niedziela, 22 września 2013

Rozdział dwunasty


      Poczułam wibrację w kieszeni. Sięgnęłam po telefon i weszłam w wiadomości. To co tam zobaczyłam wprawiło mnie w niemałe zaskoczenie, również z tego powodu, że nigdy bym się nie domyśliła kto jest jej nadawcą owego smsa. W życiu bym się nie spodziewała, że po tych pięciu latach ciszy, zamiast rozmowy w cztery oczy, zostanie mi ofiarowany sms z pytaniem ''Co u Was słychać?''.
     Prychnęłam i rzuciłam telefon na łóżko, powracając do przerwanej mi czynności.
     Co on sobie myślał?! Czyżby bał się ze mną szczerze pogadać? Zdecydowanie, każdy facet to tchórz. I nie ma co do tego wyjątków. Nawet Maciek bał się powiedzieć mamie o tym spotkaniu rodzinnym. Albo Wiktor.. pff!
     Nie mogłam się skupić. Bzdetne myśli zamieszkały w mojej głowie i nie mają zamiaru migrować. Dlatego pozbierałam rzeczy i usiadłam przed komputerem wchodząc na gadu gadu. Dawno nie odwiedzane konto nie skrywało cierpliwych wiadomości, ani przypomnień. Niczego.
- Lidka!! - usłyszałam głos starszego braciszka dobiegający z piętra niżej. Postanowiłam go pospolicie zignorować, lecz ten karaluch nie myślał o tym, by zrezygnować. - LIDKA!
- Czego chcesz!? - odkrzyknęłam i ucichłam nasłuchując odpowiedzi.
- Twój Książe na białym rumaku!
     Zerwałam się z krzesła, strącając klucz, który pechowo poleciał pod biurko.
- Idę!
- Nie! Nie musisz się śpieszyć, my tu sobie pogadamy...
     Padłam na podłogę i zaczęłam sięgać ręką pod biurko, w poszukiwaniu małego potwora, przez którego nie mogę się wydostać z własnego pokoju.
    Gratuluje głupoty. Czułam, że to zły pomysł go wyciągać.
    Zaniepokojona tym, że Wiktor stoi sam na sam z moim znajomym na dole, przy braku mojej obecności, był moją motywacją do efektowniejszych poszukiwań. Moja dłoń w końcu natrafiła na zimny przedmiot. Wyciągnęłam go i z mojego gardła wydobył się dość wysoki i nieprzyjemny dźwięk. Odskoczyłam na drugi koniec pokoju, trzęsąc się niemiłosiernie na widok małego nieprzyjaciela jakim był.... PAJĄK!!!
- Co ty tam robisz?!
- Idę!! Nie waż się z nim nawet rozmawiać!! - odkrzyknęłam, szukając wzrokiem źródła swojej fobii. O ile ktoś z was boi się pająków, to doskonale wie, że obecność pająka w pokoju da się przeżyć, ale jego nagłe zniknięcie...
     Podbiegłam do klucza, niepewnie stawiając kroki. Szybko zgarnęłam go do dłoni i nadal się rozglądając, otworzyłam drzwi, które zamknęłam z równie szybką prędkością.
Zbiegając po schodach, próbowałam dostrzec zza wielkiego cielska Wiktora, gościa, który ośmielił się naruszyć mój spokój. Niestety tak jak wcześniej wspomniałam o wielkości mojego brata, tak powinnam wspomnieć, że gość, który na mnie czekał, jak na złość stanął tyłem do słońca.
- Tylko uważaj, bo ona dzisiaj kąsa, więc jak będziesz ją przepraszał, to jakoś fajnie to rozegraj - poradził mu ''dobry, starszy brat" od siedmiu boleści.
     Przeciskając się między framugą, a tułowiem młodego Halberta, ''przypadkowo'' walnęłam go łokciem w żebra. Ale to tak z miłości.
- Powodzenia - powiedział i zaśmiał się, robiąc mi miejsce.
- Dzięki.
- Wiktor, won! - krzyknęłam, próbując przepchnąć go w głąb domu. Gdy w końcu zostawił nas samych, uśmiechnęłam się do Sebastiana. - Co ty tu robisz?
- Może zacznijmy od zwykłego ''cześć'' - zaśmiał się i odwzajemnił uśmiech.
     Pokręciłam głową, czując jak na moje policzki wkradają się dwaj rozbójnicy w czerwonych rajtuzach. Czy tylko mi zrobiło się tak gorąco?
- Cześć - przywitałam się radośnie, lekko przymrużając oczy.
- Cześć - odpowiedział dziwnie się uśmiechając - Masz czas?
- Ja? - zdziwiłam się, nie rozumiejąc do czego zmierza. - Kiedy?
      Uniósł brwi w nic nie znaczącym geście.
      Miałam ochotę walnąć się otwartą dłonią prosto w czoło. Czy ja zawsze muszę zachowywać się jak przygłup? Agrrrr... Przecież to jasne, że pyta się o to, czy aktualnie jestem wolna!
- A! Tak, tak - zaśmiałam się zażenowana, a on tylko się zaśmiał, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Jesteś zabawna.
      Przewróciłam oczami i poprosiłam, aby dał mi minutkę na nałożenie butów.
- Wiktor, wychodzę! - krzyknęłam i zamknęłam drzwi w zadziwiającym tempie. Może spowodowane było to tym, że usłyszałam jego kroki? Już ja wiem, co on by zrobił. Prawdopodobnie przylazł by z aparatem i kazałby nam stanąć razem, a on w tym czasie by się rozczulił i wspominał stare czasy, jak to on musiał odprowadzać mnie na moją pierwszą potańcówkę. O nie, nie, nieee! On nie odpuści żadnej szansy, aby narobić mi przypału.
- Sorki, że tak długo - poprawiłam zbłąkany kosmyk włosów, który opadał mi na oczy.
- Spoko, spoko - uśmiechnął się i wyszliśmy z podwórka, nie odzywając się już ani słowa.
- To teraz zdradź mi tą tajemnice - poprosiłam lekko mrużąc oczy.
      Rzucił mi wyzwanie, patrząc na mnie z wysoka.
      Odwzajemniłam spojrzenie, przez co chwile staliśmy i siłowaliśmy się wzrokiem. Przyznam, że oczami osoby trzeciej, musiało to wyglądać dość zabawnie. Gdyż czy widok ratlerka, który warczy na doga niemieckiego, nie rozbawiłby Cię? No dobra może przesadziłam, bo w sumie chłopak, jest ode mnie wyższy tylko o głowę.
      Zaśmiał się i odwrócił wzrok, ruszając do przodu.
      Musiałam podbiec, aby zrównać się z nim krokiem. Niewychowany bufon!
- Co chcesz wiedzieć?
- Hmmm - zastanowiłam się chwilę - Czy istnieje jakiś powód twoich odwiedzin i skąd wiesz gdzie mieszkam?
- Skorzystałem z wpływowych znajomości - zaśmiał się, zabawnie poruszając brwiami. - A co do mojej niezapowiedzianej wizyty, to...
- To?
- Miałem napisać jak dostałem twój numer, ale popsuł mi się telefon i nie miałem jak się z tobą skontaktować. A jak zobaczyłem cie na basenie, to pomyślałem, że muszę się z tobą spotkać - wzruszył ramionami. - Mam nadzieję, iż nie przeszkodziłem ci w czymś ważnym.
- Nie, skądże - uśmiechnęłam się podziwiając jak łagodne światło, delikatnie kładło nie na samochodach, dachach, a nawet nieśmiało zaglądało w cudze okna.
- Kamień spadł mi z serca - odwzajemnił uśmiech, przez co zmieszana musiałam odwrócić wzrok. Niespodziewanie zachichotałam i automatycznie zakryłam dłonią usta, przystając w miejscu, zdziwiona.
      Sebastian spojrzał na mnie również nie kryjąc zaskoczenia, ale szczerzył się przy tym niemiłosiernie.
- Co to było? - zapytał patrząc mi w oczy.
- Zamknij się - powiedziałam udając, że to nic takiego, lecz w głębi siebie byłam wielce zdruzgotana. Ja i chichot?! To tak jakby próbować połączyć sól z herbatą, ciasto z ogórkiem kiszonym lub mocno wyzywającą sukienkę z delikatnym sweterkiem.
- Pierwszy raz słyszałem jak się tak zaśmiałaś - dogonił mnie, nie tracąc gdzieś tam między drzewami swojego wyszczerzu.
- Słyszałeś go pierwszy i ostatni raz - ucięłam szybko.
- To było urocze - powiedział, zarumienił się i mnie wyprzedził, łapiąc za rękę.
     Nie zdążyłam dostrzec jego wyrazu twarzy, gdyż zanim się odwróciłam, on pociągnął mnie w nieznanym dla mnie kierunku.
Jednak, zastanawiało mnie, czy on na prawdę to powiedział, czy może był to wytwór mojej bujnej wyobraźni, która postanowiła zrobić mnie w bambuko.
- Mówiłeś coś? - zapytałam chcąc się upewnić, że to jednak było by nierealne.
- Nie, a co?
- Gdzie mnie ciągniesz? - spróbowałam go zatrzymać, ale moje wysiłki spełzły na niczym.
- Chyba nie chcesz zepsuć swojej niespodzianki - przewrócił oczami zdegustowany, po czym mrugnął do mnie konspiracyjnie.
- Nie lubię niespodzianek - wysunęłam dolną wargę, próbując go przekonać do wyznania prawdy.
- Nie dam się nabrać - zaśmiał się - Podobno dziewczyny uwielbiają niespodzianki, więc nie rób takiej miny i wykaż się cierpliwością.
- No chopie, no! - zatrzymałam go, marszcząc brwi - Nie katuj mnie więcej. Nie należę do osób z anielską cierpliwością. Więc proszę, ale ja tak ładnie cię proszę. Seeebastian.
- Tak? - spojrzał na mnie niewzruszony.
- Ty bezuczuciowy bydlaku - mruknęłam pod nosem, na co on jedynie parsknął śmiechem.
- Oj grabisz sobie dziewojo, grabisz...
- Dziewojo? Pffff!
- Co to miało znaczyć?
- Ale co?
- No tamto? - podniósł jedną brew do góry, chowając ją w czarnych włosach opadających mu na czoło.
- Tamto?
- Te pfff.
- Aaa! Pfff! - zaśmiała się i wyminęłam go. Nie wiedząc, w którą stronę iść, skierowałam się na północ. Po chwili zobaczyłam, że chłopak mnie dogonił.
- Tak, więc?
- Poczekaj - powiedziałam stanowczo podnosząc dłoń do góry.
      Sebastian spojrzał na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział zaciekawiony dalszym rozwojem akcji. Po paru minutach odchrząknął zniecierpliwiony.
- I?
- Jeszcze chwila - przystanęłam, spojrzałam na niego przebiegle, a później mój wzrok skierowałam na kolorowe niebo.
      Chłopak spojrzał za mną, niczego nie dostrzegając.
      Westchnęłam zrezygnowana. Dlaczego w dzisiejszych czasach nikt nie docenia takiego widoku? Tego czystego powietrza? Krajobrazu stworzonego przez naturę? Dlaczego jesteśmy tacy ślepi? Dlaczego pozwalamy nakładać sobie klapki na oczy i dobrowolnie idziemy wyznaczoną dla nas ścieżką, dążącą do uzyskania ideału odlanego z szablonu? Czysta hipokryzja. Ludzie pragnął wolności, szczęścia, ale sami siebie zniewalają, porównują siebie do innych, dlatego nasze złudne szczęście zastępuje chęć udowodnienia dla innych, że jesteśmy lepsi. Niby najmądrzejsze istoty na ziemi, a tak na prawdę nie widzimy tego co zwierzęta nie pochłonięte żądzą władzy, pieniędzmi.
- Lidia? Powiesz mi w końcu o co chodzi czy nie? - zmarszczył brwi, wkładając dłonie do kieszeni dżinsowych spodni.
- Dowiesz się w swoim czasie - wystawiłam mu język, radośnie się uśmiechając.
- Ale ty jesteś wredna! - powiedział udając zdziwienie.
- Ja? Skądże - rzuciłam lekko rozglądając się. - Idziemy?
- Tak, tak - Sebastian pokręcił głową i pociągnął mnie w stronę odległej części parku - Mam nadzieję, że nie boisz się zwierząt.
      Podniosłam do góry brew, niepewna czy niespodzianka będzie związana właśnie z tymi ''pozbawionymi myśli'' istotami.
- Nie, nie boję się.
      Odetchnął z ulgą, po czym przeprowadził nas przez drewniany mostek porośnięty mchem, później minęliśmy jakąś starą, zapuszczoną drewnianą altankę, aż doszliśmy do zapomnianego placu zabaw. Sebastian podszedł do prowizorycznego domku z drzwiczkami i małymi oknami. Otworzył go, a ja usłyszałam cichy skowyt i pare pisków.
      W tamtym momencie przeraziłam się na maksa. Stanęłam za chłopakiem, próbując dostrzec w ciemnym wnętrzu źródło owego dźwięku. Otworzyłam oczy ze zdziwienia, gdy ujrzałam...

______________
Taaak! :D Huehueuheuhe
Nudny nie nudny??
Nie bardzo miałam pomysł na końcówkę, ale myślę, że jako tako mi wyszła.
W sumie jestem z niej zadowolona xd
Dzisiaj trochę dużo dialogów, ale postanowiłam, że już nie będę od nich uciekała. Mam nadzieję, że uda mi się tego dokonać.
No, ale... teraz wasza kolej na podzielenie się ze mną waszymi opiniami.
Pozdrawiam i do kolejnego!

11 komentarzy:

  1. Rozdział nudny? Nie... zdecydowanie nie;) Chociaż przyznam, że wydał mi się jednym ze spokojniejszych, chociaż jest tu trochę akcji;)
    Końcówka jest również jednym z mocnych akcentów w tym opowiadaniu- i lubię i nie lubię Cię za te zakończenia;d Z jednej strony sprawiasz, że otwieram usta ze zdziwienia (tak, jak Lidka na końcu oczy;d), z drugiej strony mam Cię ochotę udusić, że to JUŻ koniec.
    Dialogi- cieszę się, że od nich nie uciekasz! Ale nie zapominaj tez o opisach, ponieważ to one dodają niebywałego uroku Twojemu tekstowi, to już Twoja cecha charakterystyczna i za to Cię pokochali czytelnicy;)
    Chciałabym jeszcze podzielić się moimi wątpliwościami co do Sebastiana... Niby wydaje się w porządku, ale czemu czuję, że z jego strony nie wszystkie działania są szczere? Dlaczego coś mi nie gra w jego zachowaniu? Mam takie podświadome podejrzenia, czające się gdzieś w zakamarkach mojego umysłu, że nie wszystko z tym panem jest tak, jak powinno;d
    A Lidka jest... urocza :D Taka spontaniczna :D Nie da się nie lubić tej postaci:)
    Twórz "dziewojo" (że tu zacytuję określenie z Twojego opowiadania;d) i nie znikaj na zbyt długo!
    Pozdrawiam!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, od razu ''udusić'' ^^''
      Za bardzo skupiłam się na dialogach i zapomniałam o moich kochanych opisach. Ale nie martw się, nie zapomnę o nich w kolejnym rozdziale :)
      Sebastian... on jest specyficzny :) i nie mogę powiedzieć, że twoje przeczucia co do niego są mylne, ale nie mogę też ich potwierdzić. Ot taka wymijająca odpowiedź, która za wiele nie wprowadziła ^^

      Usuń
  2. Z marszu ci powiem, że nie czytam twoje opowiadania dlatego, że ty przeczytałaś moje i tak wypada. Czytam je, żeby zobaczyć co tutaj sobie stworzyłaś i to co napiszę będzie przynajmniej zgodne z moim sumieniem. Nie będę ci słodzić, że super opowiadanie, albo gnoić, że rzuć pisanie w cholerę, bo nie o to tu chodzi. ;D
    To co napiszę to będzie na prawdę konstruktywny komentarz. Powiem ci, co mi się podoba, a co nie. Jeżeli poczujesz się urażona.. nie miej mi tego za złe.

    Od razu to napiszę, bo zaczynam czytać od pierwszego rozdziału i marszu rzuciło mi się to w oczy. Słowo "rodzicielka", strasznie pretensjonalne. Ja rozumiem, że unikamy powtórzeń i wszystkie chcemy być takie "sofistikejted", ale z doświadczenia już wiem, że takie "wyszukane" słowa w opowiadaniach o życiu codziennym brzmią sztucznie i źle się przez to czyta. Ale tak tylko mówię.. ;D
    Kolejne: konsumować, intrygujący towarzysz, substancji i ciecz (kiedy mowa o naleśnikach... i herbacie). Pełno tu tego. ;o

    Dobra, póki co przeczytałam pięć rozdziałów. Kiedy się zacznie konkretna akcja.? Bo cały czas czytam o piciu herbaty, zakupach i słodkiej rodzinno-towarzyskiej sielance. ;o

    Masz bardzo bogate porównania, często działające na wyobraźnie. Tylko słowa w jakie je ubierasz zwykle psują efekt. Sama psujesz nastrój, który wcześniej próbowałaś stworzyć.

    Zaniedługo czytam kolejne rozdziały. ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że wpadłaś i podzieliłaś się ze mną swoimi uwagami :>
      Każdy komentarz jakoś wpływa na nasze umiejętności, a głównie dlatego zakłada się blogi, aby się dalej uczyć.
      Dziękuję za komentarz i za szczerość, bo dzięki temu widzę co nadaje się do poprawy :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Nie wiem czy to jest twoje pierwsze opowiadanie, czy nie.. ale jak dla mnie głównym problemem wydaje mi się twój dobór słów. Ja jak zaczynałam pisać to też wydawało mi się, że jak będę sobie używać super wymyślnych słów to moje opowiadanie będzie wyjątkowe i będzie miało klimat. Niestety z doświadczenia wiem, że to bardziej ludzi irytuje i odwraca uwagę od treści. Z resztą to brzmi strasznie nienaturalnie, kiedy nastolatka mówi "Moja rodzicielka podsunęła mi gorącą ciecz, a nasz intrygujący towarzysz zlustrował mnie spojrzeniem." No gdzie to tak w życiu. Piszesz, że "Mama zaparzyła mi herbaty, podczas gdy < imię > nie spuszczał mnie z oczu."

      Wydaje mi się, że też ze względu na to, że tak się starasz wzbogacić treść o super słowa, że zapominasz o tym, co ta treść ma zawierać. Czasami mam wrażenie, że czytam "Anię z Zielonego Wzgórza", czytam same opisy i jakieś wątłe fragmenty akcji, tyle że u ciebie zamiast opisów gór, dolin, jezior i lasów są opisy sielankowatej gonitwy po kuchni albo wyjść na zakupy.

      Usuń
    3. Ośmielę się wtrącić- ale poniższym komentarzem nie chcę podważać zdania Kruka, każdy ma prawo do swojej opinii i chcę powyższą wypowiedź uszanować.
      Wtrącam się, bo po prostu palę się do tego, by wyrazić swoje zdanie;d Nie chcę nikogo urazić!

      Przyznam, że "dziwny" dobór słownictwa niekoniecznie musi odzwierciedlać chęć uniknięcia powtórzeń. Często w tekstach używamy właśnie czegoś bardziej wyrafinowanego- np. w języku mówionym zapominamy o stronie biernej i imiesłowach, których z kolei często nadużywamy w piśmie. I o to chodzi! Może jestem dziwna, ale czemu by nie zastąpić słowa "herbata" słowem "ciecz"? Bogactwo wyrazów synonimicznych w języku polskim pozwala szaleć pisarzom do woli :D
      A wtrąciłam się, ponieważ naprawdę lubię opisy Bezbarwnej:) Często czytam książki, omijając wszelkiego rodzaju dłuższe zbitki zdań, roztkliwiające się nad jakimś opisem stroju, pokoju czy innych elementów fabularnych, a na tym blogu- oduczyłam się tego. Możliwe, że to właśnie zasługa używanych słów. To one zbudowały mi rodzinną, pełną ciepła atmosferę domu Halbertów. W życiu rzadko bywa kolorowo, więc czemu by nie poczytać o "sielankowatej gonitwie po kuchni"?
      A co do "Ani z Zielonego Wzgórza"... pogrążę się teraz, ponieważ to jedna z moich ulubionych książek xD

      Napisałam, co leżało mi na sercu. Pozdrawiam i postaram się już nie zabierać głosu w tej dyskusji!
      Jeszcze raz za tę wścibskość przepraszam;)

      Usuń
    4. Oj Czarny Kapturku ;D Nie przepraszaj proszę Cię, gdyż każdy ma prawo do wyrażania swojego zdania - sama o tym wspomniałaś w powyższym komentarzu.
      Rozpiera mnie szczęście, gdy ktoś dzieli się ze mną swoimi spostrzeżeniami odnośnie tekstu, nawet tymi złymi.
      Jeszcze raz dziękuję Wam za szczerość, bo dzięki temu mogę się dalej rozwijać w tym co kocham :) A o to chyba głównie chodzi w blogowaniu. O rozwijanie się i pokazanie światu cząstki siebie!
      Bardzo się cieszę, że zarażam swoim zamiłowaniem do relacjonowania tego co widzą oczy mojej wyobraźni. Kocham opisy i z nich nie zrezygnuję na pewno. Co do wyrafinowanych słów, to próbuję podzielić się z wami swoją ''dziwnością'' xD Jestem miłośnikiem takich formalnych, wielkich i zanikających wśród społeczeństwa i literatury słów. Uwielbiam, gdy nic nie jest powiedziane wprost, bo dzięki temu pozostawia się nam odrobinę miejsca do fantazji, a przy okazji uczymy się samodzielnie myśleć, co jest umiejętnością zanikającą wśród młodszego pokolenia.
      A co do ''Ani z Zielonego Wzgórza'' jest to wspaniały klasyk, dzięki któremu poznajemy inne sposoby patrzenia na świat. I tak, mnie również bardzo przypadła do gustu ta książka.
      I nie bójcie się tu dzielić swoimi myślami, bo właśnie na nie czekam :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Rozdział nie był nudny, bardziej spokojny, bez akcji, ale przecież takie też muszą być, prawda ; ) ? Nie powiem Ci za wiele o błędach, bo sama je popełniam i nie umiem ich wychwycić.. niestety. Do czego bym się doczepiła, to trochę za mało opisów. Możesz bardziej rozbudować zachowania, uczucia, wygląd bohaterów itp.

    U mnie po długiej nieobecności pojawił się nawy rozdział, więc zapraszam charm--of--life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie piszesz bardzo zainteresowało mnie twoje opowiadanie czekam z niecierpliwością na next .
    P.s zapraszam do siebie na pierwszy może nie zbyt ciekawy rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałaś więc informuje że porzuciła na moim bloku pojawił się że kolejny rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana Bezbarwna!

    Jednym tchem przeczytałam 2 rozdziały - 11 i 12, więc skomentuję je tutaj za jednym zamachem :)
    Boże jak ja kocham to opowiadanie! Gdybym miała mnóstwo wolnego czasu siedziałabym na Twoim blogu nieprzerwanie! :D Po pierwsze: ubóstwiam sceny pomiędzy Lidią a Wiktorem :D, a Wiktora normalnie kocham! <3 To taki wieczny chłopiec. Jest spontaniczny, zabawny i denerwujący na słodki sposób. Naprawdę świetnie wykreowałaś tę postać. Te jego przekomarzania z Lidią - jeden z najlepszych wątków! "Maciek pożyczył mu samochód? Czyżby dzień dobroci dla zwierząt?", "Cholera! - Cześć siostrzyczko, wzywałaś?" Hahahah normalnie kocham to! <3 Poza tym to, jak chciała walnąć go butem lub ta jego rozmowa z Sebastianem - mistrzostwo świata! Bardzo przypadło mi to do gustu i domagam się więcej Wiktora! :D

    Bardzo podobają mi się również Twoje opisy uczuć, emocji i takie "wplatanie" tekstów które dają do myślenia, niemal filozoficznych :D Np ten fragment o szczerości ludzkiej - strasznie mnie urzekł. Ten o docenianiu natury i krajobrazu, także niczego sobie.

    Kuba i jego i Pan Pacyk = sama słodycz :D

    Troszkę zgrzytnęła mi jedna rzecz. Ilona mówi o Julku "Mam nadzieję, że zaprzyjaźni się z Krzyśkiem.", a potem dowiadujemy się, że to jacyś tam dalecy kuzyni. Rozumiem, ze z kuzynem tez można się zaprzyjaźnić, ale to ta cała rozmowa brzmiała jakby chłopacy się nie znali, a potem jednak okazuje się, że się znają :)

    Julian tak jakby mnie zawiódł. Tak sobie odpuścić? Przecież ewidentnie widać, że zakochał się w Ilonie, a tymczasem to on dał Krzyśkowi ten numer! Sam sobie podkłada kłody pod nogi! Nigdy nie zrozumiem facetów :/

    Czy to ojciec napisał smsa Lidce? Kurczę, rzeczywiście w porę się odezwał. Jestem ciekawa co na to wszystko mama Lidii. I czy ojciec chce nawiązać z nimi kontakt znów? Po tylu latach nagle? hmmm

    Uśmiałam się z tej sceny z pająkiem. Normalnie lałam ze śmiechu :D A tak poza tym ja też nie cierpię pająków! Brrr. Pewnie bym tego klucza nie wyjęła i siedziała w pokoju do śmierci :D

    No i spacer z Sebastianem. Uroczo <3
    Jestem ciekawa co takiego zobaczyła Lidia??

    Znalazłam troszkę literówek i błędów:

    11 Rozdział:

    ^ "Blondyn podniósł wzrok i kiwną mi głową na powitanie." - kiwnąŁ
    ^ "Gościu, wieź się w garść i zacznij działać" - WEŹ
    ^ "zaczęłam znęcać się nad nikomu nic winną kartką." - NIEWINNĄ razem

    12 Rozdział:

    ^ "Ludzie pragnął wolności" - PRAGNĄ
    ^ "- Aaa! Pfff! - zaśmiała się i wyminęłam go" - wyminęłaM

    Tyle. Pięknie dziękuję, sprawiłaś mi ogromną radość tymi rozdziałami. Mam nadzieję, że szybko wrócę po więcej! Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń