Siedziałam na drewnianej ławce na korytarzu, z całych sił próbując się skupić na zeszycie od matematyki. Ostatni raz przeleciałam wzrokiem po wszystkich wzorach, zadaniach i notatkach. A gdy odłożyłam zeszyt i rozejrzałam się po korytarzu, zrozumiałam, że byłam sama. Ilona i Julek poszli do sklepiku, a Monika cały dzień gdzieś znikała.
Zrobiło mi się smutno, i aby zabić to dziwne uczucie, które nie miało racji bytu, sięgnęłam po kolejny zeszyt, skupiając się na coraz staranniejszych literkach.
Gdy zadzwonił dzwonek, dostrzegłam zarumienioną Monikę, która szła w moją stronę, niewinnym ruchem dłoni zakładając kosmyk włosów za ucho. Podobno jak dziewczyna się zakocha, pięknieje. Właśnie to działo się z Moniką, lecz z całej siły, próbowała to ukryć. Najwidoczniej mój niedomyślny braciszek, w końcu ruszył krok naprzód. Ucieszyło mnie to...
Gdy do mnie podeszła, uśmiechnęła się lekko i weszła razem ze mną do klasy. Chwilę za nami wbiegli Julek i Ilona. Śmiali się.
Siedziałam w ławce opierając głowę na ręce, a mój wzrok zamiast na nauczycielu historii, który z resztą był genialnym mówcą i porywał swoich uczniów w odległe czasy, skoncentrowany był na białym boisku do koszykówki.
Poczułam na skórze upierdliwy wzrok Julka, który cały czas mnie pilnował, jakby bał się, że w każdej chwili może mnie najść pomysł, otwarcia okna i wyskoczenie z pierwszego piętra na oblodzony chodnik.
Pffff! Przesadza...
Szłam holem, kierując się w stronę segmentu, gdzie znajdowała się sala biologiczna, gdy dostrzegłam czarnowłosego, który szedł w przeciwną stronę. Spojrzałam na koleżankę z klasy, która właśnie szła obok mnie, i zapytałam się jej o coś błahego. W tym czasie czułam przeszywający wzrok, którego chciałam uniknąć. Gdy to uczucie znikło, odetchnęłam z ulgą i wróciłam do swojej dawnej postaci.
- Lidka, idziemy na ten film? - zagadał do mnie Wiktor, wchodząc do mojego pokoju. Właśnie siedziałam przed biurkiem zapakowanym książkami i udawałam, że się uczę. Dlaczego udawałam? Jakoś nie miałam natchnienia na odkrywanie kolejnych naukowych tajemnic.
- Sory, ale teraz nie bardzo mogę - niby jęknęłam, niby się skrzywiłam. Po prostu nie miałam ochoty na żadne wyjścia.
- Ej, młoda... Coś się stało? - zapytał niepewnie.
- Nie, wszystko okej - spróbowałam się uśmiechnąć, lecz nie wiem co mi wyszło. Najwidoczniej nie byłam zbyt przekonywująca, gdyż spojrzał na mnie dziwnie. - Serio.
- Dobra, dobra. No dawaj, już wszystkim powiedziałem, że idziesz. Nawet miejsce Ci zarezerwowaliśmy.
- To weźcie kogoś innego. Może ten gościu z twojej klasy by poszedł. Jak on miał? Mateusz? Karol? Mniejsza..
- Oni też idą, więc...
- Wiktor, widzisz ile mam nauki? - spojrzałam na niego powoli się denerwując.
- Nauka nie zając, nie ucieknie - wyszczerzył się do mnie szczęśliwy i już chciał mnie podnieść z krzesła, gdy nie wytrzymałam. To był niekontrolowany wybuch.
- Jeśli sądzisz, że mam zamiar zmarnować sobie resztę życia przez to, że poszłam do głupiego kina to się grubo mylisz! Ja myślę o mojej przyszłości i wiem jak ważna jest nauka! Nie to co ty! Tylko imprezy i koledzy ci w głowie! Sam mógłbyś zajrzeć w książki, bo mam wrażenie, że ostatnio pozbyłeś się parunastu szarych komórek!
Na twarzy bruneta malowało się zaskoczenie, które mnie otrzeźwiło. Nie powinnam tego mówić. Głupia ja, głupia ja! Przecież dobrze wiedziałam, że siedzi wieczorami i powtarza, a w szkole nie ma najgorszych ocen.
Idiotka! Idiotka! Idiotka!
Stał tak przede mną niby osłupiały, lecz w jego oczach kotłowała się złość, którą doskonale ukrywał. Wiedział co robi, aktor jeden...
- Wiktor, ja... przepraszam. Przesadziłam - zrobiło mi się ciężko na sumieniu, że tak na niego naskoczyłam, a do tego z tak błahego powodu.
- Dobra, ale w zamian za moje wybaczenie, idziesz z nami do kina. I to już nie jest propozycja - powiedział zimno, po czym zamknął mi wszystkie książki leżące na biurku.
Kurczaczek, chyba go zraniłam bardziej niż myślałam.
Westchnęłam ciężko, próbując pozbierać swoje myśli, które po nagłym ataku. Rozsypały się jak piasek na betonie.
- Idziemy na 20 - poinformował mnie, wychodząc z pokoju.
- Już idziecie, robaczki? - usłyszałam wesoły głos babci. Skrzywiłam się lekko, bo zamiast być przeciwna, błyszczała ze szczęścia.
- Tsaa... - mruknęłam i założyłam buty, w tym samym czasie Wiktor zbiegł po schodach, kończąc ważną rozmowę telefoniczną.
