Polecam przesłuchanie tej piosenki (link)
_______________
- Nie.
- Co nie? - zdziwiłam się - Przecież jeszcze nie powie..
- Nie. Wiem co chcesz powiedzieć, a moja odpowiedź brzmi ''nie'' - sięgnął po małą butelkę wody niegazowanej, po czym zamknął lodówkę i wyszedł z kuchni.
Stałam tam przez chwilę ogłupiała. Jak to? Ale...? Pokręciłam głową, w celu wyrzucenia zbędnych myśli i spięłam się. Weszłam do salonu, gdzie na kanapie rozpychali się dwaj ważni w moim życiu mężczyźni. Przez chwilę poczułam się staro, a ten widok rozczulił mnie dogłębnie. Wiktor lekko dusił młodego, który próbował zrzucić go z kanapy, gdyż ten pierwszy, jak to mają mężczyźni w zwyczaju, przejął jego teren.
- Złaź! Wiktor! Dureń! - krzyczał wierzgając nóżkami, na co Starszy Brat nic sobie nie robił. Popijał tylko wodę wlepiając swoje gały w płaski ekran telewizora.
- Cichaj!
- Wiktor! Niee! Zostaw! - młody się nie poddawał.
Brunet, przekręcił go tak, że jego głowa wylądowała między jego łydkami, a na jego stopach, oparł założone na siebie ramiona, po czym westchnął cicho, przymykając oczy.
- Aaaa! Litka! - rozpaczliwie wrzasnął do mnie, a ja jedynie załamałam ręce. A było tak pięknie... - Ratuj!
- Zamknij się młody, bo pożałujesz - ostrzegł go Wiktor z zadziornym uśmiechem na twarzy.
Spojrzałam jak skóra na jego twarzy się napina, a później krzywi z powodu naciągnięcia rany, która jeszcze nie znikła z jego policzka.
Ukuło mnie coś, co spowodowało napływ informacji i nagle przypomniałam sobie, co miałam zrobić.
- Wiktor, proszę... - zaczęłam szybko, ale on jakby na to już przygotowany, odpowiedział szybko '' Nie zaczynaj znowu. Nie będę z tobą rozmawiał.''
Westchnęłam zrezygnowana i powlokłam się na górę. Mścił się. Wiedziałam, że jest na mnie wściekły, a jego milczenie bardziej raniło niż najgorsza kłótnia.
Otwierałam drzwi do swojego pokoju, gdy usłyszałam jak z terytorium Wiktora, wydobywa się dźwięk nowego połączenia.
- Wiktor! Ktoś do ciebie dzwoni!
- Olej! - odkrzyknął, a ja jeszcze przez chwilę stałam i wysłuchiwałam energicznej melodii. Gdy w końcu telefon ucichł, miałam zawitać w moim królestwie, lecz ciekawość, jak już obecnie wiadomo, ciągnęła mnie w drugą stronę! Weszłam do pokoju chłopaka i odnalazłam źródło dźwięku. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Natalka" oraz zdjęcie zrobione w czasie jej pobytu u nas. Miała na sobie szafirową bluzę Wiktora i uśmiechała się szeroko do aparatu. Na policzkach kwitły jej wielkie rumieńce, a w tle widać było pomarańcz przeplataną z różem i błękitem, zachodzącego słońca. Bezgraniczne szczęście złapane w jednym zdjęciu
Zmarszczyłam brwi i przyłożyłam telefon do ucha.
- W końcu odebrałeś! - ledwie krzyknęła z zaciśniętego przez łzy gardła. - Boże Wiktor...
- Natalka? - odezwałam się niepewnie. Już gdzieś we mnie, w środku rozpalił się żal, że coś mnie podkusiło przyjść do tego pomieszczenia i nacisnąć zieloną słuchawkę.
- Lidia? - spytała zaskoczona i przestraszona. A gdy dotarło do niej, że to nie on, westchnęła i pociągnęła nosem. Zawiodła się.
- Coś się stało?
- Nie.. Nic... Hej, czy mogłabyś dać mi Wiktora? - zapytała ze słyszalną nadzieją.
- Obawiam się, że...
- Nie będzie chciał ze mną rozmawiać? Błagam cię, Lidka. Spróbuj. Muszę mu coś ważnego powiedzieć.
- O-okej.. poczekaj chwilę - przygryzłam wargę i zeszłam na dół. Podałam bratu telefon, a on spojrzał na mnie jak na idiotkę. Później swój wzrok skierował na magiczny aparat XXI wieku, prychnął i rozłączył się, wracając do przerwanej mu czynności.
