- Jednak mam pewne obawy, bo... - zaczął niepewnie, pochylając się w moją stronę. Nasze twarze dzieliło zaledwie parę centymetrów.
Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi. Nie unikałam jego wzroku, nie uciekałam. Stałam tam i czekałam na rozwój sytuacji, która wydawała mi się kolejną podpuchą, choć tak realistyczną. Wręcz błagałam w duchu, aby tym razem...
- Nigdy nie widziałem wojowniczki w różowej sukience... - szepnął mi do ucha, lekko muskając wargami mój policzek, po czym ponownie spojrzał mi w oczy.
Oniemiałam na chwilę, a gdy odzyskałam siebie, wybuchłam śmiechem, opierając się na jego ramieniu.
Uśmiechał się, czułam to. Ledwie powstrzymywał się od śmiechu.
- Po pierwsze, Proszę Pana, to NIE jest sukienka - poinformowałam go, lekko odpychając od siebie.
Brunet złapał się za pierś, gdzie go dotknęłam i zrobił taką minę, jakbym go właśnie uderzyła.
- A co? - tym razem się zaśmiał, a na jego policzku pojawił się słodki dołeczek, którego miałam ochotę dotknąć. Sprawdzić, czy aby na pewno jest on prawdziwy.
- Spódnica. Wiesz, sukienka to jest spódnica i bluzka w jednym, a to jednak jest spódnica - przymknęłam oczy i odrzuciłam włosy do tyłu. Zrobiło mi się gorąco - Po drugie, to nie jest różowy. Wiem, że i tak nie zobaczysz różnicy, ale zawsze warto spróbować - uśmiechnęłam się wrednie, co od razu odwzajemnił, marszcząc nos. - A teraz uważaj...
- Ahaaa?
- To.... - próbowałam zbudować odpowiednią atmosferę - Łososiowy!
Chłopak obdarował mnie jakże zniewalającym spojrzeniem, zarezerwowanym jedynie dla umysłowo chorych. Nie wytrzymałam i ponownie wybuchłam śmiechem.
- Doobra. Dosyć tego - mruknął skonsternowany - Spróbuję zapamiętać. Łososiowy? Okej, przyjąłem - kiwnął głową, jakby miało mu to coś pomóc, a później złapał mnie za rękę i uśmiechnął się szaleńczo, co wprawiło mnie w stan kołatającego serca - Czy poświęcisz dla mnie jeden taniec, o Pani Ma?
- Z miłą chęcią - dygnęłam i złapałam go pod ramie. Wspólnie weszliśmy do salonu i wmieszaliśmy się w tłum. Cały czas patrząc się sobie w oczy, poruszaliśmy się w takt muzyki, jednak po chwili straciliśmy ją, a nasze ruchy stały się swobodne. Jakby dźwięki wydobywały się z naszych ciał. Nagle przyciągnął mnie do siebie, kładąc mi dłoń na plecach, a ja niechcący walnęłam go w barki rękoma. Jednak żadne z nas nie zwróciło uwagi na te niedoskonałości. W jego oczach odbijały się falujące płomienie świec, poustawianych na różnych wysokościach, tak aby żadna z nich nie została strącona, ale żeby jej światło ogrzewało i oświetlało nasze twarze.
Uśmiechał się, jakby ktoś zrzucił mu wytworzony z cierpienia, kamień z serca. Jakby właśnie stał się inną osobą. Zrzucił pierwszą warstwę maski, zarezerwowanej jedynie dla tłumu.
Odwzajemniłam to, czując już w kościach, że dobrze robię. Jeszcze przez jakiś czas wpatrywaliśmy się w siebie jak sroka w gnat, aby na koniec wybuchnąć szaleńczym śmiechem.
Dusiłam się, ale nie z zażenowania czy czegoś podobnego. Po prostu czułam się dobrze. Poczułam się sobą. Tą pierwotną istotą, która pragnie żyć, bawić się ile wlezie. Nie przejmować się żadnymi sprawami dorosłych, które szczerze mnie nie interesowały. W tej chwili byłam dzieckiem. Bezbronnym dzieckiem, które nie wstydziło się niczego, ponieważ nie zostało ograniczone przez odciętych ze wzoru dorosłych, którzy próbowali wpłynąć na mój naiwny światopogląd. Czułam, że wszystko już musi być dobrze. Innej przyszłości nie zaakceptuje...
- Chodż - poczułam jak czarnowłosy ciągnie mnie w stronę wyjścia.
- Gdzie idziecie? - usłyszałam zdziwiony głos Moniki, którą właśnie wyminęliśmy w przejściu. Była z Julkiem. On także był zaskoczony, lecz w jego oczach nie błysnęło szczęście, lecz zaniepokojenie, a nawet gniew.
Wzruszyłam ramionami i dałam sobie nałożyć grubą kurtkę oraz szczelnie opatulić szalikiem. A potem wyciągnąć na mróz, który już zdążył rozłożyć się po świecie i przyglądał się nam z zaciekawieniem, niewinnie puszczając do nas oczko.
Zadygotałam, a on to wyczuł. Spojrzał na mnie swoimi jasnymi oczami i rozgrzał uśmiechem, który na zawsze wrył się w moje wspomnienia.
Poszliśmy do parku i usiedliśmy na ławce. Tak TEJ ławce.
Na moją twarz wkradł się cichy rumieniec, który maskował się pod czerwonymi plackami od zimna. Chuchnęłam na dłonie, aby je ogrzać, a później spojrzałam w szare, bezosobowe niebo.
Siedzieliśmy tak w ciszy, aż Sebastian zdjął kurtkę i nakrył nią zimne deski, a później się na niej położył, zapraszając mnie wzrokiem.
Prychnęłam, a on śmiejąc się szarpnął mnie za szalik, przyciągając do siebie. Śmialiśmy się jeszcze długo, zagłuszając ciche chuchanie sowy i lekką piosenkę wiatru.
- Zimno mi - powiedział smutno i spojrzał na mnie. Nasze nosy się stykały, a jemu najwidoczniej to nie przeszkadzało... mi również... Pozwoliłam się mu do siebie przytulić, a raczej nie wydałam żadnego sprzeciwiającego się dźwięku, gdy się do mnie przybliżył.
- Nie moja wina.
- W takim razie zamiana? - śmiesznie poruszył brwiami.
- Nie, nieee! Tak jest dobrze - wyszczerzyłam się do niego mrużąc oczy.
Zamruczał głośno i spojrzał w górę. Poszłam za jego przykładem, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Z nieba spadały małe, białe płatki, które osadzały się na naszych ubraniach. Podniosłam rękę do góry i z błyszczącymi oczami ze szczęścia, spróbowałam złapać jedną z nich. W tej chwili przypominały mi małe wróżki, które próbowały przetrwać długą podróż, lecz nie wystarczyło im siły i powoli opadały ku ziemi.
- Piękne - szepnęłam pod nosem.
Powolnym tempem, wracaliśmy do mojego domu pogrążeni we własnych myślach, co chwila szturchając się ramionami i wymieniając ukradkowe spojrzenia. Gdy chłopak musnął swoją dłonią moją dłoń, zmarszczył brwi zaniepokojony.
- Zmarzłaś.
- To przez to, że zapomniałam rękawiczek - próbowałam go uspokoić, ale spiorunował mnie wzrokiem i westchnął.
- Jednak wyjście w taką pogodę nie było dobrym pomysłem.
Tym razem ja spojrzałam na niego wilkiem. To było cudowne wspomnienie. Ta atmosfera, te naturalne zachowania, uśmiechy. Ten śmiech... To wszystko stało się dla mnie ważne, a jego słowa wbiły się we mnie jak odłamki szkła, dogłębnie mnie raniąc.
Czar prysł.
A zamiast miłego zakończenia, ukazała się gorycz rozczarowania.
- No nic. Muszę wziąć za to odpowiedzialność - chwycił mnie za prawą dłoń i przyciągnął sobie pod usta, następnie zaczął na nią chuchać, co raz pocierając o nią swoimi dłońmi. - Chowaj drugą do kieszeni! - zbeształ mnie jak małe dziecko, które ledwie nauczyło się chodzić, a już planuje zdobyć schody.
- Dobrze tatku - uśmiechnęłam się do niego prowokacyjnie, a on niebezpiecznie zmrużył oczy i pokręcił ostrzegawczo głową.
- Doigrasz się kiedyś... - zagroził pół żartem, pół serio.
Resztę drogi przeszliśmy trzymając się za ręce.
Gdy weszliśmy do domu od razu skierowaliśmy się do kuchni, gdzie na pewno nie spodziewaliśmy się zastać Wiktora... i to w towarzystwie Moniki.