- Spotykamy się pod kinem. Cześć babciu i dzięki za opiekę nad młodym - pocałował ją w policzek, a ona zmierzwiła mu włosy.
- Młody to mój najukochańszy wnuk - droczyła się z nami - Spróbuję wbić mu do głowy, żeby nie brał przykładu z moich poprzednich wnuków. Ech.. te bachory, o tej porze wychodzić - powiedziała poważnym głosem, po czym wybuchła śmiechem i wypchnęła nas za drzwi życząc udanego seansu.
Jechaliśmy autobusem w ciszy. Pozostały odcinek z przystanku do kina również nam towarzyszyła.
- A tak w ogóle, to na co idziemy? - zapytałam, wiedząc, że powinnam zrobić to wcześniej.
- Jack Strong - wyszczerzył się zadowolony z siebie.
Wzruszyłam tylko ramionami i wysiadłam razem za nim.
Za pół godziny miał zacząć się film, a że rezerwację trzeba wcześniej, byliśmy skazani na pół godzinne czekanie.
- Hej! - usłyszałam tuż przy uchu śmiech Moniki i Ilony. Ależ one promieniały!
- Hej - uśmiechnęłam się i poczułam ulgę, gdy zobaczyłam, że wśród naszych towarzyszy, nie ma czarnowłosego. Jakoś nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy, a samo siedzenie na jednej sali, przeraża mnie. Nie wiem jak się zachowywać. Doszłam do wniosku, że tam, w parku, prawie wyznałam mu miłość. A może tak było? A może on tak to odebrał? Nie! Koniec myślenia! Jest dobrze...
- Sorki za spóźnienie - usłyszałam, a po moim ciele przeszedł wielki i nie wiem czy nieprzyjemny, czy nie - dreszcz.
Nie odwróciłam się, nie miałam na to odwagi. Gadałam z dziewczynami, trzymając kciuki za to, żeby Wiktor niczego nie wymyślił.
- Okej, więc tak.. - rozdał nam bilety i zadowolony sam z siebie skierował się w stronę kanap dla oczekujących.
- Które macie miejsca? - zapytałam nieufnie patrząc w stronę małej cyferki na papierku.
- Ja mam 9 - powiedziała Ilona uśmiechając się do idącego przed nami Krzyśka, który rozmawiał z Julkiem i jeszcze paroma kolegami.
- Ja 17.
Zmarszczyłam brwi i jeszcze raz spojrzałam na własną 14-stkę. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć, czy płakać. W sumie dobre miejsce, ale mam nadzieję, że będę siedzieć koło Julka.
Dopiero, gdy siadaliśmy, zdałam sobie sprawę kto jest moim sąsiadem. Nie! Nie! Nie!
- Chce się któraś zamienić na miejsca? - zapytałam takie dwie dziewczyny z brata klasy. - Miejsce tam, koło tego czarnowłosego przystojniaka - zachęcałam niczym najlepszy, domowy sprzedawca niepotrzebnych badziewi. Byłam tak przekonywująca, że prawie mi się udało, lecz znajomi najwredniejszej istoty świata, z którą byłam związana więzami krwi, porwali biedne dziewoje, które straciły swoją, jakże cenną okazję.
Westchnęłam zrezygnowana i spróbowałam z następnymi, lecz oni trzymali jego stronę. Nikt się nie zgodził. Chciałam wyjść, lecz wzrok bracika sugerował, że jak to zrobię, to samowolnie skażę się na najgorszy horror w historii świata. Brrr...
Usiadłam. Nie patrzyłam. Nie rozmawiałam. Nie dotykałam. Skuliłam się na bardziej odległej części fotela, czekając, aż film się zacznie i jeszcze szybciej skończy. Na szczęście po drugiej stronie miałam blondwłosego rycerza, który w razie czego mógłby wybawić mnie z opresji. Nie chciałam prosić go o zmianę miejsca, gdyż on już i tak coś podejrzewa, a nie sądzę, żeby odbyło się to bez dodatkowych pytań.
Podczas oglądania, czułam że jestem obserwowana, jednak bałam się dowiedzieć kto jest tego sprawcą. Dopiero w połowie filmu zebrałam się na odwagę i zerknęłam w stronę Ilony, która opierała głowę na ramieniu Krzyśka. Wyglądali słodko. Następnym celem mojego wzroku była Monika, która z nieśmiałym uśmiechem na twarzy, dała bawić się dla Wiktora swoją dłonią. Ech, bracik widzę też nie próżnował. Położył dłoń na oparciu jej fotela, przez co miał nad nią pewną władzę. A dodatkowo pokazywał reszcie będących tu ludzi, w jakim miejscu w jej ciele, znajduje się uczucie jakim go darzy. Pokazywał im również, że Monika jest jego ''własnością'', a zarazem jego światłem w ciemności. Oj, chłopak wpadł. A Monia? Ona lśniła! Wyglądała na szczęśliwą. I miała do tego wiele powodów.
Poczułam się zazdrosna, co mnie zbulwersowało. Tak nie można! Powinnam cieszyć się ich szczęściem, pogratulować im...
Gdy film się skończył, wstałam i jak najszybciej tylko mogłam, ubrałam się, a później wyszłam z sali. Szybkim krokiem prawie dobiegłam do przystanku, dopiero tam odetchnęłam. Było mi przeraźliwie zimno, a do autobusu miałam jeszcze sporo czasu.
Nie rozumiałam co się ze mną działo. Głupie myśli, głupie serce.
- Możemy pogadać? - stał przede mną lekko skrępowany. Schowałam zarumienioną twarz w puchatym szaliku i wzruszyłam ramionami.
Ależ on bosko wyglądał w tym świetle...?
Całe (nie)szczęście, że byliśmy sami.
