wtorek, 25 marca 2014

3* ROZDZIAŁ BONUSOWY

Tak więc, te głosowanie wygrał zdecydowanie Sebastian xD Haha kto się tego spodziewał? xD Ale wiecie co? Pisze mi się lekko, gdy o niego chodzi :) Po prostu z nim sceny to taki relaksik dla mojego umysłu i duszy. Mam nadzieję, że i wam się podoba w kwestii bohatera opisanego.
A teraz zapraszamy na krótką historyjkę z życia Pana Sowickiego.
Miłego czytania :)
______________________________



*  *  *

      - Dobranoc - powiedział wysoki mężczyzna uśmiechając się czule. Miał on kilka bruzd na twarzy, które strasznie go postarzały, choć należał do młodego jeszcze pokolenia. Były one spowodowane ciężką pracą fizyczną, którą się na co dzień trudził, oraz nocnymi zmianami co weekend.
- Słodkich snów - powiedziała kobieta średniej wysokości, podchodząc do swojego męża i chwytając go w pasie. Wyglądali razem na prze szczęśliwych.
      Pięcioletni chłopiec odwrócił się w stronę okna, za którym dwóch jego starszych braci lepiło bałwana. Wstał z łóżka i podszedł do szklanej tafli, która wydawała się być zimniejsza niż śnieg na dworze. Chłopcy pieszczotliwie klepali zimowego stwora po brzuchu, po czym włożyli mu garnek na głowę i zaczęli się przepychać. Czarnowłosy kaszlnął próbując wykrztusić cały żal z płuc, który zalegał mu już od paru dni. Tak bardzo chciał wyjść z nimi, pobawić się. W zamian siedział w swoim pokoju, który w nocy wydawał się bardzo przerażający, pusty i chłodny, a jako jedyny towarzysz jego pokojowego życia, uchodziła porwana już maskotka zielonego smoka. Chłopiec nie potrafił się z nią rozstać, gdy bał się sam spać, uchodziła za jego mamę i tatę, którzy byli bardzo zapracowany, aby mogli przeżyć przez kolejny miesiąc. Jego bracia cały czas powtarzali, że już niedługo dorosną i zaczną pracować. On też tak chciał powiedzieć, a słowa zawsze były dla niego bardzo ważne...

*  *  *

     Arek nie wyrabiał. Pracował jako budowlaniec, sprzątacz i menadżer w zapyziałej knajpce. I mimo jego wysiłku, ledwo starczało mu na chleb, nie mówiąc o reszcie wydatków. Potrzebował pieniędzy tu i teraz, musiał spłacić kredyty, zaległe czesne w przedszkolu Sebastiana, trzeba było kupić nowe buty Michałowi oraz książki dla Roberta. Arek powoli załamywał się, choć grał swoją rolę wspaniałego ojca przed całą rodzinką, dopóki nie opuścili jego czterech ścian. Dopiero wtedy mógł pozwolić sobie na szczerość z samym sobą.
- Tato - usiadł przed nim jego pierworodny, a na jego twarzy stanęła prosto odwaga i przekonanie co do własnych racji - Szukałem pracy w gazecie i znalazłem parę ciekawych ogłoszeń, ale wolałbym gdybyś na nie jeszcze spojrzał, w razie gdybym czegoś nie dostrzegł.
- Przestań - powiedział wyjmując z kieszonki w koszuli paczkę starych papierosów. Bardzo rzadko palił, gdyż w jego przypadków, papierosy były luksusem, na który nie zbyt często mógł sobie pozwolić, a po drugie Beata tego nie znosiła.
- Ale...
- Powiedziałem przestań! - krzyknął zirytowany tym, że w zapalniczce skończył się gaz. Wstał i podszedł do kuchenki, przy której zawsze schowana była paczka zapałek - Masz chodzić do szkoły, a nie pracować.
- Ale widzę jak wy...
- Robert... - ostrzegł, że jeszcze słowo, a mógłby zrobić coś czego zapewne by żałował całe życie.
Spojrzał na swojego syna, w którym widział swoją żonę. Westchnął i zaciągnął się dymem, który powoli wypełniał jego zbolałą duszę. Czuł się winny, że jego rodzina musi żyć w takich warunkach. To był wielki cios dla jego dumy...

