Przez paręnaście kolejnych dni, w domu panowała tajemnicza atmosfera, która jedynie przytłaczała swoim bytem. Mama po powrocie z pracy zamykała się w pokoju, Maciek do późna przesiadywał w pracy, Kuba często jeździł do swojej babci, Wiktor znikał gdzieś na całe dnie i nie często pokazywał się w nocy. A ja? Ja nie wiedziałam o co chodzi, bo przecież to nie jest naturalne zachowanie. Ale co miałam zrobić? Zapytać? To coś podobnego do wołania o pomoc w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu. Albo jak odbijanie piłki o ścianę.. Byłam bezsilna. Bezużyteczna. Do niczego się nie nadaję. Gdybym była jak Wiktor - on zawsze mówi co myśli. Nie przejmuje się czyimiś uczuciami. Jest egoistą, który od czasu do czasu pokaże inną stronę, tą bardziej ludzką, ale czy nie jest ludzkie bycie egoistą? Przecież tacy jesteśmy. Jesteśmy tymi pieprzonymi egoistami, co robią wszystko z korzyścią dla siebie. Ale nie jesteśmy jedynymi istotami na ziemi! To nie nasza planeta! Jesteśmy tu obcymi, nieproszonymi gośćmi. ''My tylko przechowujemy ją dla przyszłych pokoleń'', a one przechowują dla kogo? To bezsensu. Wszystko jest bezsensu...
Jak co niedzielę siedziałam w wannie, mocząc się przez pare godzin i myśląc. Nie zawsze były to przyjemne przemyślenia. Ale życie nie składa się jedynie z przyjemności. Podobno jest próbą. Ale czy ktoś jest w stanie wytłumaczyć nam na czym ta próba polega? A jakbyśmy spojrzeli na inne, cudze próby? Współczulibyśmy. Tak, tylko to uczucie kojarzy nam się z cudzym bólem, problemami. Ale to też jest ludzie uczycie.
Wyszłam z wanny i zaczęłam się wycierać. Zauważyłam, że mam bardzo widoczne żyły. Cóż za ironia losu, że niektórzy próbują umrzeć. Nie dostrzegają niczego. Są ślepi. Nie rozumieją.
- Chyba dopadła mnie jakaś przedwczesna, jesienna depresja...
Dziewczyny korzystając z okazji, że nasza paczka znów się połączyła, postanowiły, że usiądą razem, a nas wyślą do ławki przed nimi. Chcą nas mieć ''blisko siebie'', ale nikt nie wspomniał, że między ich dobrymi chęciami pojawił się kolejny plan zeswatania nas. Wiedźmy znów patrzą na nas ze swojej magicznej kuli, niby to pomagając być ze sobą szczerym i powiadomić drugiego poszkodowanego ich czarami osobnika o swoich uczuciach. Na nasze szczęście zabrzmiał dzwonek na przerwę. Cała klasa wyszła z sali rozkoszując się chwilą wolności, która miała się skończyć z dźwiękiem kolejnego dzwonka. Poszłam do szafki, gdzie trzymałam książkę do matematyki. Apff.. mój najbardziej znienawidzony przedmiot, zbliżał się wielkimi krokami. Jednak zanim zamknęłam szafkę, usłyszałam niski, męski głos. Odwróciłam się w stronę jego właściciela z wielkim bananem na twarzy.
- Dzień dobry - uśmiechnął się, pokazując mały dołeczek w policzku.
- Dzień dobry.
- Matematyka? - zdziwił się, spostrzegając trzymany przeze mnie przedmiot. Kiwnęłam głową, chowając książkę napisaną niezrozumiałym dla mnie językiem.
- Czyżby uczyła Cię sorka Żuk?
- Niestety nie, sor Kustosz
- Uuuu - skrzywił się - Ten dziad miał już na emeryturę przejść. Szczerze Ci współczuję.
- Też Cię uczy? - miałam nikłą nadzieję, że będę mogła z kimś podzielić się swoją nienawiścią do matematyka. Sebastian zaśmiał się, zapewne widząc moją minę.
- Na szczęście nie - przewróciłam oczami i zamknęłam szafkę, powolnym krokiem kierując się pod sale - Powodzenia! - usłyszałam jeszcze zanim zniknęłam w korytarzu.
''Musisz mi pomóc!'' - przeczytałam z karteczki, która magicznym sposobem znalazła się na mojej stronie ławki. Rozejrzałam się po klasie, ale nie zauważyłam aby ktoś wysyłał mi jakiekolwiek sygnały za pomocą mimiki. Poczułam lekkie szturchnięcie w ramie. Odwróciłam się do Ilony zdziwiona. Wskazała na kartkę.
''W czym?'' - złożyłam kartkę i podałam ją do tyłu. Julek zawzięcie pisał coś w swoim zeszycie nie zwracając na swoje otoczenie ani grama uwagi.
''Krzysiek zaprosił mnie do kina. Nie mam w co się ubrać!''
Westchnęłam i szybko namaziałam na pogniecionej już karteczce odpowiedź.
''Nie panikuj! Coś wymyślimy, a jak nie to zajrzymy do CZYICHŚ szaf ;P''
''Dzięki Kochana ;* ''
''Nie ma za co głupku <3''
'' Wkurza mnie ten debil ><' ''
'' Krzysiek? oO''
'' Nie, Kustosz.. i cała reszta. Ej, co się dzieje ostatnio z Julkiem?''
