Nie mogę uwierzyć, że już niedługo będzie rozdział dwudziesty. Po raz pierwszy spotykam się z taką sytuacją :) Zazwyczaj kończyłam na 6-7 rozdziale, więc sama jestem mile zaskoczona. No, ale do rzeczy. Przecież nie jesteście tu, aby czytać moje monologi, tylko żeby zapoznać się z.... WIKTOREM! Tak sami go wybraliście :D Lubię tą postać, jest taka... a z resztą sami zobaczycie :)
* * *
Było już ciemno. Za oknem błyszczały małe, białe drobinki, spadające z nieba. Mały chłopczyk, stał przed starym oknem, które zabezpieczone było wieloma kocykami. Nie mógł zasnąć, a nie chciał obudzić reszty domowników. Wiedział, że i tak zaraz będą musieli wstać, bo mała zawsze budziła się o tej porze. Jego mała siostrzyczka. Pamiętał jak do nich przyjechała, była czerwona i pomarszczona jak piesek starszej Pani, która mieszkała w ich klatce. I cały czas płakała, a mimo to tatuś i mamusia cieszyli się. On też się cieszył. Był jej ciekaw.
Aniołki rzucają śnieżynki na ziemię, żeby przypomnieć nam o uśmiechu. Żebyśmy pamiętali o tym, że wszystko ma swój początek i koniec. I byśmy korzystali z życia - tak mu mówiła mamusia. Zawsze się nimi zachwycał. Chciał pokazać je małej Lidii, ale ona jeszcze była za mała. Tatuś mówił, że jeszcze trochę minie, nim zrozumie. Ale ona już wiele rzeczy wiedziała. Zabierała mu zabawki, próbowała już coś mówić.. Lubił się z nią bawić.
Z sąsiedniego pokoju wydobyło się guganie. Obudziła się..
*
-Witor! Witor! - krzyczała radośnie, siedząc na kanapie i trzymając soczek w swoim plastikowym kubeczku w zielone słoniki.
- Jestem głodny - jęknął, wlokąc się do kuchni, w której urzędowała ich mama.
- Zaraz zrobię ci kanapki. Idź umyj ręce - chłopczyk poczuł jak delikatnie całuje go w czoło, po czym popycha go w stronę łazienki. Był szczęśliwy, jego rodzina była w całości. Współczuł koledze z osiedla, którego rodzice się rozwiedli i przez to będzie musiał się przeprowadzić. Było mu szkoda, ale wiedział, że nie wiele mógł w związku z tym zrobić.
Do domu wszedł wysoki brunet, który zarzucił Wiktora sobie na ramie. Chłopczyk krzyczał radośnie, wierzgając nogami.
- Postaw mnie! Postaw! - śmiał się, gdy mężczyzna opuścił go niżej, trzymając jedynie za kostki.
- Tata! - krzyknęła Lidka i zsunęła się z kanapy, aby móc przywitać się z uśmiechniętym mężczyzną, do którego była tak podobna.
- Cześć skarby! - odstawił Wiktora na ziemie i złapał małą w pasie, podnosząc ją do sufitu. Zapiszczała radośnie i rozłożyła ręce, naśladując ptaka w locie.
- Co dzisiaj robiłaś, księżniczko? - zapytał słodkim głosem i podrzucił ją do góry, a później złapał i postawił ją koło brata.
- Mama! - krzyknęła i pobiegła do kuchni, wpadając na jej nogi. Kobieta podeszła do ich ojca i pocałowała go czule, witając jak przystało żonie.
Uśmiech pojawił się na twarzy Wiktora. Był szczęśliwy. Nic im nie groziło. Kochali się..
- Jak długo cie nie było?! Myślisz, że zwykłym ''przepraszam'' wynagrodzisz im te wasze wspólne dni? - usłyszał rozżalony głos mamy, która już od dłuższego czasu kłóciła się z tatą.
- A co mam twoim zdaniem, zrobić, do jasnej cholery!? - krzyczał - Całe dnie haruję jak wół, abyście mogli żyć na jakimś poziomie! A jak wracam do domu, robisz mi awantury o byle co. Też chciałbym odpocząć!
