sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział osiemnasty

UWAGA!!
Na samym dole bloga znajdziecie sondę dotyczącą osoby, która ma się pojawić w kolejnym bonusie. Wybierajcie z głową :)

______________

      Przykryłam Kubę kołdrą i westchnęłam przeciągle. Byłam zmęczona. W głowie pulsowały mi miliony myśli, które grzecznie zepchnęłam w najczarniejszą część umysłu.
- Ustal z dziewczynami, u której możesz w poniedziałek nocować - powiedział Wiktor, gdy wychodziliśmy z pokoju młodego. Zamknął za mną drzwi i spojrzał na ścianę za mną.
- Co? - zamurowało mnie. Patrzyłam się na niego jakby nagle zaczął mówić do mnie po chińsku.
- Z rana weźmiesz sobie rzeczy, a jak nie, to wcześniej się spakuj, to ci je przywiozę - powiedział z kamienną miną.
      Zatrzymałam się i potarłam dłońmi twarz. Czyżbym się przesłyszała? Czy to jakiś głupi żart?!
- Wiktor, czy ty dobrze się czujesz? - spojrzałam na niego jak na człowieka, który dopiero co uciekł z wariatkowa i próbował ukraść różowego jednorożca ze sklepu wędkarskiego, gdzie przetrzymywano ciało zamrożonego neandertalczyka.
- Nie rozumiem - przekrzywił głowę, marszcząc swoje ciemne brwi.
- CZYŚ TY OSZALAŁ?! - wydarłam się, chwilę później przypomniałam sobie, że dopiero co położyliśmy spać Kubę, który odpoczywał za ścianą. - Nie, nie, nie... Nie możliwe - pokręciłam głowę i poszłam do kuchni, aby tam zawalczyć o wewnętrzny spokój. Oparłam się o blat wyspy i wzięłam trzy głębokie oddechy.
      Kurwa! Czy on sobie ze mnie kpi!? Przesadził! Nie będzie mi całe życie rozkazywał! Nie taka jest jego rola! A co do tego czy będę czy nie, to już sama zdecyduję. I nie mam zamiaru się mu z tego zwierzać! Czy za każdym razem będziemy kłócić się o to samo?! Czy w końcu coś do niego dotrze? Przebije się przez jego gruboskórność?
- O co się znowu na mnie wkurzasz? - zapytał znudzony, siadając przy stole. Jednak jego ciekawość co do odkrycia kobiecego umysłu, przebiła się przez jego wewnętrzny pancerz.
- O co?! Ty się jeszcze pytasz?! - zacisnęłam palce na śliskim kamieniu. Denerwował mnie coraz bardziej, a mój poziom wściekłości podniósł się o kolejny stopień, niebezpiecznie zbliżając się do koloru złota.
- A co mam zrobić? Czekać aż sama mi powiesz?! - spiorunował mnie wzrokiem.
     Prychnęłam i wywróciłam oczami.
     Rzeczywiście jesteśmy z dwóch różnych planet. Nigdy nie zdołam zrozumieć chłopaków! Czy im trzeba wszystko dokładnie tłumaczyć, najlepiej napisać, narysować, a jak nie to samemu zrobić?! Boże, jaka ja jestem wściekła. Dobrze, że nic koło mnie nie leży, bo z chęcią rzuciłabym w niego czymś ciężkim, w nadziei... bardziej w celu doświadczalny, czy mu coś to pomoże.
- Nie wierzę, że jesteś aż tak ograniczony - wysyczałam. - Nie wiem ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie wpierdalał się w moje życie. Nie decydował za mnie. Mam swój własny mózg i mogę go używać bez twojej pomocy. Tak więc, Panu już dziękujemy. Do widzenia. Wypierdalaj!
- Jak mam się nie wpierdalać, skoro niszczysz sobie życie? A aby używać mózgu trzeba wpierw znać jego funkcje. Wiesz, on nie jest tylko ozdobą, czy podmiotem do przechwałek.
- TO MOJE ŻYCIE! I MOGĘ ROBIĆ Z NIM CO CHCE! A TY MASZ W NIM NIE PRZESZKADZAĆ!
- JAK SOBIE CHCESZ! - nie wytrzymał, po czym odetchnął głęboko. - Proszę, zanocuj w poniedziałek u którejś z nich. Jeśli to zrobisz, to już nie będę ingerował w twoje decyzje. Lidka, proszę cię.
- I jaką mam pewność, że dotrzymasz słowa?
- Musisz mi uwierzyć na słowo... - powiedział cicho, patrząc mi się prosto w oczy. W jego oczach widziałam budzący się żal i niepewność, czy może dobrze zrobił.