- Za chwile mam autobus - powiedziałam nie patrząc mu w oczy.
Spojrzał na elektroniczną tablicę i prychnął.
- Nie zajmę ci dużo czasu - powiedział i usiadł na ławce obok mnie, jednak zachował odpowiedni dystans, jakby wiedział, że nie zniosłabym tego, że byłby jeszcze bliżej.
- Wiesz, sądzę, że moglibyśmy porozmawiać o tym jutro, albo w jakiś inny dzień - albo w ogóle...
- Moglibyśmy, jednak znowu mnie unikasz, a wolałbym określić naszą sytuację jasno - oparł głowę o szklaną szybę i powoli wdychał powietrze, bawiąc się białawym dymkiem, który wypuszczał z ust.
Siedziałam tam nie zaprzeczając, ani nie potwierdzając jego teorii. Czekałam, aż coś powie, lecz czas biegł nieubłaganie. Jednak postanowiłam się nie odzywać, dopóki sam nie zdradzi czego chce.
- Myślę, że się źle zrozumieliśmy... - powiedział, próbując starannie dobierać słowa. Jednak nadal to bardzo raniło, ale próbowałam nie dać po sobie tego poznać.
Spojrzał na mnie oczekując jakiejkolwiek reakcji z mojej strony, po czym odwrócił się zrezygnowany.
- Słuchaj, ja myślę, że... powinniśmy zostać jedynie przyjaciółmi... Przepraszam - szepnął ostatnie słowo do pustki, mroku panującego na dworze. Jednak i do mnie ono dotarło.Wzdrygnęłam się i wstałam widząc nadjeżdżający autobus. Nie był to ten, który zawiózłby mnie do domu, jednak musiałam stąd uciec.
- Lidka?! - usłyszałam, gdy wbiegłam do autobusu w ostatniej chwili. Stał tam szczerze zdziwiony, a ja ostatni raz spojrzałam na niego otwarcie i pokazałam mu jakże wyrafinowany znak stworzony z zaledwie jednej dłoni, a nawet palca. Środkowego palca.
Myślałam, że to polepszy moje samopoczucie, lecz przez to czułam się jeszcze gorzej. Coś wyżerało mnie od środka, tworząc nieskończoną pustkę w moim wnętrzu. Poczułam dziwną lekkość, a później ogromny ciężar, który spadł mi z głowy, aż do stóp. Musiałam wysiąść. Dusiłam się. Gubiłam oddech. Gdzie on jest?! Gdzie zniknął...
Wybiegłam na przystanek w jakiejś nieznanej mi dzielnicy. Było tu przeraźliwie jasno i czysto, lecz gdzie by nie spojrzeć, to samo. Za zimno. Chłód bijący od tej bogatej dzielnicy, przeszył mnie do szpiku kości. Biegłam. Zgubiłam się. Nie wiem ile czasu mi to zajęło. Nie patrzyłam. Byłam zaślepiona. Chciałam dostać się do własnej głowy, lecz ból bijący od krwawiącego serca zagłuszył wszystkie moje myśli.
Byłam niezdolna... do mowy, oddechu, płaczu, myślenia. Szłam ledwie trzymając się na nogach. Każdy mięsień mnie palił. Czułam się słabo. Jakbym miała się za chwilę rozpaść, a później roztopić nie pozostawiając po sobie ani jednego dowodu istnienia. Stałam się bezbarwna dla siebie i dla świata. Zimno i zachmurzone niebo wyssało ze mnie ostatnie czucie. Stałam się wrakiem. Nic nie znaczącą pustką. Czułam, że się zaraz rozpadnę.
- Lidka? - usłyszałam znajomy głos. Wpadłam na kogoś. Znowu. Jednak nie zareagowałam. Nie chciałam.
- Ale jesteś zimna! - Julek dotknął moich rąk i policzka. - Chodź - pociągnął mnie za rękę i zaprowadził pod jeden z największych domów na tym osiedlu. Biło od niego takim bogactwem, że musiałam zmrużyć oczy.
Chłopak otworzył bramkę, wystukując kod na wysuwanym panelu, po czym zamknął ją za mną i zaprowadził do głównych drzwi. Gdyby otworzyć oba skrzydła, przeszłyby przez nie z cztery osób idąc ramie w ramie.
- Wróciłem! - krzyknął, a echo odbiło się od drogiego kamienia, który był wszędzie. Nie podobało mi się tutaj. Miałam gęsią skórkę, choć fizycznie było powyżej 20-stu stopni...
_________________
Witojcie ;D
Rozdział dość długi mi wyszedł i się strasznie z tego powodu cieszę. Pisało mi się go dość lekko, więc mam nadzieję, że równie dobrze wam się czytało. Jak nie, to postaram się bardziej następnym razem :p
Maszyna losu powoli przyśpiesza! Jaka liczba ukaże się naszym oczom po wyłapaniu piłeczek? ;3
Jak pewnie zauważyliście, że dodałam nową zakładkę - ''SPAM''. Chyba zaczęłam jej potrzebować ^^ Wiadomo, jest to miejsce na powiadomienia i reklamy, możecie też tam wrzucać swoje odpowiedzi w razie, gdybym zadała jakieś pytanie, czy cuś, bądź jakieś swoje pytania.
Noo to chyba tyle :)
Co do kolejnego bonusu, to już niedługo wstawię sondę :)
A! Kolejny rozdział pojawi się w następny weekend (sobota/niedziela), zobaczym jak szybko uda mi się go napisać.
Koniec nudnego monologu, którego zapewne nie chce wam się czytać. Mnie by się nie chciało xD
Do kolejnego ;*
Zrobiło mi się smutno, i aby zabić to dziwne uczucie, które nie miało racji bytu, sięgnęłam po kolejny zeszyt, skupiając się na coraz staranniejszych literkach.