- Ej! - krzyknęłam, próbując mu go wyrwać. - Co ty robisz?! Nie możesz tak po prostu odrzucić połączenia. Przecież ona chciała ci coś ważnego powiedzieć. Była załamana!
Chłopak wzruszył jedynie ramionami. A uwolniony z uścisku bruneta, Kuba, siedział na podłodze i bawił się samochodami, co raz zerkając na nas z zaciekawieniem.
- Co się dzisiaj z tobą dzieje! - próbowałam przywołać go do porządku, lecz nie odniosło to żadnego wyraźnego rezultatu.
- Nie wtrącaj się - powiedział ostro. Wiedziałam, że to nie fair z mojej strony ingerować w jego życie, ale biorąc z niego przykład, w końcu i to musiałam podłapać. Czułam, że robię źle, ale cały czas drążyłam i drążyłam..
- Powinieneś z nią porozmawiać. Zaraz zadzwonię i wszystko sobie wyjaśnijcie - odblokowałam telefon i wybrałam jej numer, a telefon został mi brutalnie wyrwany z dłoni.
- To nie twoja sprawa. Idź pouczyć się geografii, słyszałem, że macie niedługo sprawdzian.
Spojrzałam na niego osłupiała, ale postanowiłam odpuścić. Nic już dzisiaj nie osiągnę.
Szłam korytarzem wraz z Moniką, która nie wyglądała za dobrze.
- Coś się stało? - zapytałam, a ona pokręciła jedynie głową. Spojrzałam na nią zatroskana, ona westchnęła i spojrzała mi w oczy uśmiechając się.
- Nie martw się o mnie, wszystko jest w porządku. Po prostu nie najlepiej się czuję. Chyba się czymś zaraziłam.. - odpowiedziała skupiając się na mojej twarzy. Nie wiedziałam, czy mówi prawdę, czy nie. Nie chciałam jej dręczyć, chciałam, żeby sama mi o tym opowiedziała.
Cóż za hipokryzja! - zdziwił się głos w mojej głowie.
Och zamknij się już.
Siedziałam w ławce, zarysowując kratki na jednej ze stronic zeszytu od matmy. Obok mnie siedział Julek. Był zadowolony. Od paru dni chodził dumny jak paw. Ostatnio zaprosił nas wszystkie do kina. Powiedział, że to przez jego fochy nie mieliśmy szansy się spotykać tak jak mieliśmy w zwyczaju i chce nam to jakoś wynagrodzić. Byłyśmy zdziwione, ale chętnie przyjęłyśmy zaproszenie.
- Co bujasz w obłokach? - nachylił się do mnie Julek, uśmiechając się delikatnie.
- A tak po prostu.. - odpowiedziałam, po czym westchnęłam - Masz może ochotę zagrać w kółko i krzyżyk?
Kiwnął głową, po czym rozpoczęła się walka o wygraną. Przegrywałam. Blondyn wygrał wszystkie rundy, ale się nie poddałam.
- Ostatni raz - powiedziałam energicznie, szczerząc się do niego jak szalona. Zaśmiał się i narysował pole, a później postawił krzyżyk na środku.
- Tym razem wygram - z pewnością siebie godną gwiazdy filmowej prosto z Hollywoodu, walnęłam kółko w prawym górnym rogu. Chłopak spojrzał na mnie zaciekawiony i zaniepokojony, po czym niepewnie nakreślił na kartce krzyżyk pod moim kółkiem.
Szybko narysowałam krzyżyk tak, aby układały się w jedną linię i przekreśliłam je, śmiejąc się szaleńczo. Julek po chwili dołączył do mnie, a nasz wesoły humor rozszedł się po klasie jak gaz w komorze gazowej. Wszyscy spojrzeli na nas z zaciekawieniem, a psor Kustosz spojrzał na nas wściekle i wyrzucił nas z sali, wykrzykując coś na dzisiejszą młodzież i braku szacunku dla starych, schorowanych ludzi.
Szliśmy do szatni roześmiani, gdzie usiedliśmy na ławce przy naszych szafkach i dyskutowaliśmy na różne tematy.
- Mogę cię o coś zapytać? - spojrzałam na niego niepewnie. Chłopak zmarszczył brwi, ale przytaknął.
- Zgadzam się, ale pod jednym warunkiem...
- Jakim?
- Że też będę mógł cię o coś zapytać...
Wydało mi się to sprawiedliwe, więc się zgodziłam.
- To ja pierwsza. Coś planujesz w związku z Iloną? - spytałam i widać było, że zbiłam go z pantałyku. Najwidoczniej się nie spodziewał takiego pytania. A ja byłam szczerze ciekawa.
