czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział dziesiąty



      Przez kolejne pół godziny dyskutowałyśmy na temat pana Sowickiego i jego negatywnego postępowania wobec reszty świata i ludzi, których uważał - łagodnie mówiąc - jako gorszych od siebie. Niestety nie mogłyśmy dokończyć tematu, gdyż zadzwoniono do Ilony, by wracała jak najszybciej bo nie ma kto się bliźniakami zająć. Jej tato jest pilotem i niespodziewanie wezwano go do pracy.
- Dzięki, że ze mną poszłaś - powiedziała brunetka wypuszczając mnie z silnego uścisku. 
- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się do niej. Pożegnałyśmy się i wsiadłam do autobusu, który pognał w stronę mojego domu. Przez całą drogę powrotną zastanawiałam się nad tym, czy mama pójdzie na tą kolację z Maćkiem czy czymś się wymiga. Rozumem, że nie bardzo przepada za apodyktyczną i złośliwą teściową. Bo w sumie, kto polubił by babsko, które wytyka ci przy ukochanej osobie wady?
      Gdy weszłam do domu, zastałam Natalkę siedzącą przed telewizorem w niebieskiej koszulce Wiktora.
- Hej - krzyknęłam zdejmując buty. 
- Cześć - odkrzyknęła, przeczesując palcami długie włosy - Wiktor bierze prysznic - odpowiedziała, wiedząc, że miałam o to zapytać. Usiadłam w fotelu, zerkając co ciekawego leci w telewizji, jednak film, który prawdopodobnie dobiegał końca, jakoś nie przypadł mi do gustu. Wstałam i ruszyłam do kuchni. 
- Chcesz herbaty? - zapytałam wstawiając wodę do gotowania. 
- Z miłą chęcią się napiję.
- Mi też zrób - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam jak do kuchni wchodzi Wiktor. Ubrany był jedynie w ciemne dżinsy, odsłaniając swój prywatny kaloryfer, na widok którego większość moich koleżanek padłaby na kolana i wypłakała niejedne łzy szczęścia. Po małych wgłębieniach spływało pare kropelek wody, które umknęły białemu ręcznikowi, którym Halbert wycierał swoje niesforne włosy.
- A zasłużyłeś? - sarknęłam wyciągając trzy kubki. Chłopak wyszczerzył się dziwnie, ale postanowiłam zignorować jego zachowanie. 
- Oczywiście. 
       Zalałam kubki, po czym wzięłam dwa i wróciłam do salonu. Natalka z wdzięcznością przyjęłam gorący napój, a ja z powrotem usiadłam w fotelu.
- Gdzie tak wcześniej wyleciałaś? Czyżby Romeo na spotkanie wołał?
- Nie - przeciągnęłam ostatnią literkę nie patrząc w jej stronę. Czułam jak zaciekawiona wyczekuje mojej odpowiedzi. Westchnęłam i spojrzałam w jej małe oczy - Z koleżanką się umówiłam.
- Tak, to na pewno była koleżanka - obok dziewczyny usiadł Wiktor, który zdążył już przyodziać górną część garderoby i porwać z kuchni trzeci kubek z herbatą. Spojrzał na mnie i zmrużył oczy - Bo który chłopak chciałby TAKĄ dziewczynę? Nie dość, że pyskata, to jeszcze za wszystko się obraża.
- Jeśli to miało mnie w jakiś sposób urazić, to bardzo mi przykro, ale ci nie wyszło - powiedziałam zachowując najbardziej swobodny ton głosu. Wzruszył jedynie ramionami i zajął się oglądaniem filmu.
- Ja po prostu mówię prawdę - Natalka kręciła się niespokojnie na kanapie. Spojrzała na Wiktora, a potem na mnie.
- Możecie znowu nie zaczynać? - wypowiedziała to jako prośbę skierowaną w naszą stronę. Brunet wzruszył ramionami i pocałował dziewczynę w szyję. Przewróciła oczami próbując stłumić rozbawienie - Co dzisiaj będziesz robić Lidka? - spotkałam jej zaciekawiony wzrok.
- Zapewne zmuszą mnie do pojechania na rodzinną kolacyjkę, a co?
- Pomyślałam, że moglibyśmy zrobić sobie maraton filmowy. Jak za starych dobrych czasów - wyszczerzyła się zadowolona ze swojego pomysłu. Wiktor jęknął i odchylił tylko głowę do tyłu, wlepiając swoje szmaragdowe tęczówki w biały, jakże ciekawy sufit.
- Dzięki za propozycję, ale chyba nie skorzystam - powiedziałam po chwili zastanowienia. Gdybym się zgodziła miałabym przekichane do końca życia u starszego brata. W końcu Nata za dwa dni wyjeżdża.

      Wieczorem, już w domu państwa Kwiatkowskich, siedząc przy stole i bawiąc się luźną spódniczka, zastanawiałam się nad tym jak to wszystko się zaczęło. Ogólnie. Rozłam rodziny. Rozwód. Maciek. Ślub. Narodziny Kuby. Przeprowadzka. Jak to wszystko, w tak krótkim czasie, mogło zmącić moje sielankowate życie? Jak miało czelność wepchnąć się między szczęśliwą rodzinę Halbertów? Nadal tego nie rozumiałam. A może zaprzeczałam, wiedząc, że żadne życie nie może być wiecznie błogie?
- A dlaczego Wiktor nie przyjechał? - usłyszałam po raz kolejny pytanie padające z ust pomarszczonej blondynki, której włosy przyprószyła siwizna.
- Mamo - jęknął Maciek, odstawiając kubek z parującą kawą na stolik, z którego zniknęły potrawy, a ich miejsce zajęły wielkie talerze wypełnione ciastem.
- Chciałabym w końcu się dowiedzieć. Wasz samochód jest na tyle duży, że zmieścilibyście się wszyscy - powiedziała to takim tonem, że wszyscy zebrani zrozumieli, że pani Kwiatkowska wolałaby poznać dziewczynę Wiktora, niż siedzieć ze swoją synową i gadać o jakiś błahostkach przy herbatce i ciastkach. Ach! No tak... - Przecież mówiłam, żebyś wziął wszystkie dzieciaki. Bardzo się za nimi stęskniłam. I bardzo chciałam poznać tą Natalkę.
- Odpuść - syknął Kwiatkowski, pod stołem ściskając rękę mamy.
- Maciek, twój ostatni tekst był powalający - jego starszy brat - Bartek - próbował ratować sytuację. Reszta zebranych podjęła się rzuconego tematu.
- Dokładnie! To co napisałeś o okrucieństwie w tamtejszej szkole, wywołało niemały skandal. Rodzice w końcu zainteresowali się całą sytuacją, przez co zostały wysłane osoby, aby dokładnie wybadać sprawę - poinformowała nas szczupła blondynka, która jest starszą siostrą Maćka. Chyba nazywała się Justyna.
      Najstarszy z czwórki dzieci państwa Kwiatkowskich był Zbyszek, który niestety nie mógł przyjść na kolację, z powodu choroby panującej u nich w domu. Później był Bartek, Justyna i na końcu Maciek.
      Wstałam od stołu i wyszłam na podwórko, gdzie schowałam się pod starą czereśnią. Na dużym, zadbanym podwórku było pełno kolorowych kwiatów i dużych drzew, na których zostały zawieszone hamaki i koła. Obok starej szopy znajdywał się ogródek warzywny.
Usiadłam na trawie, wyrywając jedno źdźbło. Przekręciłam je między palcami, opierając głowę o starą korę. Odetchnęłam z ulgą. W końcu mogłam oddychać, nie musząc uważać na ''odpowiednie zachowanie''. Przez chwilę zastanawiałam się na tym, co ja tutaj tak właściwie robię. W natychmiastowym momencie, uderzyły o gładką ścianę mojego umysłu, łagodne słowa mamy, nasączone goryczą i żalem, które było dość łatwo zauważyć. ''Wcale nie musisz tam z nami jechać. Bo po co? Najlepiej zostań i posiedź przed komputerem, a ja będę musiała siedzieć z tą wiedźmą przy jednym stole, wysłuchując jaka ja jestem nieodpowiednia dla jej syna. Nie, na prawdę nie musisz jechać.''
     Westchnęłam zrezygnowana. Od tej całej sztywnej atmosfery zrobiło mi się niedobrze. Rozbolała mnie głowa, a w do moich uszy dotarły zbliżające się kroki.
      Jezu, czy ja kiedykolwiek będę miała chwilę spokoju?
      Przymknęłam powieki, czując tlący się gdzieś w środku, płomyk nadziei, że jak niechciany osobnik zobaczy, że odpoczywam, to sobie pójdzie. Jednakże moja nadzieja, szybko została zdeptana. Ognik zgasł, niemal nie zdążając, wydać swojego specyficznego pożegnania.
- Lidia? - poczułam czyjąś silną dłoń na moim ramieniu - Nie śpisz?
      Czy nie śpię? A nie widać?!
- Lidka - usłyszałam cichy głosik małego dziecka. Nie kojarzyłam go.
       Leniwie otworzyłam oczy, by pokazać, że mnie zbudzili, lecz to co zobaczyłam, o mało nie wprawiło mnie o zawał. Pisnęłam przerażona i wstałam zrzucając z siebie różowe stworzenie rozmiaru długopisu. Fuuuj! - krzyknęłam w myślach. Synowie Justyny - młodszy Krystian i starszy Sławek - rechotali się trzymając się za brzuchy.
- To nie było śmieszne! - wydarłam się na nich. Na co oni zaczęli się głośniej śmiać. - Idioci! - nienawidziłam ich od pierwszego spotkania, gdy zaprowadzili mnie do pobliskiego lasu i zostawili. Siedziałam tam do wieczora, gdyż moje idealne poczucie przestrzenne, postanowiło popatrzeć na moje próby wydostania się z tego piekła. Dopiero Wiktor, w blasku zachodzącego słońca, które przedostawały się przez luki między liśćmi, przyszedł mi na ratunek. Pamiętałam tamten widok jak dziś. I obawiam się, że nie będę już w stanie tego zapomnieć. On zawsze był przy mnie. Pilnował, aby nic mi się nie stało. To zawsze dawało mi otuchy.
Był moim aniołem stróżem.
      Wróciłam do domu i usiadłam przy stole, gdzie już zdążyli zmienić temat na przyszłość swoich dzieci. Nie tyle co planowali, co zgadywali, jakie zawody ich mogą interesować. Usłyszałam, że mi pasowałaby psychologia. Ale skąd taki pomysł to sama nie wiem. Zdziwiłam się, bo jeszcze nie wybrałam zawodu, który by mnie interesował, i który by mi się nie znudził po paru latach. Jestem strasznie zmienną osobą i potrzebuję dużo wolności, dlatego nie wyobrażam siebie, że trzydzieści lat mogłabym tkwić w jednym miejscu. Nie, to zdecydowanie nie dla mnie.
       Siedziałam cicho, bawiąc się materiałem spódniczki.
- A ty Lidia, kiedy przedstawisz nam swojego chłopaka? - usłyszałam ciekawski głos pani Kwiatkowskiej. Zarumieniłam się i niechętnie podniosłam na nią wzrok.
- Jeszcze nie wiem...
- No nie wstydź się - zachęciła mnie, wlepiając we mnie swoje oczy.
- Jak przyjdzie czas, nie Lidka? - mrugnęła do mnie porozumiewawczo Justyna. Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością. Nie lubię być w centrum uwagi, a jak się jeszcze później okazało, nie był to koniec pytań na mój temat.
- To ty już w gimnazjum jesteś? - pani Kwiatkowska, chyba oczekiwała, że jej przytaknę, bo tylko spojrzała na mnie przelotnie i zaczęła bawić się uchem zgrabnej filiżanki. - Masz już jakieś plany na przyszłość?
- Nie, jestem już w liceum - powiedziałam próbując zapanować nad rosnącą irytacją. Kobieta doskonale wiedziała, że jestem w wieku jednego z jej wnuków. - I nie mam jeszcze jakiś specjalnych planów.
- Jak to nie masz?! - zdziwiła się.
- Jak na razie jest dla mnie ważna nauka. Chciałabym skończyć liceum z dobrymi stopniami, a potem to się okaże. Z resztą przede mną jeszcze dwa lata, zanim dokładnie się zdecyduję, co będzie dalej.
- Ten czas bardzo szybko zleci - ostrzegł mnie Bartek.
- Jestem tego świadoma, ale zastanowię się nad tym, jak będę musiała. A może samo mnie coś natchnie - wzruszyłam ramionami.
- Nigdy nic nie wiadomo - zaśmiał się Maciek. A reszta jego rodzeństwa zawtórowała mu. Spojrzałam na nich zdziwiona i zdezorientowana.
- Nie rozumiem - powiedziałam cicho. Zmarszczyłam brwi, a blondyn pokręcił głową, chcąc się uspokoić. Co po części mu się udało, jednak jego rodzeństwo nadal nie potrafili się przestać śmiać.
- Na początku chciałem zostać wojskowym. Wiesz wojny i tym podobne. Jednak jakoś mi się nagle odmieniło i zwiałem - uciął i ponownie się zaśmiał. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Przecież... Jak?! Nie mogę uwierzyć, że Maciek, TEN Maciek, miał tak barwną przeszłość. Przecież teraz jest spokojnym i normalnym- no może nie w pełni tego słowa znaczeniu - dziennikarzem.
- Ojciec musiał pisać listy do wojska. Informujące, że Maciek cierpi na bardzo rzadką chorobę. Psychiczną, która - jak się okazało - była w naszej rodzinie od dawna - poinformował mnie Bartek między salwami śmiechu. Pani Kwiatkowska również dała się ponieść tej radosnej opowieści. Jedynie ja i moja mama wydawałyśmy się zaskoczone.
- Kolejna historia, o której mi jeszcze nie powiedziałeś - mama uszczypnęła Maćka w bok, rozbawiona. Przewrócił jedynie oczami i pocałował mamę w czoło, przyciągając ją do siebie.
      Jeszcze przez dwie godziny siedzieliśmy i gadaliśmy w przyjemniejszej atmosferze, o niczym i o wszystkim. Zrobiło się już ciemno, jak wsiadaliśmy do srebrnego citroena. Zapięłam Kubę na foteliku i zmęczona opadłam na skórzane oparcie.
- Lidka, dlaczego się z nami nie bawiłaś? - zapytał Kuba z żalem migającym w jego wielkich oczach.
- Bo oni mnie nie lubią. Zresztą z wzajemnością - odpowiedziałam nie patrząc mu w oczy.
- Co to znaczy?
- Że ja też ich nie lubię - wytłumaczyłam mu łagodnym głosem.
- Dlaczego? - dopytywał się. Westchnęłam zrezygnowana i zapięłam pasy. Maciek i mama wsiedli do samochodu, a dzięki temu, że samochód ruszył. Mogłam wymigać się odpowiedzi.
      Dlaczego? Dlatego, że mnie obrażają, robią sobie ze mnie durne kawały i zachowują się jak totalne niedorozwoje, a gdy są w towarzystwie całej rodziny, zachowują się jak wzorowi chłopcy z dobrego domu, z których powinno się brać przykład. Czy tylko ja zauważyła tą jarzącą od nich dwulicowość? Czy Wiktor też to widzi?

_______
Wiem, wiem >< znowu się spóźniłam. Przepraszam. Mówiłam, że będzie wcześniej, a wyszło jak zwykle. Na prawdę próbuję pozbyć się tego wrodzonego nawyku spóźniania się.
Co do rozdziału, to podoba mi się początek :D a koniec jako tako. Niedługo się poprawię. Obiecuję. I obiecuję również, że trochę odkręcę kranik z akcją.
Życzę wam mile spędzonych tych ostatnich dni wakacji. A tym co mają więcej czasu  :> oczywiście zazdroszczę.
Pozdrawiam 

13 komentarzy:

  1. Ale historia. A ten Wiktor w kuchni to po prostu... aż brak mi słów ^^ Lidia ma podobnych kuzynów co ja. Też ich nie lubię bo mnie drażnią ale jeszcze nigdy się nie zgubiłam w lesie ;p A tak wracając do rozdziału uważam, że Lidka jest szczęściarą posiadając takiego brata, ale współczuje jej takiej przybranej, wścibskiej babci.
    Czekam z niedoczekaniem na nowy rozdział ;)

    Pozdrawiam
    Imalia :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heheh, nikt nie ma lekko w życiu :) nawet spacerek po lesie może zakończyć się brutalnie xD na przykład atakiem dzikiej wiewiórki!
      Współczuję, że masz podobnych kuzynów ;/ ale nie łam się. Kiedyś dorosną :)

      Usuń
    2. Oni są starsi ode mnie wiec chyba nigdy nie dorosną ^^ A wiesz, że miałam nie miłą przygodę z wiewiórką? Potem przyjaciółki mówiły na mnie wiewiórka. Jak się to mówi, co rude to wredne :D Tak więc został Tobie jeszcze jeden dzień na skończenie 11 rozdziału więc śpiesz się powoli bo jutro on ma już być ;)

      Całuski :** Uściski i miłego dzionka ;)
      Imalia

      Usuń
    3. Nie trać nadziei! Chyba od dziś boję się wiewiórek oO i to rudych xD
      Coś mi się wydaję, że jak dodam kolejny tak szybko, to was za bardzo rozpieszczę ;P A jak przyjdzie rok szkolny? To będziecie mnie wyklinać, że się za bardzo spóźniam :<

      Usuń
    4. Może i masz rację Kochana, ale... nie mam argumentu na to co napisałaś ^^ Więc wyrażę swoje zdanie inaczej :D
      (•_•) All the single ladies
      <) )╯
      / \
      (•_•) All the single ladies
      \( (>
      / \
      (•_•) All the single ladies
      <) )╯
      / \

      mam nadzieję, że znasz to ^^
      jbc usuń ten komentarz :P

      Całuski
      Imalia :****

      Usuń
  2. W rozdziale tym po raz kolejny pojawiło się bardzo dużo scen z Lidią i Wiktorem... Relacje między nimi opisujesz jakby nie byli rodzeństwem, a parą xD Tak to w każdym razie odbieram. Na przykład opis Wiktora po wyjściu z pod prysznica oczami jego siostry... hm;d
    Może zostawię te moje dziwne spostrzeżenia;d
    Rozdział wprowadza nowe postacie: rodzinę Maćka. Lidia i tak radzi sobie świetnie z tymi ludźmi, którzy wydają się nie mieć zbyt wiele pozytywnych cech;d Zwłaszcza Ci kuzyni... ahgfhr....
    Dotychczas nie czułam zbytniej sympatii do Natalii- dziś tą propozycją maratonu filmowego przekonała mnie do siebie;d
    Pozdrawiam i cieszę się, że pojawił się nowy rozdział:))! Później, niż prędzej, ale i tak jestem dumna, że nie porzuciłaś tego bloga!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak... Pomiędzy Lidią a Wiktorem istnieje dość dziwna, ale mocna więź :) Cieszę się, że nie jesteś na nią obojętna.
      A co do porzucenia bloga.. co to, to nie! xD Zawiesiłam już tyle blogów, że obiecałam, że ten NA PEWNO skończę ;D A po drugie przywiązałam się do Lidki, więc trudno byłoby mi ją teraz zostawić :)

      Usuń
  3. Gdy tu dziś weszłam, stuknęło Ci 3000 wejść :D Zaśpiewałabym Ci coś uroczystego z tej okazji, ale nie wiem, co by tematycznie pasowało- Happy Birthday jakoś nie wpisuje się mi w klimat tej uroczystości:d
    Może po prostu napiszę stare, dobre i zawsze szczere- GRATULUJĘ!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :D Cieszę się, że uzyskałam taką liczbę wyświetleń, jednocześnie się zastanawiam ile ja sama nabiłam xD Mam nadzieję, że nie połowę ;)

      Usuń
  4. Hej, więc nie tylko ja odnoszę wrażenie, że Lidię i Wiktora łączy dziwna emocjonalna więź, zupełnie niespotykana pomiędzy rodzeństwem. Może to przez to, że Wiktor obrał sobie za punkt honoru bronienie młodszej siostry przed całym złem tego świata? Ten opis chłopaka w kuchni ... <3<3 Natalce zazdroszczę chłopaka, a Lidii brata. Nie ma co! Chłopak jak złoto :D Szkoda, że nie opatrzyłaś tej sceny jakimś fajnym zdjęciem ;p Kurczę, jakiejś głupawki dostałam! :D

    Wkurzyła mnie trochę scena w domu rodzinny maćka. Matka Maćka - Grrr - Typowa wredna teściowa z dowcipów. Niech spada na drzewo. I ja również dostrzegam tę dwulicowość w tej rodzinie. Dziwię się trochę, że mama Lidii tak mało wie o swoim mężu. Niby to drobnostki, ale dziwnie dowiadywać się co chwila nowych rzeczy o mężu.

    Zgrzytnęło:

    ^ "Natalka z wdzięcznością przyjęłam gorący napój" - powinno być "przyjęła"
    ^ "Z resztą przede mną jeszcze dwa lata" - Zresztą piszemy razem

    Ściskam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka!
    No i jestem dalej.

    Co do wpisu:
    Hm, czyli Wiktor jest przystojny :D Haha. Ale mimo wszystko jest typowym starszym batem; dokucza i przeszkadza ile wlezie. A jego dziewczyna to naprawdę świetna babka :D Widać, że myśli o Lidce jak o koleżance, a nie przeszkodzie by pobyć z chłopakiem. Słodkie.

    No i kolacja z rodziną Maćka. No cóż ta jego matka tak zaczęła wypytywać tą Lidę, że dziewczyna miała prawo poczuć się jak na komendzie w policji :D Ta Justyna też się wydaje fajną postacią. Jest tka jakby „ciocią” od wybawiania z opresji. Sama w swojej rodzinie mam taką i zawsze mi pomaga kiedy nie wiem co dopowiedzieć :D

    I cytaty:
    # „- Bo który chłopak chciałby TAKĄ dziewczynę? Nie dość, że pyskata, to jeszcze za wszystko się obraża.”


    Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale musze iść już spać. Mam jutro 5 h tańców i musze wstać o 8:00. Wiem, świetne ferie ;/ Ale robię to dla przyjemności! :D

    Pozdrawiam,
    ~ secondvisage

    OdpowiedzUsuń
  6. To znowu ja;) Przypominam o swojej obecności i przybywam z kolejną opinią na temat następnych rozdziałów;) Muszę Ci powiedzieć, że opowiadanie naprawdę mi się podoba. jest takie naturalne, spokojne i ciekawe. Cieszę się również, że pojawił się Sebastian i mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach poznamy go bliżej, bo nie obraziłabym się gdyby powstał jakiś wątek miłosny z Lidią;D
    Cały czas mam dziwne wrażenie, że z Maćkiem jest coś nie tak. Bardzo bym chciała, żeby okazał się naprawdę fajnym facetem, ale mam jakieś złe obawy. Choć nie powinnam, bo nie robi nic złego (wręcz przeciwnie, jego miłość do mamy Lidii wydaje się być piękna) to jednak jest w nim coś co mnie niepokoi. Może właśnie to, że jest ZA dobrze? Oni się chyba nigdy ie kłócą!

    No i podoba mi się postać Wiktora. Dogryzają sobie, ale widać, że oddałby życie za siostrę i bardzo ją kocha. I jeszcze ten jego brzuszek... Fiu fiu:D Mam nadzieję, że Natka jest z nim szczera i jej miłość prawdziwa, bo jak go skrzywdzi to zabiję! :D

    Na dziś kończę, oczekuj mnie niebawem (pewnie pod 15 rozdziałem). Szczęśliwego Nowego Roku!:)

    OdpowiedzUsuń