*  *  *

       Chodził po kuchni lekko się chwiejąc na boki, lecz nie zwracał na to uwagi, próbując nie przypalić fartuszka swojej żony żarzącym się papierosem, który jak jego wierny towarzysz, nie odstępował go na krok. 
 - Co na obiad? - krzyknął Sebastian w progu, rzucając plecak w przejściu. Był to jego zwyczaj, którego nie mógł się pozbyć, choć dobrze wiedział, że już nigdy mama nie odkrzyknie jakiejś dziwnej nazwy, aby zachęcić go tym do zjedzenia magicznego posiłku.
- Tato, wróciliśmy! - krzyknął Robert, lecz gdy zobaczył w jakim stanie znajduję się ich autorytet, spróbował wyprosić Sebastiana z pomieszczenia nie chcąc ryzykować zdrowia Sowy.
- Zostań! Zaraz będzie obiad - zawołał radośnie, a najmłodszy z rodzeństwa wrócił mówiąc o wilczym głodzie.
- Sebastian idź do pokoju, przyniosę ci tam obiad. Zobacz czy pani włożyła ci tą książeczkę do plecaka, którą ostatnio zostawiłeś.
- Siadaj! - odwrócił się do niego coraz bardziej wkurzony Arek, lecz chłopca już nie było. Spojrzał gniewnie na swojego pierworodnego, rzucając mu nieme wyzwanie.
       Dym nieprzyjemnie gryzł Roberta w oczy, lecz to nie był powód, dla którego miałby odpuścić.
- Tato, sądzę że lepiej będzie...
- Zamknij mordę! Tyle harowałem, aby kupić dla was te żarcie, a wam kurwa coś już nie pasuje?! - krzyknął zrzucając makaron na podłogę.
- Zostaw podniosę - powiedział kucając, co jeszcze bardziej wkurzyło ledwie trzymającego się na nogach mężczyznę.

