! Ty? Mnie?! - wskazał na siebie palcem chcąc się upewnić czy na pewno o nim mowa, po czy wybuchnął gromkim śmiechem i wzruszył ramionami, sięgając po pilot.
- To na co masz ochotę, księżniczko? - uśmiechnął się rozczuleniem w moją stronę, a ja przesłałam mu dwa pioruny, robiąc naburmuszoną minę. - Boże, co za potwora wychowałem!
- Ej, to zabolało - zaśmiałam się psując całą wykreowaną przez siebie postać.
      Blondyn przełączył na jakiś film przygodowy, który również nie podszedł nam pod gusta.
- Całkiem fajny jest ten chłopak - ni z gruchy, ni z pietruchy, powiedział, podpierając głowę na ręce położonej na oparciu kanapy.
- Eeeee. Maciek, czyżbyś... Wybacz, że to teraz powiem, ale... czyżbyś zmieniał orientacje? - zaskoczył mnie, wyrywając ze starannie zbudowanego zamku skupienia na danej fabule. Tak, postanowiłam dać szanse tej ekranizacji jakiejś tam powieści. A nóż widelec, na koniec mnie zaskoczy?
- Wiesz ty co! - rzucił urażony w moją stronę - Miałem na myśli tego kolege Wiktora, co z nim dzisiaj szłaś.
- Sebastiana? - podsunęłam, marszcząc jedną brew.
- Chyba tak. Wydaje się być miły...
- A co to ma znaczyć? - próbowałam się dowiedzieć głównego tematu tej rozmowy.
- Że masz moje błogosławieństwo - puścił do mnie oczko, a ja ogłupiałam. Przez chwilę patrzyłam się na niego jak na ósmy cud świata, a następnie wybuchłam śmiechem, czując że robię się cała czerwona.
- Eee... Maciek, to nie tak..
- Tsaaa, jasne. Kamili to ty możesz kit wkręcać, ale ja się nie dam! Mam dwie pary oczu, i wiem, że może cie to teraz trochę zaskoczyć, ale ja też kiedyś byłem młody.
- Mów se tam co chcesz, nie wierzę ci - pokazałam mu język, próbując zmienić temat.
- Tak? A co oznacza ten rumieniec? - nie dawał za wygraną, szczerząc się jak małpa do kiści bananów.
- Nie będę już z tobą rozmawiać. Wychodzę!


