poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział jedenasty




      Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Przekręciłam się próbując nie zwracać uwagi na ciche skrzypienie paneli.
- Lidka, śpisz? - poczułam jak ktoś siada na moim łóżku. Jęknęłam i nakryłam się kołdrą. - Lidka - usłyszałam nieustępliwy głos Natalki. 
- Coś się stało? - wychrypiałam spod kołdry. Dziewczyna pociągnęła za jej kant i odkryła mi twarz. Uśmiechnęła się do mnie przepraszająco, na co zamrugałam oczami.
- Chciałam się pożegnać - powiedziała smutno. 
Usiadłam, czując, że moje włosy układają się w dziwny dla nich sposób. Już więcej nie idę spać z mokrą głową! - postanowiłam. 
- Będę tęsknić - przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk, kładąc jej głowę na ramieniu. 
- Odwiedź nas wkrótce - poprosiłam, gdy spojrzała mi w oczy.
- Obiecuję. A może ty wpadniesz do nas?
- Jak znajdę czas to z miłą chęcią - uśmiechnęła się w odpowiedzi i wstała.
     Siedziałam wpatrując się jak otwiera drzwi.
- Masz mój numer, więc pisz. A teraz idź spać. Słodkich snów - powiedziała i znikła w czeluściach mroku. 
      Światła latarni przebijały się przez ciemną zasłonę, nie dając mi zasnąć. Po dwudziestu minutach kręcenia się na miękkim materacu, oddałam się w objęcia Morfeusza. 
      Obudziłam się około dziewiątej, z dołu dochodziły mnie hałasy krzątającej się po kuchni rodziny. Brutalnie wyrwana ze snu, zsunęłam się z materaca i walnęłam się głową w podłogę. Jęknęłam z bólu i podniosłam się na rękach. Potarłam czoło i wyszłam z pokoju, naciągając na brzuch koszulkę, która wrednie się podwijała. 
- Dzień dobry - powiedziałam wchodząc do kuchni, w której panował niemały bałagan. Wszędzie walały się zabawki Kuby i gazety. Maciek szukał czegoś w jakimś kolorowym magazynie, co jakiś czas popijając kawę. Mama opierając się o blat kuchenny przyglądała się poczynaniom swojego męża, kręcąc z niedowierzaniem głową. Zapewne zapierała się w myślach, że nie będzie po nim sprzątać. Blondyn podniósł wzrok i kiwną mi głową na powitanie. 
- Gdzie Wiktor? - zapytałam robiąc sobie herbatę, po czym spojrzałam po twarzach dwóch dorosłych. 
- Jak to gdzie? - odpowiedziała mama pytaniem na pytanie. Zmarszczyłam brwi i upiłam łyk gorącego naparu. 
- Noo?
- Pojechał odwieść Natalkę - jeszcze bardziej się zdziwiłam. Jak to? Maciek pożyczył mu samochód? To już chyba drugi raz w tym tygodniu! Czyżby dzień dobroci dla zwierząt?
- Jak to? A ona nie miała wrócić pociągiem? 
- Miała - powiedział Maciek zza lektury, którą po chwili odrzucił, na rzecz kolejnej. I tak właśnie zakończyła się nasza jakże ciekawa dyskusja.
Westchnęłam cicho i poszłam do salonu, gdzie urzędował Kuba. Usiadłam na kanapie wpatrując się w jego roześmianą buzię. Właśnie bawił się samochodami, a obok siedział jego ukochany Pan Pacyk, który dokładnie obserwował jego poczynania. Zaśmiałam się, gdy przypadkiem trącił go łokciem, puszczając żółty samochodzik na drugi koniec pomieszczenia. Zrobił zmartwioną minę i poprawił królikowi wielki cylinder, po czym wrócił do zabawy.
     Nagle usłyszałam głośny dźwięk telefonu. Odłożyłam herbatę i pobiegłam na górę, zaliczając mały zjazd ze schodów, którego skutkiem było zbite kolana. Obolała dobiegłam do telefonu, który po krótkiej przerwie, znów postanowił puścić mi "eazy rider'' zespołu hunter.
- Tak - powiedziałam siadając na łóżku i przyglądając się kolanom, gdzie pojawiło się zaczerwienienie. Coś mi się wydaje, że nie jest to koniec wrażeń jak na dziś - pomyślałam i zgadłam.
- Hej Lidka - usłyszałam przejęty głos Ilony. Poprawiłam się na łóżku i wyjrzałam za okno, gdzie słońce łagodnie opadało na zielone drzewa. Zadziwiające jak piękny wydawał się świat pod odpowiednim kątem, jak nienaruszony przez rękę człowieka, która cokolwiek dotknie - zniszczy. Nie sądzę, że specjalnie, ale na zawsze pozostanie jakiś skutek owego tknięcia, zmiany.
- Hej. Coś się stało?
- Tak.. to znaczy nie... w sumie sama nie wiem.. chyba - odpowiedziała z roztargnieniem. Zmarszczyłam brwi w pełni świadoma, że nie jest w stanie ujrzeć mojej reakcji przez telefon. Czekałam chwilę w napięciu, aż zdecyduję się zdradzić mi owy sekret. - Krzysiek zaprosił mnie na randkę! - krzyknęła podekscytowana. Musiałam odsunąć słuchawkę, gdyż przestraszyłam się o mój zmysł słuchu.
- Kiedy? Gdzie? Jak? - zapytałam, z wielkim uśmiechem na twarzy. Najwidoczniej udzielił mi się jej dobry humor, którym emanowała nawet przez telefon. Ale czy ktoś jej zabroni się teraz cieszyć?
- W sumie, to może być równie dobrze zwykłe spotkanie...
- Ilona! - próbowałam przywołać ją do porządku, jednocześnie rozwiać jej niepewności - Kiedy?
- Dzisiaj wieczorem - powiedziała szybko, jakby miało zbraknąć jej życiodajnego tlenu. - Nie wiem w co się ubrać, pomożesz? Monika będzie u mnie za 30 minut, a Julka nie będę zwoływać, bo... bo to Julek. On jest chłopakiem, a mimo że przydałaby mi się jego ocena, nie mogę mu tego zrobić. Mam wrażenie, że irytuje go jak się tak podniecam tymi randkami i w ogóle; że nie lubi moich chłopaków. Mam nadzieję, że zaprzyjaźni się z Krzyśkiem. Bardz...
- ILONA! - krzyknęłam zatrzymując jej monolog. Odetchnęłam głęboko i westchnęłam do telefonu, wiedząc, że ona to usłyszy.
      Ucichła, czekając na to co jej powiem.
- Spokojnie. Trzy wdechy, dwa wydechy. Mamy czas. Zaraz będę. A co do Julka, to nie martw się. On jest tchórzem.. Do zobaczenia - powiedziałam i rozłączyłam się, słysząc naturalne pytanie "Jak to tchórzem?".
      Czy ludzka psychika, aż tak alergicznie reaguję na prawdę? Czy za każdym razem, kiedy chcielibyśmy być szczerzy ze sobą jak i z pozostałymi ludźmi, musi poskromić nas strach? Ale przed czym? Przed odrzuceniem? Przez dziwnymi spojrzeniami? Przed zmianą nastawienia do naszej osoby? Dlaczego? Dlaczego nie potrafimy sięgnąć po to co jest w naszym zasięgu, co mogłoby należeć do nas, ale nie robimy tego ze względu na innych? Być może to nasz szacunek do bliźniego, nasza chora potrzeba uszczęśliwiania nieważnych - dla naszej egzystencji - osób, każe nam robić coś czego będziemy później żałować. Zazdrość będzie nas trawić w swoim piekielnym wnętrzu, cały czas wypominając nam inną - lepszą dla nas drogę, z której baliśmy się skorzystać. Ale nadal nie rozumiem... Czy to dla naszego krótkiego życia ma jakieś znaczenie? Czy nasze szczęście po zdobyciu tego czego od dawna pragnęliśmy nie będzie tak wielkie, aniżeli wyrzuty sumienia po zrezygnowaniu?
- Cześć - uśmiechnęłam się widząc zdenerwowaną Ilonę w drzwiach. Rozbawiła mnie swoim zachowaniem - trzęsła się jak osika, a przecież nie była to jej pierwsza randka. No pierwsza, że w sensie w życiu.
- W końcu jesteś - uściskała mnie na powitanie. Zdjęłam buty i po przywitaniu się z mamą Ilony oraz bliźniakami krótkim ''Dzień dobry'', pognałyśmy na górę zamykając się na cztery spusty przed wyimaginowanym zagrożeniem ze strony jej rodziny.
- Hej - przywitałam się z Moniką i usiadłam obok niej trącając ją ramieniem, co spowodowało sprowadzenie jej do tego wymiaru. - A co ty taka zamyślona?
      Dziewczyna zmieszała się i zarumieniła, po czym zbyła mnie nic nie znaczącym ''cześć''.
      Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Czy ten świat właśnie oszalał?
- Dobra, opowiadaj - powiedziałam, widząc że brunetka rwie się do opowiedzenia nam całego zdarzenia, ale nie jest pewna czy może to zrobić.
- Ja też jestem ciekawa - ponagliła ją panna Kulik, przywołując się do porządku cichym chrząknięciem.
- No dobra! Już. Dajcie mi pomyśleć - Ilona schowała zarumienioną twarz w dłoniach, po czym wzięła głęboki wdech i słowa zaczęły się z niej wylewać niczym woda z przedziurawionego przez czas dzbanka, w którym znajdowało się źródło bez dna. - No to właśnie wróciłam z bliźniakami z placu zabaw, gdzie spotkałam Krzyśka. Szedł z jakąś dziewczyną. No to trochę się zdenerwowałam, bo nikt mi nie powiedział, że już sobie kogoś znalazł, ani sam mnie nie spławił. Jednym słowem dał mi nadzieję. Wróciłam do domu, zostawiłam bliźniaki na dole i przyszłam do pokoju trochę odreagować i poużalać się nad sobą. Wiecie o co mi chodzi? - przytaknęłyśmy głowami. Już na wejściu dało się zauważyć nieskazitelny porządek w pokoju. - Dobra, idąc dalej... Kiedy tak sprzątałam, nagle przyszła wiadomość od jakiegoś nieznanego numeru. I tak zaczęła się nasza rozmowa. Dopiero po godzinie przyznał się, że to on i zdradził mi od kogo ma mój numer. Wiecie kto mu podał? Sama nie mogę w to uwierzyć. Nie kto inny jak Julek!
      Uniosłam zdziwiona brwi. Julek? Czy coś mu się stało z głową, czy może sprawdziły się moje najgorsze obawy?
- Zaskoczył mnie tym. Nie spodziewałam się, że się znają, ale wypytałam go bezpiecznie i okazało się, że są jakąś daleką rodziną. Dziwne trochę, no ale, zaczęliśmy korespondować i w bardzo fajnie mi się z nim pisało. A na koniec spytał mnie, czy mam dzisiaj czas. Oczywiście powiedziałam, że tak, a on na to czy moglibyśmy się dzisiaj wieczorem spotkać - odetchnęła z ulgą i zapiszczała rozradowana.
      Zaśmiałyśmy się jednocześnie z Moniką.
- Nie róbcie tak więcej bo mnie przerażacie - zaśmiała się Ilona, na której policzkach kwitły dorodne, różane plamy.
- Synchronizacja, za trzy..
- Dwa..
- Okej! To teraz pomożecie mi wybrać strój? - przerwała nam brunetka, skupiając naszą uwagę na głównym celu dzisiejszego dnia.
- A masz już jakiś pomysł w czym chciałabyś iść?
- Myślałam nad tą białą sukienką i dżinsową bluzą, ale chyba nie bardzo pasuje.
- Zdecydowanie, musisz ubrać się normalnie. Nie możesz stroić się na pierwsze spotkanie.
- Zgadzam się z Monią. Musisz być naturalna, daj mu poznać siebie w kreacji ''na co dzień''. Dopiero jak się poznacie bliżej i zobaczycie, czy czujecie się komfortowo we własnym towarzystwie będziesz mogła pokazać mu się w wersji ''Tylko dla wybranych".
- Dokładnie! - potwierdziła moje słowa Monika. - Nie możesz udawać kogoś innego, a na strojenia i suknie będzie jeszcze czas.
- Okej. To co powiecie na spodenki, tą białą koszulkę i do tego ten czerwony sweterek?
     Panna Kulik pokręciła głową. Wstała i otworzyła szafę należącą do Ilony. Po chwili zastanowienia, wyjęła z niej prostą koszulę w kratkę oraz dżinsowe spodenki ze śmiesznie ozdobionymi, tylnymi kieszeniami.
- Nałożysz do tego moje sandałki i możesz iść - powiedziała uradowana.
- Dzięki kochana.
- To teraz kwestia dodatków - podskoczyłam na kanapie, w geście szczęścia klaszcząc dłońmi. - Nałóż do tego swój beżowy kapelusz i pare bransoletek, tych co ostatnio nosiłaś.
- Okej.
- Okej - odpowiedziałyśmy jej zadowolone ze swojej koncepcji.
- A i jeszcze jedno. Skoro i tak nas wciągnęłaś, to żądamy abyś nam to jutro zrelacjonowała! - powiedziała Monika łapiąc się za biodra.
     Po wyjściu od Ilony, od razu skierowałam się w stronę parku, w którym chciałam się spotkać z Julkiem. Napisałam mu smsa z wiadomością, że czekam na niego, ale odpisał mi, że właśnie skończył trening i musi się najpierw wysuszyć i przebrać, więc tak za półtorej godziny by był. Nie mogłam czekać. Może wyda wam się to dziwne to, że chciałam z nim pogadać o jego zachowaniu. Nie chodzi o to, że chciałam go ochrzanić za to, że podał Krzyśkowi numer Ilki, bo nie mam nic do niego. Chciałam się z nim spotkać, by zrozumieć jego postępowanie. To przecież jemu kibicowałam! To w niego wierzę, a on tak bez walki oddaje dla wroga swoją zdobycz. Czego on się boi?!
     Weszłam na basen z nadzieją, że jeszcze zastanę tu blondyna. Odnalazłam go przy suszarce w towarzystwie grupki chłopaków. Gadał z nimi wesoło przekrzykując głośny dźwięk urządzeń. Potargał włosy ręką i dostrzegł mnie. Niemal odskoczył przestraszony. Nie jestem pewna, czy zaskoczyła go moja obecność, czy może moja nieodczytana aura.
- Lidia?
- Julianie - uśmiechnęłam się tajemniczo. - Wybacz nie mogłam się już doczekać naszego spotkania i tego jakimi argumentami posłużysz się w naszej rozmowie.
     Usłyszałam jak jego towarzysze głośno wciągają powietrze, w geście okazania swojego współczucia.
- Czyżby kłótnia małżeńska? - rzucił jeden z nich.
- Ależ oczywiście - obdarzyłam go jednym ze słodszych uśmiechów. - Wybaczycie mi, jak go teraz porwę? Muszę z nim obgadać parę ważnych spraw.
      Chłopaki poklepali go po ramionach, kręcąc bezradnie głową.
- Powodzenia stary.
- Taa.. - odpowiedział i zarzucił kaptur na głowę. - Przyda się.
      Wzięłam głęboki oddech i pociągnęłam go za rękę w stronę wyjścia, ale dźwięk znajomego głosu, które niepewnie wypowiadało moje imię, kazał mi się odwrócić. Stanęłam jak wryta, patrząc się jego właściciela, który również wpatrywał się to we mnie, to w Julka. Z jego włosów skapywały małe kropelki wody, które próbował pochłonąć puchaty ręcznik zarzucony na jego czuprynę. Delikatnie pociągnął za niego sprowadzając kawałek materiału na umięśnione ramię.
       Pachniał chlorem.
       Poczułam silną dłoń na ramieniu, spojrzałam w stronę Julka, który marszczył brwi. Pokręciłam głową, próbując pozbierać myśli.
- Co ty tu robisz? - zapytałam szczerze zaskoczona.
- Trenuje, a ty? - czułam, że stąpa ostrożnie po nieznanym terenie, jakby się bał, że może przekroczyć jakąś niewidzialną granice.
- Ja właśnie... Julek... - spojrzałam na chłopaka, który mierzył wzrokiem czarnowłosego, w nadziei, że pomoże mi jakoś wyjaśnić całą sytuacje. - To nie jest odpowiednia chwila. Pogadamy później, okej? - uśmiechnęłam się przepraszająco i skierowałam się w stronę wyjścia, czując, że na moją twarz wypełza mój największy wróg - rumieniec.
- Okej - usłyszałam, zanim wyszliśmy.
       Dziękowałam w myślach bogu za to, że obecne pomarańczowe oświetlenie, było idealne do maskowania wielkich placków na policzkach. Dzięki temu mogłam się uspokoić i spokojnie rozpocząć wojnę z moim oszalałym sercem oraz miałam możliwość przeprowadzenia rozmowy z Julkiem, bez potrzeby tłumaczenia się mu z obecności tego zdrajcy.
- O czym chciałaś pogadać - zagadał przerywając krótką, ale jakże niewygodną dla nas obojga ciszę.
- Chciałam wiedzieć, czy to prawda, że podałeś Krzyśkowi numer Ilony - chłopak westchnął ciężko i spojrzał na rosnące za mną drzewo.
- Tak.
- Dlaczego?
- Bo tak..
- Julek! Czy ty sobie jaja ze mnie robisz? Myślisz, że ja również jestem ślepa na to, co czujesz do Ilki? Myślisz, że nie widzę tego jak się na nią patrzysz, albo jak próbujesz ją rozweselić po ostatnim rozstaniu? Gościu, wieź się w garść i zacznij działać, a nie opieprzasz się i oddajesz ją innemu!
- Ty nic nie rozumiesz - powiedział spokojny, nic sobie nie robiąc z mojego nagłego wybuchu.
- To mi wytłumacz! Na pewno nic nie jest, aż tak bardzo skomplikowane, abyś musiał działać wbrew sobie.
- Ona się w nim zakochała. Nie mam żadnych szans.
- Jezu! - odwróciłam się do niego plecami, aby przypadkiem nie walnąć go z tego rozdrażnienia. Może jednak by mu to coś pomogło? - Julek, ale ty jesteś bachorem. Nie! Dzieci mówią prawdę i najczęściej są egoistyczne, a ty jak zwykle musisz grać role Matki Teresy. Czy spróbowałeś, że wiesz, że nie masz szans? Czy powiedziała Ci, że nic z tego NIGDY nie będzie? Błagam, powiedz jej w końcu co do niej czujesz. Bądź mężczyzną i zawalcz o nią! - walnęłam go lekko w ramie.
      Poczułam silny uścisk na nadgarstku i głos Julka przepełniony złością.
- Nikt Cię nie prosił o rady, więc zamknij swoją słodziutką buzię i zamilcz.
- No tak - zakpiłam - Nadal utrudniaj sobie życie. Udawaj, że jakiekolwiek emocje ciebie nie dotyczą!
- To już moja sprawa, nie twoja! Jakoś ja nie wtrącam się w twoje sprawy. A może to jednak błąd?! Wytłumacz o co chodziło z Sebastianem!
- To nie twoja sprawa!
- O widzisz - zaśmiał się z pogardą - To już nie moja sprawa! Radzę Ci omijać go szerokim łukiem. On nie jest dla ciebie.
- CO?! - nie mogłam powstrzymać się od krzyknięcia. Złość we mnie wezbrała o mało nie wylewając mi się z nosa i uszu. - Jak śmiesz decydować co jest odpowiednie dla mnie, a co nie?!
- Twoja hipokryzja jest godna podziwu.
- Odpieprz się! - odwróciłam się i skierowałam się w drogę powrotną. To nie tak miało być! To nie powinno się stać! Jezu, jaka ja jestem głupia. Zamiast pomóc mu spiknąć się z Iloną, pogorszyłam tylko sprawę. Zapewne się teraz zamknie w sobie, jak to mają w zwyczaju rasowi mężczyźni i nie będzie już z nim jak o tym dyskutować.
- Słodkich snów! - usłyszałam przepełniony ironią, głos Julka.
      Trzasnęłam drzwiami, ściągając w pośpiechu buty, które jak na złość nie chciały mnie opuścić.
- Cholera! - krzyknęłam i usiadłam na dywanie rozwiązując sznurowadła.
- Cześć siostrzyczko, wzywałaś? - zobaczyłam radosnego Wiktora opartego ramieniem o framugę. Jakże mnie zirytował jego radosny uśmiech. Dlaczego to właśnie jego przysłał mi los w tej właśnie chwili?
- Spadaj Wiktor - rzuciłam nie patrząc mu w oczy, próbując się skupić na supełku, który się zrobił na sznurówce jednego z moich ukochanych trampek.
- Łoo, coś widzę, że humor odpowiada - zironizował i zmarszczył brwi. - Czyżby chłopak Cie rzucił? A może coś poszło nie po twojej myśli?
- Wsadź se w dupę te swoje chore insynuacje.
- Czyli zgadłem - klasnął radośnie w dłonie. - Który chłop w końcu zmądrzał?
- Wal się idioto!
- A może to przez napięcie przedmiesiączkowe?
      Na szczęście but tym razem zsunął się bezproblemowo i już po chwili uczył się latać z nadzieją zatrzymania się na którejś z części ciała młodego Halberta.
      Wiktor zaśmiał się tylko i przesunął się tak, że but wpadł do salonu, rozrzucając gazety z ławy.
- Powiem mamie! - oznajmił, odprowadzając mnie wzrokiem przez schody.
      Wkurzona wpadłam do pokoju, zamykając drzwi na klucz, który położyłam na biurku. Z moim szczęściem to nie warto go było nawet z drzwi wyciągać. Mimo to odrobina ryzyka nikomu jeszcze nigdy nie zaszkodziła.
Otworzyłam biurko i wyjęłam z niego blok techniczny i węgiel, po czym wygodnie usadowiłam się na podłodze i zaczęłam znęcać się nad nikomu nic winną kartką. Pokryłam ją grubą warstwą węgla, który zdążył już rozsypać się na podłogę jak i pobrudzić mi ręce.
- Hipokrytka? - kolejna kartka poszła do zapełnienia doskonałym kolorem. - Napięcie przedmiesiączkowe?! - zaśmiałam się i sięgnęłam po gumkę, którą próbowałam się pozbyć części ciemnego tła. Linie które co raz się przecinały, tworzyły coś na wzór abstrakcji. Czegoś co miało przypominać harmonie, spokój, ale jednocześnie bałagan i nie równości.
        Poczułam wibrację w kieszeni. Sięgnęłam po telefon i weszłam w wiadomości. To co tam zobaczyłam wprawiło mnie w niemałe zaskoczenie, również z tego powodu, że nigdy bym się nie domyśliła kto jest jej nadawcą owego smsa...
__________________
    W końcu coś się dzieje! :D Jestem cholernie zadowolona z tego rozdziału, ale czekam na wasze zdanie.
Chyba udało mi się nawet stworzyć go dłuższego! Mam nadzieję ^^
    Wybaczcie, ale rozdziały będą pojawiać się, albo co tydzień, albo co 2 tygodnie. Mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać aktualnego tępa :) Bądźmy dobrej myśli. Ale jak by co to uprzedzałam. Wiecie, wrzesień się zaczął i trza się trochę do roboty wziąć. W końcu nowa szkoła!
    Oglądał ktoś wczoraj nowy serial? "To nie koniec świata"? xD Hahaha nie mogę z niego.

3 komentarze:

  1. Nie dziwię się, że jesteś zadowolona z tego rozdziały, bo jest naprawdę c h o l e r n i e dobry. Przede wszystkim znowu szybka akcja jest dużym plusem i ta Twoja naturalność w jej budowaniu! Ilona i jej radość z randki- bezcenna xD Takiej dziewczynie nawet nie ma jak zazdrościć, po prostu TRZEBA cieszyć się jej szczęściem;d
    Zaskakujące jest zachowanie Juliana- poddawać się tak walkowerem... Nie rozumiem jego intencji, ale zapewne wiedział, co robi, podając numer Ilony Krzyśkowi.
    Rozbawiła mnie bardzo końcówka tego rozdziału xD Przepraszam, ale kłótnia Lidki z Julkiem, a potem z bratem, rozbawiła mnie xD Lidka zachowała się jak typowa kobieta: ma swoje zdanie i ma poniekąd gdzieś, że ktoś ma inne i nie wolno jej denerwować, gdy ona jest zirytowana, bo to grozi wybuchem xD
    Wyłapałam taki drobiazg: "więc tak za półtorej godziny by był"- jakoś to nienaturalnie brzmi, chociaż miało naśladować spontaniczną mowę. "Byłby za półtorej godziny" lepiej by pasowało;)
    I jeszcze wytłumacz mi proszę, jak to jest z tym Twoim podpisem "W końcu coś się dzieje!";p?! Ja tam się całkiem dobrze bawiłam przez pozostałe 10 rozdziałów i jak dla mnie zawsze COŚ się działo;p
    Pozdrawiam Cię i cieszę się, że tak chwyciłaś wiatr w żagle!:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz może, jak bardzo lubię czytać twoje komentarze? :D Nie? To teraz już wiesz xD Uwielbiam. Czasami zastanawiam się czy z połączenia ich nie dało by się czegoś stworzyć... Hmmm xD
    Cieszę się niezmiernie z tego, że czuć tą naturalność. Na tym mi chyba najbardziej zależy. Ma być jak z życia wycięte ;D
    A z podpisem chodziło o to, że miałam wrażenie, że nic się nie działo, takie flaki z olejem, i że za wolno wprowadzam was w sytuację. No ale nie wińcie mnie, bo sami wiecie jak to jest w życiu. Na dobre trzeba poczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. bez komentarza (wzrusza ramionami i oddala się w przestworza)

    OdpowiedzUsuń