- ''Abyście mogli''? Myślałam, że jesteśmy rodziną i nie ma ''WY'' tylko ''MY''!
Siedział w swoim pokoju, bawiąc się z Lidką. Lubiła jego pokój. Był położony na końcu korytarza, jak najdalej od kłótni i złej atmosfery, która stawała się z dnia na dzień gęściejsza. Mogła tu swobodnie oddychać. Wiedział, że w mocno stresujących sytuacjach, zapominała o oddychaniu. Bał się wtedy i nie wiedział co robić, ale ten mały pokój ją uspokajał. Nie wiedział czemu. Nie rozumiał.
Proszę, skończcie już. Nie krzyczcie. Nadal bądźmy szczęśliwi. Błagam - mówił sam do siebie? Może do Boga? A czy Bóg istniał? Pani katechetka mówiła, że jest wszędzie i jest przy każdym człowieku. Jednak go nie słuchał. Nie usłyszał. Może nie chciał?
- Wiktor - spojrzały na nią dwa błyszczące rodzynki, w które odbijały jego zbolałą twarz. Wymusił na sobie uśmiech, nie chciał by była smutna.
Wieczorem, nadal dom był naelektryzowany nierozstrzygniętymi sprawami. Była to cisza przed burzą.
Wiktor spojrzał na leżącą obok niego Lidię. Spała. A na jej łagodnej twarzy odznaczał się leciutki uśmiech. Śniła o czymś miłym. Uciekła z tego piekła. Było coraz gorzej. Nawet babcia nie chciała tu przychodzić. Powiedziała,'' że dopóki mama nie przejrzy na oczy i nie wyrzuci stąd tego dupka, jej noga nie przekroczy progu tego domu''. Nakrył ich włochatym kocykiem w słoniki, który dostał od taty na 4 urodziny. Lubił pod nim spać. Często, gdy nie mógł zasnąć, chodził do rodziców, a on przejmował ich zapachy. Czuł się bezpiecznie.
Wracał z kolegami do domu, gdy nagle zobaczył tatę. Chciał mu pomachać, zawołać, ale na jego drodze pojawiła się wysoka blondynka, która go pocałowała. Nie rozumiał TEGO wszystkiego. To nie była mama. Kim jest ta pani?
- Wiktor! - usłyszał głos mamy z kuchni. Miała podbite oko. - Zawołaj Lidkę i chodźcie na kolacje.
Co się działo? Mama się walnęła, a może się z kimś pobiła? Mu się to zdarzało, ale potem była na niego zła. On też powinien być zły?
- NIENAWIDZĘ CIĘ! - krzyczała. - Nie chcę cię znać. Wyjdź stąd! Wynoś się i już nigdy nie wracaj!
Wiktor wstał i poprawił koc, który zsunął się z Lidki. Znowu u niego spała. Wyszedł na korytarz i zobaczył jak silna ręka, która do tej pory podnosiła go, dawała bezpieczeństwo mu, Lidce i mamie, uderza najważniejszą w jego życiu kobietę. Mama straciła równowagę i uderzyła się w stół. Mężczyzna z furią w oczach, zamachnął się nogą, lecz Wiktor przyczepił się do niej. Rafał - tak nazywał się jego tatuś, tato... i ten potwór, którego w sobie trzymał, spojrzał na niego zdziwiony.
- Co ty tu robisz? Czemu jeszcze nie śpisz? - zapytał ze szczerą(?) troską. Do jego oczu naleciały łzy. Nie chciał płakać. Tato nigdy nie płakał.
- Nie bij mamy - ledwie wychrypiał, a gula w jego gardle, nie pozwalała mu powiedzieć nic więcej. Mężczyzna objął go i wziął na ręce, rzucając pogardliwy wzrok jego żonie. Jak mogła znowu urządzić mu awanturę. To nie jej sprawa co robi. Nie jest jego matką. Nie może mu nic zabraniać.
- Choć, położymy cię spać - złapał go za kark i przyciągnął do swojej piersi, próbując uspokoić.
