sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział siedemnasty

     - W śpiączkę? - powtórzyłam nie dowierzając w to, co przed chwilą usłyszałam. Stałam tam i patrzyłam na Monikę, która wzruszyła ramionami, po czym wróciła do pakowania się. - Przepraszam nie wiedziałam - spuściłam głowę, patrząc się na swoje kolorowe skarpetki. Czułam się głupio. Gdybym wcześniej wiedziała, nie palnęłabym takiej gafy.
- Ej, Lidka. Nie przejmuj się. Nic się nie stało. To ja powinnam ci dawno o tym powiedzieć. Sorki - powiedziała, ale głos jej zadrżał. Odwróciła się do mnie plecami, upychając ubrania w torbie. - Nic już na to nie poradzimy... No.. Chwila i zaraz możemy iść.
     Zmarszczyłam brwi i podeszłam do niej lekko dotykając jej ramienia. Nie odwróciła się. Dopiero dostrzegłam, że lekko się trzęsie. Nie byłam pewna co zrobić. Jezu, przecież ja nie wiem jak się w takiej sytuacji zachować! Monika i jej rodzice muszą bardzo cierpieć. Stracić dziecko to jak wyszczerbić sobie sporą część duszy.
- Monika... - zaczęłam, ale nie wiedziałam co powiedzieć. W głowie czarna dziura. Westchnęłam i okrążyłam ją, aby móc spojrzeć jej w oczy. Chciałam wyglądać na osobę, która w każdej chwili może cię wesprzeć, na kogoś na kogo możesz liczyć, ale nie wiem jak wyszło. - Chcesz o tym porozmawiać?
 Pokręciła głową, po czym przetarła oczy i złapała za ramię swojej torby.
- Idziemy?