Gdy zadzwonił dzwonek, dostrzegłam zarumienioną Monikę, która szła w moją stronę, niewinnym ruchem dłoni zakładając kosmyk włosów za ucho. Podobno jak dziewczyna się zakocha, pięknieje. Właśnie to działo się z Moniką, lecz z całej siły, próbowała to ukryć. Najwidoczniej mój niedomyślny braciszek, w końcu ruszył krok naprzód. Ucieszyło mnie to...
Gdy do mnie podeszła, uśmiechnęła się lekko i weszła razem ze mną do klasy. Chwilę za nami wbiegli Julek i Ilona. Śmiali się.
Siedziałam w ławce opierając głowę na ręce, a mój wzrok zamiast na nauczycielu historii, który z resztą był genialnym mówcą i porywał swoich uczniów w odległe czasy, skoncentrowany był na białym boisku do koszykówki.
Poczułam na skórze upierdliwy wzrok Julka, który cały czas mnie pilnował, jakby bał się, że w każdej chwili może mnie najść pomysł, otwarcia okna i wyskoczenie z pierwszego piętra na oblodzony chodnik.
Pffff! Przesadza...
Szłam holem, kierując się w stronę segmentu, gdzie znajdowała się sala biologiczna, gdy dostrzegłam czarnowłosego, który szedł w przeciwną stronę. Spojrzałam na koleżankę z klasy, która właśnie szła obok mnie, i zapytałam się jej o coś błahego. W tym czasie czułam przeszywający wzrok, którego chciałam uniknąć. Gdy to uczucie znikło, odetchnęłam z ulgą i wróciłam do swojej dawnej postaci.
- Lidka, idziemy na ten film? - zagadał do mnie Wiktor, wchodząc do mojego pokoju. Właśnie siedziałam przed biurkiem zapakowanym książkami i udawałam, że się uczę. Dlaczego udawałam? Jakoś nie miałam natchnienia na odkrywanie kolejnych naukowych tajemnic.
- Sory, ale teraz nie bardzo mogę - niby jęknęłam, niby się skrzywiłam. Po prostu nie miałam ochoty na żadne wyjścia.
- Ej, młoda... Coś się stało? - zapytał niepewnie.
- Nie, wszystko okej - spróbowałam się uśmiechnąć, lecz nie wiem co mi wyszło. Najwidoczniej nie byłam zbyt przekonywująca, gdyż spojrzał na mnie dziwnie. - Serio.
- Dobra, dobra. No dawaj, już wszystkim powiedziałem, że idziesz. Nawet miejsce Ci zarezerwowaliśmy.
- To weźcie kogoś innego. Może ten gościu z twojej klasy by poszedł. Jak on miał? Mateusz? Karol? Mniejsza..
- Oni też idą, więc...
- Wiktor, widzisz ile mam nauki? - spojrzałam na niego powoli się denerwując.
- Nauka nie zając, nie ucieknie - wyszczerzył się do mnie szczęśliwy i już chciał mnie podnieść z krzesła, gdy nie wytrzymałam. To był niekontrolowany wybuch.
- Jeśli sądzisz, że mam zamiar zmarnować sobie resztę życia przez to, że poszłam do głupiego kina to się grubo mylisz! Ja myślę o mojej przyszłości i wiem jak ważna jest nauka! Nie to co ty! Tylko imprezy i koledzy ci w głowie! Sam mógłbyś zajrzeć w książki, bo mam wrażenie, że ostatnio pozbyłeś się parunastu szarych komórek!
Na twarzy bruneta malowało się zaskoczenie, które mnie otrzeźwiło. Nie powinnam tego mówić. Głupia ja, głupia ja! Przecież dobrze wiedziałam, że siedzi wieczorami i powtarza, a w szkole nie ma najgorszych ocen.
Idiotka! Idiotka! Idiotka!
Stał tak przede mną niby osłupiały, lecz w jego oczach kotłowała się złość, którą doskonale ukrywał. Wiedział co robi, aktor jeden...
- Wiktor, ja... przepraszam. Przesadziłam - zrobiło mi się ciężko na sumieniu, że tak na niego naskoczyłam, a do tego z tak błahego powodu.
- Dobra, ale w zamian za moje wybaczenie, idziesz z nami do kina. I to już nie jest propozycja - powiedział zimno, po czym zamknął mi wszystkie książki leżące na biurku.
Kurczaczek, chyba go zraniłam bardziej niż myślałam.
Westchnęłam ciężko, próbując pozbierać swoje myśli, które po nagłym ataku. Rozsypały się jak piasek na betonie.
- Idziemy na 20 - poinformował mnie, wychodząc z pokoju.
- Już idziecie, robaczki? - usłyszałam wesoły głos babci. Skrzywiłam się lekko, bo zamiast być przeciwna, błyszczała ze szczęścia.
- Tsaa... - mruknęłam i założyłam buty, w tym samym czasie Wiktor zbiegł po schodach, kończąc ważną rozmowę telefoniczną.
- Spotykamy się pod kinem. Cześć babciu i dzięki za opiekę nad młodym - pocałował ją w policzek, a ona zmierzwiła mu włosy.
- Młody to mój najukochańszy wnuk - droczyła się z nami - Spróbuję wbić mu do głowy, żeby nie brał przykładu z moich poprzednich wnuków. Ech.. te bachory, o tej porze wychodzić - powiedziała poważnym głosem, po czym wybuchła śmiechem i wypchnęła nas za drzwi życząc udanego seansu.