- Ech... dziewczyno, ty to dopiero potrafisz skakać z kwiatka na kwiatek. I do tego jesteś cholernie ciekawska - zaśmiał się i schował za blond włosami, które łagodnie opadały mu na oczy.
- Powiedziałeś to tak, jakby było w tym coś złego - wydęłam usta, udając urażoną.
- Niee! No dobra. Odpowiem, ale pamiętaj, że i ty masz odpowiedzieć. SZCZERZE.
- Okej, okej... - powoli zaczynałam się bać jego pytania.
- No więc... Postanowiłem, że nie dam się tak łatwo wywalić z tej wojny. Może i jest o poziom ode mnie wyżej, bo są razem, ale ja też nie jestem tak nisko. Wkurza mnie jak ją całuje. Co ja gadam, on ją pożera! Przysysa się! Czasami mam wrażenie, że zassie jej całą twarz. Wiesz, mało fajnie patrzeć jak twój daleki krewny obściskuje się na twoich oczach z dziewczyną, która ci się podoba od przeszło 7 lat. A ja automatycznie mam ochotę powtórzyć scenę z czasu, gdy była jeszcze z Mateuszem... Do dziś pamiętam, że smakowała truskawkami... - wpadł w słowotok, lecz gdy to do niego dotarło, odchrząknął zażenowany swoją wylewnością. - No ogólnie się nie mam zamiaru poddawać.
Patrzyłam na niego zdziwiona. Nigdy jeszcze go takiego nie widziałam. Uśmiechał się nieśmiało, próbując zmienić naszą rozmowę na inny tor. Muszę wam powiedzieć, że w tamtej chwili, nie wiedziałam dlaczego Ilona ślepo patrzyła na Krzyśka, skoro miała taki skarb koło siebie. Ale jak to zawsze jest, nie doceniamy tego co mamy, dopóki tego nie stracimy.
- Ty ją na prawdę kochasz - powiedziałam łagodnie, co nim wstrząsnęło. Spłoszył się i szukał wzrokiem drogi ucieczki. Zaśmiał się i spojrzał na mnie dziwnie.
- Co ty... Gadasz niepotrzebne rzeczy... - przeczesał palcami swoje jasne włosy i ponownie się zaśmiał, lecz nie był to prawdziwy śmiech. Brzmiał tak jakby usilnie chciał nim przekonać samego siebie, jak i mnie, że to nie prawda. Że to jedynie zauroczenie, które kiedyś minie.
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Ależ oni wszyscy byli ślepi. A Julek to dobry aktor w tym całym teatrzyku życia. Jednak teraz zebrał siły i planuję zdobyć główną rolę we własnej miłosnej historii.
- Masz moje błogosławieństwo - zaśmiałam się i walnęłam go zaciśniętą pięścią w ramię. A on w odwecie zaczął mnie łaskotać. Śmialiśmy się jeszcze z pięć minut, gdy nagle zapanowała tajemnicza atmosfera. Miałam złe przeczucie, a nogi przygotowywały się do czmychnięcia z miejsca zdarzenia. W całym ciele poczułam, jak włącza się czerwony alarm.
- Lidia... - zaczął, przez chwilę zastanawiając się, jak rozpocząć ten temat. - Co się stało w poniedziałek? - spojrzał na mnie niepewnie, lecz w jego oczach błyszczał niepokój. Zobaczyłam w nich swoje własne, przerażone odbicie.
- Jaki poniedziałek? - wypaliłam jak głupia.
- Ten kiedy... Lidia, Wiktor ostrzegł nas, że nie będzie go na treningu, a później Sebastian do mnie zadzwonił i powiedział, że coś się stało, i że cie spotkał.. A jak przyszedłem... to nie wyglądałaś za dobrze... Płakałaś - odzyskał swoją pewność siebie i spojrzał na mnie chyżo. - Co się w tedy stało?
- Pokłóciłam się z nim - odpowiedziałam pierwsze co mi przyszło do głowy - To znaczy z Wiktorem. Taka głupia sprzeczka. Nic wielkiego. Zaraz się pogodzimy - powiedziałam, próbując wepchnąć w te słowa całą siłę i pewność, żeby nie wyszło na to, że kłamię. Jednak coś mi mówiło, że źle zrobiłam. Że całe to kłamstwo już na początku zostało odkryte. Że spaliło się na panewce. Albo że te wszystkie informacje, które nie padły z moich ust, zostały przez pytającego osobnika już przyswojone.
- Lidka...?
- Hmm? - wymusiłam na sobie uśmiech i przekrzywiłam lekko głowę.