     Siedziałyśmy u mnie w pokoju przeglądając zdjęcia. Opowiadałam jej o moich przyjaciołach, domu, szkole. O wszystkim z czym miałam dobre wspomnienia. Tak, wiem, że o słodkich rzeczach rozmawia się łatwiej. Wiem, że wspominając trudne chwile sypiemy sobie sól na rany, a dzielenie się wspomnieniami ''pomaga'' nam uporanie się z ogromem niewiadomych. Ale ja jednak, tak tego nie mogę zaakceptować. Dla mnie jest to stracenie siebie. Zgubienie jakiegoś fragmentu osobowości, którego nie potrafię zostawić . Nie mogę oddać. Po jego stracie nie mogłabym być tą samą osobą.
Co raz mój telefon sygnalizował nadejście wiadomości, więc go wyciszyłam
- Wiesz, to wszystko przeze mnie - zaczęła Monika, gdy przebrane w piżamy leżałyśmy na łóżku, patrząc się w sufit.
      Spojrzałam na nią w duchu modląc się, aby nie zaczynała tego tematu. Wiem, że wcześniej zaproponowałam jej pomoc, ale to zawsze działa w obie strony i po wyjawieniu sekretu przez jedną stronę, oczekuje ona szczerości od drugiej strony, a na taką nie miałabym ani siły psychicznej, ni fizycznej. Wzięłam głęboki oddech.
      Uspokój się. Ona chce sobie tylko ulżyć.
      Nie patrzyłam na nią, a ona w cale tego nie oczekiwała.
- Tamtego dnia były moje urodziny. Pokłóciłam się z rodzicami, bo chciałam pójść z koleżankami do kina, ale oni zaplanowali jakieś przyjęcie rodzinne. W czasie przygotowań... - zadrżał jej głos. Przymknęła powieki, a później schowała twarz w zagięciu łokcia. Mówiła dalej. - Oni poprosili mnie, abym jej popilnowała, ale byłam na nich strasznie wkurzona. Siedziałyśmy wtedy z Julką w ogrodzie - odchrząknęła, poprawiając się na łóżku - Ona... Wyrzuciła piłkę za ogrodzenie i.... a ja nie chciałam po nią iść. Miała wtedy z 4 lata.. - zaszlochała.
- Ćśś - położyłam się na boku, a później zarzuciłam jej na brzuch ramie, kuląc się koło niej.
- On jechał tak szybko. A ta głupia, niebieska piłka... - rozpłakała się.
Leżałyśmy tak przez parę minut, aż Monika się nie uspokoiła, a ja nie przyswoiłam sobie nowo nabytych informacji. Obwiniała siebie, a ja nie wiedziałam jak jej pomóc. Przecież nigdy nie spotkałam się z taką sytuacją. Dla niej też to nie było naturalne. Nie wyobrażam sobie, jak to jest mieć siostrę, a później ją stracić. Ale przecież jest nadzieja! Przecież dużo osób wybudza się ze śpiączki. Nie można się poddawać,
- Ja... Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś - uśmiechnęła się do mnie mrużąc swoje opuchnięte oczy.
- Nie, ja dziękuję, że mnie wysłuchałaś. Czuję się lepiej. Jakoś mi lżej na sercu. - czy rzeczywiście tak jest? Czy to naprawdę tak działa?
     Później rozmawiałyśmy na luźniejsze tematy, aż nie przyszła wiadomość od Ilony o tym, że randka idzie w dobrą stronę i za około pół godziny będzie z nami. Podekscytowane zapowiadającą się bombą informacji, zeszłyśmy na dół, aby przygotować cieplejszy prowiant. Mama wraz z Maćkiem i Kubą siedziała w salonie oglądając jakąś bajkę, więc mogłyśmy swobodnie rozmawiać.
- Lidia! - usłyszałam bardzo poważnie brzmiący głos Wiktora. Zaciekawiona wyjrzałam zza framugi kuchni i doznałam szoku.
- Jezu! - wyrwało mi się i podbiegłam do niego.
- Ćśś! Idiotko! - skarcił mnie jak najciszej. - Pomóż mi.
     Wiktor stał przed schodami podtrzymując zakrwawionego Sebastiana, którego twarz spuchła tak bardzo, że ledwie go rozpoznałam. Miał rozciętą górną wargę, a z lewej brwi sączyła się krew, która spływała po podbitym oku.. Był ubrany w zieloną bluzę, która nie ocalała od procesu naznaczania czerwoną cieczą. Złapałam go pod ramie i wraz z Wiktorem, jakoś udało nam się zaciągnąć na górę. Chłopak nie bardzo kontaktował. Jedynie co raz syczał z bólu, gdy któreś poprawiało chwyt. W Wiktorowskim pokoju położyliśmy go na kanapę. Brat zaczął zdejmować mu buty, ja zaś zbiegłam na dół po apteczkę i przy okazji po Monikę.
- Wiktor wrócił? - zapytała mama wchodząc do kuchni. Spanikowałam i spojrzałam niepewnie na Monikę, której jeszcze o niczym nie poinformowałam.
- Eeee...
- To może ja zaniosę rzeczy - powiedziała i zabrała talerz z tostami i dzbanek herbaty, po czym wyszła nie odwracając się za siebie.