On siedział przy wyspie, na miejscu, które wcześniej zajmował Sebastian.
Ona zaś stała obok niego i patrzyła na niego z nadzieją.
- Wybacz, ale nie mogę Ci na to teraz odpowiedzieć - powiedział brunet, nie zaszczycając mojej przyjaciółki nawet spojrzeniem. Bawił się szklanką, w której najwyraźniej znajdował się jakiś mocniejszy trunek.
- Ja... - zaczęła niepewnie - Ja poczekam.
- Wiesz, że mogę Cię zranić? - tym razem na nią spojrzał, a na jego twarzy malował się strach i skrucha. - Jesteś tego w pełni świadoma?
- Nie obchodzi mnie to. Nawet jeśli miałaby być to chwila, to... Po prostu daj mi szansę...
- Chyba nie powinniśmy tu tak stać - z szoku wyciągnął mnie Sebastian, który próbował się wycofać i zapomnieć o całej tej sytuacji.
Byłam pod wrażeniem odwagi Moniki. Wiktor był starszy, a do tego miał złamane serce, co było dość sporą przeszkodą do przeskoczenia, ale jej się to udało. Należały jej się oklaski. Nie wyobrażała sobie siebie, jakbym miała wyznawać uczucia jakiemuś chłopakowi... oo nie, nie, nie. Nie ma mowy. Nie dałabym rady.
Jeszcze przed snem wysłałam do Moniki esmsa, w którym bez żadnych wstępów, zapytałam się o jej aktualny ''fejzbukowski status''.
Po chwili dostałam odpowiedź, której się nie spodziewałam...
______________
Nie wiem co napisać, więc napiszę krótkie ''jak wyszło?''
Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi. Nie unikałam jego wzroku, nie uciekałam. Stałam tam i czekałam na rozwój sytuacji, która wydawała mi się kolejną podpuchą, choć tak realistyczną. Wręcz błagałam w duchu, aby tym razem...
- Nigdy nie widziałem wojowniczki w różowej sukience... - szepnął mi do ucha, lekko muskając wargami mój policzek, po czym ponownie spojrzał mi w oczy.
Oniemiałam na chwilę, a gdy odzyskałam siebie, wybuchłam śmiechem, opierając się na jego ramieniu.
Uśmiechał się, czułam to. Ledwie powstrzymywał się od śmiechu.
- Po pierwsze, Proszę Pana, to NIE jest sukienka - poinformowałam go, lekko odpychając od siebie.
Brunet złapał się za pierś, gdzie go dotknęłam i zrobił taką minę, jakbym go właśnie uderzyła.
- A co? - tym razem się zaśmiał, a na jego policzku pojawił się słodki dołeczek, którego miałam ochotę dotknąć. Sprawdzić, czy aby na pewno jest on prawdziwy.
- Spódnica. Wiesz, sukienka to jest spódnica i bluzka w jednym, a to jednak jest spódnica - przymknęłam oczy i odrzuciłam włosy do tyłu. Zrobiło mi się gorąco - Po drugie, to nie jest różowy. Wiem, że i tak nie zobaczysz różnicy, ale zawsze warto spróbować - uśmiechnęłam się wrednie, co od razu odwzajemnił, marszcząc nos. - A teraz uważaj...
- Ahaaa?
- To.... - próbowałam zbudować odpowiednią atmosferę - Łososiowy!
Chłopak obdarował mnie jakże zniewalającym spojrzeniem, zarezerwowanym jedynie dla umysłowo chorych. Nie wytrzymałam i ponownie wybuchłam śmiechem.
- Doobra. Dosyć tego - mruknął skonsternowany - Spróbuję zapamiętać. Łososiowy? Okej, przyjąłem - kiwnął głową, jakby miało mu to coś pomóc, a później złapał mnie za rękę i uśmiechnął się szaleńczo, co wprawiło mnie w stan kołatającego serca - Czy poświęcisz dla mnie jeden taniec, o Pani Ma?