       Drzwi nagle się otworzyły, a w nich stanął Michał. Zlustrował szybko wzrokiem cały pokój i zatrzymał się na Robercie, który próbował ukryć podbite oko za książką. Doskonale wiedział, że gdy brat się o tym dowie, będzie bardzo wkurzony, ale nie przeszkadzało mu to dopóki to był on, a nie oni. Wolał sam chwilę pocierpieć, aby w przyszłości nie zobaczyć jak to im stała się krzywda. On był najsilniejszy.
- Co robisz? - zapytał szukając czegoś w szafce, lecz nie znalazł swojej zguby. 
- A chcesz coś? - odsapnął niemiło, choć nie to było jego zamiarem. 
- Tak, szukam bumerangu. Obiecałem Sebastianowi, że nauczę go rzucać - powiedział i zajrzał do kolejnej szafki. - Wiesz gdzie on może być?
- Chyba na dachu sąsiada numer trzy - wzruszył ramionami.
- Co czytasz? - chłopak zainteresował się i zabrał starszemu bratu grubą książkę, odkrywając dokładnie to, co Robert chciał przed nim ukryć.
- O Boż..! - niemal krzyknął zaskoczony i złapał brata za szczękę oglądając dokładnie jego pięknie kwitnącą śliwkę - Co ci się... Kto ci to zrobił?
- Nie ważne... - wyrwał mu się, lecz ten nie odpuszczał.
- Nie mów, że...
- Nie!
- Ja pierdol... - zaczął krążyć po pokoju, zakładając ręce na głowę - Dzwonię na policję. To już nie pierwszy raz. Niech w końcu zapiszą go na jakiś odwyk to może mu się polepszy!
- Michał, przestań! Wiesz, że mu też nie jest łatwo. 
- Ale to nie jest powód do tego, aby się na tobie wyżywać! 
- To już ostatni raz. Podobno z roboty go znowu wywalili.
- Za co tym razem?
- Cały czas to samo - westchnął zrezygnowany mając na myśli alkohol i agresję wobec swoich pracodawców jak i współpracowników...
*  *  *
      - Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! Niech żyje nam! - śpiewali radośnie, a on siedział przy stole nie wiedząc co zrobić z rękoma, dlatego z całej siły próbował nie połamać małego widelczyka, który leżał przy jego talerzyku. 
- A teraz, kochanie, pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki - jego mama położyła przed nim wielki, pomarańczowy tort. Wiedziała, że uwielbiał pomarańcze, za co w duszy jej dziękował. Przez krótką chwile, która wydawała się trwać wiecznie, podziwiał dzieło swojej mamy, która wyglądała na coraz bledszą.
- Pośpiesz się! - ponaglał go Robert, najstarszy z braci. Był wysoki i chudy, a wręcz patyczkowaty.
- Właśnie, jeść mi się chce - jęknął Michał, drugi z kolei, opierając na stole łokcie.
- Ej, takie życzenie ma się tylko raz na rok! - zbeształa ich niewysoka szatynka w błękitnym fartuszku. - Już wiesz, co sobie zażyczysz? - przykucnęła przy nim, delikatnie się uśmiechając, a w jej oczach ogień powoli wygasał. Widział, że jest zmęczona, lecz dla niego nadal błyszczała. Specjalnie w tym dniu, choć właśnie wróciła ze swojej dziennej pracy. 
     ''Chciałbym, żeby mama nie musiała już pracować i odpoczęła. I żeby tato był z nami w sylwestra'' - pomyślał i zdmuchnął małe promyki, tym kończąc ich krótkie życie...

*  *  *

       - Mamo? - usłyszeli w progu dwaj bracia. Najstarszy, który jak codzień odebrał najbardziej rozpieszczonego z ich trójki chłopaka, z zerówki. Nie zdążyli zdjąć butów, jak przeraźliwy krzyk Michała, dotarł do ich uszu. - Dzwoń po karetkę! - usłyszeli. Robert - najstarszy z Sowickich przebywających na wolności, wbiegł do środka, rzucając swój plecak gdzieś w kąt. Sebastian stał w sionkach z zatkanymi uszami. Przestraszył się i nie wiedział co zrobić. Bał się wejść dalej, bał się obrazu, jaki nasuwał się w jego głowie. Jednak jakaś siła ciągnęła go w tamtą stronę. Słyszał jak najstarszy brat rozmawia przez telefon.
     Ona znowu zasnęła? Znowu będzie zimna, a panowie w czerwonych mundurach pomogą jej się obudzić? - wszedł do kuchni coraz bardziej zły - Na moich urodzinach też zasnęła. Pewnie odpoczywa - oddychał coraz spokojniej podchodząc do leżącej na podłodze kobiety.
Chłopcy kłócili się przez chwilę o coś, po czym Michał wybiegł z domu, a Robert podszedł do otwartego na roścież okna i próbował uspokoić nerwy. 
Najmłodszy z domowników usiadł po turecku przed kobietą i delikatnie odgarnął jej grzywkę, po czym przyłożył swoje ucho do jej piersi, która rytmicznie się unosiła.
- Mama śpi - uśmiechnął się do Roberta, lecz ten nie wyglądał na zadowolonego. Poprosił Sebastiana, aby chwilę popilnował ich mamy, bo on musi wyjść po jakichś panów. 
    Po piętnastu minutach było już po wszystkim. Panowie odjechali zabierając ze sobą śpiącą mamę. Robert pojechał, a im kazał czekać w domu.
- Michał? - zagadał do zamyślonego brata, który siedział przed nim wpatrując się w jakiś oddalony o parę wymiarów punkt, który jedynie on dostrzegał. 
     Chłopiec upił łyk ciepłej herbaty, próbując popić za duży kęs kanapki, który nie chciał mu przejść przez gardło. 
Nie rozumiał, przecież mama tylko spała. Czemu nie mogła spać?