Jechaliśmy autobusem w ciszy. Pozostały odcinek z przystanku do kina również nam towarzyszyła.
- A tak w ogóle, to na co idziemy? - zapytałam, wiedząc, że powinnam zrobić to wcześniej.
- Jack Strong - wyszczerzył się zadowolony z siebie.
Wzruszyłam tylko ramionami i wysiadłam razem za nim.
Za pół godziny miał zacząć się film, a że rezerwację trzeba wcześniej, byliśmy skazani na pół godzinne czekanie.
- Hej! - usłyszałam tuż przy uchu śmiech Moniki i Ilony. Ależ one promieniały!
- Hej - uśmiechnęłam się i poczułam ulgę, gdy zobaczyłam, że wśród naszych towarzyszy, nie ma czarnowłosego. Jakoś nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy, a samo siedzenie na jednej sali, przeraża mnie. Nie wiem jak się zachowywać. Doszłam do wniosku, że tam, w parku, prawie wyznałam mu miłość. A może tak było? A może on tak to odebrał? Nie! Koniec myślenia! Jest dobrze...
- Sorki za spóźnienie - usłyszałam, a po moim ciele przeszedł wielki i nie wiem czy nieprzyjemny, czy nie - dreszcz.
Nie odwróciłam się, nie miałam na to odwagi. Gadałam z dziewczynami, trzymając kciuki za to, żeby Wiktor niczego nie wymyślił.
- Okej, więc tak.. - rozdał nam bilety i zadowolony sam z siebie skierował się w stronę kanap dla oczekujących.
- Które macie miejsca? - zapytałam nieufnie patrząc w stronę małej cyferki na papierku.
- Ja mam 9 - powiedziała Ilona uśmiechając się do idącego przed nami Krzyśka, który rozmawiał z Julkiem i jeszcze paroma kolegami.
- Ja 17.
Zmarszczyłam brwi i jeszcze raz spojrzałam na własną 14-stkę. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć, czy płakać. W sumie dobre miejsce, ale mam nadzieję, że będę siedzieć koło Julka.
Dopiero, gdy siadaliśmy, zdałam sobie sprawę kto jest moim sąsiadem. Nie! Nie! Nie!
- Chce się któraś zamienić na miejsca? - zapytałam takie dwie dziewczyny z brata klasy. - Miejsce tam, koło tego czarnowłosego przystojniaka - zachęcałam niczym najlepszy, domowy sprzedawca niepotrzebnych badziewi. Byłam tak przekonywująca, że prawie mi się udało, lecz znajomi najwredniejszej istoty świata, z którą byłam związana więzami krwi, porwali biedne dziewoje, które straciły swoją, jakże cenną okazję.
Westchnęłam zrezygnowana i spróbowałam z następnymi, lecz oni trzymali jego stronę. Nikt się nie zgodził. Chciałam wyjść, lecz wzrok bracika sugerował, że jak to zrobię, to samowolnie skażę się na najgorszy horror w historii świata. Brrr...
Usiadłam. Nie patrzyłam. Nie rozmawiałam. Nie dotykałam. Skuliłam się na bardziej odległej części fotela, czekając, aż film się zacznie i jeszcze szybciej skończy. Na szczęście po drugiej stronie miałam blondwłosego rycerza, który w razie czego mógłby wybawić mnie z opresji. Nie chciałam prosić go o zmianę miejsca, gdyż on już i tak coś podejrzewa, a nie sądzę, żeby odbyło się to bez dodatkowych pytań.
Podczas oglądania, czułam że jestem obserwowana, jednak bałam się dowiedzieć kto jest tego sprawcą. Dopiero w połowie filmu zebrałam się na odwagę i zerknęłam w stronę Ilony, która opierała głowę na ramieniu Krzyśka. Wyglądali słodko. Następnym celem mojego wzroku była Monika, która z nieśmiałym uśmiechem na twarzy, dała bawić się dla Wiktora swoją dłonią. Ech, bracik widzę też nie próżnował. Położył dłoń na oparciu jej fotela, przez co miał nad nią pewną władzę. A dodatkowo pokazywał reszcie będących tu ludzi, w jakim miejscu w jej ciele, znajduje się uczucie jakim go darzy. Pokazywał im również, że Monika jest jego ''własnością'', a zarazem jego światłem w ciemności. Oj, chłopak wpadł. A Monia? Ona lśniła! Wyglądała na szczęśliwą. I miała do tego wiele powodów.
Poczułam się zazdrosna, co mnie zbulwersowało. Tak nie można! Powinnam cieszyć się ich szczęściem, pogratulować im...
Gdy film się skończył, wstałam i jak najszybciej tylko mogłam, ubrałam się, a później wyszłam z sali. Szybkim krokiem prawie dobiegłam do przystanku, dopiero tam odetchnęłam. Było mi przeraźliwie zimno, a do autobusu miałam jeszcze sporo czasu.
Nie rozumiałam co się ze mną działo. Głupie myśli, głupie serce.
- Możemy pogadać? - stał przede mną lekko skrępowany. Schowałam zarumienioną twarz w puchatym szaliku i wzruszyłam ramionami.
Ależ on bosko wyglądał w tym świetle...?
Całe (nie)szczęście, że byliśmy sami.
- Za chwile mam autobus - powiedziałam nie patrząc mu w oczy.
Spojrzał na elektroniczną tablicę i prychnął.
- Nie zajmę ci dużo czasu - powiedział i usiadł na ławce obok mnie, jednak zachował odpowiedni dystans, jakby wiedział, że nie zniosłabym tego, że byłby jeszcze bliżej.
- Wiesz, sądzę, że moglibyśmy porozmawiać o tym jutro, albo w jakiś inny dzień - albo w ogóle...