- Tak - odpowiedziałam na wcześniej zadane pytanie, nadal zastanawiając się nad jakąś historyjką, w razie gdyby zainteresowało ją to, dlaczego nie przyszedł czegoś zjeść.
     Kiwnęła jedynie głową i wlała wodę do czajnika. Rozejrzałam się po kuchni i podeszłam do szafki z kubkami, tuż obok niej znajdowała się półka z lekami i tego typu rzeczami. Wzięłam cztery kubki i szybko schowałam do jednego z nich wodę utlenioną. Później gaziki i inne takie. Podeszłam też do skrytki na słodycze, z której wyjęłam wielkie opakowanie popcornu, aby przykryć zawartość kubków. Serce biło mi jak oszalałe. Przez jakiś czas martwiłam się, że przebije się przez żebra i wyskoczy na wierzch i tyle je zobaczę.
- Pomóc ci? - usłyszałam i zamarłam. Nic nie widziałaś! Błagam, nic nie widziałaś!
- Nie, dzięki.
- Niezła wyżerka, nie? - zagadała. - Pamiętam nocowania. Całonocne rozmowy i tym podobne rzeczy - zaśmiała się.
- W sumie wiele się nie zmieniło - również się zaśmiałam, ale usłyszawszy jego dźwięk, uznałam, że lepiej by było gdybym w ogóle się nie odzywała. - Idę.
     Wbiegłam po schodach i wpadłam do swojego pokoju kładąc rzeczy na biurku. Monika przyglądała mi się w ciszy, jak pośpiesznie wyrzucam z kubków zawartość.
- Coś się stało?
- Tak.. To znaczy nie! Jezu! Nie wiem. Chodź - pociągnęłam ją za rękę, gdy w drugiej trzymałam potrzebne przedmioty.
   Wpadłyśmy do braterskiego pokoju jakby nas ktoś gonił. Zamknęłam drzwi i postawiłam rzeczy na szafce. Czarnowłosy siedział na kanapie, opierając łokcie na kolanach. Twarz schował w mokrym ręczniku.
Zielona bluza zniknęła, a Wiktora nie było. Ciekawe gdzie zniknął.
Chłopak delikatnie przetarł twarz ręcznikiem, ukazując swoje poważne rany.
- Żyjesz? - zapytałam nakładając lateksowe rękawiczki.
- Sebastian?! - usłyszałam przerażony głos Moniki.
 Kucnęła przed nim i próbowała spojrzeć na jego obrażenia, ale chłopak ponownie schował twarz w ręczniku.
- Co ona tutaj robi? Co wy tutaj robicie?! Gdzie Wiktor? - zażądał od natychmiastowej odpowiedzi. Jego głos kipiał złością, a jamy ustnej prawie wydobył się dym zwiastujący ogień.
- Zamknij się! - skarciłam go. - Nie tak głośno, chyba że chcesz żeby moi rodzice się dowiedzieli o twoim stanie.
    Jęknął przeciągle, a jego cierpienie związane z naszą obecnością przerwał wchodzący do pokoju brunet.
- Dzięki - powiedział wskazując na wodę utlenioną i waciki. - A teraz do widzenia.
     Spiorunowałam go wzrokiem, lecz nawet go to nie ruszyło. Podszedł do Moniki i chwytając ją pod pachy, postawił na nogi i skierował twarzą w stronę drzwi.
- Dobra, kaczuszki, Kierunek korytarz! - popchnął ją w moją stronę.
- Nie wyjdziemy dopóki nie dowiemy się co się stało, a po drugie trzeba go opatrzyć - zaczęłam, ale silne ramie szarpnęło mnie w stronę, w którą teraz nie bardzo chciałam iść.
- Nie wiedziałem, że przeszłaś kurs pierwszej pomocy. Przyjdźcie za godzinę, a pozwolę wam się z nim zobaczyć.
     Zamknął nam drzwi przed nosem, a sam zniknął w czeluściach własnej otchłani.
     Kto? Po co? Dlaczego? Jest jakiś powód? Czy nie jest to tylko bezsensowne poddanie się buzującym hormonom?
     Wróciłyśmy do mojego pokoju, a świecące się światełka w naszych telefonach, sygnalizowały, że ktoś miał ochotę się z nami skontaktować.
ILONA!
Zbiegłyśmy na dół w pośpiechu nakładając na piżamy kurtki. Otworzyłam drzwi i oniemiałam, a wraz ze mną Monika.
- Czyżby nasz Panna Ulczykówna właśnie całowała się z Panem Krzysztofembezznanegonamnazwiska?
- zapytałam niby to zdziwiona mojej towarzyszki, podchodząc do furtki, przed którą stała złączona w pocałunku para.
- Niebywałe - zachwyciła się Monika lustrując ich wzrokiem. Oparłyśmy się ramionami o metalowy pręt, przyglądając się im.
Brunetka pokazała nam jakże kulturalny i wieloznaczny gest ze środkowym palcem w roli głównej. Zaś jej towarzysz odwrócił się w taki sposób, że zasłaniał ją swoim ciałem, przed naszym natarczywym wzrokiem.
    Spojrzałyśmy się na siebie z Moniką, a później, padłam na jedno kolano i ze złączonymi dłońmi na sercu, pochyliłam głowę i żałosnym głosem powiedziałam.
