sobota, 6 lipca 2013

Rozdział czwarty


      - Cześć - uśmiechnęłam się, gdy dziewczyny wraz ze swoim intrygującym towarzyszem, stanęły przede mną. Ilona szczerzyła się jak głupia, a Monika rozglądała się niepewnie, blondyn zaś, co raz spoglądał na wyświetlacz telefonu.
- Hej - odpowiedziały zgodnie dziewczyny.
      Był wysoki, możliwe, że wyższy nawet od Wiktora, co graniczyło z cudem. Miał lekko odstające kości policzkowe i mocną szczękę. A gdy podniósł wzrok znad telefonu, dostrzegłam jego szare oczy otoczone długimi rzęsami. Na czoło opadało parę niesfornych, blond kosmyków.
- Cześć - odpowiedział i podał mi rękę, szczerze się uśmiechając. - Julian jestem.
- Lidia - wstałam odwzajemniając uśmiech, po czym uścisnęłam wielką rękę, wysuniętą w moją stronę - Miło mi Cię poznać.
- Mnie również
      Dziewczyny usiadły na ławce przyglądając się nam. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co im chodzi. Spojrzały po sobie, jak gdyby umiały komunikować się mentalnie, po czym wybuchły głośnym śmiechem, powodując zmącenie i tak nietrwałej ciszy.
      Julian jęknął, zapewne domyślając się o czym myślą nadal śmiejące się przyjaciółki.
- Nie, no znowu!
- Pasujecie do siebie - wydukała między salwami śmiechu, Ilona.
      Stałam tam jak głupia, czując jak pieką mnie policzki, które prawdopodobnie pokryły już krwiste plamy. Nie wiedziałam, czy reagowałam tak na durne knowania dziewczyn, czy może rumieńce pojawiły się z powodu dołujących myśli. Przecież nie byłam brzydka...
      Nie wiedząc co odpowiedzieć, zaczęłam wyłamywać sobie palce, lecz z opresji wybawił mnie nowo poznały chłopak.
- Dziewczyny! - blondyn spróbował przywołać je do normalności, co w pewnym sensie mu się udało, bo przestały się szaleńczo śmiać i spojrzały w jego stronę. - Pozwólcie, że sam wybiorę sobie dziewczynę. - po zakończeniu zdania spojrzał na mnie swoimi hipnotyzującymi tęczówkami i zaczął się tłumaczyć, odczytując moje myśli. - Nie, żeby co... bo jesteś naprawdę ładna. One jak tylko zobaczą mnie z jakąś dziewczyną to zaczynają knuć jak mnie z nią nie zeswatać. Tak, więc sorki za te dwie nieokrzesane bestie.
      Poczułam się głupio, w dodatku moja twarz cały czas przybierała intensywniejszy odcień czerwieni.
- Możemy już skończyć? - zapytałam z wyczuwalnym wyrzutem w głosie. - Idziemy już?
Dziewczyny przytaknęły i ociężale wstały z ławki. Chłopak, rozejrzał się dookoła, a później znów spojrzał na telefon.
- Za chwilę mam autobus, więc życzę udanych zakupów.
     Spojrzałam na Monikę i Ilonę zdziwiona. Myślałam, że Julian będzie nam towarzyszył i uspokajał, w razie gdybyśmy popadły w szał zakupów.
- Dzięki - odpowiedziała Monika uśmiechając się do niego słodko. - Powodzenia na treningu.
      Dopiero teraz dostrzegłam, że blondyn ma przewieszoną sportową torbę przez prawe ramie.
      Chłopak odwzajemnił uśmiech, pokazując rząd równych zębów.
- Dzięki, a ty Lidia, lepiej uważaj na nie.