- Moglibyśmy, jednak znowu mnie unikasz, a wolałbym określić naszą sytuację jasno - oparł głowę o szklaną szybę i powoli wdychał powietrze, bawiąc się białawym dymkiem, który wypuszczał z ust.
Siedziałam tam nie zaprzeczając, ani nie potwierdzając jego teorii. Czekałam, aż coś powie, lecz czas biegł nieubłaganie. Jednak postanowiłam się nie odzywać, dopóki sam nie zdradzi czego chce.
- Myślę, że się źle zrozumieliśmy... - powiedział, próbując starannie dobierać słowa. Jednak nadal to bardzo raniło, ale próbowałam nie dać po sobie tego poznać.
Spojrzał na mnie oczekując jakiejkolwiek reakcji z mojej strony, po czym odwrócił się zrezygnowany.
- Słuchaj, ja myślę, że... powinniśmy zostać jedynie przyjaciółmi... Przepraszam - szepnął ostatnie słowo do pustki, mroku panującego na dworze. Jednak i do mnie ono dotarło.Wzdrygnęłam się i wstałam widząc nadjeżdżający autobus. Nie był to ten, który zawiózłby mnie do domu, jednak musiałam stąd uciec.
- Lidka?! - usłyszałam, gdy wbiegłam do autobusu w ostatniej chwili. Stał tam szczerze zdziwiony, a ja ostatni raz spojrzałam na niego otwarcie i pokazałam mu jakże wyrafinowany znak stworzony z zaledwie jednej dłoni, a nawet palca. Środkowego palca.
Myślałam, że to polepszy moje samopoczucie, lecz przez to czułam się jeszcze gorzej. Coś wyżerało mnie od środka, tworząc nieskończoną pustkę w moim wnętrzu. Poczułam dziwną lekkość, a później ogromny ciężar, który spadł mi z głowy, aż do stóp. Musiałam wysiąść. Dusiłam się. Gubiłam oddech. Gdzie on jest?! Gdzie zniknął...
Wybiegłam na przystanek w jakiejś nieznanej mi dzielnicy. Było tu przeraźliwie jasno i czysto, lecz gdzie by nie spojrzeć, to samo. Za zimno. Chłód bijący od tej bogatej dzielnicy, przeszył mnie do szpiku kości. Biegłam. Zgubiłam się. Nie wiem ile czasu mi to zajęło. Nie patrzyłam. Byłam zaślepiona. Chciałam dostać się do własnej głowy, lecz ból bijący od krwawiącego serca zagłuszył wszystkie moje myśli.
Byłam niezdolna... do mowy, oddechu, płaczu, myślenia. Szłam ledwie trzymając się na nogach. Każdy mięsień mnie palił. Czułam się słabo. Jakbym miała się za chwilę rozpaść, a później roztopić nie pozostawiając po sobie ani jednego dowodu istnienia. Stałam się bezbarwna dla siebie i dla świata. Zimno i zachmurzone niebo wyssało ze mnie ostatnie czucie. Stałam się wrakiem. Nic nie znaczącą pustką. Czułam, że się zaraz rozpadnę.
- Lidka? - usłyszałam znajomy głos. Wpadłam na kogoś. Znowu. Jednak nie zareagowałam. Nie chciałam.
- Ale jesteś zimna! - Julek dotknął moich rąk i policzka. - Chodź - pociągnął mnie za rękę i zaprowadził pod jeden z największych domów na tym osiedlu. Biło od niego takim bogactwem, że musiałam zmrużyć oczy.
Chłopak otworzył bramkę, wystukując kod na wysuwanym panelu, po czym zamknął ją za mną i zaprowadził do głównych drzwi. Gdyby otworzyć oba skrzydła, przeszłyby przez nie z cztery osób idąc ramie w ramie.
- Wróciłem! - krzyknął, a echo odbiło się od drogiego kamienia, który był wszędzie. Nie podobało mi się tutaj. Miałam gęsią skórkę, choć fizycznie było powyżej 20-stu stopni...
_________________
Witojcie ;D
Rozdział dość długi mi wyszedł i się strasznie z tego powodu cieszę. Pisało mi się go dość lekko, więc mam nadzieję, że równie dobrze wam się czytało. Jak nie, to postaram się bardziej następnym razem :p
Maszyna losu powoli przyśpiesza! Jaka liczba ukaże się naszym oczom po wyłapaniu piłeczek? ;3
Jak pewnie zauważyliście, że dodałam nową zakładkę - ''SPAM''. Chyba zaczęłam jej potrzebować ^^ Wiadomo, jest to miejsce na powiadomienia i reklamy, możecie też tam wrzucać swoje odpowiedzi w razie, gdybym zadała jakieś pytanie, czy cuś, bądź jakieś swoje pytania.
Noo to chyba tyle :)
Co do kolejnego bonusu, to już niedługo wstawię sondę :)
A! Kolejny rozdział pojawi się w następny weekend (sobota/niedziela), zobaczym jak szybko uda mi się go napisać.