     Prychnęłam, po czym z pokerową twarzą opuściłam to radioaktywne pomieszczenie.
- Znowu uciekasz.. - usłyszałam zanim wyszłam, co oczywiście zignorowałam. Jednakże zabolało. I to bardzo. Tak bardzo się staram, aby być równie silna co on, a teraz sugeruje mi, że uciekam? A co innego mam zrobić? Mam wykłócać się z nim o to, że mam inne poglądy niż on w nadziei, że porzuci swoje? Bezsensu...
      Leżałyśmy z dziewczynami na moim łóżku, z Moniką próbując wycisnąć z niej potrzebne do dalszej egzystencji informacje, lecz ten potwór, bezuczuciowy babsztyl, nieliczący się z nikim kaszalot, nie chciał nam nic zdradzić.
- W takim razie idę się potne! - zażartowała moja sojuszniczka w tym boju, który miałyśmy wygrać.
- A ja łyknę wszystkie leki jakie mam w domu i zapije alkoholem! - poparłam ją, a Ulczykówna jęknęła przeciągle, chowając twarz w poduszce.
     Zaczęła coś mówić, lecz poduszka w genialny sposób zniekształcała słowa, czyniąc z nich wirtuozyjną zagadkę.
     Zgodnie pociągnęłyśmy ją za ramiona, a naszym oczom ukazała się krwawoczerwona twarz Ilony.
- Chyba go kocham - powiedziała to tak jakby mówiła o jakimś uroczym kurczaczku. Zaśmiała się, a my spojrzałyśmy po sobie i również wpadłyśmy w wir czerwonych serduszek, które jakby zawisły w powietrzu tworząc szczęśliwą bańkę.
- Poszliśmy do kina na jakąś horror, który był totalnie posrany. Mówię wam, nawet go nie oglądajcie! No i siedzieliśmy, ja oczywiście z zakrytymi oczami, nie cały czas, ale w większości. Jeju, ale to było straszne, brrr...
- Do rzeczy.
- No już! - nasz gołąbek zrobił słodki dzióbek, ukazując nam swoje zniesmaczenie, pośpieszaniem jej.
- Wycwanił się, bo cały film mógł mnie trzymać w ramionach, jak i moją rękę. Zastanawiam się, czy on jest masochistą, bo pare razy wbiłam mu paznokcie, a on się tylko uśmiechał jak małpa w przetwórni bananów.
     Zaśmiałyśmy się usłyszawszy to porównanie.
- Naprawdę! A potem poszliśmy na spacer, trochę pogadaliśmy i kupił mi gorące kakao z bitą śmietaną i piankami. Potem się ze mną droczył, że nie dostanę, chyba że dostanie buziaka w zamian. - jako wierny chórek, przeciągnęłyśmy wszystkim dobrze znane ''uuu''.
- Słodziutko.
- Szykam tenćom!
- A potem mnie odprowadził i tyle...
- Jezu, jak ci fajnie, że masz takiego chłopaka - westchnęła Monika, przewracając się na plecy i wpatrując w przez wszystkich kochany sufit. Zarumieniła się.
      Przechyliłam głowę, przyglądając się jej. Po tym jak mi dzisiaj wyznała, że lubi mojego brata, nie bardzo wiedziałam jak się zachować.
- Nie żeby co.. - zaczęła.
- Zgadzam się z tobą - powiedziałam, przeczesując włosy. Już dość długo irytuje mnie szczęście par. Nie życzę im źle, ale nie mogę się już doczekać, aż KTOŚ zawita w mych progach. Dlaczego teraz mnie nie odwiedzi? - Pewnie fajnie jest łazić z kimś za rączkę, tulać się do niego cały czas, droczyć się i inne przesłodzone rzeczy razem robić.
- Tak! Zgadzam się w stu procentach! - zaśmiała się Monika, siadając na łóżku.  Rozgadałyśmy się i odbiegłyśmy od głównego wątku, aby po oceniać innych. Później powzdychać do paru chłopaków, aby na koniec stać się realistkami i pomarzyć o przystojnych aktorach.
Dość długo rozmawiałyśmy. Każda zwierzyła się ze swoich niepewności. Dowiedziałam się, że Ilona boi się o Julka, Monika też się o niego martwi, ale też o Julkę - jej młodszą siostrę, która ostatnio o sobie przypominała w dostępny dla niej sposób. A ja? Ja nie wiedziałam co mogę im powiedzieć. Czy cokolwiek by mi przeszło przez gardło. Nie. Nie potrafiłam...
       Po przegadanej nocy, zrobiłyśmy śniadanie, a gdy zjadłyśmy, odprowadziłam dziewczyny na przystanek autobusowy.