     Mama już wróciła. Cieszył się bardzo z jej powrotu do domu, jednak wszyscy w domu ucichli. Już nikt się nie śmiał, nikt nie chciał wyjść się z nim pobawić się, choć na dworze panowała piękna wiosna.
 Robert płakał, a mama go pocieszała, sama jednak nie raz ukrywała swoje łzy, aby dodatkowo nie obciążać swoich bliskich. Michał też płakał, ale on nie wiedział dlaczego. Co się stało?
- Mamo, nie płacz - powiedział, gdy kładła go spać - Ja nie będę płakać tak jak chłopacy - wyszczerzył się - Niedługo będę silny i nie będziesz musiała już płakać. 
- Dobrze, więc poczekam, aż staniesz się silny - zaśmiała się i pocałowała go w czoło, co natychmiastowo wytarł wykrzykując swoje dziecinne ''feee''. Nie wiedział, że już niedługo zatęskni za tym przekazem matczynej miłości, ale jak na razie żył w tej błogiej nieświadomości, którą gwarantowało, a przynajmniej próbowało, mu dzieciństwo. - I może podzielisz się tą siłą ze mną - szepnęła, wstała i wyszła...

*  *  *

     Było coraz gorzej. Tato nie wracał do domu od jakiegoś czasu, mama była coraz bardziej blada, a wycieczka do zoo przeznaczona jedynie dla pierwszoklasistów, zbliżała się wielkimi krokami. Sebastian był bardzo z siebie dumny, chłopcy nauczyli go już tabliczki mnożenia do trzech i potrafił rozwiązywać różne obliczenia. Już nie mógł się doczekać chwili, kiedy zobaczy wielką żyrafę, albo kolorowego ptaka z dużymi skrzydłami, i jeszcze niedźwiedzie. Czekał z niecierpliwością, zastanawiając się od tygodnia, co mógłby schować do plecaka. 
- Sebastian! - usłyszał głos swojej sąsiadki, która była wysoką blondynką bez prawej jedynki - Chodź na dwór - zobaczył jej głowę w oknie.
- Nie - odpowiedział krótko, myśląc nad tym czy samochód, który dostał na swoje urodziny zmieści się w jego małym plecaku.
- Mam piłkę! - zachęcała go, lecz on był teraz zajęty. 
- Później przyjdę - odpowiedział, próbując zasunąć suwak kieszeni, do której włożył średniej wielkości auto. 
- Ale zaraz przyjdzie Monika! - walnęła w parapet małą dłonią - No chodź!
- No dobra...

 *  *  *
     Już od jakiegoś czasu taty nie było w domu. Mówili, że pojechał na jakieś zasłużone wakacje, i że nie prędko wróci. Próbowali wmówić to Sebastianowi, aby nie musieć tłumaczyć mu, że jego ojciec to bandyta i niebezpieczny przestępca, którego musieli w końcu złapać, a następnie zamknąć w więzieniu.  
     - Jestem głodny - Sebastian wpadł do kuchni próbując zwrócić na siebie uwagę, lecz nikt nawet go nie zauważył. Robert odrabiał jakąś ważną pracę domową, a Michał gadał z kimś przez telefon.
- To zrób sobie kanapkę - odpowiedział najstarszy brat, przeczesując palcami hebanowe włosy, które co jakiś czas nachodziły mu na oczy.
- Ale nie ma chleba - poskarżył mu się, zaglądając do pustej szafki, w której trzymali pieczywo.
- To zjedź jogurt, jeszcze powinien być.
- Michał zjadł - naburmuszył się, lecz w razie czego zajrzał i do lodówki, aby się upewnić, że widok brata wyjadającego resztki jogurtu, to jednak nie były zwidy.
- Chce parówkę - tupnął nogą, a Robert westchnął ciężko.
- Wiesz, że nie mamy pieniędzy - chłopak powtarzał tą kwestię niezliczoną ilość razy.
- Ale ja chce parówkę - usiadł przy stoliku i z obrażoną miną wpatrywał się w starszego brata, obserwując każdy jego ruch - Kiedy tato wróci?
- Nie wiem, Seba.
- A dlaczego on tak długo nie wraca. Wczoraj też go nie było. Robert, czy my też będziemy pracować tak jak mama i tato?