       Właśnie miałam wychodzić na spotkanie z Sebastianem, gdy w drzwiach spotkałam wkurzoną do granic możliwości Monikę. Była cała czerwona i chciała natychmiast pogadać. Nie miałam serca jej odmówić, więc zaprosiłam ją do siebie na górę, w między czasie pisząc esemesa do pewnego przystojnego pana z przeprosinami.
- Jeśli ci przeszkadzam to mów, jakoś przeżyję do jutra - powiedziała głośno i wstała z mojego łóżka, lecz szybko złapałam ją za nadgarstek, po czym nakazałam jej wylać wszystkie złości.
- Ten idiota, dupek, kłamca... - i jeszcze tak długo wymieniała przechadzając się po moim małym pokoju - Nie, no po prostu nie wierzę, że mógł coś takiego zrobić.
- Ale co się stało? - powoli traciłam nerwy, nadal nie wiedząc co się stało, że moja przyjaciółka przyszła do mnie w takim stanie. I coś mi się wydawało, że w tą sytuację zaplątał się mój kochany braciszek.
- Lidka, mówię ci, nie zakochuj się! Broń się! Nie daj się omotać tej złej mocy, bo i na tobie nie zostanie żadnej suchej nitki. Zapieraj się i rękoma, i nogami. Okej?
- Monia, powiesz mi w końcu co się stało?! - warknęłam w jej stronę nie będąc świadoma, że już straciłam kontrolę nad swoją irytacją. Jednak dziewczyna nie zraziła się tym, tylko po krótkim wdechu przeszła do rzeczy.
- Wiesz, właśnie pożałowałam, że zakochałam się w twoim bracie. Dlaczego to musiał być akurat on? - powiedziała cicho, pociągając nosem.
- Dlaczego? - nadal nic nie rozumiałam.
- Lidka, on mnie zdradza - powiedziała i rozpłakała się. Przytuliłam ją, próbując uspokoić, lecz to tylko ją wzburzyło. Spojrzałam na parapet w poszukiwaniu paczki chusteczek, jednak jej tam nie znalazłam.
- Poczekaj chwilę - puściłam ją i zaczęłam poszukiwania w biurku. Po chwili wróciłam na moje poprzednie miejsce, podając dziewczynie średniej wielkości pudełeczko.
Przyjęła je z wdzięcznością i wysmarkała nos, próbując pozbyć się tego całego żalu i rozczarowania.
    Nagle pokój wypełniła cicha piosenka one republik. Monika wyjęła telefon z kieszeni dżinsów, po czym z gniewem odrzuciła połączenie, aby następnie wyciszyć telefon.
- Kto to?
- Wiktor - powiedziała żałosnym głosem.
- Nakryłaś go? - musiałam zapytać, choć wiedziałam, że to może ją zaboleć. I tak też się stało, do oczu naszła jej nowa fala łez. Jednak pokręciła głową.
Odetchnęłam z ulgą.
- Więc, pewnie nie jest tak jak ci się wydaje - spróbowałam ją przekonać, aby z nim porozmawiała, ale była strasznie uparta.
- Tyle, że ostatnio cały czas do niego wydzwania, a on nie odbiera przy mnie jej telefonów. Wychodzi do innego pokoju, albo gdzieś, tylko żebym nie słyszała o czym rozmawiają. Podobno nawet do niej pojechał. Boże, jaka ja byłam naiwna. Tak z dnia na dzień zmienił o mnie zdanie, a teraz masz babo placek!
- Ej, ej, ej! - próbowałam ją przywołać do rozsądku. - Przecież to jeszcze nie znaczy, że kłamał co to swoich uczuć. Wiesz, on po twoim wyznaniu dość długo myślał, zaszywając się u siebie, a później jak się zeszliście. Boże, w jednym pokoju z nim nie szło wytrzymać! Miał tak silne promieniowanie szczęścia, że myślałam nad tym, aby sobie jakiegoś schronu nie wybudować.
    Dziewczyna zaśmiała się przez łzy.
- A w ogóle wiesz kto tak do niego wydzwania?
- Jakaś Natalka - sięgnęła po kolejną chusteczkę, hamując się przed kolejnym wybuchem.
- Natalka? - zdziwiłam się. Co ona mogła od niego chcieć?
- Wiesz kto to?
- To jego była - skrzywiłam się na samo wspomnienie zachowania Wiktora, które reprezentował po ich rozstaniu. - Ale czego ona może od niego chcieć?
- Może chce do niego wrócić?! - zasugerowała z wyrzutem, gniotąc chusteczkę.
- Wiesz, ale na to muszą się zgodzić dwie strony, a po drugie Wiktor ma teraz ciebie i świata poza tobą nie widzi - uśmiechnęłam się do niej, chcąc podzielić się z nią siłą.
      Mój telefon nagle jęknął, zwracając na siebie naszą uwagę. Spojrzałam na wyświetlacz i odczytałam esmsa od Sebastiana, w którym pisał, że spotkał Wiktora i również chciał odwołać nasze spotkanie.
- O kurczaczek - jęknęła szarooka, spoglądając z zaciekawieniem na autora wiadomości. - Ej, było mi powiedzieć, że przeszkadzam! Ale zaraz... Sebastian? - zdziwiła się, a na jej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