- No weźcie, pójdźcie ze mną do kościoła.. błagam was. Zróbcie to dla mnie - jęczała nam po drodze Monika. - Samej mi się nie chce iść, a cały czas mi na ten temat trują. Dzieeewczyny!
- Nie wiem, pożyjemy zobaczymy - odpowiedziała sucho Ilona, przez co błagalny wzrok padł na mnie.
- Lidia...?
- Ja odpadam.
- Czemu?! - niemal krzyknęła z żalu, zatrzymując się przede mną.
- Bo nie wierzę w Boga. A przynajmniej w tego co wy - uśmiechnęłam się delikatnie.
Nie rajcowało mnie umieranie na krzyżu, nie wierzyłam, że Bóg ingeruje w nasze życie. I dlaczego niby miałby nas stworzyć na swoje podobieństwo? Abyśmy byli egoistami? Uważam, że wiara jest sprawą jednostkową i nikt, ani nic nie powinno próbować w to ingerować. Nienawidziłam tego tematu. A w szczególności, gdy rozpoczynała to jakaś starsza osoba, która próbowała przekonać mnie do swojej racji, bo niby jestem jeszcze młodym i głupim dzieckiem, które jeszcze niczego nie rozumie i musi wierzyć, że starsi wiedzą lepiej. Przyjmować wszystko na sucho, nie zagłębiając się w żadne szczegóły.
- Jak to? - teraz i Ilona się zainteresowała, a mnie przepełniło uczucie irytacji.
- Nie ważne, w każdym bądź razie nie idę.
- Okej... Nie będziemy naciskać - powiedziała smutno Monika, atakując moją sferę emocjonalną. NIE CZYSTE ZAGRANIE! JUHUU?!
         Gdy wróciłam do domu, mama krzątała się po kuchni, właśnie przygotowując śniadanie. Maciek bawił się z Kubą w salonie, podrzucając go do góry. Śmieli się wniebogłosy, przez co i mi poprawił się humor.
Poszłam na górę i przywitałam się z chłopakami, pytając czy im coś przynieść.  Nie chcieli nic, więc poszłam posprzątać w pokoju. Strasznie się nudziłam, więc napisałam do starych znajomych, ale nikt nie odpisał. W poszukiwaniu rozrywki zeszłam na dół i włączyłam telewizor.
- Co tam Lee? - zagadał Maciek, opadając na kanapę obok mnie.
Wzruszyłam ramionami, nic nie odpowiadając.
- Dziewczyny już poszły? - kiwnęłam głową, potwierdzając. Nie byłam na nikogo wkurzona, ale coś mnie wszystko zaczęło denerwować. Maciek rządny informacji z młodzieńczego świata, wiecznie szczęśliwa mama, żyjący w nieświadomości Kuba, Wiktor ukrywający Sebastiana, dziewczyny zaciekawione moim spostrzeżeniem na religię, wścibski sąsiad, który jak tylko przechodzę, chowa się za firaneczką swojego małego okienka, bojąc się wyjść na zewnątrz i żyć swoim, a nie cudzym życiem... Tego było za wiele, a do tego wielkimi krokami zbliża się ten feralny poniedziałek!
- Wygadałyście się? - zaśmiał się pokazując swoje białe zęby. Najwidoczniej przypomniało mu się coś miłego. - Nigdy nie rozumiałem, co dziewczyny robią na takich spotkaniach. Gadacie cały dzień i noc?
- I nigdy nie zrozumiesz... - wyrwało mi się, ale w cale nie chciałam tego powiedzieć. Zrobiło mi się głupio, więc przeprosiłam i zostawiłam osłupiałego Maćka na kanapie, sam na sam z jego myślami.
     Idiotka! Idiotka! Boże, co za idiotka!!
     Gdy wchodziłam po schodach, usłyszałam jak Maciek radził mojej mamie, aby ze mną porozmawiała. PO JAKĄ CHOLERĘ PUSZCZA WODZĘ FANTAZJI? Przecież nic mi nie jest... Nic...
     Zamknęłam się w swoim pokoju, rzucając na łóżko swoje wielkie cielsko, aż mała fałdka na brzuchu, której tak cierpliwie próbowałam się pozbyć, zafalowała, przez co wpadłam w jeszcze większy dołek emocjonalny.  
Bachorze! Z takim nastawieniem do świata, do własnego ciała na pewno nie znajdziesz sobie chłopaka. Musisz je pokochać, zaakceptować... Bzdura! Kto pokochałby takiego potwora!? A po drugie, nie jestem jeszcze gotowa, aby się sobą z kimś podzielić. Nie! Nie dam się!