*  *  *
     Stał tam i płakał. Obiecał mamie, że będzie silny. Już prawie mu się udało. Został tylko jeden chłopak w klasie, którego nie mógł pokonać w siłowaniu się na ręce. Przegrał z nim. Nie był dostatecznie silny. Lecz mama zasnęła i nie chciała się obudzić. Chłopcy mówili, że już się nie obudzi. Ale on cały czas próbował, szarpał ją za ramiona. Jednak teraz ją zamknęli, a on nie rozumiał dlaczego, nie chciał zrozumieć. Chciał jedynie przytulić się do swojej mamy. Chciał, aby odgarnęła mu włosy z czoła, aby powiedziała, że wszystko będzie dobrze, nawet wtedy, kiedy wiedziała, że tak nie będzie. Żeby się zaśmiała i pozwoliła mu spać ze sobą, kiedy będzie się bał potworów za oknem. Chciał zjeść jej pierogi z serem i szpinakiem. Chciał, aby nakrzyczała na niego za zdeptanie marchewki na ogródku, kiedy piłka wpadnie mu za płot. Tak bardzo chciał, żeby się do niego jeszcze raz uśmiechnęła. Właśnie teraz potrzebował ciepła jej ciała. Ale ona była zamknięta. Zamknięta w drewnianej komorze, która nie chciała się otworzyć. Cały czas mówił, że może bać się ciemności, i że na pewno jest jej za zimno.
       Krzyczał, ale nikt nie reagował.
       Próbował ją uwolnić, brali go na ręce, próbując zatrzymać wierzgające ręce. Drapał. Płakał. Gryzł.
Oni też płakali. Wszyscy płakali. Nikt nie mógł powstrzymać łez na widok zdesperowanego dziecka, które pragnie zobaczyć swoją zmarłą matkę. Ale ona już nie wróci. Nie otworzy już oczu. Nie wypowie jego imienia. Nie zawoła go...
       Właśnie w tamtym dniu, na pogrzebie, gdy Michał zabierał go spod wykopanego dołu, do którego właśnie wkładali jasną i błyszczącą trumnę, poczuł to. Poczuł, że właśnie coś zostało mu niesprawiedliwie odebrane.
- MAMO!! - krzyknął ostatni raz widząc jak panowie zasypują dół piaskiem.

*  *  * 

      Siedzieli w domu w towarzystwie starszej pani, która była ich opiekunką na czas tymczasowy, dopóki sąd i policja nie skończą swoich działań związanych z wypuszczeniem Arkadiusza Sowickiego za dobre sprawowanie, chęć resocjalizacji oraz trudną sytuację w rodzinie. Obecnie był to główny powód, który rzucał światło na całą sytuację. Właśnie dzięki śmierci jego żony oraz tego, że ani ona, ani on nie posiadało żadnej bliższej rodziny, która mogłaby przejąć opiekę nad ich dziećmi, postanowiono zwolnić więźnia z odbywanej kary.
Na parę lat wszystko wróciło do normy. Arek wydawał się powrócić do swojej dawnej formy kochającego ojca i normalnego obywatela Rzeczypospolitej, lecz w środku, gdzieś głęboko, skrywał się jego żal za zmarnowane życie, który z każdym dniem zbierał krople nienawiści do społeczeństwa, która przerodziła się w aktualny, cichy terror osiedla oraz ostatniego członka rodziny, który pozostał w domu...