- Rozumiem... - powiedział, a na jego twarzy pojawił się zawód.
Zadzwonił dzwonek na przerwę.
Szłam aleją wpatrując się w magiczny zachód słońca. Była dopiero szesnasta, a na dworze było ciemno i zimno. Niedługo może spadnie śnieg. Nie przepadałam za zimną, lecz była to nieodłączna część roku. Przypominała mi śmierć. Wszystko zamarza i chowa się pod białym puchem, który przygotowuje wszystko na nadejście wiosny. Na narodziny. Zima odświeża, oczyszcza i daje nam czas na pogodzenie się z własnymi myślami, aby w czasie roztopów, móc pójść dalej.
Gdy zza drzew ukazała się moja ulica, zdziwiłam się, bo przed domem stał niebieski samochód.
Czyżbyśmy mieli gości...?
Zbliżyłam się do pojazdu z dziwnym przeczuciem, że coś się zaraz ważnego wydarzy. Zajrzałam do środka i ujrzałam kierowce, który z zaniepokojeniem patrzył w stronę mojego domu. Zapukałam w szybę, a on podskoczył przestraszony. Dopiero, gdy się odwrócił w moją stronę, rozpoznałam w nim Damiana - najlepszego przyjaciela Wiktora, z naszego starego osiedla. Przyjaźnili się od maleńkiego. Jednak w podstawówce z powodu rozwodu jego rodziców, musiał się przeprowadzić. Jednak nadal chodzili do tej samej szkoły.
Otworzył drzwi i wysiadł, przytulając mnie na przywitanie. Był dla mnie jak starszy brat.
- Cześć mała - uśmiechnął się.
- Hej staruchu - wyszczerzyłam się do niego - Czemu nie wchodzisz?
Znowu spojrzał na dom, a później westchnął nie patrząc w moją stronę.
- Ja... Wiesz, chcę żeby sobie wszystko dokładnie wyjaśnili.
- Kto? - na początku nie zrozumiałam - Natalka tu jest?!
Kiwnął głową, mało z tego powodu zadowolony.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę wejścia. Jednak zatrzymałam się zanim otworzyłam drzwi. Ze środka słychać było odgłosy kłótni. Spojrzałam na Damiana pytająco, ale ten udawał, że zainteresowało go wielkie drzewo przy płocie.
- Co jest grane? Dam...
- Wiktor, proszę cie! Daj mi wytłumaczyć
Drzwi otworzyły się z hukiem. Stanęłam twarzą w twarz z zapłakaną Natalką i Wiktorem. Na jego twarzy znowu malował się ból. Wielki. Nie wiedziałam o co chodzi. Zmarszczyłam brwi i przywitałam się z nimi.
- Wyjdź - poprosił cicho, błagalnie. Ojć, był nieźle wkurzony.
- Proszę. Wybacz mi. Daj drugą szanse.. - błagała go, ale nie widziałam żeby go to ruszyło. Nie lubił gdy płakała, więc musiało się coś strasznego stać. Coś co zraniło dogłębnie jego i tak pokiereszowaną i posklejaną duszę.
- Wiktor!
- Damian, czy mógłbyś się nią zająć? - powiedział za bardzo entuzjastycznie, sztucznie. - Może być tak jak do tej pory. Po prostu zabierz ją stąd i więcej nie pokazujcie mi się na oczy. - pchnął Natalkę w jego stronę.
- A panią zapraszam do środka - posłusznie weszłam, nie chcąc denerwować go jeszcze bardziej, moim sprzeciwianiem się - zamaszystym ruchem ręki zamknął drzwi, nawet się nie żegnając. Odetchnął głęboko i z uśmiechem na twarzy poszedł do kuchni.
- Zamówiłem pizze na obiad. Zaraz pójdę po Kubę, a później zostaniecie sami, okej? Od mamy nie było żadnej nowej wiadomości. Maciek dzisiaj nie wraca.
- Okej - powiedziałam, zdjęłam buty i poszłam za nim. Usiadłam na krzesełku, przy wysepce i patrzyłam jak krząta się przy pułkach w poszukiwaniu porządnych rzeczy. Wyjął dwa kupki, paczkę orzeszków w czekoladzie i serowy popcorn.
- Czarna? - zapytał, a ja kiwnęłam głową.
Uśmiechał się. Ale czy był szczęśliwy? Jakoś czułam, że każdy jego ruch jest za perfekcyjny. Jakiś taki, wykreowany. Nie czuć było codziennej swobody.
Piętnaście minut później, gdy skończył pić herbatę, ubrał się i wyszedł. Pozmywałam kubki i wytarłam wyspę, na której leżały pieniądze na pizze, która przyjechała niedługo potem.