Hahaha, bo ktoś akurat zapyta cię o zdaniee!
      Wariowałam, zdecydowanie wariowałam! Zrobiło mi się gorąco, więc wyszłam z pokoju, wpadając prosto na potwora, który był częściowym źródłem mojej złości.
- Uważaj trochę - powiedział trochę za głośno, po czym spojrzał na mnie i podniósł obie brwi do góry. - Wszystko w porządku, młoda?
- Tak.. - spróbowałam wydusić z siebie choć odrobinę entuzjazmu, który potwierdził moje i tak mało wiarygodne potwierdzenie. Ale chyba się udało... Wiktor westchnął i puścił mnie.
- Możesz trochę posiedzieć z Sową? Muszę na chwilę wyjść... - szepną, a ja zauważyłam wchodzącą po schodach mamę. Wrrr.. Maciek nie żyjesz!
- Spoko, będę czekać - zaśmiałam się sztucznie, a on spojrzał na mnie jeszcze raz doszukując się powodu mojego sztucznego zachowania.
- O-okej...
- Lidka..? - usłyszałam głos pani Kamili, która nieśpiesznie wspinała się po schodach, nieświadomie roztaczając wokół siebie aurę elegancji. Zawsze tak było..
Wiktor wyminął naszą rodzicielkę i wyszedł z domu, zarzucając na siebie wielką, sportową torbę.
- Sory, ale nie mam teraz czasu - powiedziałam, gdy była już u szczytu. - Chcesz coś konkretnego?
Spojrzała na mnie niepewnie, po czym wzruszyła ramionami i pokręciła głową.
- To może poczekać... - uśmiechnęłam się do niej, sztucznie, czy nie sztucznie, ważne, że złapała haczyk.
- Okej - powiedziała, a ja zniknęłam za drzwiami pokoju, w którym skrywaliśmy ''małą tajemnicę''. Zamknęłam drzwi i wzięłam głęboki oddech, próbując się uspokoić, ale to co zobaczyłam odwracając się... Jezuśkuu!!!
     Strzeliłam buraka i ponownie się odwróciłam. Serce biło mi przerażająco szybko, aż bałam, że się zaraz przegrzeje i wybuchnie.
- Przepraszam - pisnęłam, co jeszcze bardziej wprawiło mnie w zażenowanie. Chciałam zapaść się pod ziemię. Chciałam już uciekać, gdy usłyszałam wesoły śmiech, a wszystkie moje troski i zdenerwowanie, wyparowała jak za dotknięciem magicznej różdżki.
- Spoko, siadaj - odwróciłam się niepewnie, po czym szybciutko zajęłam skórzany fotel Wiktora. Nie mogłam uwierzyć, że tak dziecinnie zareagowałam na półnagiego człowieka. Lidia, zaczynam się o ciebie mocno martwić!
- Ja... przepraszam, nie wiedziałam, że... - ponownie się zaśmiał, ale po chwili przestał, a na jego twarz wkradł się mały grymas spowodowany bólem żeber. Jednak jego oczy nadal świeciły wesołością.
- Wiesz, jesteś pierwszą dziewczyną, która tak na mnie zareagowała. Czuję się trochę... zawiedziony. Wiem, że nie wyglądam teraz...
- Jest dobrze - wypaliłam, po czym zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona. Czy jest to w ogóle możliwe?! - Ekhem.. chyba powinnam już iść.
- Zabawna jesteś - uśmiechnął się do mnie promiennie, a przed oczami pojawiło się wspomnienie doskonale wyrzeźbionego torsu chłopaka, co udoskonalił niedawno przybyły uśmiech i ociekające wodą włosy. Jedna kropelka spadła na jego pierś i spłynęła po nierównościach ciała... NIE STOP!! Co się z tobą dzieje?!
- Zawsze byłam - próbowałam być zabawna, co nie bardzo mi wychodziło, więc zmarszczyłam nos i pokazałam mu język. Tak wiem, bardzo dojrzale się zachowałam.
      Przewrócił oczami, a uśmiech nie schodził mu twarzy. Muszę przyznać, że jest bardzo przystojny, gdy się śmieje... i nie tylko... ekhem.. nie żeby co...
- Nudzi mi się trochę, więc byłbym wdzięczny, gdybyś dotrzymała mi towarzystwa. - podrapał się po głowie, rzucając mi niepewne spojrzenie. - I jeszcze.. dziękuję, za wczoraj... i dzisiaj. Dzięki, że pozwoliliście mi u siebie przenocować.