_______________________
Mam lekkie opóźnienie, ale spróbuje to wszystko jakoś wyregulować. Po pierwsze nowy rozdział pojawi się w następny weekend. Nie w ten. Wybaczcie, ale nie dam rady. Nie mam kiedy tego wszystkiego ogarnąć. Mam lekki nawał wszystkiego. 
Po drugie, w weekend nadrobię wszystkie zaległości, które już na mnie czekają jak świeże bułeczki *-* Już nie mogę się doczekać.
Mam nadzieję, że bonus was nie zawiódł. Trochę długi wyszedł :/ Ale co ja narzekam xD Jest gitez majonez frytkownica! 
Ściskam mocno, pozdrawiam i do kolejnego!

6 komentarzy:

  1. Warto było czekać na tego bonusa, bo jest niesamowity! NAPRAWDĘ!! Czytałam retrospekcje z zapartym tchem, a czytało się rewelacyjnie, chociaż treść była naprawdę smutna, nie raz chciało mi się płakać, ale cóż... :( Wybaczam za taki obrót sprawy, bo rozumiem, że pewnie masz dużo zadane ze szkoły no i inne obowiązki, ja mam dokładnie to samo, a w dodatku kończy się u mnie w szkole trzeci okres(ja mam cztery okresy zamiast dwóch semestrów, taka tam "zaleta" Salezjanki). Tak więc nadrób sobie wszystko na spokojnie, a gdy będziesz miała chwilę czasu to dodasz rozdzialik. ;) Powodzenia i buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Bonus wyszedł ci bardzo smutny. Rodzina Sowickich nie miała się lekko. Ciągle były i są jakieś kłopoty. Ich mama nie chciała pokazywać słabości, była silna przynajmniej starała się być.

    To musiało być naprawdę okropne patrzec na małe dziecko, które woła matkę zamkniętą w trumnie :'(

    Od dawna już chciałam poznać przeszłość Sebastiana. Przyznam, że nie miał lekko, ale tego po nim nie widać. Czekam na nowy rozdział z niecierpliwością.
    Pozdrawiam Danielciax.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bonus mnie bardzo zaskoczył. Sądziła, że umieścisz jakąś ciekawą przygodę z Sową i Lidką, a tutaj takie coś...Wow
    Bardzo, bardzo przykro mi się zrobiło, historia rodziny Sowickich była na prawdę smutna. Od zawsze mieli pod górkę, jedyne co było w tym pozytywnego to więź między braćmi. Byli zdani na siebie i w tym trwali. No jejku jest mi tak smutno, że ciężko mi pisać:(
    Ojciec który był bardzo słabym człowiekiem, którego uważam jednak za egoistę. Zachował się podle mimo, że widział jaka jest sytuacja, jak jest ciężko powinien walczyć, a on się poddał, wciągnął się w wir alkoholu co znacznie pogłębiło jego słabość i agresję. Jeszcze stał się kryminalistą...
    Postać matki jest pozytywna jednak dość mocno dałaś odczuć jej chorobę i mimo jej dobroci i miłości chłopcy i tak musieli sami sobie radzić. Najbardziej jej śmierć opłakiwał najmłodszy, ale to zrozumiałe, on potrzebował jej, był dzieckiem. Scena na pogrzebie, gdy krzyknął "Mamo" wyszła Ci niesamowicie, miałam łzy wo czach;(
    No i powrót ojca, który nie należy do happy endów:(
    Oj Inga, Inga tak się zasmuciłam w ten piątkowy wieczór;( Biedny Sowa:( Uściskaj go ode mnie;]
    Rozdział genialnie napisany i bardzo mimo tego gorzkiego i smutnego charakteru mi się podobał:) I chce kolejny rozdział! JUż! Teraz! Kochammmm<3
    Pozdrawiam ;)
    KV

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja Droga!