- Jeść! - usłyszałam słodki głos Kuby, wbiegającego do kuchni. Przytulił się do mnie na chwilę, a później stanął mi na palcach i oparł się palcami o blat, na którym niewinnie czekał cichy zabójca, który był niczym samuraj. Niszczył zdrowie i zachęcał do pożerania tony tłuszczu siedząc przed telewizorem z butelką taniego piwa.
- Wpierw ręce - złapałam się pod boki, a on zmarszczył brwi i skrzyżował ręce, próbując pokonać mnie wzrokiem.
- Nie żartuję - uśmiechnęłam się zwycięsko - Najwyżej cała ta pyyyszna pizza będzie moja - teatralnie spojrzałam na swoje paznokcie.
- Wredna - prychnął i pobiegł do łazienki, co chwila upewniając się, że nie zjadłam całego przysmaku, który darzył uwielbieniem.
Gdy zjedliśmy, wzięłam sok i jakieś cukierki, po czym przenieśliśmy się do salonu. Obejrzeliśmy bajkę, pobawiliśmy się samochodzikami, a później dobre dziesięć minut ganialiśmy się po domu. Oczywiście Kuba wygrał.
Było coraz późnej, a Wiktora nadal nie było.
- Dobra, a teraz zapraszam pana do kąpieli - wmaszerowałam do jego pokoju z założonymi rękoma.
- Nie ee! - krzyknął kiwając cwaniacko głową.
- Czyli chcesz cuchnący położyć się spać, a brud, który urośnie w nocy, aby odstraszał dziewczyny z twojej grupy?
- Tak - zaśmiał się i położył dłonie na biodrach.
- Okej, ale jak Pan Pacyk od ciebie ucieknie w nocy, to nie przychodź do mnie z płaczem - wzruszyłam ramionami i chciałam wyjść, przyglądając mu się kątem oka.
Spojrzał niepewnie na swojego ulubieńca i zmarszczył brwi, wysuwając do przodu dolną wargę. Złapał go za rękę i wybiegł z pokoju, pokazując mi język.
Przewróciłam oczami.
Godzinę później Kuba już smacznie spał. Zasnął w połowie bajki, którą mu czytałam na dobranoc. Fajna książka. I wiekowa. Pamiętam jak jeszcze rodzice nam ją czytali. ''365 bajek na każdy dzień'' - mimo że była przeznaczoną książką do czytania raz dziennie, potrafiliśmy przekabacić rodziców, aby czytali nam po trzy razy, przez co szybko się kończyła. Ale to nie był wielki problem... Po prostu zaczynaliśmy wszystko od początku.
Siedziałam na kanapie, popijając trzeci kubek herbaty. Było już po trzeciej, a tego dupka nadal nie było. Nie wiem co się stało, ale nie powinien zachowywać się tak nieodpowiedzialnie. Mógł przynajmniej napisać, czy wróci, czy będzie kimał u kolegów.
Wkurzona wstałam z zamiarem pójścia spać, lecz frontowe drzwi się otworzyły ze zgrzytem, a na nich podpierał się Wiktor, który próbował nie stracić równowagi i nie spotkać się z twardą podłogą. Zobaczył mnie i przyłożył do ust palec wskazujący, każąc mi się nie odzywać.
- Cicho - powiedział i spróbował delikatnie zamknąć drzwi, a te na przekór jego staraniom trzasnęły o mało nie przycinając mu palców.
- Jezu - jęknęłam i podniosłam oczy ku górze, zastanawiając się dlaczego musiało się to przydarzyć mi.
Już z tej odległości dało się wyczuć zapach alkoholu, który wsiąknął w jego ubrania.
Brunet oparł się o drzwi plecami i osunął się na podłogę, w celu pozbycia się obuwia. Niezdarnie próbował złapać za język adidasów, który dziwnym trafem nie znajdował się na czubku buta.
Podeszłam do niego i pomogłam oswobodzić się z zimowej warstwy ochronnej. Próbowałam go podnieść, a gdy upadłam obok niego, rozrechotał się czkając co jakiś czas.
- Zamknij się i współpracuj - syknęłam przez zęby.
Kiwną tylko głową,próbując się nie roześmiać. Oparł się o drzwi, a ja zarzuciłam sobie jego ramie na szyję i złapałam go w pasie. Powoli weszliśmy na schody, ale w połowie, chłopak się zmęczył i postanowił odpocząć, ponownie ściągając mnie na dół.
- Wiktor, proszę cię zaraz będziesz w łóżku - jęknęłam bezsilnie.
- Wi..esz... ten twój Juek... to ma niezą głowę. Nie to co ten...noo.. Sowski Awww... w ogóle to... dobre chłopaki siee trafiły - oparł głowę o jeden schodek.
- Błagam! Tylko tu nie zasypiaj - szarpnęłam go za ramię.
- Nie śpię! - ledwie wymamrotał, po czym rozejrzał się dookoła. - Następnym razem i ciebie wesme, okej? Napijemy się.. Nie możesz paść po jednym kie..liszku. Tszeba dbać o swój honor!! - czknął i podniósł się.
W czasie pokonania reszty dystansu do wybawienia mojego kręgosłupa, nie napotkaliśmy żadnych przeszkód.
Brunet ledwie dotknął łóżka, a już pochrapywał.
- Jak mogła mi to srobić...? - powiedział cicho, zwijając się w kulkę. Po policzku spłynęła mu łza, która znikła tak szybko jak się pojawiła, wsiąkając w poduszkę.
Poczułam jak serce mi się kraja. Wyglądał tak żałośnie. A włosy, które zazwyczaj ścinał zanim zdążyły opaść mu na oczy, zaczynały się lekko kręcić. Łagodziły jego męskie rysy twarzy. Przypominał małe, bezbronne dziecko, które nie może pojąc dlaczego ten świat miałby być aż tak okrutny. Nie rozumiał. Nie widział jego wad, które coraz bardziej go raniły. Idealizował go, przez co zdobywał siłę do walki. Nie poddawał się. Chciał go zmienić, a łzy i ten cały ból jest jedynie odpoczynek. Zaczerpnięcie lodowatego powietrza, które ma mu przypomnieć, że żeby coś osiągnąć musi walczyć. Nic przecież nie ma za darmo.
Złapałam kocyk i nakryłam go, po czym wyszłam z pokoju, upewniając się, że zasnął...
_________________
Ale ten suwak jest mały *-* xD w końcu udało mi się napisać coś dłuższego.
Powiem wam, że strasznie się męczyłam z tym, że napisałam rozdział, ale nie mogłam go opublikować z powodu, że jeszcze nie czas :( Buuu i dlatego nie mogę pisać z wyprzedzeniem, bo zaraz wstawiłabym wszystko na raz i było by... barwnie xD
Ale będę się trzymać planu :)
Dziękuję pewnej Pani, że mnie powstrzymywała przez te parę dni groźbą, która poskutkowała ;D
Więc... ten, no! Do kolejnego ;*
Znam to uczucie kiedy się śmieje na lekcji ,a nauczyciel się denerwuje :-)
OdpowiedzUsuńWiktor zatapiał smutki w alkoholu.Jestem ciekawa co między nimi zaszło.Chyba Natalia go zdradziła? Może nie.Nie mam pojęcia ,ale było nie wesoło.
Ja mam napisane 9 rozdziałów do przodu i też mam ochotę je opublikować ,ale jakoś się powstrzymuje chociaż nie jest to łatweXD
Czekam na next.
Pozdrawiam Danielciax.
Masz przeczucie ;D A kobieca intuicja jest najlepsza ;)
UsuńTaak... Wiktor przeżył to dogłębnie :/ Aż mi samej go szkoda xD
Ja miałam tylko jeden rozdział, a ty masz aż.... 9 Szczerzę gratuluję wytrwałości ;* Ja już bym dawno wymiękła =.='''
Czyta się łatwo, przyjemnie, co naprawdę lubię. ;) Chciało mi się śmiać, jak Wiktor przyszedł pijany, ale potem zrobiło mi się żal chłopaka. Domyślam się jak to jest być zdradzonym, oszukanym przez bliskie osoby. :( Mam tylko nadzieję, że przewidujesz dla niego odrobinę szczęścia w przyszłych rozdziałach, których oczywiście nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie z szybkim dodawaniem rozdziałów, ale staram się jak najmniej myśleć o ich publikowaniu ;)
Nie martw się Sky. Oczywiście, że planuję go uszczęśliwić, lecz tak jak jest w prawdziwym życiu, szczęście nie przychodzi na wezwanie. Musicie być cierpliwi :) On jest... Dzięki temu, że szczęście nie przychodzi do nas regularnie, a nieszczęścia chodzą parami, czasem zbierając się w grupy i zasypując człowieka. Dopiero wtedy doceniamy takie proste chwilę, które wywołują u nas uśmiech. A szczęście chowa się za rogiem, przyglądając się nam jednym okiem. Czasem wychodzi nam na spotkanie, aby się przywitać. A my powinniśmy je witać i pozwolić załatwić swoje sprawy, tak aby mogło swobodnie do nas wrócić :)
UsuńJak pięknie napisane <3
UsuńWięc niecierpliwie będę czekać, aż się doczekam ;)
Moja Kochanieńka!
OdpowiedzUsuńŚliczny rozdział. Z wielkim uśmiechem na ustach zabrałam się do jego czytania.
Urocza była zabawa i przekomarzanie się Kuby i Wiktora. Jeny jak ja uwielbiam tych dwóch! Kubuś jest słodki w tej swojej dziecięcej niewinności. A Wiktor... to Wiktor :D Przecież wiesz, że go uwielbiam.
Julek postanowił walczyć o Ilonę. Nareszcie! Na razie to tylko obietnica, ale zawsze coś. Lidka miała rację. Jak Ilona mogła nie zauważyć że ma obok takiego wspaniałego chłopaka, który jest w dodatku w niej bezgranicznie zakochany? Mam nadzieję, że już wkrótce Julek weźmie sprawy w swoje ręce i zawalczy o Ilonę!
Bardzo spodobał mi się fragment o zimie. Mnie też ta pora roku nie napawa optymizmem i nieprzerwanie kojarzy się z czymś przykrym. No ale cóż zrobić? Trzeba uzbroić się w cierpliwość i czekać na lato.
Czy tylko mi się wydaje, że Natalka zdradziła Wiktora? Jest tak strasznie zdruzgotany, że tylko to przychodzi mi do głowy. Biedny Wiktor, nawet nie dał jej dojść do słowa.
Alkohol nie rozwiąże problemów, głupi Wiktor myślał, że to mu w czymś pomoże. Wytrzeźwieje i okaże się, że ból nie minął. Tylko czas leczy rany. Kiedy czytałam fragment o pijanym Wiktorze, nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać.
Rozdział jest cudowny, ale gdyby był Sebastian byłby spełnieniem moich marzeń!
Ściskam mocno :*
Czytam Twój rozdział już nie wiem, który raz. Błagam opieprzcie mnie za coś! Za jakieś błędy, czy coś! Bo wiem, że je robię, a jak czytam wasze miłe słowa, to chyba popadam w samozachwyt. Jejciu!
UsuńTak nie może być! xD
Mówi się, iż ''tonący chwyta się brzytwy'' i tak jest w tej sytuacji. Chęć znieczulenia się choćby na chwilę, wyłączenia uczuć, jest tak silna, że złamałaby niejednego. Przecież nie patrzymy, aż tak w przyszłość. W takich wypadkach skupiamy się na teraźniejszości, co w sumie byłoby dobre, gdybyśmy myśleli i zachowywali się tak na co dzień, a nie z lupą szukali krzesła, przy którym stoimy. Każdy cierpi na swój indywidualny sposób :)
Pozdrawiam <3
Serdecznie zapraszam na pierwszą część nowego opowiadania na moim blogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Serdecznie zapraszam na kolejny rozdział Ucieczki :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
~ secondvisage
Zapraszam do mnie na 2 rozdział ,,My diary of live''.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Danielciax.
Hejka!
OdpowiedzUsuńNo więc już wczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały tyle, ze było za późno i byłam za bardzo zmęczona by napisać komentarz. Nie wiem nawet kiedy się skończyły :D Powiem szczerze, że chciałam pod każdym wpisem napisać komentarz, ale moja ciekawość co w następnym rozdziale, przezwyciężyła mnie i zanim się spostrzegłam byłam na ostatnim ;( Teraz musze być na bieżąco i czekać na każdy wpis, a to okazuje się torturami jak teraz na to spojrzę.
Co do wpisów:
Najsłodsze było jak po kłótni Wiktora z ich ojcem, Lidia rozpłakała się na kolanach Sebastiana ♥ No i okazało się, że to jednak Julek jest mądrzejszy i zaradniejszy, bo wiedział co zrobić kiedy usnęła :D Haha, przy okazji fajna jest ta scena!
A jeszcze wcześniej była kłótnia z Julkiem. Z jednej strony podziwiam Lidkę, że potrafiła mu to wygarnąć, a z drugiej wcale nie musiała tego robić. Chłopak jednak też nie jest aniołkiem i pokazał pazura. No i cieszę się, że okazali się dojrzali i pogodzili się z własnej, nie przymuszonej woli.