- Nie ma sprawy - czułam się dziwnie, nawet nie umiem nazwać tego uczucia.. - Chodź to Wiktorowi powinieneś dziękować, ja nic wielkiego nie zrobiłam. - najwidoczniej mu ulżyło.
- Wiesz, byłem bardzo zdziwiony, że cię tu spotkałem.. ale to żałośnie zabrzmiało... - zaśmiał się sztywno, oparł łokcie na kolanach i zawiesił głowę, unikając mojego spojrzenia. - W sumie wiedziałem, że Wiktor to twój brat, ale jak go spotkałem, miałem małą nadzieję, że jednak to wszystko mi się przyśniło, że może mieszkasz w drugiej części miasta z drugim rodzicem, czy jak... - nagle podniósł głowę i spojrzał na mnie chyżo. - Dobra, zapomnij o tym.. To była mała chwila słabości. Udawajmy, że nic takiego się nie stało, okej?
- O nie, nie, nie.. To było słodkie - zaśmiałam się i zmrużyłam oczy. - Nie ma możliwości, żebym wymazała z pamięci tę scenę. - ON również zmrużył brwi, lekko się przechylił do przodu, jak zwierze gotujące się do skoku.
- Słodkie powiadasz? - zrobił niebezpieczna minę, która tylko jeszcze bardziej nakręciła mnie do kontynuowania tej gry.
    Kiwnęłam głową i zakręciłam się parę razy na fotelu. Nim spostrzegłam, pojawiła się czyjaś ręka i zatrzymał go brutalnie.
Sebastian stał nade mną, patrząc mi głęboko w oczy, a jego ręce spoczywały na plastikowych podłokietnikach. Uwięził mnie w klatce swoich ramion. Poczułam ucisk, gdzieś na linii pępka, a po ciele rozbiegło się przyjemne ciepło. Serce znowu przyśpieszyło.
Chyba muszę się udać z tym do lekarza. To trochę dziwne, żeby tak często zmieniała się częstotliwość uderzeń.
     Przygryzłam wargę, denerwując się. Nie przeszkadzało mi to, że znajdował się tak blisko (mnie samą to zadziwiło), a to, że z bliska mógł dostrzec wszystkie moje niedoskonałości. Mógł zajrzeć mi do duszy, co właśnie czynił. Pachniał pieprzem i czymś jeszcze... uwierzcie mi na słowo, bardzo przyjemny zapach.
Na chwilę spuścił wzrok, a ja poczułam mrowienie na wargach. Zmarszczyłam brwi. Cholernie się denerwowałam. Chyba spociły mi się dłonie... Nie mogłam się poruszyć. Na chwilę zapomniałam na jakiej podstawie działa ludzkie ciało. Siedziałam i patrzyłam się w jego jasne oczy, które zdradzały ciekawość przeplecioną z niepewnością.
     Podniósł jedną rękę i założył mi kosmyk włosów za ucho. Jego ręka nieznacznie zjechała w dół. Przejechał palcem po linii mojej szczęki, aby pomóc mi, za pomocą swojego kciuka, uwolnić dolną wargę od silnego uścisku zębów. Zadrżałam, a on lekko pochylił się nade mną, ponownie koncentrując swój wzrok na moich oczach. Miałam wrażenie, że i on słyszy, jak głośno zachowuje się ten nikczemnik, bezczelnie hałasujący w mojej klatce piersiowej. Na chwilę odwróciłam wzrok, aby móc się uspokoić, a gdy ponownie na niego spojrzałam, ukazał mi się wredny uśmieszek. Już po chwili zrozumiałam jego zamiary, ale nie zdążyłam dość szybko zareagować, przez co, gdy poruszył głową, wielki deszcz z jego włosów obrał sobie mnie na cel. Odepchnęłam go śmiejąc się i jednocześnie czerwieniąc.
CO TO BYŁO!?
- Nadal uważasz, że jestem słodki? - zaśmiał się i usiadł z powrotem na łóżku, biorąc do ręki puchaty ręcznik, który zarzucił sobie na głowę, w celu wytarcia swoich hebanowych włosów. Dziękowałam mu za to w duchu. Moje czerwone placki, które rozpływały się na całą twarz, zostały niezauważone.
     Nie odpowiedziałam, a on nie nalegał, bym to zrobiła. Wzięłam trzy głębokie wdechy, tak aby nie słyszał, po czym nadal zdenerwowana, zaproponowałam wspólne obejrzenie filmu. Zgodził się. Nie wiedziałam tylko, czy nie będzie to dla mnie męczące, udawać, że oglądam, gdy tak naprawdę nie mogę przestać myśleć o tym co właśnie zrobił... chciał zrobić!
________________________-
I....?