Znowu się bił. Nie mógł już znieść tych pogardliwych spojrzeń kolegów. Tych docinek ze strony starszych. Nie wybaczę im - zarzekał się - Obronię mamę i Lidkę. One nie muszą cierpieć. Nie one. Nie zasługują na to. Wystarczy, że po jego odejściu, nie potrafią rozmawiać. To już nie ten świat, nie ta rzeczywistość. Nie te życie i rodzina. To już nie to.
Kolejny raz zamachnął się nad starszym chłopakiem.
Nie wybaczę mu
Bolała już go ręka, a z brwi skapywała gorąca ciecz, zasłaniając mu wszelką widoczność.
Nie wybaczę.
Usłyszał swoje imię. Znał ten głos. Jednak nie miał sił, aby się podnieść i sprawdzić do kogo należy. Leżał na mokrej trawie i patrzył w gwiazdy. Tak, było mu tu dobrze.
- Wiktor! - zignorował go.
- Wiktor! - głos stawał się coraz głośniejszy, coraz bardziej nachalny.
- Boże, Wiktor! Tu jesteś - poczuł, jak ktoś łagodnie go obejmuje. Potrzebował tego, ale w życiu by się nie przyznał. Miał swój honor. Spojrzał na zeszklone oczy Lidii. Jemu też chciało się płakać, ale przełknął powstającą gulę.
- Nie płacz, głupia - dał jej pstryczek w czoło.
- Jak mam nie płakać, widziałeś się w lustrze?
Zaśmiał się. Bolało go dosłownie wszystko, ale dzięki temu wiedział, że żyje.
Wolał oszczędzić sobie widoku pożółkłego ciała, wiedział, że już niedługo wszędzie będą siniaki, a na ranach powstaną strupy, których tak usilnie próbował się pozbyć.
- Chodźmy do domu
Dom... a gdzie on jest?
______________________
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam :)
Wiktor... on nawet dla mnie jest tajemnicą. Jest on pogmatwaną postacią, która kryje w sobie tyle ciepła, niezdecydowania.. a promienieje siłą i wsparciem.
Tak.
- Jestem głodny - jęknął, wlokąc się do kuchni, w której urzędowała ich mama.
- Zaraz zrobię ci kanapki. Idź umyj ręce - chłopczyk poczuł jak delikatnie całuje go w czoło, po czym popycha go w stronę łazienki. Był szczęśliwy, jego rodzina była w całości. Współczuł koledze z osiedla, którego rodzice się rozwiedli i przez to będzie musiał się przeprowadzić. Było mu szkoda, ale wiedział, że nie wiele mógł w związku z tym zrobić.
Do domu wszedł wysoki brunet, który zarzucił Wiktora sobie na ramie. Chłopczyk krzyczał radośnie, wierzgając nogami.
- Postaw mnie! Postaw! - śmiał się, gdy mężczyzna opuścił go niżej, trzymając jedynie za kostki.
- Tata! - krzyknęła Lidka i zsunęła się z kanapy, aby móc przywitać się z uśmiechniętym mężczyzną, do którego była tak podobna.
- Cześć skarby! - odstawił Wiktora na ziemie i złapał małą w pasie, podnosząc ją do sufitu. Zapiszczała radośnie i rozłożyła ręce, naśladując ptaka w locie.
- Co dzisiaj robiłaś, księżniczko? - zapytał słodkim głosem i podrzucił ją do góry, a później złapał i postawił ją koło brata.
- Mama! - krzyknęła i pobiegła do kuchni, wpadając na jej nogi. Kobieta podeszła do ich ojca i pocałowała go czule, witając jak przystało żonie.
Uśmiech pojawił się na twarzy Wiktora. Był szczęśliwy. Nic im nie groziło. Kochali się..
*
- Jak długo cie nie było?! Myślisz, że zwykłym ''przepraszam'' wynagrodzisz im te wasze wspólne dni? - usłyszał rozżalony głos mamy, która już od dłuższego czasu kłóciła się z tatą.
- A co mam twoim zdaniem, zrobić, do jasnej cholery!? - krzyczał - Całe dnie haruję jak wół, abyście mogli żyć na jakimś poziomie! A jak wracam do domu, robisz mi awantury o byle co. Też chciałbym odpocząć!
- ''Abyście mogli''? Myślałam, że jesteśmy rodziną i nie ma ''WY'' tylko ''MY''!
Siedział w swoim pokoju, bawiąc się z Lidką. Lubiła jego pokój. Był położony na końcu korytarza, jak najdalej od kłótni i złej atmosfery, która stawała się z dnia na dzień gęściejsza. Mogła tu swobodnie oddychać. Wiedział, że w mocno stresujących sytuacjach, zapominała o oddychaniu. Bał się wtedy i nie wiedział co robić, ale ten mały pokój ją uspokajał. Nie wiedział czemu. Nie rozumiał.
Proszę, skończcie już. Nie krzyczcie. Nadal bądźmy szczęśliwi. Błagam - mówił sam do siebie? Może do Boga? A czy Bóg istniał? Pani katechetka mówiła, że jest wszędzie i jest przy każdym człowieku. Jednak go nie słuchał. Nie usłyszał. Może nie chciał?
- Wiktor - spojrzały na nią dwa błyszczące rodzynki, w które odbijały jego zbolałą twarz. Wymusił na sobie uśmiech, nie chciał by była smutna.
Wieczorem, nadal dom był naelektryzowany nierozstrzygniętymi sprawami. Była to cisza przed burzą.
Wiktor spojrzał na leżącą obok niego Lidię. Spała. A na jej łagodnej twarzy odznaczał się leciutki uśmiech. Śniła o czymś miłym. Uciekła z tego piekła. Było coraz gorzej. Nawet babcia nie chciała tu przychodzić. Powiedziała,'' że dopóki mama nie przejrzy na oczy i nie wyrzuci stąd tego dupka, jej noga nie przekroczy progu tego domu''. Nakrył ich włochatym kocykiem w słoniki, który dostał od taty na 4 urodziny. Lubił pod nim spać. Często, gdy nie mógł zasnąć, chodził do rodziców, a on przejmował ich zapachy. Czuł się bezpiecznie.
*
Wracał z kolegami do domu, gdy nagle zobaczył tatę. Chciał mu pomachać, zawołać, ale na jego drodze pojawiła się wysoka blondynka, która go pocałowała. Nie rozumiał TEGO wszystkiego. To nie była mama. Kim jest ta pani?
- Wiktor! - usłyszał głos mamy z kuchni. Miała podbite oko. - Zawołaj Lidkę i chodźcie na kolacje.
Co się działo? Mama się walnęła, a może się z kimś pobiła? Mu się to zdarzało, ale potem była na niego zła. On też powinien być zły?
- NIENAWIDZĘ CIĘ! - krzyczała. - Nie chcę cię znać. Wyjdź stąd! Wynoś się i już nigdy nie wracaj!
Wiktor wstał i poprawił koc, który zsunął się z Lidki. Znowu u niego spała. Wyszedł na korytarz i zobaczył jak silna ręka, która do tej pory podnosiła go, dawała bezpieczeństwo mu, Lidce i mamie, uderza najważniejszą w jego życiu kobietę. Mama straciła równowagę i uderzyła się w stół. Mężczyzna z furią w oczach, zamachnął się nogą, lecz Wiktor przyczepił się do niej. Rafał - tak nazywał się jego tatuś, tato... i ten potwór, którego w sobie trzymał, spojrzał na niego zdziwiony.
- Co ty tu robisz? Czemu jeszcze nie śpisz? - zapytał ze szczerą(?) troską. Do jego oczu naleciały łzy. Nie chciał płakać. Tato nigdy nie płakał.
- Nie bij mamy - ledwie wychrypiał, a gula w jego gardle, nie pozwalała mu powiedzieć nic więcej. Mężczyzna objął go i wziął na ręce, rzucając pogardliwy wzrok jego żonie. Jak mogła znowu urządzić mu awanturę. To nie jej sprawa co robi. Nie jest jego matką. Nie może mu nic zabraniać.
- Choć, położymy cię spać - złapał go za kark i przyciągnął do swojej piersi, próbując uspokoić.
*
Znowu się bił. Nie mógł już znieść tych pogardliwych spojrzeń kolegów. Tych docinek ze strony starszych. Nie wybaczę im - zarzekał się - Obronię mamę i Lidkę. One nie muszą cierpieć. Nie one. Nie zasługują na to. Wystarczy, że po jego odejściu, nie potrafią rozmawiać. To już nie ten świat, nie ta rzeczywistość. Nie te życie i rodzina. To już nie to.
Kolejny raz zamachnął się nad starszym chłopakiem.
Nie wybaczę mu
Bolała już go ręka, a z brwi skapywała gorąca ciecz, zasłaniając mu wszelką widoczność.
Nie wybaczę.
Usłyszał swoje imię. Znał ten głos. Jednak nie miał sił, aby się podnieść i sprawdzić do kogo należy. Leżał na mokrej trawie i patrzył w gwiazdy. Tak, było mu tu dobrze.
- Wiktor! - zignorował go.
- Wiktor! - głos stawał się coraz głośniejszy, coraz bardziej nachalny.
- Boże, Wiktor! Tu jesteś - poczuł, jak ktoś łagodnie go obejmuje. Potrzebował tego, ale w życiu by się nie przyznał. Miał swój honor. Spojrzał na zeszklone oczy Lidii. Jemu też chciało się płakać, ale przełknął powstającą gulę.
- Nie płacz, głupia - dał jej pstryczek w czoło.
- Jak mam nie płakać, widziałeś się w lustrze?
Zaśmiał się. Bolało go dosłownie wszystko, ale dzięki temu wiedział, że żyje.
Wolał oszczędzić sobie widoku pożółkłego ciała, wiedział, że już niedługo wszędzie będą siniaki, a na ranach powstaną strupy, których tak usilnie próbował się pozbyć.
- Chodźmy do domu
Dom... a gdzie on jest?
______________________
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam :)
Wiktor... on nawet dla mnie jest tajemnicą. Jest on pogmatwaną postacią, która kryje w sobie tyle ciepła, niezdecydowania.. a promienieje siłą i wsparciem.
Tak.
Życzę Wam moi kochani szampańskiego Sylwestra, a na przyszły rok dużo miłości i ciepła. Niech Wam uśmiech nie schodzi z twarzy. Niech każda przeszkoda jaką napotkacie, będzie dla was wyzwaniem, które z chęcią przyjmiecie i pokonacie. A nauka jaka z niego wypłynie, niech zostanie z Wami do końca dni, abyście mogli wspominać z dumą, że daliście radę, że się nie poddaliście. Niech nie opuszcza was szczęście. Niech marzenia się spełnią.
Korzystajcie z tego roku ile się da, bo w ciągu tych 365 dni, wiele może się zmienić :)
Do zobaczenia w przyszłym roku ;*
Bardzo mi się podoba sposób, w jaki napisałaś ten rozdział :) już chyba wiem czemu Wiktor stara się być takim samcem Alfa i próbuje kierować życiem Lidki :3 Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńHej, prosiłaś żebym napisała jak dodam nowy rozdział na blogu. Tak więc piszę, że przed chwilą pojawiła się notka http://panienka-z-dobrego-domu.blogspot.com/2014/01/rozdzia-1.html Zapraszam:)
OdpowiedzUsuńPS: Bardzo dobrze piszesz. Twoja technika jest wypracowana to widać. Masz duże zadatki na pisarkę:D
Zapraszam do mnie na ostatni rozdział,, Życie potrafi zaskakiwać."
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Danielciax.
Sen i uśmiech, przypomniało mi się, jak kiedyś miałam takie piękne pojedyncze sny. Nawet jak słuchałam muzyki i zamykałam oczy potrafiłam sobie je przybliżyć:) Ostatnio nie pamiętam, co mi się śni, albo po prostu takich ładnych snów nie mam niestety.
OdpowiedzUsuńps. zapraszam na nowe wiersze
Tak jak obiecałam zajrzałam i raczej się tak szybko nie odczepię. Spodobał mi się Twój blog, bardzo. Świetnie napisane rozdziały i nie mogę się doczekać następnego. Dobrze wiem co czujesz w sprawie tego, że napisałaś, aż tyle rozdziałów. Moje opowiadania zwykle też kończyły się po paru rozdziałach, a to(opowiadanie), co mam na blogu, nie ukrywam jestem mocno do przodu z rozdziałam i też się cieszę, że wytrwałam, aż tyle.
OdpowiedzUsuńTak więc życzę weny i będę wdzięczna, jeśli ponformujesz mnie o nowym rozdziale, którego naprawdę nie mogę się doczekać. ;)
http://azyl-szkarlat.blogspot.com/
A i jeszcze jedno. Sprawiłaś, że zmieniłam zdanie na temat polskich imion w opowiadaniach. ;D
UsuńMam przyjemność powiadomić że u mnie jest już nowy rozdział "Odrobiny szaleństwa". Serdecznie zapraszam w wolnej chwili! Alex
OdpowiedzUsuńMoja Kochana!
OdpowiedzUsuńPokochałam ten rozdział już od chwili, gdy zauważyłam o kim jest. Wiesz, że kocham Wiktora, prawda? Wykreowałaś tak wspaniałą postać, że aż Ci jej zazdroszczę. Oddaj mi choć jego część ;)
Rozdział jest śliczny, przejmujący i smutny, czułam jak pod koniec łzy kręcą mi się w oczach.
Na początku ten sielski obraz idealnej rodzinki widziany oczami małego Wiktora (musiał być cudny jako malec :D). Nic nie daje dziecku takiego poczucia szczęścia i bezpieczeństwa jak właśnie taki obraz. Wiktor myślał, że tak będzie zawsze, że zawsze będą szczęśliwi. A potem obraz ten zaczął się psuć, rozpadać. Wszystko przez ojca. Sądziłam, że zdradzał on swoją żonę, nie miałam pojęcia że także był damskim bokserem. A Wiktor to wszystko widział. Wcale się nie dziwię więc, że w poprzednim rozdziale tak się rzucił na ojca. Rozjaśniłaś mi wiele rzeczy.
Wiktor od zawsze miał poczucie, że musi bronić swojej młodszej siostrzyczki i po dziś dzień mu to zostało. Jakie to jest cudowne. W dorastającym Wiktorze buzowały hormony, potęgowane nienawiścią do ojca. Ale ma wsparcie w siostrze, tak jak ona w nim.
Rozdział jest cudowny, świetnie napisany. Aż brak mi słów Kochana!
:*
Dobry wieczór!
OdpowiedzUsuńJestem tu dziś późno, a w weekend czeka mnie praca, także mój plan na nadrabianie zaległości wygląda tak:
- 1 rozdział dziennie
Mało? Żałośnie mało... Ale czytając systematycznie w tydzień powinnam się wyrobić;)
Zobaczymy, jak to wyjdzie;)
A teraz moje wrażenia po lekturze bonusowego rozdziału:
Nie wiem, czy dlatego, że jest on o mojej ulubionej postaci nie wychwyciłam żadnych błędów (bo tak się zaczytałam), czy też ich... nie było! Wow! Chyba pisałaś ten post z prawdziwą przyjemnością;) Wyszedł wzruszająco, emocjonująco i jak zwykle.. naturalnie!
Co do postaci Wiktora... chyba już lepiej rozumiem jego niechęć do ojca. Chłopak naoglądał się w dzieciństwie wystarczająco dużo brutalnych scen, by nie mieć szacunku do człowieka, który dał mu życie.
Już wiadomo, czemu Wiktor jest takim troskliwym bratem- od dziecka musiał dbać o Lidkę, o mamę... brał dużą odpowiedzialność na swoje barki.
Oby jednak to zahartowanie serca wyszło mu na dobre.
I tym melancholijnym stwierdzeniem zakończę mój komentarz...
Do jutra;)