    Strasznie długo czekałam na ten bonus, nawet nie wiesz jak bardzo chciałam poznać przeszłość i życie Sebastiana, poznać go od "środka".

    Strasznie smutny i przejmujący jest ten rozdział. Nie raz chciało mi się tak potwornie płakać, że musiałam na chwilę przerwać czytanie.

    Biedny Sebastian. Nie miał łatwego życia. Bezustanne kłopoty, ojciec degenerat, śmieć matki... Strasznie smutna scena gdy dziecko próbowało wyrwać się do matki leżącej w trumnie... Ojejku, znowu mi się łezka kręci...

    Zaczynam rozumieć Sebastiana. To życie kształtuje nasze charaktery, nie na odwrót.

    Tym rozdziałem przeszłaś samą siebie, jest idealny, perfekcyjnie wczułaś się w odczucia bohaterów. Z każdym rozdziałem udowadniasz, że pisanie jest Twoim powołaniem.

    Mam nadzieję, że Sebastian nie będzie miał tylko pod górkę. Że w jego życiu pojawi się takie światełko w tunelu. Może pod postacią Lidki?

    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział!

    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka :D
    Nareszcie wróciłam, kopnęłam się w dupę i tak dalej, ale tak czy siak, jestem :D
    No wiec, przepraszam za tak długi brak obecności, ale w końcu jestem i zaczynamy imprezę, no nie? xD
    Ja czytałam na bieżąco wszystkie rozdziały, ale nie chce mi się komentować teraz wszystkich osobno, więc zrobię takiego mixa, ok? :D

    No w końcu NIE mam lenia by skomentować te twoje cudowne rozdziałków (aż mnie euforia dosięga, gdy myślę, że już jutro nie działa! Nie mogę się doczekać następnych wpisów!).
    No to teraz tak;
    PO PIERWSZE
    Dlaczego ten Sowa taki beznadziejny!? Ja to bym go w dupe kopnęła!
    PO DRUGIE
    Co ta Lidka taka beznadziejna?! Ja to bym ją w dupe kopnęła i do Sowy zagoniła (jak oryginalnie xD0
    PO TRZECIE
    Masz im dać romantyczną scenę w deszczu hahaha

    No to teraz na poważnie :D
    Strasznie się dużo dzieje, normalnie nei mogę. I nawet te polskie imiona mi już pasują, a opowiadanie wciągnęła… weź to częściej dodawaj :D

    Ściskam,
    ~ secondvisage

    OdpowiedzUsuń
  6. Bezbarwna,

    Serwujesz w tym rozdziale porcję wzruszeń godną Himalajów. Albo i je przerastającą. Naprawdę? Naprawdę tyle cierpień musiałaś zafundować małemu Sebastianowi? Wiem, wiem.. życie nie jest proste, ale wiele kłód rzuciłaś tej postaci pod nogi i choć to postać fikcyjna, to jest mi jej szkoda.

    Bardzo dobrze opisałaś emocje dziecka, które nie rozumie do końca, co się wokół niego dzieje, ale podejrzewa, że coś jest nie tak, bo domownicy traktują go inaczej.

    Ale najbardziej dramatycznym fragmentem wydał mi się ten, gdzie Sebastian krzyczy "MAMO!!!". Mocne. Wprowadziłaś wcześniej taki klimat, że istotnie zdawałam się słyszeć ten wrzask.

    Lecę na jeszcze jeden rozdział dziś- resztę spróbuję dokończyć jutro;) I... może znowu uda mi się być na bieżąco?:D Bardzo bym chciała, bo kusi mnie to nowe opowiadanie. Lubię historię Lidki, ale tytuł nowego tekstu też jest baaardzo intrygujący ^^

    OdpowiedzUsuń