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na wilka o którym mowa. Odwzajemnił moje spojrzenie, równie zdziwiony i lekko przechylił się w moją stronę.
- Chcesz coś? - zapytał zatroskany. Pokręciłam głową, a on powrócił do przerwanej czynności jaką było pisanie notatek. Chyba notatek.
''Nie rozumiem''
''Nie zauważyłaś? Coś się ostatnio na nas zamknął. Wiem, że niedawno się pogodziliśmy, ale sama wiesz.. trochę się z Moniką martwimy. On nic nam nie powie. Taki już jest. Mimo, że znamy się całe wieki, on zawsze wszystkie swoje uczucia zatrzymuje dla siebie. Pogadałabyś z nim? Może Ci się uda...''
''Wątpię, aby przede mną się otworzył, skoro przez tyle lat nie zrobił tego przed wami. A po drugie.. może ma powód, i dlatego nie chce wam nic zdradzić.''
''Wiesz, że to nie zdrowo trzymać wszystko dla siebie. Nie da się tak funkcjonować! A po drugie od czego są przyjaciele :D''
Nie da się tak funkcjonować? Nie zgadzam się. Ja jakoś daje radę, a Julek też na razie nie narzeka. Nie można nikogo zmusić, aby zaufał ludziom, aby dzielił się z nimi swoimi problemami. Mimo, że z Julkiem nie mamy podobnych zmartwień, zainteresowań, zaczęłam na niego patrzeć pod innym kontem. Dopiero teraz zauważyłam, że do tej pory nie pokazał mi prawdziwego siebie. Za każdym razem jest tym zabawnym Julianem, z którym można się powygłupiać lub podyskutować na temat filmów. Ale jaki jest w środku. Jakim człowiekiem się staje wchodząc do domu, gdzie nikogo nie ma? Jak zachowuje się w swoim pokoju, o czym myśli? Tak na prawdę nie znam go w ogóle. Widzę tylko jego jaskrawą maskę, którą przyjął jako replikę prawdziwego oblicza.
''Dajmy mu czas. Może sam nam powie co go gryzie.''
Zanim otworzyłam frontowe drzwi, naszła mnie nagle chęć ucieczki. Zignorowałam to uznając za przejaw napadającej mnie nagłej głupoty.
- Wróciłam - krzyknęłam i nim zdążyłam powiesić kurtkę na jej prawowitym miejscu, Wiktor wyszedł szybkim krokiem z salonu i pociągnął mnie na zewnątrz. Nie potrafiłam złapać równowagi, gdy zbiegaliśmy po schodkach. Otrząsnęłam się i powoli przyzwyczaiłam do szybkiego tempa.
- Co ty robisz?! - pociągnęłam go za rękę, próbując zatrzymać. Zatrzymać jego i jego rozpędzone myśli. Jego niezrozumiałe uczucia i chęci.
- Chodź - powiedział pozbawionym emocji głosem.
- Wiktor, co się dzieje? - zażądałam odpowiedzi, choć wiedziałam, że to nie odpowiedni czas. Czułam to w kościach, ale mimo to nie chciałam być tą co zawsze dowiaduje się o wszystkim ostatnia.
- Chodź, później Ci powiem - pociągnął mnie za sobą, wznawiając swój gończy chód.
- Gdzie idziemy? - zapytałam zrezygnowana. Poddałam się? Najwidoczniej... i jakoś nie fajnie się z tym czuje.
- Pamiętasz, że niedawno zapisałem się do klubu pływackiego? Właśnie mam trening, a ty musisz pójść ze mną.
- Oszalałeś? Nigdzie z tobą nie idę! Puść mnie - szarpnęłam się, a on spiorunował mnie wzrokiem. Patrzył na mnie jakbym miała trzy latka i chciała dotknąć ognia.
- Pójdziesz - zmarszczył groźnie brwi. Chyba za bardzo wczuł się w rolę Ojca i teraz nie potrafi przeskoczyć z niej na niższy szczebel. Idiota myśli, że ma nade mną jakąś władzę. Myli się. Nie może mnie do niczego zmusić. Nie będę jak ten posłuszny piesek.
- Nie! Puść mnie bo zacznę krzyczeć - powiedziałam śmiertelnie poważnym głosem.
Zrobił to o co go tak ładnie poprosiłam i westchnął z rezygnowaniem. Pomasował skronie i w końcu na mnie spojrzał.
- Lidka.. Proszę, nie utrudniaj mi tego. Proszę Cię. Pójdź ze mną na ten basen i posiedź tam godzinkę.
- Po co? Po jaką cholerę mam tam siedzieć, jak mogłabym poczekać na ciebie w domu?!
- Zaufaj mi - poprosił cicho.
- Jak? Wszyscy macie przede mną jakieś tajemnice. Ja o niczym nie wiem, a teraz prosisz abym Ci zaufała? Nie! Nie zgadzam się! - krzyknęłam
- Lidka zrób to dla mnie, dla mamy, dla nas wszystkich..
- O niee! Teraz to przeholowałeś. Nie będziesz mną manipulował emocjonalnie!
- Za godzinę Ci wszystko wytłumaczę! Czy musisz się ze mną kłócić? Poczekaj chwilę, a się dowiesz! Cierpliwości!
Westchnęłam i wzięłam parę głębokich oddechów, aby się uspokoić. Boże, nie wierzę, że to robię. Ale ze mnie idiotka!