      Po parogodzinnym spacerze między sklepami odzieżowymi, obuwniczymi i jubilerskimi, szłyśmy w stronę naszego przystanku, obładowane w papierowe torby. Szczerzyłyśmy się do siebie jak głupie, wymieniając zdania na temat ślicznej bransoletki z chabrowymi kamyczkami.
      Dzisiaj dowiedziałam się sporo na temat dziewczyn. Opowiedziały mi w skrócie swoją przeszłość.
Ilona i Monika chodziły razem do przedszkola, ale zaprzyjaźniły się ze sobą dopiero w trzeciej klasie szkoły podstawowej. A gdy do ich klasy przeniósł się Julian, to przyjęły go do swojej paczki. Od tamtej pory są niemal nierozłączni.
Dowiedziałam się również, że Julian od trzech lat trenuje pływactwo i zdobył nawet parę medali.
     Siedziałyśmy jeszcze trzy minuty żywo dyskutując na mało ważne i często bezsensowne tematy, co było dość normalne, zważywszy na to, iż wakacje jeszcze trwały. Siedziałyśmy, aż nie podjechał długi czerwono-żółty samochód, z którego wysypała się garść ludzi pędzących w kierunku, z którego niedawno przyszłyśmy.
- Dobra ja się zbieram - wstałam z ławki idąc w stronę przybyłego monstrum z niewygodnymi siedzeniami. - Dzięki za dzisiaj i do zobaczenia. - pomachałam w ich stronę.
Odmachały mi.

     Otworzyłam drzwi, już na podjeździe słysząc głośne dźwięki wydobywające się z domu. Mama i Maciek są w pracy i wrócą dopiero wieczorem, jak to mają w zwyczaju, więc władzę na nowym terytorium przejął Wiktor, a na swojego wiernego sługę zapewne mianował najmniejsze jak i najbardziej bezbronne stworzenie w domu - Kubę.
     Weszłam na korytarz i zamarłam.
     Po podłodze walały się miski i różnej wielkości łyżki upaćkane w cieście, na ciemnych panelach korytarza został ślad po niewytartej wodzie, a z salonu do kuchni prowadziła szeroka ścieżka rozsypanej mąki.
       Odłożyłam ostrożnie torby na podłużną szafkę na buty z kolorową poduszką, która stała pod wieszakami. Zdjęłam buty i postawiłam je obok szafki, po czym niespokojnym krokiem, ostrożnie omijając każdy ze śladów zbrodni, weszłam do kuchni skąd rozchodziły się przeraźliwe dźwięki.
      Nie byłam do końca pewna, czy aby na pewno jest to nasza nowa kuchnia. Odwróciłam się chcąc się upewnić, czy przypadkiem nie pomyliłam domów.
Niestety nie.
     Kuchnia wyglądała koszmarnie. Na podłodze mąka mieszała się z mlekiem i nieznaną mi substancją o cielistym odcieniu. Między wyciągniętymi z szafek przyrządami elektrycznymi, walały się kartony po jajkach.
Z białych kafelek jak i blatu szafki, spływała ta sama ciecz, co znajdowała się na podłodze. W pomieszczeniu unosiła się jeszcze biała mgła, osiadając na nowych meblach.
- Wiktor!
     Do pomieszczenia wpadł jak kula armatnia, Kuba. Piszcząc wesoło, rzucił mi się na nogi, omal nie pozbawiając mnie równowagi.
     Był brudny i mokry. Policzek i czoło zajmowało zaschnięte ciasto, a ubranie było upaćkane w kakale.
- Wraauur - zaraz za nim pojawił się większy brudas. Z dziwną miną i rozczapirzonymi dłońmi w sposób mający przedstawić je jako lwie łapy z wyciągniętymi pazurami.
     Gdy zorientował się, że nie są już sami, zrobił dziwaczną minę, spojrzał na mnie badawczo i rzucił się na Kubę. Chłopczyk piszczał i wierzgał nogami, złapany przez podrobionego królewskiego zwierza.
- Wiktor, co tu się stało?
- Eeee... Nic
- Nic!? To tu nazywasz NIC! - wskazałam bałagan panujący w kuchni, czując jak wzbiera we mnie gniew. - Myślisz, że ja to będę po was sprzątać?
- Jezu, Lidka, młodemu zachciało się jeść, a że naleśniki się już skończyły to pomyślałem, że możemy je zrobić, bo mama zostawiła na wierzchu przepis. No ale coś nie wyszło i sama widzisz  - uwolnił jedną rękę i wytarł nią spływającą z blatu szafki ciecz, po czym podstawił mi ją pod nos.
      Gdy do moich nozdrzy wdarł się ostry zapach, a do oczu napłynęły łzy - o mało co nie zemdlałam. Ten zapach przypominał mi zgniłe jajko zmieszane ze spaloną wodą i pomarańczami. Zakręciło mi się w głowie. Na boga, co to jest?! - pomyślałam, opierając się dla pewności o wyspę.
- Sama widzisz - spojrzał na mnie krzywo, odstawiając Kubę na podłogę.
- Nie myśl, że pomogę wam to posprzątać - posłałam mu najgroźniejsze spojrzenie - tak mi się przynajmniej wydaje. - Nie kiwnę nawet najmniejszym palcem.
      Zmrużył oczy, delikatnie pochylając się do przodu.
      Wiedziałam co to oznacza. Pisnęłam i rzuciłam się do ucieczki z nadzieją, że uda mi się schować od ubrudzonych w nieznanej substancji, dłoni Wiktora. Nigdy nie wiadomo, czy nie jest ona przypadkiem żrąca.
       Tak wiem, że bardzo chwalę kuchnie mojego brata, ale potrafi on z mięsa mielonego zrobić tarczę obronną, a z zupy jarzynowej flaki. Ma chłopak talent, nie ma co...
- Wiktor! - krzyknęłam okrążając stół. Chłopak zaśmiał się diabolicznie opierając się o przeciwną część stołu, po czym powrócił do wcześniejszego wyrazu twarzy, przypominającego polujące zwierze. - Już, spokój! Nie bawię się tak!

_________________
Rozdział pisany z dedykacją dla wszystkich czytelników :)

13 komentarzy:

  1. Jestem zachwycona!!! :D Julian z opisu jest CUDOWNY. Po prostu brak mi słów ^^ A jeśli chodzi o Wiktora to na początku wydawał sie idiotą ale bliższe zapoznanie się z nim sprawia, iż mamy wrażenie, że jest cudownym bratem kochającym rodzeństwo. Szkoda, że ja nie mam takiego brata :( ale trudno sie mówi ;p Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, który ma sie ukazać tak szybko jak ten ;p

    pozdrowienia dla KOCHANEJ "BEZBARWNEJ" - Miśka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Wiktora da się lubić :)
      Rozdział oczywiście postaram się napisać jak najszybciej.
      Ja również pozdrawiam kochaną Miśkę <3

      Usuń
  2. Hahddohdnchdhdhhd Wiktor, okej muszę się trochę ogarnąć hah :) stwierdzam, że coś będzie z tym Julianem na stówę o lol. Wszystko cudnie i pięknie tylko jedno zastrzeżenie, literówka rzuciła mi się w oczy w zarientowałam zamiast i napisałaś j ;) pozdrawiam i wybacz za dziwny komentarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Julianie nie powiem na razie nic.. ale (aż chce się rzec) idziesz w dobrą stronę.
      Hehe, jestem szczęśliwa czytając takie "dziwne" komentarze. Jestem szczęśliwa czytając jakiekolwiek komentarze, bo dzięki nim widzę, że moja praca nie idzie na marne :D
      I już zabieram się do unicestwienia błędu xd

      Usuń
    2. O! Wiedziałam, więc w takim razie muszę czekać na cd. :)

      Usuń
  3. Czemuż mi umknął nowy rozdział!? Zawsze staram się być tu pierwsza, a tu dziś wchodzę i niespodzianka! Ale nadrabiam zaległości. Najpierw: dziękuję za dedykację, bo domyślam się, że do czytelników, to m.in. do mnie kierowane :D Co do rozdziału: podaruję sobie dzisiaj ochów i achów, urażona tym, ŻE JEST TAK PRZERAŹLIWIE KRÓTKO!
    PS.1: No dobra, złość mi minęła. A muszę przecież pozachwycać się nową postacią, czyli Julianem *.* Każda z czytelniczek zapewne śliniła się, czytając opis jego wyglądu:D
    Ps.2: Wiktor nie potrafi gotować?! A taki z niego miał być ideał w moich oczach:D
    Ps.3: Ok, złość mi już wróciła;d Halo! W wakacje rozdziały powinny być dłuższe i częściej publikowane :D!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, że dedykowane także dla ciebie <3
      Wiem, wiem. Starałam się, ale jakoś tak nie potrafiłam się za niego porządnie wziąć. Obiecuję, że kolejny będzie dłuższy i postaram się dodać go wcześniej niż za tydzień :D
      Mam nadzieje, że tym ostudziłam choć trochę twoją złość :)

      Usuń
    2. Tak, czuję się "ostudzona" :D

      Usuń
  4. Zdążyłam przeczytac dopiero jeden rozdzial, ale zaraz przeczytam pozostale. :D
    Dodasz bohaterow?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mam zamiar dodać bohaterów, ale to nie teraz. Cierpliwości.
      Chciałabym wpierw wplątać główne postacie i mieć wolne pole do popisu co do ich zachowania i wyglądu :>

      Usuń
  5. Droga Bezbarwna!

    No i za mną kolejny fantastyczny rozdział.

    Strasznie podoba mi się to, że Ilona i Monika przyjęły Lidię do ich paczki. Na pewno będzie jej teraz o wiele łatwiej w nowej szkole. Zresztą dziewczyny okazały się fajnymi kumpelami, nie jakimiś zadufanymi w sobie laskami.

    I jeszcze ten Julian! Z opisu ciacho ;) I w dodatku sportowiec! Ach te wredne dziewczyny musiały tak zawstydzić Lidię przy nim? ;) I wcale się nie dziwię, że Julian tak zaregował. Nikt nie lubi gdy się go na siłę swata.

    Mam jednak ogromną nadzieję, że Julian i Lidia spotkają się jeszcze nie raz, no i że coś.... się między nimi rozegra ;) Ale fajnie by było!

    No i końcowa scena w kuchni... Rozczulająca! Wiktor jest cudowny i słodki, aż zazdroszczę Lidii takiego brata.

    Wyłapałam troszkę błędów:

    # "Spojrzały się po sobie" - Poprawnie powinno być "Spojrzały po sobie" lub "Spojrzały się na siebie"

    # "bo jesteś na prawdę ładna" - "naprawdę" piszemy razem

    # "Szczerzyłyśmy się do siebie jak głupie, wymieniając zdania na temat ślicznej bransoletki z chabrowymi kamyczkami.
    Dzisiaj dowiedziałam się sporo na ich temat." - To ostatnie zdanie odnosi się do koleżanek Lidii, ale czytając to większość ludzi może to zrozumieć jak to, że bohaterka dowiedziała się sporo na temat tych bransoletek. To zdanie od nowego akapitu powinnaś zacząć "Dziś dowiedziałam się sporo na temat dziewczyn" lub jakoś tak.

    # "zaprzyjaźniły się ze sobą dopiero w trzeciej klasie podstawowej" - Mówi się "w trzeciej klasie szkoły podstawowej".

    Tyle :) Już nie mogę się doczekać, gdy będę miała chwilę, buy przeczytać pozostałe rozdziały.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Julian. Och, chyba spodoba mi się ta postać :) Domyślam się, że jeśli jest w paczce dziewczyn to będzie pojawiać się dość często w przyszłych rozdziałach. Mam rację? Mam nadzieje, że nie. I chyba nie pomyliłam się co do wątku miłosnego? Coś czuje, że już zaczynają pojawiać się jego zalążki.

    Rozdział bardzo przyjemny i zabawny, szczególnie końcówka. Przypomina mi moje nieudane próby gotowania czegokolwiek i pobojowisko, które zostawiałam wtedy w kuchni. Zabawa jest przy tym świetna, ale sprzątanie tego bałaganu to już koszmar.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. czesc,
    Znalazłam chwilkę, byprzeczytać ten rozdział. Jestem trochę zmęczona, nie dawno wróciłam z Wrocławia.
    Co do rozdziału. Wydaje mi się, że ten cały Julian jest całkiem sympatyczny. "Julian jestem" - tutaj się uśmiechnełam, bo skojarzyło mi się z "Zaplątanyną". Ram też był Julian.
    Wiktor wydaj mi sie byc bardzo pozytywnie nastawionym człowiekiem. Ma poczucie humoru i fantastyczne podejście do dzieci.
    Gratulacje. Bardzo dobrze się bawiłam.
    Zmień słowon "samochód" na "autobus". Musiałam sie chwilę pomyślec zanim zorentowałam sie o co chodzi.
    Bardzo dobrze mi się czyta Twoje rozdziały.
    Pozdrawiam Irma

    OdpowiedzUsuń