- Z miłą chęcią - dygnęłam i złapałam go pod ramie. Wspólnie weszliśmy do salonu i wmieszaliśmy się w tłum. Cały czas patrząc się sobie w oczy, poruszaliśmy się w takt muzyki, jednak po chwili straciliśmy ją, a nasze ruchy stały się swobodne. Jakby dźwięki wydobywały się z naszych ciał. Nagle przyciągnął mnie do siebie, kładąc mi dłoń na plecach, a ja niechcący walnęłam go w barki rękoma. Jednak żadne z nas nie zwróciło uwagi na te niedoskonałości. W jego oczach odbijały się falujące płomienie świec, poustawianych na różnych wysokościach, tak aby żadna z nich nie została strącona, ale żeby jej światło ogrzewało i oświetlało nasze twarze.
Uśmiechał się, jakby ktoś zrzucił mu wytworzony z cierpienia, kamień z serca. Jakby właśnie stał się inną osobą. Zrzucił pierwszą warstwę maski, zarezerwowanej jedynie dla tłumu.
Odwzajemniłam to, czując już w kościach, że dobrze robię. Jeszcze przez jakiś czas wpatrywaliśmy się w siebie jak sroka w gnat, aby na koniec wybuchnąć szaleńczym śmiechem.
Dusiłam się, ale nie z zażenowania czy czegoś podobnego. Po prostu czułam się dobrze. Poczułam się sobą. Tą pierwotną istotą, która pragnie żyć, bawić się ile wlezie. Nie przejmować się żadnymi sprawami dorosłych, które szczerze mnie nie interesowały. W tej chwili byłam dzieckiem. Bezbronnym dzieckiem, które nie wstydziło się niczego, ponieważ nie zostało ograniczone przez odciętych ze wzoru dorosłych, którzy próbowali wpłynąć na mój naiwny światopogląd. Czułam, że wszystko już musi być dobrze. Innej przyszłości nie zaakceptuje...
- Chodż - poczułam jak czarnowłosy ciągnie mnie w stronę wyjścia.
- Gdzie idziecie? - usłyszałam zdziwiony głos Moniki, którą właśnie wyminęliśmy w przejściu. Była z Julkiem. On także był zaskoczony, lecz w jego oczach nie błysnęło szczęście, lecz zaniepokojenie, a nawet gniew.
Wzruszyłam ramionami i dałam sobie nałożyć grubą kurtkę oraz szczelnie opatulić szalikiem. A potem wyciągnąć na mróz, który już zdążył rozłożyć się po świecie i przyglądał się nam z zaciekawieniem, niewinnie puszczając do nas oczko.
Zadygotałam, a on to wyczuł. Spojrzał na mnie swoimi jasnymi oczami i rozgrzał uśmiechem, który na zawsze wrył się w moje wspomnienia.
Poszliśmy do parku i usiedliśmy na ławce. Tak TEJ ławce.
Na moją twarz wkradł się cichy rumieniec, który maskował się pod czerwonymi plackami od zimna. Chuchnęłam na dłonie, aby je ogrzać, a później spojrzałam w szare, bezosobowe niebo.
Siedzieliśmy tak w ciszy, aż Sebastian zdjął kurtkę i nakrył nią zimne deski, a później się na niej położył, zapraszając mnie wzrokiem.
Prychnęłam, a on śmiejąc się szarpnął mnie za szalik, przyciągając do siebie. Śmialiśmy się jeszcze długo, zagłuszając ciche chuchanie sowy i lekką piosenkę wiatru.
- Zimno mi - powiedział smutno i spojrzał na mnie. Nasze nosy się stykały, a jemu najwidoczniej to nie przeszkadzało... mi również... Pozwoliłam się mu do siebie przytulić, a raczej nie wydałam żadnego sprzeciwiającego się dźwięku, gdy się do mnie przybliżył.
- Nie moja wina.
- W takim razie zamiana? - śmiesznie poruszył brwiami.
- Nie, nieee! Tak jest dobrze - wyszczerzyłam się do niego mrużąc oczy.
Zamruczał głośno i spojrzał w górę. Poszłam za jego przykładem, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Z nieba spadały małe, białe płatki, które osadzały się na naszych ubraniach. Podniosłam rękę do góry i z błyszczącymi oczami ze szczęścia, spróbowałam złapać jedną z nich. W tej chwili przypominały mi małe wróżki, które próbowały przetrwać długą podróż, lecz nie wystarczyło im siły i powoli opadały ku ziemi.
- Piękne - szepnęłam pod nosem.