Wyminęłam go i skierowałam się w stronę budynku, będącego naszym celem. Gdy Wiktor zniknął w czeluściach przebieralni, odchyliłam głowę i zastanawiałam się, czy tak będzie wyglądać moje przyszłe życie.
Niezdolna do przeżycia, niezdolna do przybrania barw. Jestem jak ten kameleon, wpasowuję się w odcień otoczenia, bojąc się być oryginalną. Nie pokazuje twarzy, aby ludzie nie uznawali mnie za wariatkę, gdyż w dzisiejszych czasach zepsucia społecznego nie mogę się odnaleźć. Gubię się. Gubię się we własnych myślach. Potrzebuję mapy.
Wstałam i stanęłam twarzą w twarz z Sebastianem. Chyba zaczynam się bać tego ''przypadku'', który zawsze pcha nas w te same miejsca. Pokręciłam głową, aby pozbyć się zgubnych myśli i uśmiechnęłam się promiennie, na co odpowiedział z równie szczęśliwym uśmiechem.
- Znowu czekasz na Julka? - zapytał się, lekko przechylając głowę.
- Pudło – zaśmiałam się wspominając tamto wydarzenie – Czy chcesz skorzystać z wyjść awaryjnych? Przypominam, że została Ci podpowiedź i telefon do przyjaciela.
-Hmmm... Chyba wybiorę... – pogładził swoją szczękę. - Poproszę podpowiedź!
- Hahaha, to ktoś inny. Prawdopodobnie go znasz.
- Ale mi podpowiedź – zmarszczył niezadowolony brwi – Nie bawię się tak! Idę sobie – wyminął mnie i odwrócił się z wrednym uśmieszkiem.
Zachichotałam i zasłoniłam dłonią twarz, udając, że go nie znam. Na co wyszczerzył się jeszcze bardziej i zniknął w tych samych czeluściach co Wiktor.
Rozejrzałam się i zobaczyłam otwarte drzwi na trybuny. Nie zastanawiałam się długo. Przeszłam po małym korytarzyku, a do nozdrzy wdarł mi się specyficzny zapach chloru, który bardzo lubiłam. Uspokajał mnie. Kiedyś... dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nasza rodzina była cała, wraz z Tatą wybieraliśmy się na cotygodniowy ''dzień sportu''. Zaraził nas swoją pasją odnośnie pływania.
Usiadłam na jednym z plastikowych krzesełek i rozejrzałam się po obszernym pomieszczeniu. Ludzie śmiejąc się przechodzili na płytszy basen. Ratownicy siedzieli w swoim szklanym pokoiku wlepiając swoje gały w ekran telefonu, bądź monitor komputera.
Przez mały brodzik przeszła grupa wyrzeźbionych chłopaków. Niektórzy lekko się przepychali, inni śmiali się zakłócając szum lejącej się wody.
Byli nieźli. A te ich brzuchy...
Zaśmiałam się sama do siebie, lustrując ich wzrokiem. No, nie powiem, że nie dostrzegłam paru najbardziej kuszących okazów. Byli jak wielki magnez, a dziewczyny podziwiające ich(...) były jak drugi magnez, który pod wpływem siły zostaje przyciągnięty. Nic nie można już na to poradzić...
Chłopcy po rozgrzewce chwilę dyskutowali z (bodajże) ich trenerem, po czym podzielili się na grupy i kolejno wskakiwali do wody. Płynny skok i pierwszy pływak zaprezentował motylka. Drugi płyną kraulem. Głównie te style szlifowali. Trener przyglądał się każdemu ich ruchowi, aby pod koniec toru wymienić się z pływakiem paroma uwagami.
- Maj! - rozległ się donośny, męski głos. Aż podskoczyłam na swoim krześle, o mało nie wypuszczając z dłoni telefonu.
- Przepraszam. Uciekł mi autobus – tłumaczył się. Trener kiwnął głową, po czym podrapał się po brodzie obserwując ułożenie rąk chłopaka w neonowo-zielonym czepku.
- Żeby mi to było ostatni raz. Zrozumiałeś?! - spiorunował go wzrokiem, jednak Julek niewzruszony jego reakcją, a może jedynie nie dał po sobie tego poznać, kiwnął głową.
- Nie słyszę!
- Tak, trenerze! - odkrzyknął i ustawił się w kolejce, rozgrzewając mięśnie. Nagle spojrzał w moją stronę i zmarszczył brwi. Pomachałam mu, a on lekko się uśmiechnął.
- Sebastian wyżej ramiona! - spojrzałam na poruszającą się w szalonym tempie sylwetkę czarnowłosego chłopaka. Ostatnie ruchy ręką i wynurzył się łapiąc murka.
- Przerzucaj ramiona energiczniej, a będzie dobrze. Na piąty tor. Następny!
Pływali w grupkach wymieniając się uwagami, trener wraz z jakimś młodym ratownikiem lub swoim pomocnikiem przechadzali się w tą i z powrotem co chwila zapisując jakieś notatki. Rzucali radami dla pływających i na tym mniej więcej polegała ta lekcja. Całą godzinę pływali bawiąc się tempem i stylami.
Wstałam i zeszłam do poczekalni, gdzie ponownie usiadłam na ławce. Zerknęłam na ekran telefonu i jakby za sprawą jakiejś magicznej różdżki, lampka zamigała oznajmiając przybycie esmsa. Podniosłam brwi zaskoczona i odczytałam wiadomość, która wcale nie była zaszyfrowana.. i... nie, wcale tego nie oczekiwałam... no może trochę. Zawsze coś ciągnęło mnie do Sherlocka Holmesa.