Koniec nudnego monologu, którego zapewne nie chce wam się czytać. Mnie by się nie chciało xD
Do kolejnego ;*
Mnie się bardzo podobało i rzeczywiście czytało się lekko. Rozdział długi i bardzo dobrze!! Chociaż dla mnie i tak za krótki. ;D Mogłabym czytać losy Lidki choćby i cały dzień, a może i całą wieczność. Scena w której napisałaś, że nasza bohaterka pokazała jakże uprzejmy środkowy palec, nie wiem czemu, ale jakoś wydała mi się śmieszna, choć biednej dziewczynie nie było do śmiechu, oj nie. W ogóle co Sebastian sobie myślał??!! Ja go nie rozumiem. Najpierw robi coś innego, a potem coś zupełnie innego. Eh, ci chłopcy. No i scena jak znajduje Lidke Julek, znowu nie wiem czemu, ale jakoś tak sobie pomyślałam Lidka+Julek, czemu nie? Chociaż to pewnie tylko chwilowa schiza. ;D
OdpowiedzUsuńMój tydzień minął mi jakoś tak....hmmm... męcząco. :/ Weekend za szybko i jutro znowu poniedziałek, masakra. :/
PS: Uwielbiam Twoje monologi. ;)
Czekam na kolejny rozdział, ale myśl, że to dopiero w sobotę/niedzielę jest dołująca.
Ściskam ;*
Lidka unikała Sowy, a tu trafiły jej się miejsca w kinie tuż przy nim. Zarządzenie losu ;-)
OdpowiedzUsuńChłopak powiedział jej, że chce pozostać tylko przyjaciółmi, a ona zareagowała tak....
Wsiadła do nie tego autobusu i zgubiła się. Jednak Jurek ją znalazł hmm... i zabrał do swojego domu? Czyżby był taki bogaty? Ciekawe.
Czekam na next.
Pozdrawiam Danielciax.
Witoj;)
OdpowiedzUsuńAle dałaś rozdział, musiałam go 2 razy przeczytać bo tyle tych wrażeń, że nie dałabym rady ich ogarnąć ^^
Do rzeczy do rzeczy, Jak ona go musi kochać skoro zrobiła to co zrobiła po tym co jej Sowa powiedział. Ja to rozpłakałabym się ale wsiadłabym do swojego autobusu. A ten Sowa to co on wyprawia? Inga ty zrób coś z tym kolesiem! Weź nim potrzep trochę bo on nie wie co gada! Dlaczego on tak powiedział;( Jak mnie drażni to zdanie "zostańmy przyjaciółmi" na litość boską jak można zostać przyjaciółmi przy czymś nie odwzajemnionym no ludzkie pojęcie przechodzi, jakie te chłopy są nawiedzone ohhhh! Widzisz jak ze mnie emocje wychodzą...
Podziwiam Lidkę, że ona wytrzymała w tym kinie. Pewnie siedziała jak na szpilkach...Biedna:( Ale ten pomysł z fuckersem, powiem Ci tu się zdziwiłam jeśli chodzi o tą reakcję...Ale ok, to jest przeżycie więc jestem wyrozumiała :P
No i Co dalej? Ja chce dalszy ciąg, a tym i karzesz czekać do następnego weekendu;( TY bezduszna;(;(;(
Rany, błagam Cię zrób coś z tym Sebastianem no przecież, kurde co on ukrywa? Tajemnica...no pięknie. Wiem niech przejdzie do innego wymiaru zaraz go tam Lara z Blancą naprostują ^^
A i dziękuję Ci za cudne komentarze Kochana <3 A co do Williama hmm jedna czytelniczka po prostu ślicznie to nazwała - potencjał znajomości czyli iskierka zalotnego zainteresowania ;]
Czekam aż mi się ciężko to piszę ale zostałam zmuszona czekać na dalszy ciąg, a właśnie, właśnie ja i moja skleroza eh;/
Ciekawa jestem co z tym Julkiem..tak wziął ją do siebie hmm mam taką dwuznaczność no bo wziął ją z troski ja myślę ale istnieje szansa, że coś tam może wyniknąć..nie no dobra nie słuchaj mnie, zaczynam sobie coś wyobrażać^^
Dobra, czekam z WIELKĄ niecierpliwością na dalszy ciąg :)
Pozdrawiam KV
Sowa zwariował! Powiedział, że mogą jedynie być przyjaciółmi. Gdyby to nie był tylko bohater fikcyjny i osobiście bym go znała zaraz bym mu tyłek sprała. Nie odwzajemniona miłość... Można się z tej historii nauczyć, że nie każdy jest zakochany z wzajemnością. (moja "wspaniała" logika)
OdpowiedzUsuńKończąc moje wywody oceniam ten rozdział na 6+. Zazdroszczę Ci tego wspaniałego talentu pisarskiego.
Całusy, przytulasy :*******
Hahaha xd Dziękuję za tak wspaniałe komentarze, które wyszły spod Twojej ręki ;D I 6+?? łał moja najwyższa ocena! Mam nadzieję, że się z czasem nie stoczę, a będzie tylko lepiej.
UsuńA co do tej ''nieodwzajemnionej miłości'' to proszę się nie śpieszyć, gdyż los każdego bohatera toczy się indywidualną drogą. Tak samo jest w rzeczywistości :) Choć tu mam przewagę, że wiem co się stanie xD hihih
A i jeszcze talent? W sumie nie uznaję tego słowa, ale jeszcze raz dziękuję.
Ściskam Serdecznie pozdrawiamocno
Moja Kochana Inga<3 Witaj w świecie nienormalności^^
OdpowiedzUsuńSpoko, moja szata graficzna wkrótce się pewnie ponownie zmieni, jak mnie najdzie wena no;)
Gadałaś z Sową bo jak Boga kocham, kopa w dupkę zasadzę!
W ogóle to rany, jaki dzisiaj miałam beznadziejny dzień:/ i on dalej trwa, coś strasznego. Widzę, że ten tydzień to jakieś piekło, a jeszcze bez Twojego rozdziału to totalna katastrofa...Masz mnie na sumieniu, wiesz, wiesz ^^
A mój rozdział dam jutro, choć nie ukrywam ,że jak go czytam to jest hmm jest nie do określenie. Mam nadzieję, że będzie się go fajnie czytać i coś zrozumie się z niego;]
Czemu Cię nie ma na gadu? Powiedz, że się ukrywasz przede mną bo ja taka nudziara jestem;( Wiem;(
Lara i Blanca wiedzą o Sowie także uważaj na swego bohatera ;]
Pozdrawiaaaaaaaaam ;)
Moja Kochanieńka!
OdpowiedzUsuńBosz, co to był za rozdział! Wyszedł Ci świetnie i powinnaś być z niego dumna! Jest naprawdę świetnie napisany, chociaż gdzieś tam napisałaś "stóp" przez "u" zwykłe ;)
Oka, przechodzę do meritum. Monika kwitnie, promienieje, błyszczy... Aż trudno uwierzyć, że to zasługa niepozornego Wiktorka ;) Ale jak to mówią "serce nie sługa". Fajnie, że Wiktor dał jej szansę, bo widać, że są ze sobą szczęśliwi i tak naprawdę on nic na tym nie stracił. Tworzą cudowna, na pewno śliczną parą. I w stu procentach zgadzam się, że zakochani ludzie ładnieją :) Przekonałam się o tym na własnej skórze, gdy wszyscy wokół mi o tym trąbili :D
Niekontrolowany wybuch złości Lidki w stronę Wiktora był trochę niespodziewany i zadziwił mnie. Przecież to ona zawsze była tą opanowaną i rozsądną. Ale w sumie nie dziwię się dziewczynie. Tyle ostatnio ma na głowie, wszystko się w niej zbiera od dawna.... Czy jej ulżyło? A gdzie tam! Nie byłaby sobą, gdyby za chwilę nie miała przez to wyrzutów sumienia. A Wiktor nie byłby sobą, gdyby nie postawił na swoich. Śmiać mi się chciało kiedy spojrzał na nią zimno i powiedział, że nie ma dyskusji i musi iść i już.
To zapewne pomysł Wiktora by Lidka siedziała obok Sebastiana. Zrobił to celowo? Czy byłby aż tak sprytny? Powiem, że ja też nie mogłabym się kompletnie skupić na akcji filmu.
Ta ich "rozmowa" na przystanku była niezwykle przejmująca, chwytająca za serce. Biedna Lidka, czułam jej ból i rozczarowanie, świetnie opisałaś uczucia dziewczyny, jej zawód i zagubienie. Brawo!
"Stałam się bezbarwna dla siebie i dla świata" - świetne zdanie i nawiązanie do Twojego pseudonimu. Lubię takie "smaczki".
No i Julek zabrał ją do domu. Ciekawe o wydarzy się w tej "krainie lodu".
Ściskam mocno :*
Hejka!
OdpowiedzUsuńJejciu kocham twoje monologi :) Możesz je częściej pisać. Poza tym sama takie prowadzę, choć wiem, że połowa ludu tego nie czyta, ale jolo xd
A i takie długie rozdziały, to w ogóle nie są długie, bo przeczytałam go jednym tchem :)
Co do wpisu:
Jejku tak mi szkoda Lidki! Biedna dziewczyna, normalnie wyściskałabym ją bo strasznie mi jej szkoda – tyle, że jest wymyślona (prawdopodobnie ^^)
Jak Sowa mógł tak zrobić?! Ja bym go tam chętnie zglanowała, a co!
No, i Julek jest bogaczem? Wow, nie spodziewałam się, ale w każdym razie miłe, że wziął i zaprosił Lidkę do siebie :)
Czekam na następny!
I zapraszam do siebie na nowy rozdział :D
Ściskam,
~ secondvisage
Że.. że.. .ŻE CO PROSZĘ?!
OdpowiedzUsuńNo zdanie roku po prostu:
"- Słuchaj, ja myślę, że... powinniśmy zostać jedynie przyjaciółmi... Przepraszam"
Czuję się zbulwersowana! Zła, nedęta, zirytowana i wkurzona do granic możliwości! Ja tu jestem całym sercem za związkiem tej dwójki, a on mi z takim tekstem wyjeżdża?! O nie, jak ja go dorwę... Bezbarwna, weź ty tę postać do pionu ustaw, żeby mi więcej takich głupot nie prawiła.. Mongolskie teorie jakieś! Phi!
Poza tym, rozdział naprawdę, NAPRAWDĘ DOBRY! Cudowne (jak zwykle) opisy, ale tym razem wyjątkowo płynnie przechodziłaś od jednego do drugiego. Ten opis zachowania Lidki w szkole sprawił, że z chęcią powróciłabym znowu w szkolne mury- a w sumie uwielbiam studia, więc patrz, jakich magicznych rzeczy dokonałaś ^^
Błędy.. znalazły się, ale drobne:
@" spojrzałam na niego powoli się denerwując." przecinek przed "powoli"
@" dała bawić się swoją dłonią dla Wiktora" coś z tym zdaniem jest nie tak;d
@" - Choć - pociągnął mnie za rękę" CHODŹ od CHODZIĆ; choć to spójnik (piszę drukowanymi, bo wypominam Ci ten błąd już trzeci raz i nie mogę się doczekać, aż zaczniesz to poprawnie pisać;d Ach, belferski ton mi się włączył, wybacz;d)
Monika.. Co ta miłość robi z ludźmi;d Żeby jeszcze tak Wikotr przejrzał na oczy. Lubię jego postać, ale w tym przypadku, zabiera się do tej dziewczyny jak głuchy do słuchania płyty, po prostu serce się kraje, jak widzę to jego podejście xD
No nic, na dziś to koniec;) Świetnie się bawiłam, czytając te rozdziały, choć wiedz, że Sowa nieźle zadziałał na mój system nerwowy;p