Przypominam o sondzie!

7 komentarzy:

  1. Lidka świruje i nie dziwię się.
    Nic takiego się przecież nie stało ,a
    Maciek od razu kazał pogadać matce z
    Lidką .
    Sebastian został z nią sam na sam i prawie
    coś się wydarzyło szkoda ,że tylko prawie.
    Przy okazji zapraszam do mnie na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam Danielciax.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam od początku nie zawsze komentuję, ale teraz już naprawdę muszę!!!! Rozdział świetny! Jak dla mnie najlepszy ze wszystkich. Tiaaaa... Podobają mi się właśnie takie sceny. Najbardziej mi się spodobało to co zrobił na końcu, w sensie, że do niczego pomiędzy nimi nie doszło. Oczywiście cieszę się z tego w nadziei, że później się coś wydarzy ;D Masz świetnego bloga i tylko niekiedy zdarzają się powtórzenia, ale poza tym jest super. Życzę ci dużo weny na przyszłość i czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, że pojawi się już niedługo ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam serdecznie no mnie na świeżutki rozdział "Odrobiny szaleństwa". Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Bezbarwna: pięknie dziękuję Ci za ten szczery komentarz, który u mnie pozostawiłaś! Dodał mi kopa do pisania, a jednocześnie pomógł trochę wyrwać się z marazmu;d