Od: Ilony
Treść: Ale on jest słodki!!! <3
Do: Ilony
Treść: Krzysiek? A co się stało?
Od: Ilony
Treść: Napisał mi TAAKIEGOO esmsa *///* Jak się spotkamy to Ci pokaże. Będę około 17.
Do: Ilony
Treść: Oke. Do zobaczenia
Westchnęłam i wzdrygnęłam się, gdy sportowa torba upadła na ławkę koło mnie. Spojrzałam na jej właściciela z rządzą mordu w oczach. Wiktor wzruszył ramionami i poszedł wysuszyć włosy. Ubrał się i już po chwili szliśmy w stronę pobliskiego placu zabaw, gdzie zajęliśmy nasze ulubione huśtawki. Brunet zaczął się lekko bujać, lecz pod naporem mojego wyczekującego wzroku i ciężkiej atmosfery, postanowił się zatrzymać. Oparł splątane dłonie na kolanach i zawiesił głowę, unikając mojego spojrzenia. Ba! Mojego i całego świata, który jak wścibski sąsiad próbował dostać się do białego pokoju jego myśli.
- Jeśli powiesz to szybko, to będziemy mieli to już z głowy i będziemy mogli wrócić do domu - poradziłam niewinnie bawiąc się bransoletką, z drugiej jednak strony zerkałam w jego stronę wyczekując jakiejkolwiek reakcji.
- To nie jest takie proste jak myślisz - odpowiedział bezbarwnym głosem. Wziął głęboki oddech, po czym spojrzał mi głęboko w oczy, wkradając się do mojego umysłu. Nie chciałam go tam wpuścić. Nie chciałam, aby wlazł mi w życie z brudnymi buciorami, rozmyślając nad planem mojego życia. Jednak, coś miało się stać. Coś niekoniecznie dobrego. Może nie powinnam tak naciskać, aby wyznał mi prawdę. Może powinnam dalej żyć w nieświadomości. Podobno ''ciekawość to pierwszy stopień do piekła'' i ''Im mniej się wie, tym lepiej'', ale '' kto nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje''.
- TATUŚ wrócił - w końcu zdobył się na odwagę, aby wykrztusić z siebie odpowiedź. A jej długość była powalająca. Dzięki temu rozbudowanemu zdaniu, większość dzieci na ziemi nie musi się już bać o swoją przyszłość zawodową..
- Lidka... - zmarszczył brwi i chciał wstać, ale powstrzymałam go ruchem ręki.
- Spoko, tylko tyle? - czy aż tyle? Coś jeszcze? Na przykład powód jego powrotu? Nagle zatęsknił? Czyżby jego kochanka rzuciła go, a on myślał, że jest szansa, aby nasza rodzina w końcu stała się kompletna?
Pokręcił głową nadal mi się dziwnie przyglądając.
- Więc chodźmy już do domu - westchnęłam i wstałam z huśtawki, chcąc jak najszybciej oderwać się od tej rzeczywistości i skupić na tych bardziej różowych częściach czyjegoś życia.
Do 17 zostało jedynie pół godziny...
___________________
Nie mam pojęcia jak to wyszło. Mam nadzieję, że nie jest tak źle.. Zachęcam do podzielenia się swoimi uwagami itp... itd...
A i wybaczcie tą niespodziewaną przerwę, ale napotkała mnie mała przeszkoda jaką był chwilowy brak internetu. Jacyś kradzieje wynieśli mi go wiadrami! A potem uciekali w różowych klapeczkach z puszkiem na BMX-ie! ><'
Jak co niedzielę siedziałam w wannie, mocząc się przez pare godzin i myśląc. Nie zawsze były to przyjemne przemyślenia. Ale życie nie składa się jedynie z przyjemności. Podobno jest próbą. Ale czy ktoś jest w stanie wytłumaczyć nam na czym ta próba polega? A jakbyśmy spojrzeli na inne, cudze próby? Współczulibyśmy. Tak, tylko to uczucie kojarzy nam się z cudzym bólem, problemami. Ale to też jest ludzie uczycie.
Wyszłam z wanny i zaczęłam się wycierać. Zauważyłam, że mam bardzo widoczne żyły. Cóż za ironia losu, że niektórzy próbują umrzeć. Nie dostrzegają niczego. Są ślepi. Nie rozumieją.
- Chyba dopadła mnie jakaś przedwczesna, jesienna depresja...
Dziewczyny korzystając z okazji, że nasza paczka znów się połączyła, postanowiły, że usiądą razem, a nas wyślą do ławki przed nimi. Chcą nas mieć ''blisko siebie'', ale nikt nie wspomniał, że między ich dobrymi chęciami pojawił się kolejny plan zeswatania nas. Wiedźmy znów patrzą na nas ze swojej magicznej kuli, niby to pomagając być ze sobą szczerym i powiadomić drugiego poszkodowanego ich czarami osobnika o swoich uczuciach. Na nasze szczęście zabrzmiał dzwonek na przerwę. Cała klasa wyszła z sali rozkoszując się chwilą wolności, która miała się skończyć z dźwiękiem kolejnego dzwonka. Poszłam do szafki, gdzie trzymałam książkę do matematyki. Apff.. mój najbardziej znienawidzony przedmiot, zbliżał się wielkimi krokami. Jednak zanim zamknęłam szafkę, usłyszałam niski, męski głos. Odwróciłam się w stronę jego właściciela z wielkim bananem na twarzy.
- Dzień dobry - uśmiechnął się, pokazując mały dołeczek w policzku.
- Dzień dobry.
- Matematyka? - zdziwił się, spostrzegając trzymany przeze mnie przedmiot. Kiwnęłam głową, chowając książkę napisaną niezrozumiałym dla mnie językiem.
- Czyżby uczyła Cię sorka Żuk?
- Niestety nie, sor Kustosz
- Uuuu - skrzywił się - Ten dziad miał już na emeryturę przejść. Szczerze Ci współczuję.
- Też Cię uczy? - miałam nikłą nadzieję, że będę mogła z kimś podzielić się swoją nienawiścią do matematyka. Sebastian zaśmiał się, zapewne widząc moją minę.
- Na szczęście nie - przewróciłam oczami i zamknęłam szafkę, powolnym krokiem kierując się pod sale - Powodzenia! - usłyszałam jeszcze zanim zniknęłam w korytarzu.
''Musisz mi pomóc!'' - przeczytałam z karteczki, która magicznym sposobem znalazła się na mojej stronie ławki. Rozejrzałam się po klasie, ale nie zauważyłam aby ktoś wysyłał mi jakiekolwiek sygnały za pomocą mimiki. Poczułam lekkie szturchnięcie w ramie. Odwróciłam się do Ilony zdziwiona. Wskazała na kartkę.
''W czym?'' - złożyłam kartkę i podałam ją do tyłu. Julek zawzięcie pisał coś w swoim zeszycie nie zwracając na swoje otoczenie ani grama uwagi.
''Krzysiek zaprosił mnie do kina. Nie mam w co się ubrać!''
Westchnęłam i szybko namaziałam na pogniecionej już karteczce odpowiedź.
''Nie panikuj! Coś wymyślimy, a jak nie to zajrzymy do CZYICHŚ szaf ;P''
''Dzięki Kochana ;* ''
''Nie ma za co głupku <3''
'' Wkurza mnie ten debil ><' ''
'' Krzysiek? oO''
'' Nie, Kustosz.. i cała reszta. Ej, co się dzieje ostatnio z Julkiem?''
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na wilka o którym mowa. Odwzajemnił moje spojrzenie, równie zdziwiony i lekko przechylił się w moją stronę.
- Chcesz coś? - zapytał zatroskany. Pokręciłam głową, a on powrócił do przerwanej czynności jaką było pisanie notatek. Chyba notatek.
''Nie rozumiem''
''Nie zauważyłaś? Coś się ostatnio na nas zamknął. Wiem, że niedawno się pogodziliśmy, ale sama wiesz.. trochę się z Moniką martwimy. On nic nam nie powie. Taki już jest. Mimo, że znamy się całe wieki, on zawsze wszystkie swoje uczucia zatrzymuje dla siebie. Pogadałabyś z nim? Może Ci się uda...''
''Wątpię, aby przede mną się otworzył, skoro przez tyle lat nie zrobił tego przed wami. A po drugie.. może ma powód, i dlatego nie chce wam nic zdradzić.''
''Wiesz, że to nie zdrowo trzymać wszystko dla siebie. Nie da się tak funkcjonować! A po drugie od czego są przyjaciele :D''
Nie da się tak funkcjonować? Nie zgadzam się. Ja jakoś daje radę, a Julek też na razie nie narzeka. Nie można nikogo zmusić, aby zaufał ludziom, aby dzielił się z nimi swoimi problemami. Mimo, że z Julkiem nie mamy podobnych zmartwień, zainteresowań, zaczęłam na niego patrzeć pod innym kontem. Dopiero teraz zauważyłam, że do tej pory nie pokazał mi prawdziwego siebie. Za każdym razem jest tym zabawnym Julianem, z którym można się powygłupiać lub podyskutować na temat filmów. Ale jaki jest w środku. Jakim człowiekiem się staje wchodząc do domu, gdzie nikogo nie ma? Jak zachowuje się w swoim pokoju, o czym myśli? Tak na prawdę nie znam go w ogóle. Widzę tylko jego jaskrawą maskę, którą przyjął jako replikę prawdziwego oblicza.
''Dajmy mu czas. Może sam nam powie co go gryzie.''
Zanim otworzyłam frontowe drzwi, naszła mnie nagle chęć ucieczki. Zignorowałam to uznając za przejaw napadającej mnie nagłej głupoty.
- Wróciłam - krzyknęłam i nim zdążyłam powiesić kurtkę na jej prawowitym miejscu, Wiktor wyszedł szybkim krokiem z salonu i pociągnął mnie na zewnątrz. Nie potrafiłam złapać równowagi, gdy zbiegaliśmy po schodkach. Otrząsnęłam się i powoli przyzwyczaiłam do szybkiego tempa.
- Co ty robisz?! - pociągnęłam go za rękę, próbując zatrzymać. Zatrzymać jego i jego rozpędzone myśli. Jego niezrozumiałe uczucia i chęci.
- Chodź - powiedział pozbawionym emocji głosem.
- Wiktor, co się dzieje? - zażądałam odpowiedzi, choć wiedziałam, że to nie odpowiedni czas. Czułam to w kościach, ale mimo to nie chciałam być tą co zawsze dowiaduje się o wszystkim ostatnia.
- Chodź, później Ci powiem - pociągnął mnie za sobą, wznawiając swój gończy chód.
- Gdzie idziemy? - zapytałam zrezygnowana. Poddałam się? Najwidoczniej... i jakoś nie fajnie się z tym czuje.
- Pamiętasz, że niedawno zapisałem się do klubu pływackiego? Właśnie mam trening, a ty musisz pójść ze mną.
- Oszalałeś? Nigdzie z tobą nie idę! Puść mnie - szarpnęłam się, a on spiorunował mnie wzrokiem. Patrzył na mnie jakbym miała trzy latka i chciała dotknąć ognia.
- Pójdziesz - zmarszczył groźnie brwi. Chyba za bardzo wczuł się w rolę Ojca i teraz nie potrafi przeskoczyć z niej na niższy szczebel. Idiota myśli, że ma nade mną jakąś władzę. Myli się. Nie może mnie do niczego zmusić. Nie będę jak ten posłuszny piesek.
- Nie! Puść mnie bo zacznę krzyczeć - powiedziałam śmiertelnie poważnym głosem.
Zrobił to o co go tak ładnie poprosiłam i westchnął z rezygnowaniem. Pomasował skronie i w końcu na mnie spojrzał.
- Lidka.. Proszę, nie utrudniaj mi tego. Proszę Cię. Pójdź ze mną na ten basen i posiedź tam godzinkę.
- Po co? Po jaką cholerę mam tam siedzieć, jak mogłabym poczekać na ciebie w domu?!
- Zaufaj mi - poprosił cicho.
- Jak? Wszyscy macie przede mną jakieś tajemnice. Ja o niczym nie wiem, a teraz prosisz abym Ci zaufała? Nie! Nie zgadzam się! - krzyknęłam
- Lidka zrób to dla mnie, dla mamy, dla nas wszystkich..
- O niee! Teraz to przeholowałeś. Nie będziesz mną manipulował emocjonalnie!
- Za godzinę Ci wszystko wytłumaczę! Czy musisz się ze mną kłócić? Poczekaj chwilę, a się dowiesz! Cierpliwości!
Westchnęłam i wzięłam parę głębokich oddechów, aby się uspokoić. Boże, nie wierzę, że to robię. Ale ze mnie idiotka!
Wyminęłam go i skierowałam się w stronę budynku, będącego naszym celem. Gdy Wiktor zniknął w czeluściach przebieralni, odchyliłam głowę i zastanawiałam się, czy tak będzie wyglądać moje przyszłe życie.
Niezdolna do przeżycia, niezdolna do przybrania barw. Jestem jak ten kameleon, wpasowuję się w odcień otoczenia, bojąc się być oryginalną. Nie pokazuje twarzy, aby ludzie nie uznawali mnie za wariatkę, gdyż w dzisiejszych czasach zepsucia społecznego nie mogę się odnaleźć. Gubię się. Gubię się we własnych myślach. Potrzebuję mapy.
Wstałam i stanęłam twarzą w twarz z Sebastianem. Chyba zaczynam się bać tego ''przypadku'', który zawsze pcha nas w te same miejsca. Pokręciłam głową, aby pozbyć się zgubnych myśli i uśmiechnęłam się promiennie, na co odpowiedział z równie szczęśliwym uśmiechem.
- Znowu czekasz na Julka? - zapytał się, lekko przechylając głowę.
- Pudło – zaśmiałam się wspominając tamto wydarzenie – Czy chcesz skorzystać z wyjść awaryjnych? Przypominam, że została Ci podpowiedź i telefon do przyjaciela.
-Hmmm... Chyba wybiorę... – pogładził swoją szczękę. - Poproszę podpowiedź!
- Hahaha, to ktoś inny. Prawdopodobnie go znasz.
- Ale mi podpowiedź – zmarszczył niezadowolony brwi – Nie bawię się tak! Idę sobie – wyminął mnie i odwrócił się z wrednym uśmieszkiem.
Zachichotałam i zasłoniłam dłonią twarz, udając, że go nie znam. Na co wyszczerzył się jeszcze bardziej i zniknął w tych samych czeluściach co Wiktor.
Rozejrzałam się i zobaczyłam otwarte drzwi na trybuny. Nie zastanawiałam się długo. Przeszłam po małym korytarzyku, a do nozdrzy wdarł mi się specyficzny zapach chloru, który bardzo lubiłam. Uspokajał mnie. Kiedyś... dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nasza rodzina była cała, wraz z Tatą wybieraliśmy się na cotygodniowy ''dzień sportu''. Zaraził nas swoją pasją odnośnie pływania.
Usiadłam na jednym z plastikowych krzesełek i rozejrzałam się po obszernym pomieszczeniu. Ludzie śmiejąc się przechodzili na płytszy basen. Ratownicy siedzieli w swoim szklanym pokoiku wlepiając swoje gały w ekran telefonu, bądź monitor komputera.
Przez mały brodzik przeszła grupa wyrzeźbionych chłopaków. Niektórzy lekko się przepychali, inni śmiali się zakłócając szum lejącej się wody.
Byli nieźli. A te ich brzuchy...
Zaśmiałam się sama do siebie, lustrując ich wzrokiem. No, nie powiem, że nie dostrzegłam paru najbardziej kuszących okazów. Byli jak wielki magnez, a dziewczyny podziwiające ich(...) były jak drugi magnez, który pod wpływem siły zostaje przyciągnięty. Nic nie można już na to poradzić...
Chłopcy po rozgrzewce chwilę dyskutowali z (bodajże) ich trenerem, po czym podzielili się na grupy i kolejno wskakiwali do wody. Płynny skok i pierwszy pływak zaprezentował motylka. Drugi płyną kraulem. Głównie te style szlifowali. Trener przyglądał się każdemu ich ruchowi, aby pod koniec toru wymienić się z pływakiem paroma uwagami.
- Maj! - rozległ się donośny, męski głos. Aż podskoczyłam na swoim krześle, o mało nie wypuszczając z dłoni telefonu.
- Przepraszam. Uciekł mi autobus – tłumaczył się. Trener kiwnął głową, po czym podrapał się po brodzie obserwując ułożenie rąk chłopaka w neonowo-zielonym czepku.
- Żeby mi to było ostatni raz. Zrozumiałeś?! - spiorunował go wzrokiem, jednak Julek niewzruszony jego reakcją, a może jedynie nie dał po sobie tego poznać, kiwnął głową.
- Nie słyszę!
- Tak, trenerze! - odkrzyknął i ustawił się w kolejce, rozgrzewając mięśnie. Nagle spojrzał w moją stronę i zmarszczył brwi. Pomachałam mu, a on lekko się uśmiechnął.
- Sebastian wyżej ramiona! - spojrzałam na poruszającą się w szalonym tempie sylwetkę czarnowłosego chłopaka. Ostatnie ruchy ręką i wynurzył się łapiąc murka.
- Przerzucaj ramiona energiczniej, a będzie dobrze. Na piąty tor. Następny!
Pływali w grupkach wymieniając się uwagami, trener wraz z jakimś młodym ratownikiem lub swoim pomocnikiem przechadzali się w tą i z powrotem co chwila zapisując jakieś notatki. Rzucali radami dla pływających i na tym mniej więcej polegała ta lekcja. Całą godzinę pływali bawiąc się tempem i stylami.
Wstałam i zeszłam do poczekalni, gdzie ponownie usiadłam na ławce. Zerknęłam na ekran telefonu i jakby za sprawą jakiejś magicznej różdżki, lampka zamigała oznajmiając przybycie esmsa. Podniosłam brwi zaskoczona i odczytałam wiadomość, która wcale nie była zaszyfrowana.. i... nie, wcale tego nie oczekiwałam... no może trochę. Zawsze coś ciągnęło mnie do Sherlocka Holmesa.
Od: Ilony
Treść: Ale on jest słodki!!! <3
Do: Ilony
Treść: Krzysiek? A co się stało?
Od: Ilony
Treść: Napisał mi TAAKIEGOO esmsa *///* Jak się spotkamy to Ci pokaże. Będę około 17.
Do: Ilony
Treść: Oke. Do zobaczenia
Westchnęłam i wzdrygnęłam się, gdy sportowa torba upadła na ławkę koło mnie. Spojrzałam na jej właściciela z rządzą mordu w oczach. Wiktor wzruszył ramionami i poszedł wysuszyć włosy. Ubrał się i już po chwili szliśmy w stronę pobliskiego placu zabaw, gdzie zajęliśmy nasze ulubione huśtawki. Brunet zaczął się lekko bujać, lecz pod naporem mojego wyczekującego wzroku i ciężkiej atmosfery, postanowił się zatrzymać. Oparł splątane dłonie na kolanach i zawiesił głowę, unikając mojego spojrzenia. Ba! Mojego i całego świata, który jak wścibski sąsiad próbował dostać się do białego pokoju jego myśli.
- Jeśli powiesz to szybko, to będziemy mieli to już z głowy i będziemy mogli wrócić do domu - poradziłam niewinnie bawiąc się bransoletką, z drugiej jednak strony zerkałam w jego stronę wyczekując jakiejkolwiek reakcji.
- To nie jest takie proste jak myślisz - odpowiedział bezbarwnym głosem. Wziął głęboki oddech, po czym spojrzał mi głęboko w oczy, wkradając się do mojego umysłu. Nie chciałam go tam wpuścić. Nie chciałam, aby wlazł mi w życie z brudnymi buciorami, rozmyślając nad planem mojego życia. Jednak, coś miało się stać. Coś niekoniecznie dobrego. Może nie powinnam tak naciskać, aby wyznał mi prawdę. Może powinnam dalej żyć w nieświadomości. Podobno ''ciekawość to pierwszy stopień do piekła'' i ''Im mniej się wie, tym lepiej'', ale '' kto nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje''.
- TATUŚ wrócił - w końcu zdobył się na odwagę, aby wykrztusić z siebie odpowiedź. A jej długość była powalająca. Dzięki temu rozbudowanemu zdaniu, większość dzieci na ziemi nie musi się już bać o swoją przyszłość zawodową..
- Lidka... - zmarszczył brwi i chciał wstać, ale powstrzymałam go ruchem ręki.
- Spoko, tylko tyle? - czy aż tyle? Coś jeszcze? Na przykład powód jego powrotu? Nagle zatęsknił? Czyżby jego kochanka rzuciła go, a on myślał, że jest szansa, aby nasza rodzina w końcu stała się kompletna?
Pokręcił głową nadal mi się dziwnie przyglądając.
- Więc chodźmy już do domu - westchnęłam i wstałam z huśtawki, chcąc jak najszybciej oderwać się od tej rzeczywistości i skupić na tych bardziej różowych częściach czyjegoś życia.
Do 17 zostało jedynie pół godziny...
___________________
Nie mam pojęcia jak to wyszło. Mam nadzieję, że nie jest tak źle.. Zachęcam do podzielenia się swoimi uwagami itp... itd...
A i wybaczcie tą niespodziewaną przerwę, ale napotkała mnie mała przeszkoda jaką był chwilowy brak internetu. Jacyś kradzieje wynieśli mi go wiadrami! A potem uciekali w różowych klapeczkach z puszkiem na BMX-ie! ><'
Oj Bezbarwna, nieładnie! Długo kazałaś mi czekać na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńNo, ale zamykam się już z tymi niepotrzebnymi uwagami, najważniejsze, że w końcu dorwałam jakiś świeży tekst:D (Poza tym, podałaś tak szalenie przekonujące usprawiedliwienie, że nie mam się czego właściwie czepiać xD)
I muszę Cię na wstępie pochwalić: nie wiem, ile nad tym rozdziałem siedziałaś, ale zauważyłam tylko JEDEN błąd:
@"CZYIŚ" -> powinno być czyichś.
I to wszystko! Biorąc pod uwagę rozmiar postu, to naprawdę niewiele!:)
Także wielkie brawa i oklaski!
Co do treści: mam niedosyt;d Początek był niezwykle intrygujący, bo jednak taka zmiana atmosfery w wiecznie tętniącym życiem domu Lidki, zapowiadała jakieś wielkie wydarzenie. Do tego później dodałaś tajemnicze zachowanie Julka (chociaż ja mam swoją teorię, która by wyjaśniła co nieco w tym temacie;d). I jeszcze Wiktor, który ciągnie Lidkę na basen, by coś jej wyjaśnić, a potem...
A potem nagle spada bomba: tatuś wrócił!
To rzeczywiście spory szok dla rodzeństwa, bo ich relacje z tatusiem nie są najlepsze. Jednak żałuję, że nie napisałaś w tym temacie jeszcze czegoś więcej;d! Rozdział mi się tak nagle urwał...:(
Nie pozostaje mi w takim razie nic innego, jak pokładać duże nadzieje w rozdziale szesnastym...:D
Pozdrawiam Cię serdecznie i DUŻO WENY ŻYCZĘ!
Dziękuję Kapturku. W sumie weszłam na bloga aby się trochę podołować, ale dzięki twojemu komentarzowi od razu mam lepszy humor ;D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział (mam nadzieję) Cię nie zawiódł. A co do dalszej części.. to ostatnio mam coś w sobie z sadysty xD
Pozdrawiam i dziękuję :)
Ciekawi mnie ten nagły powrót ojca Lidki.Co go nagle napłynęło?
OdpowiedzUsuńTo wyjaśnia te dziwne zachowanie matki...Chyba ,że się mylę.
Czekam na next.
Pozdrawiam Danielciax
Zapraszam na 7 rozdział.
OdpowiedzUsuńDanielciax
Zapraszam serdecznie do mnie na nowy, 9, rozdział "Odrobiny szaleństwa". Ściskam
OdpowiedzUsuńinformuję, że jest nowy rozdział na : http://ciapka-pisze.blog.pl/2013/11/19/rozdzial-2-boska-siodemka/ mogłabyś mnie też informować ? Tylko najpierw muszę nadrobi - jestem na drugim rozdziale T^T. Weny :3
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie do mnie na nowy, nieco spokojniejszy rozdział "Odrobiny szaleństwa". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDroga Bezbarwna!
OdpowiedzUsuńDługość rozdziału jest dla mnie zadowalająca, a sam rozdział w sobie jest jakiś taki smutny i melancholijny. Strasznie lubię te Twoje "filozoficzne wstawki" które pojawiają się w myślach Lidki. To prawdziwe "złote myśli" i bez trudu mogłyby tracić do jakiegoś zbioru aforyzmów czy coś.
Widzę, że jesienna depresja dopada Lidię. Każdego może to spotkać i jest to całkiem naturalnie. Na szczęście dziewczyna ma wsparcie w rodzinie, rodzeństwie, przyjaciołach - chociaż równocześnie przecież stara się pomóc im.
Zastanawiam się kim był ten chłopak w szkole co zagadał Lidię. To był Sebastian czy ktoś zupełnie inny? W każdym razie czekam na ich kolejne spotkanie. Widzę, że chłopacy kręcą się wokół naszej Lidii ;)
Ilona zauważyła że coś trapi Julka. Wow, nareszcie. Według mnie jednak nadal jest ślepa bo nie zdaje sobie sprawy, że to ona jest powodem tych zmartwień. No i największy problemy Ilony: Wybór ciuchów! Kurczę nie wiem czemu, ale ta dziewczyna zaczyna mnie drażnić.
Wiedziałam że coś jest nie tak kiedy Wiktor zaczął ciągnąć siostrę na basen. Nie spodziewałam się jednak że wrócił ich ojciec. No nieźle. Czego on chce? Jak zareaguje Lidia na to spotkanie?
No i w rozdziale pojawił się Sebastian <3 Bardzo lubię tę postać.
Znalazłam dwa błędy:
^ " Choć - powiedział pozbawionym emocji głosem" - Powinno być "Chodź"
^ "Zaraził nas swoją pasą odnośnie pływania." - Literówka - Pasją
Tyle :)
Dużo weny w tym Nowym Roku!:*