- Ja.. miałam wam już powiedzieć... ale jakoś... nie było kiedy... i... - zaczęłam się motać we własnych myślach, a na koniec strzeliłam buraka, chowając twarz w dłoniach.
      Dziewczyna krzyknęła radośnie i przytuliła mnie, życząc mi szczęścia.
- Boże, jak mi teraz głupio - przetarła ostatni raz oczy i zmusiła mnie do zwierzeń.
- Okej, powiem, ale wpierw chcesz herbatę czy kawę? - zaśmiałam się, widząc jak na jej śliczną twarz wraca radosny uśmiech.
     Zeszłam na dół i wstawiłam wodę do gotowania. A gdy wyjęłam kubki, zadzwonił mój telefon.
- Tak? - odebrałam uśmiechając się przypominając sobie głos mojego rozmówcy, który był bardzo interesujący.
- Hej, jest może u ciebie Monika? - zapytał łagodnym głosem, a w tle usłyszałam wściekłego Wiktora.
- Tak, ale nie sądzę, żeby to był idealny moment... - zaczęłam, lecz nie dane było mi dokończyć myśli.
- Lepszego nie znajdziemy - pożegnał się i rozłączył.
      Westchnęłam, zalałam kubki wodą i zaniosłam je na górę. Podałam jeden Monice, po czym usiadłam naprzeciw jej, z poważną miną patrząc się jej w oczy. Czekała cierpliwie, aż w końcu powiem jej to co, czego w jakiś dziwny sposób nie potrafiłam ując w słowa, bojąc się, że wybuchnie i ucieknie.
- Przyjdzie tu - westchnęła zrezygnowana, a ja byłam jej wdzięczna, że czytała mi w myślach.
- Proszę, porozmawiaj z nim szczerze - zmarszczyłam brwi, jeżdżąc paznokciem ze zdenerwowania po uchu kubka. A to właśnie nie ja powinnam się denerwować. W sumie, żadna z nas nie powinna się martwić. Jesteśmy na tyle dorosłe, że potrafimy zachowywać się jak dorośli ludzie.
Ale co to znaczy być dorosłym? Czy to nie jest jedynie opanowanie swojej roli do perfekcji, udając, że nasze uczucia zaczynają się i kończą jedynie na obojętności i spokoju? To właśnie jest dorosłość? Ukrywanie samego siebie pod grubą warstwą puchu, którym oddzielamy się od świata, aby nie zostać zranionym? Jak mysz czmychająca do swojej nory przed drapieżnikiem jakim jest samo życie.
      Monika nieśmiało kiwnęła głową, a ja przyjęłam to jako obietnice.
      Po dziesięciu minutach usłyszałyśmy ciche pukanie do drzwi. Wstałam, zgarnęłam kubki i klepnęłam szatynkę w ramie, próbując przesłać jej siłę, po czym otworzyłam drzwi. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco do brata.
 Zostawiłam ich samych, i albo się pozabijają, albo doczekają własnego hepi endu.
     Zeszłam na dół napotykając wzrok Sowy. Wyminęłam go, utrzymując kamienną twarz i schowałam kubki do zlewu. Czułam na sobie jego spojrzenie. Odwróciłam się i spostrzegłam, że wpadłam prosto w jego pułapkę.
- Co to miało być? - szepnął mi na ucho, lekko dmuchając na moją szyję. Aż przeszły mnie dreszcze, jednak postanowiłam się z nim chwilę podroczyć.
- Ale co? - zapytałam, niewinnie trzepocząc rzęsami, gdy spojrzał mi w oczy.
- Ja ci dam ''ale co'' - zagroził i pocałował mnie, opierając dłonie na blacie, ograniczając mi pole manewru. Oddałam pocałunek, czując jak wywołuje to u niego uśmiech.
      Z góry doszły nas podniesione głosy, które po chwili ucichły. Jednak zburzony nastrój, był już nie do uratowania
      Sebastian podniósł głowę w górę, po czym przewrócił oczy i oparł swoje czoło o moje, cicho wzdychając.
- Jak myślisz, pogodzą się? - zaczęłam, chwytając sznureczki od kaptura jego bluzy. Chłopak wzruszył jedynie ramionami, łapiąc moje dłonie i splątując nasze palce ze sobą. Mimo że nadal mnie to wszystko zawstydzało, czułam się przy nim dość pewna swoich odruchów, tak jakby zaakceptował mnie całą, ze wszystkimi moimi dziwactwami, nawet tymi, o których jeszcze nie miał pojęcia.
- Wiesz, chyba za bardzo im na sobie zależy żeby na starcie już psuć coś, co dopiero puszcza korzenie - uśmiechnął się do mnie z nadzieją - Dajmy im trochę czasu.
      Kiwnęłam głową, zgadzając się z nim w stu procentach. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam w jego magnetyczne oczy.
- Czy chciałby się pan czegoś napić? - wyszczerzyłam się do niego z nową nadzieją w oczach.
      Wszystko w swoim czasie. Nie wolno niczego przyśpieszać na siłę, aby nie zepsuć czegoś, co pielęgnowało się przez tyle czasu z taką pieczołowitością. Dopiero po pewnym czasie okaże się czy jest to dobre, czy złe. Ale uczucie, że włożyło się w to całą swoją wiarę i prace, będzie niczym własna, mała wygrana...

_______________________
I to tyle na dzisiaj ;D
Tak jak obiecywałam, udało się! Dziękuję wszystkim, którzy trzymali kciuki! To wasza zasługa :)

Wesołego Alleluja, tony kolorowych i przesłodkich kurczaczków, smacznego jajka i czego jeszcze tam można pożyczyć na ten piękny czas. Mam nadzieję, że pogoda wam dopisuje, i że jutro żadna z was nie będzie miała choćby centymetra suchego ubrania! xd

Ściskam was wszystkie mocno i do kolejnego ;>

5 komentarzy:

  1. Hej!
    Tak! Udało ci się dodać ten rozdział ! ;-)
    Maciek przyłapał Lidke i Sebastiana. Oraz dał im swoje błogosławieństwo. XD
    Jak ja uwielbiam te ich droczenie się ze sobą. To jest takie... takie...słodkie? Nie wiem jak to nazwać. :-)
    No, ale nie u wszystkich ta miłość rozkwita Monika i Wiktor zaczęli się kłócić. Ach ta zazdrość i pochopne wnioski zakochanych kobiet...nie wróżą nic dobrego.
    Mam jednak nadzieję, że się pogodzą.

    Dziękuje za komentarz u mnie. Tobie także życzę wszystkiego dobrego :-)
    I jeśli jutro przyjdzie do mnie kuzyn, a zrobi to napewno to nie musisz się martwić o to, że znajdzie się jakąś sucha nitka na moim ubraniu ;-)
    Pozdrawiam Danielciax.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, właśnie dorwałam się do Twojego kolejnego rozdziału w którym jest TYYYYLLLLEEE słodyczy między naszą zakochaną parką. Oczywiście mam nadzieję, że pozwolisz im się nacieszyć tym szczęściem i nie sprowadzisz zbyt szybko na ich drodze jakiejś przeszkody, bo wiadomo, że zawsze tak kolorowo też nie będzie. ;) Ah.. Wiedziałam, że z tą Natalką nie będzie jak z epizodyczną postacią, czułam, że coś jeszcze namiesza, lecz pogodzi się Wiktor z Moniką, prawda? Jak nie to nie wiem co Ci zrobię. xD Jednak mam jakieś ukryte wrażenie, że jednak się pogodzą i znowu będą szczęśliwie iść w kierunku zachodzącego słoneczka, czy jak to się tam mówi. Rozdział przyjemny, czytało się naprawdę miło. W dodatku zagłębiając się w tą uroczą lekturę bardzo łatwo było mi wyobrazić sobie bohaterów i całe te wydarzenia.