    Co do głosowania na rozdział bonusowy- wybrałam już Team Wiktor:D

    A co do rozdziału, to w trakcie czytania wynotowałam sobie takie o to rzeczy:

    <3" Leżałyśmy z dziewczynami na moim łóżku, z Moniką próbując wycisnąć z niej potrzebne do dalszej egzystencji informacje, lecz ten potwór, bezuczuciowy babsztyl, nieliczący się z nikim kaszalot, nie chciał nam nic zdradzić." Jak pięknie dobrane słowa! Jest szczypta wściekłości, ale nie wyszło to wulgarnie. Aż mam ochotę to zdanie wpisać do zeszytu z moimi złotymi myślami (autor: Bezbarwna:D)

    @"- Chyba go kocham - powiedziała to tak jakby mówiła o jakimś uroczym kurczaczku." Co za wyznanie!:D Ale ten fragment znowu odsłania to, co jest mocną stroną Twojego opowiadania: naturalność!

    @"wszystkim dobrze znane ''u''.--> tu bym przedłużyła to"uuu", żeby bardziej rzucało się w oczy i przypominało ten okrzyk zaintrygowania:D

    @Nastawienie Lidki do kościoła-> Mam zupełnie odwrotne, bo wiara pomaga mi przezwyciężyć wiele problemów, najzwyczajniej w świecie czyni mnie szczęśliwszą i urozmaica mi to moje szare życie;d Ale każdy ma inne doświadczenia i wyrabia sobie o Bogu inne zdanie, a ja akurat mam w tym temacie jak najlepszą opinię;)

    Lidka, jej rozterki i spotkanie w pokoju- MRAUU!!!! Mam ochotę mruczeć z zadowolenia, jak te koty w reklamach, kiedy najedzą się dobrej karmy;d
    Scena niezręczna, a jednak tak zręcznie opisana, że miałam uśmiech na twarzy, jak to czytałam:D!

    Ok, zabieram się za kolejny rozdział- w ogóle to przepraszam Cię za te zaległości, ale obawiam się, że teraz będę takowe miała- sesja T.T

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana!

    Ojej jak strasznie podoba mi się ten rozdział! Chyba jest najlepszy ze wszystkich jak na razie, a przekonałaś mnie przede wszystkim tą ostatnią sceną <3 <3 Ale od początku.
    Trochę już mnie drażnią te kłótnie Lidia - Wiktor. Oboje są praktycznie dorośli i powinni wszelkie niesnaski załatwiać w bardziej dojrzały sposób. A oni tylko się wydzierają, przeklinają i przekrzykują siebie nawzajem. Masakra :D Jak dobrze, że nie mam brata ;)
    Jezuuu jak mnie rozśmieszyło to porównanie "Uśmiechał jak małpa w przetwórni bananów". Hahaha Skąd Ty to wzięłaś??? :D Normalnie padłam i nie wstaję!
    Uuuu, Ilona miała prawdziwą idealną randkę. Zresztą Krzysiek też wydaje się ideałem. Ale co z Julkiem w takim razie? Czy Ilona wreszcie dostrzeże że przyjaciel jest w niej zakochany? Kurczę nie mogę się doczekać tego, co wyniknie z tego trójkąta!
    Wiktor w dalszym ciągu ukrywa Sebastiana. Ale zastanawiam się dlaczego?? Co takiego Sebastian przeskrobał? No i kto go pobił?
    Nie miałam pojęcia, że Lidia ma takie kompleksy na punkcie swojego ciała. Ale tan naprawdę to kto ich nie ma? Fajnie, że umieściłaś te jej lęki w opowiadaniu, dzięki temu zyskało ono na autentyczności i takiej naturalności.
    Scena końcowa wymiata. Aż mi się gorąco zrobiło :) Już myślałam że ją pocałuje! Ale ten Sebastian jest! Nie ma co ;) Nie dziwię się, że Lidia szaleje.

    Dwa błędy:

    - "Bezsensu..." - Piszemy "bez sensu"
    - "szepną, a ja zauważyłam wchodzącą po schodach mamę" - szepnąŁ

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przy okazji zapraszam serdecznie do mnie na nowy rozdział :)

      Usuń