Wiktor głośno prychnął, zaśmiał się i szybko okrążył stół. Jednak przewidując jego reakcję, poruszałam się tak, by drewniana deska na czterech nogach, dawała mi choć odrobinę bezpieczeństwa przed grasującym w domu wariatem. Kuba wbiegł do pokoju, z bezpiecznej odległości przyglądając się naszym poczynaniom.
- I tak Cię dopadnę...
Warknął przeciągle w moją stronę, otwierając i ponownie mrużąc oczy.
Nagle usłyszeliśmy trzask otwieranych drzwi. Zgodnie spojrzeliśmy się w stronę korytarza, gdzie ujrzeliśmy przemykającą w szarej, ołówkowej garsonce, mamę. Przeszła nie zwracając na nas uwagi, lecz po chwili znów pojawiła się w przejściu między korytarzem a salonem.
Na jej twarzy malowało się zaskoczenie zmieszane ze wściekłością. Westchnęła tylko i zgromiła nas wzrokiem, cicho mrucząc w naszą stronę, jednak tak głośno byśmy za pierwszym razem przyjęli do wiadomości to, co ma dla nas do zakomunikowania.
- Jak wrócę ma tu TEGO nie być - wymachując rękami wskazała bałagan panujący w domu. Przeszły mnie ciarki, gdy z powrotem znikła, a chwilę później wyszła z domu z potrzebną teczką dokumentów.
Przypomniałam sobie o grożącym mi niebezpieczeństwie i odwróciłam się gwałtownie w stronę groźnego napastnika. Krzyknęłam i odchyliłam się, gdy próbował mnie złapać. Jedynie udało mu się maznął mi brudną dłonią po brodzie.
- Blee! - zaprotestowałam i zaczęłam uciekać. - Po moim trupie!
Po nieudanej próbie ratowania samej siebie (zostałam złapana i cala upaćkana ciastem), zmusili mnie, aby im pomóc w sprzątaniu nieprzewidzianego wcześniej przez KUCHARZA, bałaganu. Pozbywałam się klejącej substancji i innych śladów powstałych na ciemnych panelach, w czasie gdy Wiktor z Kubą zbierali i zmywali używane przez nich naczynia. Odłożyli wszystko na swoje miejsce, i po niecałej godzinie mogliśmy się rozkoszować miską popcornu i gorącym kubkiem kakao, które sama przygotowałam. Wiktor włączył ulubioną bajkę Młodego - "Jak wytresować smoka". Płyta była poniszczona i czasem się zacinała, ale uwielbialiśmy ją oglądać, mimo że znaliśmy treść bajki prawie na pamięć.
W czasie oglądania Kubie świeciły się oczy, pokazując jego pełne skupienie. Nie chciał, by choć mały fragment mu umknął, jak gdyby prowadził jakieś śledztwo doszukując się ukrytych motywów, dowodów.
W czasie, gdy Czkawka był ratowany przez Szczerbatka, Kuba już smacznie spał, co raz niespokojnie się poruszając. Był wyczerpany ciągłym uciekaniem, próbą uratowania starszej siostry - co prawie mu się udało; sprzątaniem i całym tym szalonym dniem.
Nie mieliśmy serca przenosić go w połowie filmu na górę, więc postanowiliśmy, że tutaj trochę pośpi, a my dokończymy seans. Gdy pojawiły się napisy końcowe Wiktor wstał i wyłączył DVD.
- Może położyć go w mamy sypialni? - zapytał cicho, by nie obudzić małego.
Wstałam z wygodnej kanapy i zabrawszy kubki i miskę, skierowałam się w stronę kuchni. Zatrzymałam się jeszcze w przejściu.
- Tak, tam będzie mu najwygodniej. Chcesz herbaty?
Ledwie widocznie kiwną głową.
Umyłam naczynia i przygotowałam dwa kubki, do których wrzuciłam po torebce herbaty. Jestem miłośniczką tego napoju, wiec uwielbiam każdy jej rodzaj. Niestety Wiktor pija jedynie czarną lub czerwoną.
Zalałam wrzącą wodą paczuszki wypełnione czarną herbatą, po czym przeniosłam je do salonu, upijając łyk z jednego z kolorowych kubków.