- Wiem, ma luba, że twe serce zraniłem. Że sztylet w nie głęboko wbiłem, lecz me serce również cierpi śmiertelne kaźnie, gdy na twe malinowe usta każesz mi patrzeć. A zakaz w twoich oczach widzę, że nie dotknę ich mymi wargami, dopóki ma droga pani, nie wyrazisz nań zgody.
- Mój kochanku, kochaneczku. Cierpieć mi pozwoliłeś i z oczu rosę spuściłeś. Więc pocierp trochę jeszcze, nim przejdą po mnie dreszcze. Nim znowu Ci zaufam i na dowód miłości złącze pośmiertnie nasze kości. - odpowiedziała unikając mojego spojrzenia.
- Moja ukochana, nie bądź dlań taka sroga, gdyż zima skruszy twe serce, a serce bez miłości wcale nie drogie wielce.
- Oh, nie mogę się tak szybko zgodzić, gdyż wyjdę na dziewkę, która serca swego nie oczyściła, a ciebie znowu doń wpuściła. Nie proś więcej, kochasiu, boś nie wygrasz. A me wargi do innego męża już należą i choć nosisz identyczną twarz i mienie masz te same, odejdź bo wezwę me wierne straże.
- Głupa dziewka, serca nie słucha i zaprzecza swemu ducha. Choć i pozwól mi w szalonym tańcu złączyć nasze skołatane serca, które oddzielnie bić nie chcą. Choć, posłuchaj. Daj się porwać, bo ja korze się tu wielce, by zawalczyć o twe zlodowaciałe serce. - wstałam i porwałam ją w spontaniczny uścisk, po czym obie wybuchłyśmy szaleńczym śmiechem. Oczyściłyśmy atmosferę, i mimo to, że nadal w naszych oczach panowało zmartwienie, na chwilę odetchnęłyśmy. Wyrwałyśmy się z tego toksycznego miejsca, które mogłam nazwać domem.
- Jesteście zdrowo jebnięte - pochwalił nas Krzysiek. Już od jakiegoś czasu przyglądali się naszym poczynaniom. - Dobra, uciekam skarbie. - złożył na jej ustach delikatnego całusa i kiwną nam głową na pożegnanie.
- Proszę jej za bardzo nie męczyć - krzyknął jeszcze na odchodne, gdy porwałyśmy ją w ramiona.
- Nie martw, my się nią doskonale zajmiemy - odkrzyknęłam mu.
- Wyciśniemy z niej wszystkie soki, chopie! - Kolejny raz wybuchłyśmy śmiechem, na co Ilona się zarumieniła.
- Idź się przebierz - powiedziałyśmy zaciągając ją na górę. - Później nam opowiesz, dobrze? No ruszaj się, ruszaj!
- Ej coś się stało, gdy mnie nie było, że mnie tak pośpieszacie? - zapytała, zaintrygowana naszym zachowaniem. Nic nie odpowiedziałyśmy, mogę się założyć, że Monika martwiła się tak bardzo jak ja o Sebastiana. Nie wiedziałam, że się znają. W sumie nie powinno mnie to dziwić, bo nie jestem w stanie poznać ich wszystkich znajomych i w cale tego nie chce. Ale ciekawiło mnie to, co one o nim myślą. To tylko zwykła ciekawość!
     Zapukałam do drzwi, po czym weszłam nie czekając na zaproszenie od gospodarza owego terenu.
Chłopaki siedzieli na kanapie i oglądali film. Wiktor spojrzał na nas dziwnie i machnął, żebyśmy usiadły. Wstał i zatrzymał film. Sebastian zaś poprawił się na kanapie, przykładając do opuchniętej części twarzy lód owinięty w kawałek szmatki.Warga również była spuchnięta, ale dzięki nałożonej na ranę mazi, krew nie lała się strumieniem i powoli się zasklepiała. Na skroni miał przyklejony wielki plaser z niebieską ciuchcią - Tomkiem.
- Jak się czujesz? - zapytałam, ale nie odpowiedział. Za to Wiktor przewrócił zirytowany oczami.
- Jeśli macie zamiar zadawać bezsensowne pytania, to możecie wyjść.
- Jakoś żyję - odpowiedział chrapliwym głosem. - Dzięki za... pomoc i w ogóle - nie patrzył na nas.
      Ilona odchrząknęła i spojrzała na mnie, później na Wiktora, a na końcu na rannego.
- Mogę z nim porozmawiać? - zapytała cicho, lecz stanowczo. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc czego się spodziewać. - Na osobności.
Brunet spojrzał na swojego kolegę, który westchnął tylko, jakby się tego spodziewał. Wielki brat wstał i wyszedł, a my za nim.
    Staliśmy chwilę przed jego drzwiami w ciszy, unikając jakiegokolwiek sposobu komunikacji. Nie czułam się komfortowo.
- Emm.. co oglądaliście? - zapytałam z szaleńczo bijącym sercem. Spojrzał na mnie swoimi przenikliwymi, zielonymi oczami, po czym wzruszył ramionami.
- Jakiś film dokumentalny o wspinaczkach.
- Możemy się do was dołączyć? - zapytała nieśmiało Monika. Wydało mi się to trochę za samolubne zachowanie, ale w tym wypadku nie miałam jej za złe. Dużo się dzisiaj wydarzyło, a ja chciałabym porozmawiać z Sebastianem i upewnić się, że wszystko z nim w porządku.