Powolnym tempem, wracaliśmy do mojego domu pogrążeni we własnych myślach, co chwila szturchając się ramionami i wymieniając ukradkowe spojrzenia. Gdy chłopak musnął swoją dłonią moją dłoń, zmarszczył brwi zaniepokojony.
- Zmarzłaś.
- To przez to, że zapomniałam rękawiczek - próbowałam go uspokoić, ale spiorunował mnie wzrokiem i westchnął.
- Jednak wyjście w taką pogodę nie było dobrym pomysłem.
Tym razem ja spojrzałam na niego wilkiem. To było cudowne wspomnienie. Ta atmosfera, te naturalne zachowania, uśmiechy. Ten śmiech... To wszystko stało się dla mnie ważne, a jego słowa wbiły się we mnie jak odłamki szkła, dogłębnie mnie raniąc.
Czar prysł.
A zamiast miłego zakończenia, ukazała się gorycz rozczarowania.
- No nic. Muszę wziąć za to odpowiedzialność - chwycił mnie za prawą dłoń i przyciągnął sobie pod usta, następnie zaczął na nią chuchać, co raz pocierając o nią swoimi dłońmi. - Chowaj drugą do kieszeni! - zbeształ mnie jak małe dziecko, które ledwie nauczyło się chodzić, a już planuje zdobyć schody.
- Dobrze tatku - uśmiechnęłam się do niego prowokacyjnie, a on niebezpiecznie zmrużył oczy i pokręcił ostrzegawczo głową.
- Doigrasz się kiedyś... - zagroził pół żartem, pół serio.
Resztę drogi przeszliśmy trzymając się za ręce.
Gdy weszliśmy do domu od razu skierowaliśmy się do kuchni, gdzie na pewno nie spodziewaliśmy się zastać Wiktora... i to w towarzystwie Moniki.
On siedział przy wyspie, na miejscu, które wcześniej zajmował Sebastian.
Ona zaś stała obok niego i patrzyła na niego z nadzieją.
- Wybacz, ale nie mogę Ci na to teraz odpowiedzieć - powiedział brunet, nie zaszczycając mojej przyjaciółki nawet spojrzeniem. Bawił się szklanką, w której najwyraźniej znajdował się jakiś mocniejszy trunek.
- Ja... - zaczęła niepewnie - Ja poczekam.
- Wiesz, że mogę Cię zranić? - tym razem na nią spojrzał, a na jego twarzy malował się strach i skrucha. - Jesteś tego w pełni świadoma?
- Nie obchodzi mnie to. Nawet jeśli miałaby być to chwila, to... Po prostu daj mi szansę...
- Chyba nie powinniśmy tu tak stać - z szoku wyciągnął mnie Sebastian, który próbował się wycofać i zapomnieć o całej tej sytuacji.
Byłam pod wrażeniem odwagi Moniki. Wiktor był starszy, a do tego miał złamane serce, co było dość sporą przeszkodą do przeskoczenia, ale jej się to udało. Należały jej się oklaski. Nie wyobrażała sobie siebie, jakbym miała wyznawać uczucia jakiemuś chłopakowi... oo nie, nie, nie. Nie ma mowy. Nie dałabym rady.
Jeszcze przed snem wysłałam do Moniki esmsa, w którym bez żadnych wstępów, zapytałam się o jej aktualny ''fejzbukowski status''.
Po chwili dostałam odpowiedź, której się nie spodziewałam...
______________
Nie wiem co napisać, więc napiszę krótkie ''jak wyszło?''
Hejka!
OdpowiedzUsuńNajukochańsza Ingo Bezbarwna… haha, jak tak dalej pójdzie to będę Cię nazywać; Księżno Ingo Gryzeldo Bezbarwna II… hm, dobry pomysł, nie? :D
A co do komentarzu u siebie, to kocham takie! ♥ Są po prostu takie naturalne :)
Co do wpisu:
Jest taki słodki, że gdyby to była czekolada, to zjadłabym całą! O jejku to takie słodkie. Teraz Sebastian zdobył u mnie dużo punktów, on jest świetny! Wyjście w zimę nie jest zbyt mądre, ale romantyczne i tyle powodów by się zbliżyć…. Haha, to nie miało tak zabrzmieć!
A to na ławce… i ICH ŁAWCE! Ach, jakie słodkie! ♥ No, szkoda, że jej nie pocałował! Byłam pewna, że to zrobi.