Wiktor zjawił się w salonie po pięciu minutach. Westchnął i ociężale padł na miękką poduszkę kanapy.
- Obudził się i musiałem go ponownie usypać. - chwycił okrągłe naczynie w rękę i wziął łyk gorzkiej cieczy.
Siedzieliśmy w mroku, a jedyne światło, które rozjaśniało pomieszczenie, było światłem stojącej w rogu pokoju lampki. Panował powierzchowny spokój, gdyż każde z nas zakopało się w prywatnej kopalni myśli, wspomnień które nas nawiedzały niczym niechciane duchy. Jedynie nasze oddechy zakłócały ciszę.
- Co tam u Natalki? - zapytałam, gdy poczucie niepokoju zakradło się do mojego umysłu, serca, nerwów powodując gęsią skórkę i przyśpieszony oddech. Zakręciło mi się w głowie. Chciałam czymś wypełnić tą przerażającą mnie ciszę.
Chłopak nie poruszył się, ani nie odezwał słowem, unikając odpowiedzi.
- Chyba.... - zaczął po paru minutach - Chyba dobrze. Dzwoniła do mnie wczoraj, ale miała taki dziwny głos, jakby się coś wydarzyło. Ale nie chciała nic mi powiedzieć.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem, poprawiłam się na kanapie w ręku trzymając dodający otuchy i potrzebnego ciepła, kubek.
- Jej też nie jest łatwo.. - zaczęłam. Wiem, że Natalia i Wiktor byli w sobie zapatrzeni. Świata poza sobą nie widzieli! A tu nagle ta przeprowadzka... Wiktor udaje, ze to nie robi na nim jakiegoś wielkiego wrażenia, ale widać to po jego ciemniejących oczach, że bardzo się martwi - ten typ Tak ma.
Pokiwał głową ucinając naszą i tak niezręcznie prowadzoną rozmowę.
Po wypiciu herbaty poszłam się umyć, zostawiając zamyślonego brata z (nikłą) nadzieją, że jest już w takim wieku, że potrafi zadbać o siebie i samodzielnie położyć się spać.
Nazajutrz obudziły mnie krzyki dochodzące z niższego piętra. Ziewnęłam głośno i przeciągnęłam się na łóżku, zwalając kołdrę na ziemię. Wstałam i w piżamie skierowałam się na dół, gdzie krzyki przybrały na sile.
- To może jeszcze powiesz, że to moja wina, że się wam nie układa?! - usłyszałam pełen wyrzutów głos mamy.
Przeszłam przez korytarz i stanęłam w przejściu, pozbywając się resztki snu.
- Tak! To przez Ciebie się przeprowadziliśmy! Zmusiłaś nas, byśmy i my się z tobą tu przenieśli. Lidia nie narzekała, bo widziała jak bardzo jesteś szczęśliwa, ale myślisz, że łatwo jej było zostawić przyjaciółki i zamieszkać w całkowicie obcym miejscu?!
- Jesteś na tyle dorosły, że powinieneś zrozumieć! Ja to robię dla was. Chcę żebyście mieli ojca, chcę żeby niczego wam nie brakowało. Lidia mówiła, że jej się tu bardzo podoba, więc nie wmawiaj mi, że jest inaczej!
- A ty myślisz, że powiedziałaby Ci prosto w twarz : "Mamo, nie podoba mi się tu. Chcę wracać do domu". Jakbyś to usłyszała to co byś zrobiła? Wróciłabyś?
- Wiesz, że Maciek znalazł sobie tutaj pracę. Nie może jej teraz zostawić. - powiedziała spokojniej, biorąc głęboki oddech.
- No tak! Maciek to, Maciek tamto! Ty świata poza Maćkiem nie widzisz!
- Aż tak bardzo Ci on przeszkadza?
- Nie, ale mogłabyś czasem zainteresować się swoimi dziećmi! - Wiktor spojrzał gniewnie na naszą rodzicielkę. - Nie rozumiesz? My też mamy swoje życie! Kocham Kubę, ale nie mam ochoty cały czas go niańczyć. Lidka też chciałaby spróbować zaadoptować się w tym zasranym mieście, ale skutecznie jej to utrudniacie!
- Dobrze wiesz, że nie mogę zostawić go samego. Jest jeszcze na to za mały. A wam nic się nie stanie jak popilnujecie go przez dwie godzinki.