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdzialik ;)

    Wiem, że odrobinkę spóźnione, ale życzę Ci również udanych świąt. Dodatkowo rano tata obudził mnie w bardzo "cudowny" sposób, więc... hahahaha... byłam cała mokra. Na dodatek jadę do babci, gdzie będzie moja ciocia z dziećmi, a znając życie i moich ukochanych kuzynów nie obejdzie się bez strzelaniny z pistoletów(mam nadzieję, że moja kuzyneczka mnie oszczędzi) :D A Ty? Cała mokra, czy w połowie?

    Do kolejnego i buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Notkę już przeczytałam wcześniej! Ale jakoś teraz znalazłam czas....
    Ah uwielbiam te słodkości! Są tacy happy i to mi się podoba, mam nadzieję, że nie zmienisz tego :)
    Maciek błogosławiający xD ;D Ale wymyśliłam słowo ;D
    Mam nadzieję, że między Wiktorem a Moniką ułożysz wszystko jakoś? Chyba że masz jakiś plan podstępny ? :P
    Świetnie opisałaś te sceny, tak bardzo realistycznie, notka długa i bardzo ciekawa! ;* <3 WENY KOCHANA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaaaj Kochanie<3
    No powróciłam i wzięłam się za czytanie Twojego, który dla mnie jest bardzo cennym rozdziałem :)
    Na wstępie chcę Ci podziękować za cudowną dawkę szczęścia i wiesz co mam na myśli...
    Przy okazji jak znajdziesz chwilkę czasu to umów mnie z Sową bo jestem nim po prostu zauroczona :) Uwielbiam Twoje wątki romantyczne, te szczególiki w rozmowach między Lidką a Sebą, te gesty jak pocałowanie czoło, czy objęcie czy chwytanie za ręce mam przez Ciebie takie motylki, że niech piorun strzeli! :D
    Błagam Cię nie zniszcz ich związku bo to balsam na me serce!
    No i co nam się tu porobiło...mamy Monię, nijaką winną Natalkę czyli super eks i Wiktor...Ja sądzę, że Wiktor na pewno nie skrzywdził Moni i oby tak było, ale z facetami nigdy nic nie wiadomo.....
    Twoje zakończenie było takie, wiesz pouczające, mądre ja tak nie potrafię :(
    Zazdroszczę Twej mądrości :(
    Jejku, uwielbiam te sceny z Sebą, aż je przeczytam jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz..taka mała obsesja na punkcie Sowy ^^ haha :)
    Cudny rozdział żonko i chce więcej i jak najszybciej także błagam Cię, nie karzm i długo czekać:(
    Zapraszam także na siebie na nową porcję przygód :)
    Pozdrawiam
    KV

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka Kochana!

    W końcu jestem i strasznie się cieszę, że wreszcie mogę nadrobić rozdziały u Ciebie!

    Bardzo bardzo a bardzo podoba mi się ten rozdział! Jest zaskakujący i taki... taki niesamowity! Jestem urzeczona i pod wrażeniem.

    Po pierwsze związek Sebastiana i Lidki kwitnie. Miodzio! <3 Są tacy słodcy, z tym swoim przekomarzaniem się, droczeniem, nieśmiałością i czułymi gestami. Uwielbiam sceny pomiędzy tą dwójką! Lidka jest w końcu szczęsliwa, zasłużyła na to, po tym wszystkim co przeszła.

    Maciek dał im swoje błogosławieństwo! Jakie to słodkie i ... staromodne :D Lidka ma niesamowity kontakt ze swoim ojczymem, a Maciek to świetny facet. Zdaje się bardzo rozumieć potrzeby młodzieży.

    Ale Monika i Wiktor... oO Czyżby kłopoty w raju? I ta durna Natalka! Czego ona chce? Mało jej? Niech się odwali! Wiktor byłby głupi gdyby zdradzał z nią Monię. Mam nadzieję, że to zwykłe nieporozumienie.

    Lecę czytać kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń