sobota, 16 kwietnia 2016

Od narodzin...

     Już od jakiegoś czasu, a może od samych narodzin TO siedziało w nim. Niczym bezpieczna poszewka zarodka czekała na jego rozwój, delikatnie smyrając go dla zachęty po głowie. Cierpliwie, nieśpiesznie obserwując jego życie z pozycji obserwatora, jedynie kusząc się na niemal niezauważalne podszepty, które wzbudzały w nim jedynie niepokój. Chwilowy, o którym zaraz zapominał.
Trwając z nim dłużej, i dłużej, i dłużej, i dłużej... powoli, uważając na jego równowagę, obawiając się odkrycia. Jednocześnie podniecając się tą myślą. Śmiejąc się mu prosto w twarz, kpiła z jego siły, którą jednym wydechem zmuszała do cofnięcia się i zachowania pozoru stabilności.
Z czasem znudziło się szturchanie w ramie. Znudziło się czekanie. Nadszedł ten moment. Moment, który miał być apogeum jej oddania, całego wykwintnego performeru dla smakoszy egzaltacji! A jednak on znalazł siły. Wsparł się na ramieniu przypadkowej osoby. Podnosił się ze smaczkiem wygranej na czubku języka. I dotarł!
Nagle, zachwiał się...
I spadł.
  
~ Bezbarwna 

2 komentarze:

  1. Pamiętasz mnie jeszcze?:) Weszłam tu dziś z czystej ciekawości i proszę, notka! Nie wiedziałam, że jeszcze tu zaglądasz, w końcu trochę cię nie było. Jakbyś wracała na stałe to powiadom;)
    I zapraszam do siebie jeśli masz ochotę.

    Pozdrawiam!

    sila-jest-we-mnie.blogspot.com


    PS Kiedyś byłam Ruda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie trzymam kciuki, żeby egzaminy poszły jak najlepiej i za powrót! ;)

      Usuń