Po obudzeniu od razu udałam się do łazienki, by pozbyć się wczorajszego brudu. Na szczęście woda dała mi ukojenie i sił aby przeżyć dzisiejszy dzień. Gdy się ubrałam, zeszłam na dół. W kuchni spotkałam wszystkich aktualnie zamieszkujących osobników. Maciek dopijał kawę, mama kucharzyła, Kuba smarował gofry kremem czekoladowym, a zakochana para rozmawiała o czymś cicho, jedząc parujące jeszcze przysmaki. Włączyłam wodę witając się z zebranymi. Albo mi się wydawało albo Wiktor spojrzał na mnie dziwnie. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
Maciek nagle wstał i odłożył talerz do zlewu, po czym objął mamę w talii i podziękował jej za posiłek, składając soczystego buziaka w policzek. Trochę mnie to obrzydziło, ale widok uśmiechniętej twarzy mamy, zmusił mnie do zachowania dla siebie wszelkich zgryźliwości. Z kubkiem herbaty usiadłam na wolnym miejscu, mierzwiąc Kubie włosy.
- Zostaw - powiedział z zapchaną buzią. Prychnęłam zirytowana.
- Nie mówi się z otwartą buzią. Ile razy można powtarzać?
- Moja mama zaprasza nas na kolację - wyrzucił z siebie Maciek z prędkością światła. Przez chwilę się zastanawiałam czy aby na pewno się nie przesłyszałam, lecz zdziwiona mina mamy i Wiktora, zaprzeczyła mojej tezie.
- Do babci! - zawołał entuzjastycznie Kuba, podnosząc wzrok znad gofrów.
- Kiedy? - spytała się lekko spłoszona mama.
- Dzisiaj - uśmiechnął się do niej niewinnie, na co ona walnęła go pare razy w pierś, widocznie wkurzona.
- Nie mogłeś mi wcześniej tego powiedzieć?
- Zapomniałem - Maciek podrapał się po policzku zakłopotany.
Nie zwracając większej uwagi na dalszą część ich jakże intrygującej dyskusji, zabrałam się za konsumowanie przyrządzonych przez rodzicielkę gofrów.
- Jak tam samopoczucie moja droga siostrzyczko? - zdziwiłam się słysząc podtekst w tym dziwnym pytaniu, które zadał mi Wiktor, z jeszcze dziwniejszym uśmiechem na twarzy niż zazwyczaj.
- Doskonale mój ukochany braciszku - odpowiedziałam sięgając po drugiego gofra - Czyżbyś się o mnie martwił?
- Ależ oczywiście, najdroższa - aż przeszły mnie ciarki, gdy poczułam jego natarczywy wzrok.
- Wiktor - powiedziała niepewnie Natalka, kładąc mu dłoń na ramieniu. Zignorował ją.
- Przecież jesteś moją jedyną siostrzyczką, do tego młodszą. Czy aby na pewno doskonale się czujesz?
Zmrużyłam oczy nie odpowiadając na jego zaczepkę.
- A dobrze spałaś? Bo ja jakoś nie. Obudziły mnie hałasy na korytarzu, a jak wyjrzałem, to wiesz kogo zobaczyłem? Pewną pijaną osobę. Nie uważasz, że jesteś jeszcze za młoda na takie imprezowanie?! - podniósł głos. W panice rozejrzałam się po kuchni. Na szczęście rodzice wcześniej się ulotnili. Nawet nie wiem kiedy. Kuba był zbyt zafascynowany jedzeniem, aby podsłuchiwać naszą kolejną sprzeczkę.
- Zapomniał wół jak cielęciem był?! - również krzyknęłam. Nie będę mu wypominać ciągłych imprez, albo jak zalany dzwonił do mnie w środku nocy, żebym zeszła po niego pod blok, bo sam nie da rady wejść po schodach. Albo jak zamiast nas pilnować wolał siedzieć z Natalką u siebie w pokoju - wole nie wiedzieć co wtedy robili.
- Ty to nie ja! Ty jesteś dziewczyną!
- No i co z tego!? - nie wytrzymałam - Z tego powodu mam siedzieć na dupie i wychodzić jedynie za waszym pozwoleniem? Nie uważasz to za lekką hipokryzje?!
- Nie, ale to nie oznacza, że możesz wychodzić na takie imprezy. Wiesz ile chłopaków czeka, aż jakaś dziewczyna się upije? Nie chce, żebyś sobie zmarnowała życie!
- Boże, Wiktor! Byłam z przyjaciółmi! A większość osób była z mojej nowej szkoły! A poza tym martw się o siebie, nie potrzebuję cie jako niańki. Nie jesteś moim ojcem, więc nie możesz mi niczego zabronić! - chłopak skrzywił się na wspomnienie o naszym wspaniałym tatusiu. Wiedziałam, że go to zabolało, ale nie odwołałabym tych słów. Nie powinien się wtrącać w moje życie. Nie on. On ma mnie tylko wspierać, jak brat, a nie rzucać zakazami. Nie zastąpi mi ojca. On odszedł i koniec. Nie istnieje już dla mnie.
- Lidka - zaczął spokojnie, lecz przerwałam mu.
- Nie! Przesadziłeś - poczułam, że moje oczy robią się szkliste. Nie chciałam, żeby widział moje łzy. Wstałam szybko i pobiegłam do swojego pokoju, w którym zamknęłam się na klucz. Włączyłam głośno muzykę i rzuciłam się na łóżko, cicho szlochając w poduszkę.
Nie jestem słaba! A łzy są oznaką słabości. Nie mogę sobie na nie pozwolić. Nie ja! Ja jestem silna. Lidia uspokój się i to natychmiast! To nie jest powód do płaczu. Więc dlaczego nie mogę przestać? Głupi Wiktor, głupia ja, a szczególnie głupi ojciec. Tatuś od siedmiu boleści. Boże, dlaczego to ja musiałam urodzić się najpodobniejsza do tego idioty?! Czy ja też kiedyś znudzę się własną rodziną? Czy przez to, że mamy takie same geny i jestem do niego podobna, będę taka jak on? Błagam, nie... Lepiej, by było gdybym nie poszła na te ognisko, ale co w tedy?! Wiktor by się nie czepiał?! On ma swoje życie, ja mam swoje, więc niech da mi żyć jak ja chce! Chce się uczyć na swoich błędach, a nie z jego przeżyć. A to, że jestem dziewczyną nie oznacza, że jestem kimś gorszym, słabszym. Potrafiłabym się obronić...
Moje przemyślenia przerwał sygnał przychodzącej wiadomości. Wstałam i podeszłam do biurka, gdzie leżał telefon. Zanim przeczytałam esmsa, przetarłam oczy ręką, aby cokolwiek widzieć.
Od: Ilony
Treść: Hej, co porabiasz? Jak samopoczucie? :)
Do: Ilony
Treść: Hej :) a nic ciekawego. Dość dobrze, a ty jak się czujesz? I co porabiasz?
Od: Ilony
Treść: Głowa mnie boli, chyba za dużo wypiłam :< Właśnie rozkładam się na mojej kanapie. Muszę coś zanieść mamie do szpitala, pojechałabyś ze mną? Samej mi się nie chce. Proooszę <pada na kolana>
Do: Ilony
Treść: Hahaha xD spoko, spoko. Napisz tylko o której
Od: Ilona
Treść: Za godzinę?
Do: Ilona
Treść: Oke :) Do zobaczenia
Odłożyłam telefon, przebrałam się w krótkie dżinsowe spodenki, do tego białą koszulkę i poszłam do łazienki zabierając ze sobą kosmetyczkę. Na korytarzu spotkałam Wiktora, który przystanął na ostatnim schodku.
- Lidka ja... - zaczął ze skruszoną miną, lecz przeszłam korytarzem nie zwracając na niego uwagi. Poczułam jak do oczu znów nachodzą mi łzy. Zraniłam go. Przygryzłam wargę, aby dodać sobie siły, po czym weszłam do łazienki, gdzie obmyłam i zamaskowałam opuchniętą twarz.
Byłam u Ilony piętnaście minut wcześniej. Postanowiłam się do niej przejść, aby pooddychać trochę świeżym powietrzem. Powitała mnie już ubrana, więc wzięła tylko torbę i poszłyśmy do szpitala, w którym pracuje jej mama. Gdy weszłyśmy na izbę przyjęć, dotarł do mnie zapach środków czystości. Pomieszczenie było sterylne, jak w każdym innym szpitalu, ale zaskoczyło mnie to, że owy zapach mi nie przeszkadza.
- Poczekasz tu? Ja zaraz wrócę - kiwnęłam głową, a dziewczyna zniknęła w jednym z korytarzy. Rozejrzałam się po obszernym holu, na którym poustawiano plastikowe siedzenia. Było tu pełno zielonych kwiatów, które miały uspokoić czekających. Uśmiechnęłam się i usiadłam na jednym z krzesełek ustawionych od razu przy wejściu. Chwilę siedziałam przyglądając się odpowiadającej na pytania staruszka z bukietem kolorowych kwiatów pielęgniarce. Była uśmiechnięta i wskazała mężczyźnie kierunek w którym miał iść. Może idzie odwiedzić żonę?
- Lidia? - podskoczyłam na krześle odwracając się do wołającego mnie osobnika, którym okazał się... Sebastian?! Zdziwienie i strach, zastąpił szczery uśmiech i niedowierzanie.
- Czy zawsze będziesz mnie tak straszył? - zapytałam śmiejąc się. Chłopak uśmiechnął się szarmancko i usiadł obok mnie.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
- Mama Ilony tutaj pracuje, a ona musiała coś jej zanieść. A ty? Co ty tutaj robisz?
Sebastian podniósł zabandażowaną rękę, która utrzymywała się na chustce, której kanty zawiązano mu na karku.
- Co ci się stało? - zdziwiłam się. Chłopak zaśmiał się pokazując swój słodki dołeczek. Aż się zarumieniłam.
- Zjeżdżałem z rampy i stłukłem sobie rękę.
- Dobrze, że nie stało Ci się nic poważniejszego - powiedziałam bez zastanowienia, przez co gratulowałam sobie w myślach głupoty. Sebastian zmarszczył brwi widocznie rozbawiony.
- Martwiłaś się?
- Nie to miałam na myśli - odwróciłam wzrok od jego hipnotyzujących tęczówek, czując jak pieką mnie policzki z zażenowania - Zastanawiałam się, co tak was fascynuje w tych zjazdach. I jakie konsekwencje wiążą się z takimi upadkami. Przecież takie wypadki mogą spowodować trwałe urazy... - zaczęłam gadać bez składu i ładu.
- Adrenalina, to ona nas pociąga - wyszczerzył się do mnie. Przewróciłam tylko oczami.
- Chyba nigdy was nie zrozumiem.
- I vice versa. A teraz wybacz, muszę już iść - zaczął, ale nie ruszył się z miejsca. Jedynie przeczesał zdrową ręką swoje czarne włosy. Po chwili spojrzał mi w oczy, lekko zawstydzony ale ze zdecydowaniem tańczącym w oczach. - Mogłabyś mi podać swój numer telefonu?
Zamurowało mnie. Nie byłam pewna czy się przypadkiem nie przesłyszałam. Szybko się ocknęłam i wyszczerzyłam, dodając mu otuchy.
- Jasne, daj telefon - chłopak zdrową ręką przeszukał kieszenie i po chwili już wpisywałam cyferki na klawiaturze - Proszę bardzo.
- Dzięki - uśmiechnął się radośnie ponownie pokazując dołeczek - To do następnego?
- Do następnego - zaśmiałam się, a chłopak wyszedł z pomieszczenia. Jeszcze przez chwilę śmiałam się sama do siebie, zupełnie zapominając o porannej kłótni. Aż do rzeczywistości ściągnął mnie zdenerwowany głos mojej przyjaciółki.
- Lidia? Coś się stało? - usłyszałam zdziwioną Ilonę. Pokręciłam lekko głową, próbując pozbyć się tego radosnego uśmiechu, lecz moje próby spełzły na niczym. Westchnęłam i wstałam.
- Idziemy? Powiem Ci po drodze.
Doszłyśmy w milczeniu, aż do parku, gdzie usiadłyśmy na jednej z ławek.
Doszłyśmy w milczeniu, aż do parku, gdzie usiadłyśmy na jednej z ławek.
- Teraz gadaj! - nakazała z wymalowaną na twarzy ciekawością.
- Na ognisku poznałam takiego jednego przystojnego chłopaka - uśmiechnęłam się na myśl o jego czarnych włosach, słodkim dołeczku i tym radosnym uśmiechu - No i w tym czasie, gdy ty byłaś u mamy, spotkałam go. Poprosił mnie o mój numer telefonu.
Ilona zapiszczała radośnie, szczerząc się jak małpa do banana.
- No w końcu! Już myślałam, że nie interesuję Cię przystojna płeć - przytuliła się do mnie, ale zaraz odsunęła zdenerwowana - Nie żebym miała coś do lesbijek.
Przewróciłam oczami, po czym spojrzałam na nią spokojnie.
- A teraz powiedź mi dlaczego byłaś taka zdenerwowana - dziewczyna westchnęła, odsuwając się ode mnie. Splotła dłonie i położyła je na kolanach.
- U mamy znowu była policja, w sprawie Sowickiego - tego agresywnego sąsiada, który wyszedł z więzienia. Znowu kogoś pobił, ale ofiara tego nie potwierdza, więc nie ma szans, że wróci za kraty. Choć każdy wyczekuje tego dnia.
______________________
To tyle ^^ rozdział mi się podoba, pisałam go z wielgaśnym uśmiechem na twarzy. Mam nadzieję, że się i wam spodoba :)
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem <3
I zamiast kolejnego rozdziału w najbliższym czasie postanowiłam dodać rozdział bonusowy. Co wy na to?
Tak, tak, TAK! Zgadzam się na rozdział bonusowy i wszystko, co tutaj zaproponujesz;) Nie przejmuj się mniejszą ilością komentarzy pod ostatnim postem: ludzie są na wakacjach i rzadziej myślą o zaglądaniu na blogi;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to BARDZO mi się spodobał ze względu na różnorodność bohaterów i miejsc akcji. Jestem też zachwycona poranną sceną zbiorową: ja nie umiem prowadzić tak zręcznie dialogu między tyloma postaciami i chyba Ci tego zazdroszczę;d
Wiktor mnie zaskoczył: okazał się hipokrytą, chociaż trochę go rozumiem, bo sama jestem starszą siostrą;d
I pojawił się Sebastian, znowu! Tylko czy rękę złamał przez akrobacje? Jakoś nie mogę w to uwierzyć;d
Rozdział naprawdę świetny!
Pozdrawiam i dziekuję za komentarz u mnie;)
Pisz daalej, Prosimyy. :D
OdpowiedzUsuńJej, jej, jej! Sebastian! Ale się cieszę, że się pojawił :D Podczas jego rozmowy z Lidką nieźle się uśmiałam, bynajmniej nie było to miłe z mojej strony... wybacz. Powodem była mała literówka, mianowicie "Bobrze, że nie stało Ci się nic poważniejszego". Chwilę mi zajęło dojście o co chodzi z tym bobrem.
OdpowiedzUsuńRozmowa z Wiktorem również by mnie zirytowała, gdybym była na miejscu Lidki. Na serio, kto wymyślił coś tak głupiego, że dziewczynie nie wypada, coś czym chłopaki się przechwalają. To nie średniowiecze.
Ale przynajmniej zrozumiał swój błąd, więc nie jestem na niego zła. W dodatku nie chodziło o pierwszą lepszą dziewczynę, tylko o jego siostrę, a wiadomo, że o rodzeństwo zawsze się troszczy bardziej. :)
Rozdział bardzo mi się podobał, jak zwykle z resztą ;) Niecierpliwie czekam na kolejny.
Ps. Zapraszam do mnie na nowy rozdział "Dance in the rain" ;)
Pozdrawiam! :D
Moja Droga!
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za komentarze, które regularnie pozostawiasz pod moimi wypocinami. Przepraszam, że mam opóźnienia w komentowaniu Twojego opowiadania, ale ostatnio słabo u mnie z internetem, plus do tego mnóstwo rzeczy na głowie. Wiedz jednak, że bardzo chętnie tutaj wracam i czytam Twoje opowiadanie, które niezmiernie i niezmiennie przypadło mi do gustu :)
Wkurzył mnie Wiktor. Jak on w ogóle śmie zwracać Lidce uwagę, skoro jeszcze do niedawna sam się tak zachowywał. Rozumiem, że straszy brat martwi się o siostrę, no ale bez przesady! Od tego są rodzice, a skoro oni niczego nie zauważyli (jak to mówią, "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal"), to powinien ją tylko upomnieć, a nie wyskakiwać z jakimiś wykładami o moralności. Nie tędy droga. Jestem zadowolona, że Lidia mu pocisnęła :)
Napisałaś bardzo mądre zdanie, a mianowicie " Nie jestem słaba! A łzy są oznaką słabości.", chociaż ja nie do końca się z tym zgadzam. Uważam, że również trzeba mieć odwagę, by płakać, a nie każdy jest na tyle odważny, by pokazać to, co naprawdę czuję. Ja na przykład ryczę bez przerwy z byle powodu :D
No i znowu mamy Sebastiana! Jej! Słodziak ;) Mam nadzieję, że wkrótce zadzwoni do naszej Lidii i spotkają się na jakąś randkę czy cuś :D
Rozbawiła mnie końcówka, kiedy Ilona pół żartem pól serio nazwała Lidkę lesbijką! Haha :D Bardzo lubię Ilonę, właśnie za tę jej bezpośredniość.
Zgrzytnęło mi jedno zdanie - "W kuchni spotkałam wszystkich aktualnie zamieszkujących osobników." No tak, ale co zamieszkujących? My, stali czytelnicy możemy się domyślać, że chodzi o dom, ale ktoś kto zaczął czytać od tego rozdziału, może nie wiedzieć o jakie miejsce chodzi.(może to być np hotel, akademik, schronisko młodzieżowe itd :D)
Bardzo przyjemny, świetnie napisany rozdział. Ściskam ciepło!
Hejka!
OdpowiedzUsuńDobra, wróciłam. Nie utonęłam :D
Co do wpisu:
Jest świetny! Według mnie Lidia ma racje i to, że ona imprezuje nie oznacza, że już jest pijaczką i wgl. Poza tym nie wydaje mi się, żeby Wiktor w jej wieku był takim świętoszkiem. Ale z drugiej strony wydaje mi się, że próbuje być dla niej takim ojcem. Chociaż trochę go zastąpić. Nie powinna mu mieć tego za złe. Jednak nie zmienia to faktu, że faktycznie trochę przesadził z doborem słów.
No i mój szczęśliwy wątek z Sebastianem. Czyli jednak o niej nie zapomniał. To dobrze :D Cały czas mam wrażenie, niezwykle zależy mu na tej znajomości, a Lidka już ma do niego słabość. Oby coś z tego było!
No i czy rozwiniesz ten wątek z sąsiadem? Jeśli faktycznie jest takim psychopatą za jakiego go biorą to może być fajnie.
I cytaty:
# „Ilona zapiszczała radośnie, szczerząc się jak małpa do banana.
# „Nie jestem słaba! A łzy są oznaką słabości.”
Idę czytać dalej!
Pozdrawiam,
~ secondvisage