- Pewnie - uśmiechnął się do niej zachęcająco mój bracik. Zmarszczyłam brwi i przygryzłam wargę, patrząc na ich dziwne zachowanie. Czyżby Wiktor wiedział o uczuciach Moniki? A może chce być jedynie uprzejmy. Awrrrr.. Nie mogę go zrozumieć.
- Mamy tosty w pokoju. Są zimne, ale zjadliwe, więc możemy je przynieść. I herbatę, ale wypadałoby ją podgrzać.
- Dobra, ja pójdę po coś mniej zdrowego.
     Monika zabrała z pokoju tosty, a ja pobiegłam z herbatą na dół, gdzie zobaczyłam Wiktora, który stał przed zamkniętą szafką na słodycze. Szturchnęłam go lekko w ramie, a on odskoczył jak poparzony.
- Wiktor?
- Sory, zamyśliłem się trochę.
- Sory, że się wam wwalamy - powiedziałam i wlałam herbatę do garnka, po czym wstawiłam ją do gotowania.
- Spoko. Nie przeszkadza mi to. Sowie też nie powinno,
- Sowie?
- Sebastianowi - wyjaśnił, wyciągając cztery paczki czipsów i wielki popcorn.
- My mamy popcorn, więc nie musisz brać - kiwną głową i z powrotem go schował.
Herbata się zagotowała, więc przelałam ją do dzbanka, który wcześniej popłukałam. Wiktor przesypał czipsy do dwóch misek. Wzięłam dodatkowy kubek i już mieliśmy iść, ale do kuchni weszła mama z Kubą.
- Popilnowalibyście go? Chcielibyśmy podjechać do Ulczyków, a Kuba jest zmęczony, więc pewnie zaraz zaśnie.
- Weź sobie kubek - powiedziałam, widząc minę Wiktora, który już planował coś powiedzieć. Na szczęście zdążyłam go powstrzymać.
- Dzięki, jesteście kochani - powiedziała szczęśliwa i wyszła z kuchni, zostawiając nas w bardzo zabawowych humorach.
- Dlaczego się tak łatwo zgodziłaś? - powiedział z wyrzutem. - Nie jesteśmy pełnoetatowymi opiekunkami!
- Wiktor, nie zaczynaj. Nic się nie stanie jak z nami posiedzi. Jak zaśnie to zaniosę go do pokoju.
- A rób co chcesz.. - powiedział i wyszedł z kuchni. Westchnęłam przeciągle i z lekkim uśmiechem spojrzałam na Kubę, który w jednej ręce ściskał Pana Pacyka, a w drugiej swój niebieski kubek z ciuchcią.
- Chodź.
     Gdy weszliśmy do pokoju Wiktora, uderzyła we mnie złowieszcza atmosfera, która rzucała się do gardła, chcąc przerazić swoje ofiary. Dziewczyny siedziały na miękkim dywaniku, który przyniosły z mojego pokoju, a chłopaki rozwalili się na łóżku. Nikt się nie odzywał.
- Mamy jeszcze jednego kinomaka! - poinformowałam ich radośnie, jednocześnie czując nacisk na sercu.
Usiadłam z Kubą koło Ilony, która siedziała na środku.
- Dajcie jakiś koc - poprosiłam, a brunet podał mi włochaty materiał w słoniątka, którego zawsze pilnuje jak oka w głowie. Zawsze jest na swoim miejscu. To był jego prezent od ojca, którego jako jedynego się nie pozbył. Dostał go na chyba piąte urodziny. Zanim rodzice się rozwiedli, w każdą noc, w którą się kłócili, chowaliśmy się pod nim, dodając sobie nawzajem siły.
- Dzięki - przykryłam nim Kubę, który usadowił się pomiędzy naszymi nogami.
     Wiktor włączył film, który wszystkich nas wciągnął. Był o wyprawie dwóch mężczyzn, którzy postanowili się wspiąć na jakąś niezdobytą górę. Później wycieczka okazała się bardzo niebezpieczna i jeden z nich złamał nogę. Film nazywał się chyba ''Dotknąć pustkę'', albo ''Czekając na Joe''. Nie ważne, bardzo mi się podobał, choć pare scen mnie ominęło. Chyba przytłoczył mnie dzisiejszy dzień. Na szczęście to już koniec. Jutro musi być już tylko lepsze. Nie ma innego wyjścia. Po każdym spadnięciu na dno, człowiek musi się odbić. Tak już jesteśmy zbudowani. Jedyne co nam w tym przeszkadza to słabnący zapał do życia, tchórzostwo przed ponownym spróbowaniem.
- Lidka, telefon dzwoni - powiedział Kuba zaspanym głosem. Mruknęłam i lekko się podniosłam, aby być w stanie wydobyć z kieszeni piżamy moją ukochaną nokie. Zmrużyłam oczy, bo świecący ekran zaskoczył mnie swoim nagłym blaskiem. Kto mógł się spodziewać, że tak mi błyśnie, gdy go odblokuje?
Spojrzałam na wyświetlacz i się przeraziłam. 8 nieodebranych połączeń i 11 esemesów od jakiegoś nieznanego numeru. Poruszyłam się niespokojnie, przez co Kuba kazał mi się uspokoić. Spojrzałam niepewnie na Wiktora, szukając u niego... no właśnie czego? Złapał moje spojrzenie i zmarszczył brwi.
Wzięłam głęboki oddech otworzyłam pierwszą wiadomość.