I jeszcze śmieszna scenka jak Wiktor bawił się z Lidką jakby znowu mieli po pięć lat :D Śmieszne, powiem szczerze, że uśmiechnęłam się do monitora jak przedszkolak albo głupia do sera! Tak, z pewnością drugie określenie lepiej do mnie pasuje :D
Albo jak Ilona wróciła z randki z Krzyśkiem i Lidka z Moniką mówi jak poeci, a właściwie cytowały sztukę. O mój boże, uśmiałam się jak głupia!
To są najlepsze fragmenty, które zapamiętam.
No i jeszcze co do tego wpisu:
Czyli Natalia zdradziła Wiktora z Dawidem?! Ale głupia, Wiktor lepszy, a przynajmniej tak ja uważam. Poza tym z początku myślałam, że powie mu, że jest w ciąży czy coś w tym stylu. Haha, taaa… lepiej będzie jeśli nie będę zgadywać. Nie idzie mi to za dobrze :D
Fajnie, że Lidka i Julek tak świetnie się dogadują. Mam nadzieje, że między nimi będzie jakaś większa przyjaźń niż jego w stosunku do reszty dziewczyn. No, fajnie by było :) A rozrywka grania w „kółko i krzyżyk” na lekcjach, skądś znam. Tak samo jak nauczyciela upominającego cię jak się nie możesz powstrzymać od śmiechu :)
No i teraz będę musiała czekać do następnego rozdziału :(
Kiedy będzie, bo zniosę jajko?
Pozdrawiam,
~ secondvisage
Wielce się raduje me serce gdy piszesz dłuższe posty. Nie mam się do czego przyczepić.. a za każdym razem mówienie Ci ,że wciągasz do czytania przez swój styl i refleksje jakie dodajesz _ staje się rutynowym powtarzaniem :) ale tak Trzymaj :* to GOOD
OdpowiedzUsuńCieszę się ze Lidka dogaduje się z Julkiem ale ona musi być z Sebastianem oni są sobie po prostu przeznaczeni :) czaisz?
Pozdrawiam ss
Gorąco zapraszam na 13 rozdział Ucieczki :D
OdpowiedzUsuńŚciskam,
~ secondvisage
Przez przypadek usunięty komentarz.
OdpowiedzUsuńAutorstwa: @CzarnyKapturek :
''Dobry wieczór!
Nadrabianie zaległości nie idzie mi w takim tempie, w jakim to sobie założyłam;/ Moje masakryczne położenie potęguje fakt, że w czwartek ma na moim blogu znaleźć się nowy rozdział, a ja mam zaledwie kilka słów i szczątki myśli we głowie;d
Pozostaje mi jedynie znowu przeprosić Cię za moje żółwie tempo....
A teraz czas na to, po co tu w zasadzie zajrzałam o tak późnej porze- na treść rozdziału!
Chociaż pora późna i oczy kleją mi się do snu, to naprawdę dobrze czytało mi się Twój tekst!
W klimat wprowadziła mnie już piosenka, którą zaserwowałaś na początku (śliczna!<3 Nigdy wcześniej jej nie słyszałam, więc tym uważniej się w nią wsłuchiwałam;d)
Rozdział bardzo długi<3 Chociaż emocje, kotłują się we mnie po lekturze. Nie wiem w zasadzie od czego zacząć.
Może od kłótni Lidki i Wiktora.
<3 "Wiedziałam, że jest na mnie wściekły, a jego milczenie bardziej raniło niż najgorsza kłótnia." Piękne zdanie!- w formie sentencji i idealnie oddaje uczucia nie tylko Lidki, ale każdej osoby, która kiedykolwiek wdała się z kimś w konflikt;d
A konflikt zaserwowałaś w rozdziale niezły:
"Bezgraniczne szczęście złapane w jednym zdjęciu"- w tym zdaniu na końcu brakuje kropki, ale wynotowałam je jeszcze z jednego powodu: znowu mi się spodobało xD Zwyczajne, a jednak głębokie. Zazwyczaj uznawałam, że na zdjęciu złapana została jednostkowa chwila, ale nigdy nie nazwałam jej dotychczas bezgranicznym szczęściem;)
Natalia i Wiktor- czemu on jest takim uparciuchem, że nie chce z nią porozmawiać?! Agrrr.... Może ona ma jednak coś ważnego do powiedzenia?
Za to Julek bardzo chętnie rozmawiał z Lidką;d Jest taki uroczy i rzeczywiście bezgranicznie zakochany. Moment, gdy dostał słowotoku był kwintesencją jego uczuć xD
A ja swój słowotok na dziś już chyba zakończę, bo znowu czuję, że nie piszę dokładnie tego, co chcę Ci przekazać;d
Najważniejsze jednak jest to, że uważam ten rozdział za naprawdę dobry;)
Poproszę takich więcej;) ''