I jeszcze poza tym to jak się na niego popatrzył Julek… może się po prostu martwi o Lidkę, bo nie ufa Sebastianowi? Sama nie wiem, ciężko powiedzieć.
No i jeszcze wątek Moniki i Wiktora. Będą ze sobą chodzić? Kurczę, nie mogę się doczekać następnego wpisu, kiedy będzie?
U mnie pojawił się nowy rozdział Ucieczki!
Pozdrawiam,
~ secondvisage
Serdecznie zapraszam na 16 rozdział Ucieczki! :D
UsuńŚciskam,
~ secondvisage
Ty to jak zwykle musisz zostawiać ludzi w najbardziej ciekawym momencie gdyż pragnienie dowiedzenia się reszty postu jest tak silne to poskromie je kostką czekolady. Widzisz do czego mnie zmuszasz? xd
OdpowiedzUsuńMEGA ♥♥♥♥♥♥ az tak mi sie podoba ten przesłodki post, że łooo. Już nie wspominając o Monice, w której życiu być moze coś się zmieni :)
Pozdr sss
Dziękuje za komentarz u mnie. Niedługo rozdziały zaczną się trochę dłuższe. Taką mam przynajmniej nadzieję :-)
OdpowiedzUsuńCo do twojego rozdziału wyszło dobrze, a nawet więcej niż dobrze. Sebastian wyszedł z Lidia na dwór i siedzieli na ICH ławce. To było naprawdę romantyczne ♥ ♡Mam nadzieję, że pomiędzy tą dwójką będzie coś więcej. Na imprezie zbliżyli się do siebie no więc...
Monika rozmawiała z Wiktorem. Wyznała mu chyba swoje uczucia ja osobiście nigdy bym tak nie zrobiła.
Co do Julka pewnie martwi się o Lidke. W końcu są przyjaciółmi.
Czekam na kolejne rozdziały. Dodawaj szybko !
Pozdrawiam Danielciax.
O rany jakie to było miłe, ciepłe, kochane, takie przyjemne to zachowanie Sebastiana ale się rozmarzyłam przez Ciebie, czytając to, uśmiechałam się i byłam taka nieśmiała zarazem chyba dlatego, że postawiłam się na miejscu bohaterki i czułam tego Sebastiana obok, Wielkie brawa dla Ciebie bo cudnie to opisałaś i taniec ale najbardziej to ten park i ławka no świetne ^^, a potem ten powrót jak się ocierali o siebie ojojoj SUPER!!!!
OdpowiedzUsuńDobrze,ze uwzględniłaś w sumie ciekawy motyw wyznanie uczuć wobec mężczyzny no jednak rzadko jest spotykane to, że kobieta wyznaję uczucia, wydaję mi się, że dziewczyna, kobieta musi posiadać osobowość wojownika i silny stan ducha, żeby odważyć się na taki krok jaki zrobiła Monika...
Oczywiście zżera mnie ciekawość co dostała w odpowiedzi...serio mnie zżera więc zrób coś bo do końca tygodnia nie zostanie nic ze mnie;]
Właśnie jeszcze chciałam dodać, że jakby doszło do pocałunku...a już myślałam, że dojdzie jak przeczytałam "lekko muskając wargami mój policzek" to takie motylki w brzuchu miałam i myślę sobie no pocałują się, a tu Suprise ni ma pocałunku. Rety nie mogę się doczekać tego pocałunku! Ja chce pocałunek:P!
Nie no oczywiście wszystko w Twoich rękach i ja nie narzucam swojego zdania Broń Boże :)
Fantastyczny rozdział i chce już dalszy ciąg :) Pozdrawiam:)
Nowy podrozdział, zapraszam:)
OdpowiedzUsuńHej Kochana!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nie mogę obecnie przeczytać nowego rozdziału. Wypadło mi kilka dość istotnych spraw i do piątku nie będzie mnie w sferze blogowej. W sobotę powinnam nadrobić zaległości. Jeszcze raz przepraszam, proszę o wybaczenie i ściskam serdecznie!
~~ Alex :)
Oj Bezbarwna, Bezbarwna... Na początek chciałabym dodać, że uwielbiam Twoje komentarze, są naprawdę cudowne, za co Ci dziękuję. <3 Kiedy je czytam na mojej twarzy pojawia się wielki uśmiech. ;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. W końcu doczekałam się sceny Sebastiana z Lidką, która po prostu opływała słodyczą. ;) Te gesty, śmiechy... Po prostu długie Awwwww.... No i Wiktor, wiesz, że nie ładnie tak kończyć rozdział w takim momencie? No, mam nadzieję, że to się nie powtórzy, bo nie wytrzymam do kolejnego rozdziału! Wiktor będzie z Moniką, czy nie? A może status okaże się "To skomplikowane"? :D
Gorąco pozdrawiam i liczę na poinformowanie mnie o następnym rozdziale. I to szybko!!!
Kolejna część historii Nathalie pojawi się w piątek. ;)
Ale powiedz mi idzie to wszystko w dobrym kierunku? znaczy no ta historia ;p
OdpowiedzUsuńNo właśnie tracę głowę ze szczęścia bo mi to jako tako wychodzi to trzymanie w napięci ale wolałam się zapytać Ciebie o zdanie bo wgłębiasz się w to wszystko. Dzięki wielkie za pomoc ;*
OdpowiedzUsuńno jakaś część szczęścia stanowisz Ty dzięki twemu słowu, pomocy, motywacji i tych cudnych tekstów związanych z Sebastianem ;] Życzę Tobie pełnie SZCZĘŚCIA<3:* :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńAleksandra
Kochana!
OdpowiedzUsuńCudny jest ten rozdział! Nie dość, że świetnie napisany, to niesie ze sobą mnóstwo pozytywnych, wesołych emocji. Wywołuje nadzieję, na to, że świat może być jednak lepszy... Może być piękny.
Widać, że Lidka i Sebastian świetnie bawią się w swoim towarzystwie, świetnie dogadują. Umieją przede wszystkim ze sobą rozmawiać, a wiele par w związkach tego nie potrafi. Myślę, że ta dwójka staje się teraz prawdziwymi przyjaciółmi. A od przyjaźni do miłości już tylko jeden krok. Dobrze, że się nie spieszą, mają szansę się lepiej poznać. To ich "dochodzenie się" jest szalenie urocze. Ja normalnie kocham tę parkę! Kocham ich rozmowy, i te nieśmiałe gesty... Proszę kochana, zafunduj nam wkrótce jakąś super romantic scenę!
Ten spacer do parku, ławka... śliczna, romantyczna scena. Już myślałam, że się pocałują! Oj iskrzy między nimi tak że mogliby podarować prąd jakiemuś afrykańskiemu państwu.
W poprzednim komentarzu napomknęłam o Wiktorze i Monice. A tu proszę! Lidka ma rację, Monia jest niezwykle odważna. Czy ja dobrze zrozumiałam, że Wiktor najpierw ją ostrzegł przed sobą, a potem dał jej szansę? No super! Mam nadzieję, że żadne z nich się nie zawiedzie.
Pozdrawiam ciepło!
Następny podrozdział, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie do mnie na nowy rozdział "Sposobem" :)
OdpowiedzUsuńŚciskam!
W ogóle to zauważyłam, że przybyło Ci czytelników przez ten czas, w którym zniknęłam na trochę- ekstra!:)) Zwłaszcza, że z tego co udało mi się zauważyć, pobieżnie czytając komentarze innych, Wiktor podbił serca większości, a opowiadanie wzbudza praktycznie same pozytywne wrażenia:)
OdpowiedzUsuńZanim skomentuję rozdział, to chciałabym jeszcze dodać, że bardzo się cieszę, że JESTEŚ. Że nie zarzuciłaś pisania tego bloga i ciągniesz tą historię;)
No, to tyle wzruszających słów, teraz konkrety, konkrety;d
@ Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi." przecinki po "brwi" i "rozumiejąc"
@"ramie"- ramię
@"- Choć - poczułam jak czarnowłosy" Chodź
Impreza obfitowała w... ciekawe wydarzenia;d Chociaż spodziewałam się, że Lidka i Sebastian pocałują się w tej kuchni;d No ale skoro każesz im czekać, to ok;d
Monika rzeczywiście wykazała tu wielką odwagę.Ja też nie jestem typem, który leciałby jako pierwszy wyznawać swoje uczucia, więc tym bardziej ją podziwiam. I cieszę się, że Wiktor nie wyśmiał jej zachowania, tylko rozważył całą sytuację.
Wiktor <3 <3 <3
Wiem, że miałam o nim nie pisać, ale nie mogłam się powstrzymać;d