Wszystko zaczęło się od miłości - świat, ludzie, przedmioty, rośliny...
Ludzkie życie, powstaje z uczucia, przekazując nowemu człowiekowi prastare prawdy związane ze światem, z życiem, z religią.
To właśnie ono, jest najbardziej zawikłane. Przecież nikt nie przeżył życia tak samo! Inne sytuacje, uczucia, otaczające osoby. Nie znajdzie się na świecie choćby dwóch identycznych osób, które czułyby to samo, które miałyby niczym nie różniące się poglądy.
To wbrew naturze!
Jednakże, mimo mieszanych myśli jedno nas łączy (to co nas łączy, może jednocześnie nas dzielić, niszczyć bądź uskrzydlać). Życie jest niebezpieczną grą, w której jest to jedna z głównych przeszkód - często uważamy, że napotykamy ją z zadziwiającą nas samych, częstotliwością. Ale czy to na pewno ona? Czy to nie jest kolejny głupi żart życia? Kiedy będziemy mieć pewność, że to właśnie ona? Może z jasnego nieba wystrzeli piorun skierowany w naszą stronę, a może nie zauważymy, kiedy się zjawi, bo się nie zapowiedziała? A może od początku stała obok, a my zapomnieliśmy o jej obecności?
Nigdy nic nie wiadomo, więc trzeba być przygotowanym. Na co? Na miłość...
Ludzie potrzebują miłości, niezależnie gdzie ją skierują. Można pokochać swoją prace, w której czuje się spełnienie, bądź ludzi, którzy zachwycają różnorodnością. Na świecie nie ma rzeczy, która by nie została obdarowana uczuciem. Drzewa, deszcz, stara broszka, okulary jednego z rodziców.
Ktoś może powiedzieć, że stare przedmioty można zastąpić nowymi - i ma racje, ale gdyby spojrzeć na nie oczami osoby dla której jest to kawałek jego własnej historii, zapisanego scenariusza...?
Właśnie takie myśli kłębiły się w mojej głowie, w czasie rozpakowywania kartonów z moimi rzeczami. Miśki, szkatułki, ramki ze zdjęciami, pamiątki z wycieczek - to wszystko było dla mnie nieodłącznym fragmentem, którego nie dałabym rady zostawić lub wyrzucić. To namacalny fragment mojej duszy...
- Lidia! - usłyszałam krzyk mojej rodzicielki dochodzący z parteru naszego nowego domu. - Lidia, widziałaś może moją kosmetyczkę?!
Wyrwana ze swoich głębokich rozmyśleń, pośpiesznym krokiem wyszłam na brązowy korytarz, po czym oparłam ręce na drewnianej balustradzie, chroniącej małe dzieci lub roztrzepanych dorosłych przed sturlaniem się ze schodów.
- Sprawdziłaś w pudle z napisem "łazienka"?! - odkrzyknęłam spokojnym tonem.
- Tak, nie ma jej tam!
- A w torbie?
Odpowiedziała mi krótka, niezmącona żadnym hałasem cisza.
- Dzięki słońce! - usłyszałam, jeszcze zanim postanowiłam wrócić się do mojego małego, kwadratowego królestwa.
Oto cała mama - wiecznie roztrzepana i pełna energii, mimo niewielkiego wzrostu, blondynka z wielkimi szafirowymi oczami otoczonymi jasną kotarą rzęs. Przez jej zgrabną sylwetkę i śliczne rysy twarzy, często zarzuca się jej czarnoksięstwo i spiski z demonami. Co po części przekładało się na prawdę, gdyż jest szanowaną sekretarką w dużej firmie.
Westchnęła i pokręciłam głową zrezygnowana. Odwracając się o mało nie wpadłam na wysokiego bruneta z pięknymi, nienaturalnie zielonymi oczami. Miał on lekko kwadratową szczękę i odstające kości policzkowe oraz parodniowy zarost, który stał się jego cechą charakterystyczną. Więc, gdy zjawia się ogolony, za każdym razem na twarzy każdego z domowników pojawia się zaskoczenie.
Na szerokie barki, które zawdzięczał częstym wypadom na basen, założy białą, lekko przylegającą koszulkę, a do tego długie, stare dżinsy.
- Przesuń się! - warknął swoim niskim głosem. Każdego dnia przyglądałam mu się doszukując pozytywnych cech, które widziały moje zakochane w nim przyjaciółki. Może nie widziałam ich dlatego, że ich nie ma, a dziewczyny uparcie je sobie wmawiały, wspólnie wzdychając do mojego brata.
Posłusznie z powrotem przylgnęłam do barierki, by nie zostać zmiażdżona przez tego olbrzyma, który przewyższał mnie niemal o głowę. Był to jeden z jego ulubionych tematów do kpienia z mojej drobnej osoby.
- Mówi się "proszę" - skarciłam go.
Prychnął, ignorując moją zaczepkę. Zbiegł po schodach, w pośpiechu przeczesując długimi palcami swoje krótkie, ciemne włosy.
- Gdzie idziesz? - zapytała się moja rodzicielka, stając w drzwiach swojej sypialni. Jej włosy związane w pośpiechu w niechlujny koczek, wyglądały jakby przesiedziała pół godziny przed lusterkiem, a lekki makijaż podkreślał idealną twarz.
- Skończyłem osiemnaście lat, więc nie muszę Ci się ze wszystkiego spowiadać - odwarknął, wziął swoją skórzaną kurtkę, a wychodząc trzasnął drzwiami.
Mama westchnęła zrezygnowana i zniknęła w swojej jeszcze nie ożywionej, sypialni.
Wiedziałam, że jest jej trudno, a Wiktor jej w niczym nie pomagał. Bo niby czemu?
Po paru godzinach żmudnego rozpakowywania i rozkładania wszelkich przedmiotów, do domu wrócił Maciek z pozostałymi pudłami, a drepczący za nim Kuba ziewał przeciągle, dając wszystkim do zrozumienia, że jest wykończony.
Maciek to drugi mąż mojej mamy, mój i Wiktora ojczym oraz ojciec Kuby. Z zawodu jest dziennikarzem i pisze na prawdę świetne artykuły dla jednego z najpopularniejszych czasopism.
Jest wysoki, ma charakterystyczne rysy twarzy, szaro-niebieskie oczy i dawno nie ścinane blond włosy, które lekko przekraczały linię rzęs.
Mama posadziła Kubę na małej wyspie w naszej nowej kuchni, po czym zaczęła przygotowywać mu kanapki oraz zachęcać do opowiadania dzisiejszego dnia.
Kuba to 4 latek, który odziedziczył najlepsze cechy nie tylko wyglądu, ale i charakteru swoich rodziców. Jego jasne włosy połyskiwały dzięki łagodnemu światłu padającemu zza okna, a niebieskie oczy błyszczały wesoło, gdy relacjonował czas spędzony z Ojcem. Na jego jasnych policzkach pojawiły się dwa jasnoróżowe rumieńce.
- Gdzie Pan Pacyk? - malec rozejrzał się wokół siebie.
- Zapomniałem go wyjąć z samochodu - powiedział Maciek przypominając sobie. -Lidia... - spojrzał na mnie błagalnie.
Podeszłam do niego z wyciągniętą w jego stronę dłonią. Przez chwilę grzebał w kieszeni swoich spodni, nie mogąc znaleźć poszukiwanego przedmiotu. Po paru minutach, wychodziłam z domu, ściskając w prawej ręce pęk kluczy. Zeskakując z werandy usłyszałam jeszcze 'dziękuję'.
Szłam w stronę stojącej na podjeździe, w cieniu wielkiego, zielonego dębu sąsiada, srebrnej Xantii marki Citroen. Przez jego duże gałęzie przeciskały się jasne promyki słońca, rozrzucając złotą siatkę na swoim cieniu, która przy nawet najlżejszym podmuchu wiatru, tańczyła do wietrznej melodii.
Po paru minutach poszukiwań, wydobyłam z samochodu szarego królika w smokingu i wielkich czarno-białych lakierkach. Nagle usłyszałam głośny śmiech dochodzący z domu. Po całym moim ciele rozszedł się dziwny dreszcz.
Od pojawienia się Maćka, u nas w domu panował radosny nastrój, po części jest to zasługa jego optymistycznego podejścia do życia, które udziela się każdemu z domowników.
Dzięki niemu Mama znów się uśmiecha, cieszy się z życia. Bez niego nie byłoby tak wesoło.
Czasami się zastanawiam czy przypadkiem nie jest jeszcze dzieckiem... Wyrośniętym dzieckiem, bo 195 cm. budzi respekt.
Parę dni później, gdy wraz z Maćkiem i Kubą byłam w supermarkecie (między regałem z makaronami a regałem z gotowymi sosami) spotkaliśmy znajomych starszego blondyna. Było to małżeństwo - wysoka kobieta, z krótkimi włosami pomalowanymi na wiśniowy kolor, w długiej żółto-niebiesko-czarnej sukni oraz wielki, łysy mężczyzna w błękitnej koszuli i spodenkach.
- Maciek? - usłyszeliśmy, gdy dyskutowaliśmy na temat najlepszego sosu do spagettii.
- Mirka!? - niemal krzyknął z zaskoczenia - Tomek?! Jezu, prawie was nie poznałem - zwrócił się do nich, zapominając o prowadzonym wcześniej dialogu i swoich rozmówcach.
- Aż tak się postarzeliśmy? - zaśmiała się dźwięcznie kobieta, odsłaniając białe, proste zęby. Blondyn odwzajemnił uśmiech.
- Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie słychać? - zapytał Tomek.
- Oj, u mnie się dużo pozmieniało - zaśmiał się, jakby na ten krótki moment wrócił do przeszłości - Ale za długo by opowiadać. Niedawno wróciłem.
- Tym razem na stałe? - dopytywała się Mirka
Maciek przytaknął, a jak dotąd siedzący grzecznie Kuba, zaczął machać nogami, zwracając na siebie ich uwagę.
Na twarzach tej dziwnej pary, malowało się zaskoczenie.
- To twoje...?- zaczęła.
- Ach - Blondyn przypomniał sobie o nas - To Kuba - wskazał na mniejszą i zniecierpliwioną kopię siebie. - A to Lidia - kiwnął na mnie głową, uśmiechając się pokrzepiająco.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- Dzień dobry - odpowiedzieli zgodnie, a na ich ustach z powrotem zagościł wielki uśmiech.
- Może wpadniecie do nas na grilla? - zapytał Tomek - Będzie parę osób z liceum ze swoimi rodzinami.
- I będzie czas na rozmowę. Musicie przyjść. Zaczynamy o siedemnastej. Pamiętasz gdzie mieszkamy?
Kiwnął głową potwierdzając.
- Z chęcią wpadniemy - wyszczerzył się - Dzięki za zaproszenie i do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
- Do widzenia - pożegnałam się i skierowałam w stronę kasy, rozmyślając nad tym, jakie łączyły z nimi Maćka relacje...
_____________
Hej :)
Mam nadzieje, że się nie zanudziliście czytając powyższy tekst. Jeśli tak to wybaczcie, ale złe dobrego początki ^^
Będę dodawać rozdziały co tydzień. Jeśli macie jakieś wątpliwości - pytajcie :)
Rozdział ukaże się ok. 21 czerwca.
Jeśli ktoś chciałby być informowany to proszę to uwzględnić w komentarzu.
Serdecznie zapraszam i dziękuję, za wszystkie miłe słowa.
Pięknie piszesz o miłości :)
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwój akcji. Wpadam za tydzień ;D
Cześć :) Zgadzam się z komentarzem powyżej! Pierwszy post wyszedł Ci bardzo... naturalnie. To było pierwsze słowo, które przyszło mi do głowy po przeczytaniu tego tekstu. Wszystkie dialogi, postacie, wydarzenia są takie jakieś niewymuszone, wszystko gra razem, nie jest nic na siłę. Uwielbiam jednak mieć zawsze jakieś swoje "ale", z którym nie narzucam, aby się zgadzać. Konkretnie chodzi mi o opisy wyglądu bohaterów. O ile przy wprowadzaniu do akcji było to fajne, to przy opisie tych znajomych w markecie jakoś mi było tego opisu wyglądu za dużo;d Bo chyba nie zapamiętam, kto jakie miał włosy ze strony znajomych Maćka;d Ale ogólnie bardzo sympatycznie się czytało i nawet nie wiem, kiedy skończyłam;d Także jakbyś mogła mnie poinformować o kolejnym rozdziale, to serdecznie o to proszę, ale i tak tu zaglądam, więc pewnie nie będzie takiej potrzeby :D www.second-start.blog.pl
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie się zaczyna. Może nie jakoś zaskakująco, ale bardzo spokojnie i naturalnie tak jak lubię. Czekam z niecierpliwością na kolejny rodział. :)
OdpowiedzUsuńozdrawiam i zapraszam do mnie :*
Hej , masz bardzo ciekawy styl wypowiadania się . Po pierwsze zaciekawiasz czytelnika a, po drugie piszesz z taką swobodą jakbyś robiła to od zawsze . Czekam na ciąg dalszy .. ;D
OdpowiedzUsuńFakt, ona pisze ciekawie i lekko, ale nie można powiedzieć tego o Twoim komentarzu. Może jakiś słownik interpunkcyjny?
UsuńWszystko świetnie i wspaniale, ale takie pytanko, kiedy kolejny rozdział ? :D
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział w weekend :)
UsuńO fajnie :) dzięki za odpowiedź :)
UsuńKolejne rozdziały na http://people-of-street.blog.pl/
OdpowiedzUsuńNastępne co dwa dni ;)
Początek był genialny, bardzo mi się podobał :D Później również było dobrze, jednak mam jedno ale... Literówki. Sporo ich. Gdybym znalazła jedną czy dwie, to nawet był się nie odezwała, każdemu się zdarza, ale było ich dużo. Na twoim miejscu przeczytałabym rozdział jeszcze raz i poprawiła błędy.
OdpowiedzUsuńInnych zastrzeżeń nie mam. Twój styl mnie urzekł.Czekam na kolejną notkę i zapraszam do siebie na nowy rozdział dance-in-the-rain.blog.pl/ :) Pozdrawiam!
Dziękuję za miłe słowa jak i wskazanie błędów. Już zabieram się do poprawiania :D
OdpowiedzUsuńAjajaj! Wchodzę tu od rana w oczekiwaniu na rozdział drugi i gdzie on? :D Miał być w weekend!
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajne na razie mało się dzieje, ale podoba mi sie. Jak już mówiłam fajnie piszesz, postaci ciekawe no i co więcej powiedzieć, a ni tak informuj mnie proszę o nowych notkach :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miłe słowa, dodają mi one na prawdę wielkich sił do pisania kolejnych notek :)
UsuńZ miłą chęcią Cię poinformuję o kolejnym rozdziale, ale musisz zostawić gdzieś swój namiar, bo nie rozpoznaje po nicku jakiego bloga jesteś autorką :c
Pozdrawiam
Hej,
OdpowiedzUsuńRewelacyjne opowiadanie! Cholernie przypadło mi do gustu. Historia zaczyna się bardzo ciekawie: nowe miejsce, nowy dom, pewnie nowa szkoła. Fajnie opsisałaś relacje rodzinne: roztrzepana matka, wkrzucający starszy (?) brat, słodki mały braciszek i fajny ojczym.
W dodatku podałaś to czytelnikowi na pięknie przyozdobionej tacy. Piszesz bardzo naturalnie, nie silisz się na jakieś przekombinowania. Dla mnie - majstersztyk! A to dopiero pierwszy rozdział za mną.
Bardzo jestem ciekawa co masz do zaoferowania w kolejnych częściach. Postaram się jakoś nadgonić zaległości, jesli tylko czas mi na to pozwoli :)
Dziekuję za miłe popołudnie i zapraszam serdecznie do mnie. Może sposobają Ci sie moje wypociny? ;) kartkapapieru.blogujaca.pl
Pozdrawiam
Witam.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że początki zawsze są trudno do sformułowania tak, aby nie zanudziły czytelnika na śmierć. Rzadko kiedy pojawia się w nich akcja, ponieważ najpierw trzeba wprowadzić bohaterów i zapoznać i przedstawić opisywane miejsce wydarzeń. Jednak, nie bój się, Twój pierwszy rozdział nie był nudny. Miał na celu wprowadzenie czytelnika w Twój świat i zrobił to bardzo dobrze.
Na tą chwile trudno jest mi ocenić bohaterów. Wydaje mi się, że Lidia przypadnie mi do gustu, co się rzadko zdarza, jeśli chodzi o postacie kobiece. Jednak, na razie są to tylko przypuszczenia, gdyż jeszcze, aż tak dobrze jej nie poznałam. Jej brat – Wiktor, trochę mi podpadł, przez to swoje wredne zachowanie.
Spodobał mi się opis miłości, który przedstawiłaś na początku rozdziału. Szczególnie to, że nie postrzegasz jej jako występującej tylko między dwójką ludzi. Fajnie przedstawiłaś również, różnorodność ludzi – ich emocji, czy przeżyć. Chociaż muszę przyznać, że nie zrozumiałam o co chodziło ci w jednym ze zdań: „Wszystko zaczęło się od miłości - świat, ludzie, przedmioty, rośliny...”.
Taka mała prośba na koniec. Jeśli będziesz chciała odpowiedzieć na mój komentarz, ten lub przyszły, to zrób to na moim blogu. Męczące jest codzienne sprawdzanie na wszystkich blogach, które czytam, czy dostałam odpowiedź. Dlatego tego nie robię. Z góry dziękuje.
Pozdrawiam.
Nie roszczarowałam sie. Chociaż jestem dużo w tyle. To co jakiś czas będę wchodzic. Dodam sobie Twój blog do moich ulubionych. Zapraszam do siebie!!!
OdpowiedzUsuńHej! :)
OdpowiedzUsuńPostanowiłam, że przeczytam trochę rozdziałów. Po tym, jak dodałaś u mnie taki miły komentarz nie mogłam sobie tego odpuścić.
Na razie przedstawiasz ich jaką zwykłą rodzinkę itd, więc przyjemnie się czyta. Czuję, że jeszcze dalej będzie dużo emocji.. Także pomimo tego, że jest sporo rozdziałów czytam dalej! :*
No i zapraszam na nowy rozdział u mnie http://milusikasiek.blog.pl/
Podobało mi się.
OdpowiedzUsuńWidzę, że lubisz opisywać ludzi. Pierwszy raz się z czymś takim spotykam, ale przez to właśnie jest to takie ciekawe i inne.