- Przejrzyj na oczy. Pilnujemy go od rana do nocy. Moglibyście czasami zawieść go do rodziców Maćka,oni by się nim zajęli, a my mielibyśmy czas, aby odetchnąć. Z resztą sami wam to zaproponowali.
- Ty nic nie rozumiesz... - powiedziała odwracając się do niego plecami.
- To mi wytłumacz!
- To nie jest takie proste..
- No tak, lepiej trzymać nas w nieświadomości przed całym ''złym'' światem!
Przytuliłam się do futryny, gdy Wiktor mnie mijał. Nie spojrzał nawet na mnie, szybko nałożył buty i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Czuć było jak napięta atmosfera przepływa niczym fala w głąb domu.
Nieśmiało weszłam do kuchni. Mama siedziała na barowym krześle przy wyspie, chowając twarz w dłoniach.
Ostatnio cały czas się kłócą. O wszystko! O źle ułożone ubrania, bałagan w domu, przeprowadzkę, szkołę. Nawet o naszego biologicznego ojca, który jak to podły drań, znalazł sobie inną i postanowił zostawić swoją rodzinę, na rzecz nowej.
Wiem, że nie jest jej z nami łatwo, ale 18 lat temu, nie zapewniali jej, że cały czas będzie wesoło.
Podeszłam do zlewu i nalałam do wcześniej wyjętej szklanki, zimnej wody. Piłam ją spokojnie, delektując się jej specyficznym smakiem.
- Naprawdę Ci się tu nie podoba? - zapytała nie patrząc na mnie. Jej blond włosy, opadały kaskadami na ramiona.
Wzruszyłam ramionami nie odpowiadając. Dopiłam wodę i opłukawszy szklankę, odstawiłam ją do szafki.
- To nie jest rozmowa na teraz - powiedziałam spokojnie i wyszłam z kuchni, zostawiając tam moją rodzicielkę.
To prawda co powiedział Wiktor - nie podoba mi się tu. To nie jest moje miejsce, mój dom. Tęsknie za przyjaciółkami, za babcią, którą zostawiliśmy w rodzinnym mieście. Za panującym tam hałasem i spotkaniami na osiedlu. Za tamtejszą szkołą, za widokami. Za wszystkim.
Gdy tu pierwszy raz przyjechaliśmy - była to wczesna wiosna, wpadliśmy na weekend do rodziców Maćka, by trochę odpocząć od miejskiego zgiełku. Łaziłam po mieście podziwiając krajobraz i myśląc o tym, jak spokojne musi być tu życie. Jak ludzie muszą tu być szczęśliwi. Ten zapach świeżego powietrza zmieszany z wonią lasu. Uważałam to miasto za raj, za bezpieczną przystań, na której mogłabym się schronić w razie jakiegoś sztormu. Jednak moje spojrzenie radykalnie się zmieniło. Teraz przypomina mi ono podziemne więzienie, a ja jestem więźniem z klaustrofobią i nyktofobią.
Wiem, że Wiktor myśli podobnie, ale on ma jeszcze inne powody, by nienawidzić tego miasta. Przez przeprowadzkę musiał zostawić swoją dziewczynę- Natalkę, kolegów i szkołę, w której miał zacząć maturalną klasę. Znalazł już tam nawet dobrze płatną pracę, a tu musiał zaczynać wszystko od nowa.
Weszłam do pokoju, zamykając drzwi na klucz, po czym włączyłam komputer i przesiedziałam tak aż do obiadu, nie robiąc nic konkretnego.
Mama, ma wolne w weekendy, Maciek tak samo, więc to im przypadła opieka nad młodym. O ile nie wyszli do kina lub nie umówili się na kolację ze znajomymi. Jednak dziś mnie to nie interesowało. Udzieliła mi się postawa bojowa Wiktora, a do tego miałam parę spraw do przemyślenia, w końcu niedługo zaczyna się nowy rok szkolny. Nowa szkoła, nowi znajomi. Kolejny krok do dorosłego i samodzielnego życia.
Wieczorem zadzwoniła do mnie Ilona zapraszając do siebie na nocny maraton filmowy.
- To wpadasz? - upewniała się z dziesiąty raz. Westchnęłam i zaczęłam się śmiać zarażając się od niej dobrym humorem i podekscytowaniem.
- Tak, będę za godzinę. Mam coś kupić?
- Możesz jakieś słodycze. Ja zrobię jakieś kanapki i popcorn. Monika przynosi picie, a Julek - zacięła się - nie wiem co dokładnie przyniesie, ale na stówę załatwi jakieś filmy.
- A, okej. Coś wymyślę. To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Stałam chwilę przed drzwiami wejściowymi Ilony. Zza ciemnego drewna słychać było głośne śmiechy i zbliżające się tupanie.
- Cześć - powiedziałam, gdy w drzwiach pojawiła się brunetka z wielkim bananem na twarzy.
- Hej - odpowiedziała, przepuszczając mnie w drzwiach. Zdjęłam buty i w ślad za dziewczyną, weszłam do kuchni, skąd roznosiły się głosy.
- Aaaa!! Ty, ty... ty kaszalocie! - prędzej usłyszałam, niż zobaczyłam Monikę wydzierającą się na roześmianego blondyna. Julian siedział na krześle odwrócony bokiem do rodzinnego stołu, a siedząca obok niego brunetka, okładała go pięściami.
- Kaszalot?! - uniósł brew, łapiąc ją za nadgarstki. - Wiele o sobie słyszałem, ale z kaszalotem spotykam się pierwszy raz w moim szesnastoletnim życiu.
Dziewczyna prychnęła.
- Chcesz herbaty? - zwróciła się do mnie Ilona.
- Z chęcią. Część wam. - usiadłam na przeciwko tej zabawnej parki, przypominającej z zachowania rodzeństwo.
- Siema Lidka!
- Hejo - rzuciła i spojrzała gniewnie na swojego przeciwnika - Siema to taka wielka ściema.- zgromiła go wzrokiem. - A teraz mnie puść!
- E-ee, skarbie - cmoknął głośno, zapewne zastanawiając jak utrzeć jej nosa. - Sory winnetou, obecnie znajdujący się w tym pomieszczeniu kaszalot, nie odbiera twoich fali dźwiękowych.
- Wrrr.. Ilona!
- Co? - brunetka znieruchomiała i odwróciła się z do połowy napełnionym czajnikiem.
- Pomocy! - Monika krzyknęłam przeraźliwie, a w jej krzyku można było wyczuć rozpacz pomieszaną z błaganiem i niemocą.
_______
Rozdział dłuższy niż poprzedni. :]
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Czekam na wasze opinie.
PS.
Jak tam wam mijają wakacje?
Super jest :) Ciekawa jestem co będzie dalej! Ah :) masz jedną literówkę praktycznie na końcu zamiast parki napisała praki xD ale to taka głupia uwaga :3
OdpowiedzUsuńWakacje mi mijają nawet dobrze, a tobie?
thesecondworld-niamhayne.blog.pl
Błąd już poprawiłam, dzięki za wskazanie :D
UsuńMinie również mijają dobrze :D
Bardzo fajny blog. Fajnie się czyta. Czekam na następny rozdział :).
OdpowiedzUsuńhttp://storyjanoskians.blogspot.com/
Tekst jest bardzo dobry.I tematyka również, co już chyba wielokrotnie napisałam. Dobrze też utrzymujesz napięcie- Julian, z którym, jak podejrzewam Lidia będzie się spotykać, pojawia się na samym końcy- a ja już nie mogę doczekać się, aż między nimi zaiskrzy :D
OdpowiedzUsuńKaszalot...xD Skąd ty wytrzasnęłaś nagle tego kaszalota? :D xD
A wakacje dobrze, dziękuję :D
No i podoba mi się ten nowy layout :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba :D
UsuńNiestety nie mogę Cię zapewnić, że będą razem. Pożyjemy zobaczymy...
Hehehe, Kaszalot to słodkie zwierzątko, zasługujące na chwilę popularności xD
PS.
Pojawiła się zakładka ''Bohaterowie'', gdzie są podane podstawowe informacje o moich kochanych postaciach.
Jasne, nie znam zakończenia, ale zgaduję, że coś może się między nimi wydarzyć- a takie oczekiwanie na rozwój wydarzeń lubię. Samo "iskrzenie" często jest frajdą, niezależnie od tego, jak to się skończy:)
UsuńPrzeczytałam już opisy bohaterów, ale jakby te informacje są już mi znane- przypominam, że jestem wierną czytelniczką, będącą na bieżąco z każdym postem :d Ale sam pomysł takiej zakładki jak najbardziej POCHWALAM- kiedy bardzo skomplikujesz w przyszłości akcję, aby zadziwić czytelników- może się przydać taka ściągawka :D
Świetniee<33 Aww;** Już nie mogę doczekac się kolejnegoo<333
OdpowiedzUsuńMijają mi świetniee;* Jestem u ciebie nowa na blogu, ale juz dodaje do obserwatorów<33
Zapraszam na mój: http://this-is-as.blogspot.com/
Dziękuję ;D I oczywiście skorzystam z zaproszenia :p
UsuńEj...fajne to. WPadłam tutaj przez zupełny przypadek, skacząc z bloga na bloga i szukając czegoś zjadliwego do czytania, a tu proszę. Parę godzin i znalazłam. Łatwo się czyta, ciekawa akcja..no i jest git. Slang mi się podoba. Nie czesto znajduję blogi gdzie używa się stwierdzenia Kaszalot czy Sory winnetou. Tzle ode mnie. CYekam na dalsyz cig i poydrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWiedźma z piekła
Ps.: W przerywniku zapraszam do mnie. Jeśli zajrzyj proszę zostaw po sobie ślad :)
http://wzp-dm.blogspot.com/
Bardzo podobają mi się twoje wpisy. Akcja też mnie wciągnęła. Więc pozostaje mi tylko czekać na dalsze części. Dodam też, że podoba mi się postawa Wiktora. No i zaintrygował mnie Julian. Pozdrawiam, życzę weny. Jeśli masz ochotę to zapraszam do mnie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://forever16.blog.pl/
Miałam małe zaległości, ale już nadrobiłam :D
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać Julian to jest to, nie przeszkadza mi nawet to jego imię, którego szczerze nie znoszę, co jest dziwne, bo byłam pewna, że go nie polubię. :)
Rozumiem, że Lidce jest ciężko, ale wydaje mi się, że nie jest aż tak źle.
Dobrze, że jej mama wreszcie usłyszała bolesną prawdę, może wreszcie przejrzy na oczy. :)
Wieczór filmowy zapowiada się interesująco :D Nie mogę się doczekać, żeby przeczytać co dalej :)
Ps. Zapraszam do mnie na nowy rozdział Dance in the rain :D
Pozdrawiam! :)
Czuję niedosyt- wchodzę tu od kilku dni, a nowego rozdziału brak! Mogłabyś mi podać przybliżoną datę jego publikacji, żebym nie wchodziła tu co chwilę jak... ? No akurat brak mi porównania;d
OdpowiedzUsuńW każdym razie mam bardzo niespokojny charakter i już nie mogę doczekać się, co będzie dalej:D
Mam nadzieję, że uda mi się dodać nowy rozdział już dziś, najpóźniej do środy. Ale bądźmy dobrej myśli ;D
UsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger. Więcej u mnie na blogu.
OdpowiedzUsuńhttp://storyjanoskians.blogspot.com/
Chciałaś, żeby Cię poinformowała gdy dodam rozdział, więc spęłniam Twoje zyczenie :D
OdpowiedzUsuńWczoraj dodała 14 rozdział - http://orange-and-white.blogspot.com/
A co do tego bloga to nie zdążyłam jescze przeczyatć, ale zaraz to nadrobię.
Droga Bezbarwna!
OdpowiedzUsuńKolejny fantastyczny rozdział w Twoim wykonaniu. Nie wiem jak Ty to robisz, ale świetnie i realistycznie opisujesz miejsca, emocje i zachowania ludzi. Wszystko jest takie "swojskie".
Rozumiem, że Lidii i Wiktorowi jest źle, ale chyba są na tyle dojrzali, że powinni zrozumieć, że to wszystko matka zrobiła dla ich dobra. Uważają oni matkę jako zło wcielone i osobę samolubną, dlatego że zmusiła ich do przeprowadzi i zostawienia wszystkiego - a sami zachowują się trochę egoistycznie.
Scena oglądania filmu przez rodzieństwo - rodzinna i bajeczna.
Bardzo, a to bardzo podoba mi się to zdanie: "każde z nas zakopało się w prywatnej kopalni myśli, wspomnień które nas nawiedzały niczym niechciane duchy". Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym umieścić je na moim blogu w zakładce "Perełki". Oczywiście z podpisem do kogo zdanie należy i linkiem do Twojego bloga. Daj mi znać.
Przy okazji zapraszam serdecznie do mnie na nowy rozdział.
Pozdrówka
Witam, witam.
OdpowiedzUsuńMiałam dzisiaj okienko w szkole, więc pomyślałam, że wpadnę, bo dawno mnie u Ciebie nie było. Niestety nie zdążyłam napisać komentarza. Dlatego od razu, gdy przyszłam do domu usiadłam przed komputerem i wzięłam się za niego.
Rozdział bardzo fajny i przyjemny w czytaniu. Relacje w rodzinie i ich zachowanie w domu opisałaś bardzo realistycznie. Nie są one w jakikolwiek sposób przesadzone, są po prostu prawdziwe. Aż miło się czytało zabawę w kuchni między rodzeństwem.
W sumie to się nie dziwie, że dzieciaki są źli na to, że matka zmusiła ich do przeprowadzki. W końcu tak nagłe zmiany nie są przez ludzi niezbyt dobrze odbierane i trudno jest się do nich przyzwyczaić. Trudno jest zaczynać wszystko od nowa. Jednak myślę, że wkrótce się zadomowią.
Tak jak napisała Alex powyżej, mi również strasznie podoba się to zdanie: "każde z nas zakopało się w prywatnej kopalni myśli, wspomnień które nas nawiedzały niczym niechciane duchy". Genialne!
Pozdrawiam.
Witaj,
OdpowiedzUsuńPowiem tak zakażdym raem, gdy czytam kolejny rozdział na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Bitwa pomiedzy Lidką, a Wiktorem - swietme przedstawiłaś. Czułam napiecie, ale jednocześnie dało sie wyczuć, że to nie jest na poważnie. Naprawsde bałam sie razem z LIdką i miałam wrażenie, żejestem tam z nią. Coraz bardziej podoba mi się postać Wiktora i szkoda mi, ze musiał wszystko zostawić. A nie mógłby zamieszkać u babci? Wtedy niemusiałby rozstawać się z ukochaną.
Bardzo mocna scena - kłotnia Wiktora z matką. Kobieta próbuje sobie ułożyc zycie, ale wydaje mi ie, że zapomniała o dzieciach. Zgadzam się z Wiktorem.
Julek nocuje u Ilony?? Dziwie się, że jej rodzice się na to zgodili.
Za kilka dni czytam następny.
Pozdrawiam Irma
Miałam, co prawda komentować co piąty, ale doszłam do wniosku, że skoro mam chwilę wolną to skomentuję ten;)
OdpowiedzUsuńNa razie opowiadanie mi się bardzo podoba, choć niecierpliwie czekam na rozwinięcie akcji:D Jednak rozumiem, że nie wiele może się dziać skoro bohaterowie praktycznie nie znają nikogo w nowym mieście. I żal mi ich, bo musieli zostawić całe swoje dotychczasowe życie i zacząć wszystko od nowa. Ale z drugiej strony, oni mają szansę na nowych znajomych, nowe miłości, a matka w innym mieście nie tak łatwo znalazłaby porządnego mężczyznę, który wziąłby sobie na głowę ją i jej dzieci. Więc powinni okazać trochę zrozumienia. A skoro w poprzednim mieście zostawili babcię, to chyba nic nie stoi na przeszkodzie by Wiktor się do niej przeniósł po zdaniu matury. Przynajmniej tak myślę xD
Fajnie, że dziewczyna znalazła nowe kolezanki, które dzwonią, zapraszają na babskie wieczory (babskie + Julian:D). Na pewno jest jej troszkę łatwiej wiedząc, że ma się do kogo odezwać;) I ciekawa jestem jaką rolę w opowiadaniu odegra ten chłopak;)
Pozdrawiam!
I oczekuj komentarza pod którymś następnym rozdziałem wkrótce;D