Od: 608-xxx-xxx
Treść: Lidka, proszę odbierz telefon, albo odpisz mi przynajmniej na smsa. Wiem, że nadal masz do mnie żal, a ja chciałbym to jakoś naprawić. Mam nadzieję, że się zobaczymy w poniedziałek. Do zobaczenia.

     Serce o mało mi nie wyskoczyło z piersi. Nie, nie, nie! Zabierzcie to ode mnie! Musiałam wstać. Musiałam wyjść. Odetchnąć, ale Kuba znowu zasnął. Nie mogłam go teraz obudzić. Zabrakło mi tlenu. Nie mogłam wziąć oddechu. Dziewczyny oglądały końcówkę filmu, a Wiktor przeraczkował po kanapie.
Spojrzałam na niego przerażona. Nie to nie było przerażenie, ale nie umiem nazwać tego uczucia. Nie mogłam nic powiedzieć. Zacisnęłam kurczowo palce na telefonie i przygryzłam wargę, próbując się jak najszybciej uspokoić. Nie chce nikogo martwić. Poczułam metaliczny smak w ustach i to mnie otrzeźwiło, a dotyk szorstkich dłoni Wiktora na moich zaciśniętych palcach, lekko mnie uspokoił.
Szybko przeleciał wzrokiem po ekranie i zacisnął dłoń w pięść. Jego linia szczęki stała się bardzo widoczna, przez jej zaciskanie.
- Pomogę Ci go znieść...

______________________________
Powiem tylko jedno. Przepraszam. Dopadła mnie lekka, zimowa deprecha i nie bardzo wiem co ze sobą zrobić. Chyba nadrobiłam wasze rozdziały, a jak nie to jeszcze to zrobię, więc bądźcie wyrozumiali.. czy coś.
Rozdział baaardzo mi się podoba i mam nadzieję, że wam również się spodoba :)
Jak tam Ksawery? Nikogo nie zwiało? Mam nadzieję.
Rozdziały prawdopodobnie będą się ukazywać co dwa tygodnie, chyba że znajdę trochę więcej czasu i coś napiszę, ale niedługo wystawienie ocen, więc sami wiecie.
Do kolejnego i dziękuję, że jeszcze tu jesteście. I nie zrezygnowaliście paręnaście rozdziałów wcześniej.

11 komentarzy:

  1. Zapraszam gorąco na nowy, 15, rozdział "Odrobiny szaleństwa". Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne.:)
    Zapraszam do mnie : http://jego-imie-jej-szczesciem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Depresja zimowa? Przyznam, że trochę przeniosło się to na Twój rozdział, jeżeli chodzi o poziom filozofowania- jest w tym rozdziale zdecydowanie wyższy, niż zazwyczaj, ale to nic złego;) Wynotowałam sobie nawet dwa zdania, które szczególnie przypadły mi do gustu:

    <3"Stracić dziecko to jak wyszczerbić sobie sporą część duszy." Nie przydarzyła mi się taka smutna historia i nie jestem jeszcze matką, ale wydaje mi się, że ten cytat można też sparafrazować i powiedzieć, że stracić kogoś bliskiego, to jak wyszczerbić sobie duszę. Cholernie smutne i prawdziwe.

    <3"Tak, wiem, że o słodkich rzeczach rozmawia się łatwiej. Wiem, że wspominając trudne chwile sypiemy sobie sól na rany, a dzielenie się wspomnieniami ''pomaga'' nam uporanie się z ogromem niewiadomych." I tu sama sobie fundujesz receptę na zimową chandrę;)

    <3" Nie ma innego wyjścia. Po każdym spadnięciu na dno, człowiek musi się odbić. Tak już jesteśmy zbudowani. Jedyne co nam w tym przeszkadza to słabnący zapał do życia, tchórzostwo przed ponownym spróbowaniem." Ten cytat z kolei skojarzył mi się z Paulem Coelho;d Chyba w któreś swojej książce pisał podobnie, ale nie pamiętam tytułu i raczej sobie nie przypomnę. Napisałaś tak nieświadomie czy może lubisz tego brazylijskiego pisarza?;)

    Ogólnie to nie dziwię Ci się, że rozdział Ci się spodobał, bo ja również jestem nim zachwycona:) Osoby, który czasami Ci marudziły, że dzieje się za mało, teraz powinny siedzieć cicho;d
    Akcja z Sebastianem: zamurowało mnie, jak przeczytałam w jakim stanie znajduje się chłopak, a jeszcze bardziej zdziwiło mnie, że zna się z Wiktorem. Skąd?!

    Co do Lidki- uwielbiam tę bohaterkę <3 Jest taka autentyczna, w dodatku jest wzorem idealnej starszej siostry (chyba powinnam z niej brać przykład, bo sama miewam różne kontakty z moją młodszą siostrą;d)

    Co do rysunku- wydaje mi się, że gdzieś tam w Tobie jednak drzemią kolory i dobry nastój- tylko nie mogą się przebić;)
    Na zimową niekorzystną aurę polecam kontynuowanie zabawy z farbami. A że koniec semestru? To nic, czasami warto kosztem ocen stać się szczęśliwszym;) ja ostatnio zrobiłam sobie tydzień wolnego i o wiele efektywniej teraz pracuję.
    Także warto!

    Pozdrawiam i życzę Ci dużo uśmiechu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocyk z dzieciństwa, szczerze długo też miałam taki. Taki fajny błękitny. Składany in kładziony obok mnie, Jakby nie było przytulanek, a były... Dzięki za taki drobiazg - przypomnienie:) u mnie wiersze, zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam do mnie na 8 rozdział.
    Pozdrawiam Danielciax.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny świetny rozdział <3
    U mnie pojawił się nowy, tym razem trochę krótszy, ze względu na nadmiar nauki... :/
    http://love-is-senseless.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)
    J.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gorąco zapraszam do mnie, gdzie jest już nowy rozdział "Odrobiny szaleństwa". Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam do mnie na 9 rozdział.
    Pozdrawiam Danielciax.

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie pojawił się nowy rozdział! Zapraszam serdecznie na "Odrobinę szaleństwa"!

    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej co do rozdziału to nic dodać nic ująć xd aż czasem się zastanawiam czy aby na pewno czytam dobrego bloga, bo jak mniemałam to autor w życiu zwykle nie pokazywał swojego talentu do pisana xd
    A co do "bezbarwności" to wydaje mi się , że do każdego przychodzi taki czas w którym postanawia coś zmienić _ ale sama wiem z życia , że to nie tak łatwo xd
    Być może potrzeba czasu by powoli przyswoić kolory , które napływają z życia codzienności.
    - niedostepna (ale to tylko nick tak samo jak bezbarwna _ nie należy się do nich przywiązywać ;) )

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka!

    Nie dziwię się, że jesteś zadowolona z tego rozdziału. Nie dość że jest świetnie napisany to zadowala jak najbardziej długością! Mnie się bardzo podobał!
    Strasznie przejmująca jest ta historia małej siostrzyczki Moniki. Bardzo smutna. Biedna Monika. Biedni rodzice. To musi być dla nich trudne - dziecko w śpiączce. Ale jak to mówią - nadzieja umiera ostatnia. Może Julka się wkrótce obudzi?
    Bardzo sposobało mi się określenie "W Wiktorowskim pokoju". Zabrzmiało prawie jakby Wiktor był jakimś Księciem czy coś :D
    I cóż na Boga stało się Sebastianowi? Kto go tak pobił?? A tak w ogóle czemu zamiast na pogotowie/policję pojechał z Wiktorem do jego domu? Hmmm, dziwne. Ale Wiktor to dobry kumpel, po jego zachowaniu w tym rozdziale mogę to stwierdzić na pewno.
    Urocze było to "zebranie" w pokoju Wiktora i oglądanie filmu. Wszyscy w komplecie! Nie, no Julka brakowało. Ale słodziutki Kuba był cudownym uwieńczeniem tego towarzystwa.
    Mam rozumieć że Lidka dostała sms od ojca? Rozumiem że dziewczyna jest zła na niego ale może raz trzeba zachować się dojrzale? Może powinna z nim porozmawiać.
    Czekam na rozwój wydarzeń.
    Znalazłam 2 błędy:
    ^ "Choć - pociągnęłam ją za rękę" - powinno być "chodź"
    ^ "kiwną nam głową na pożegnanie" - kiwnąŁ

    Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń