sobota, 27 lipca 2013

Rozdział siódmy



       Natalka? Jak to? Miała przyjechać? Po co? Przecież chciała od niego odejść, zostawić jak starą zabawkę, która jej się znudziła. Mogła zacząć wszystko od nowa, mogła zakończyć to w przeddzień wyprowadzki. Mogła, więc dlaczego tego nie zrobiła? Lubiłam ją, ale od kiedy dowiedziała się, że zmieniamy miejsce zamieszkania, zmieniła się diametralnie. Wcześniej była miła, zabawna. Można było z nią o wszystkim porozmawiać. Razem szaleliśmy, gdy oni nie mieli co robić, a mama kazała mi pilnować młodego. Z nią nigdy nie było nudno... Więc dlaczego? Dlaczego tego nie zakończy jak należy, tylko daje mu nadzieję. Nadzieję na odzyskanie jej miłości.
      Głowa mnie rozbolała od tego rozmyślania.
      Przecierałam w łazience lustro, gdy do domu wpadła rozćwierkana mama, zaraz za nią wpadł Maciek również cały w skowronkach. Rozmawiali o czymś głośno. O jakiejś sławnej pianistce, która miała wpaść do naszego miasta na tydzień wypoczynku.
- Hej, a co tu tak czysto? - zdziwiła się mama, dostrzegając czysty przedpokój, z którego był widok na niemal błyszczący salon.
- Mamy gości? Ktoś przyjeżdża, że tak wysprzątane? - zdziwił się Maciek odbijający się w lustrze. Chwyciwszy mamę za rękę, pociągnął ją do kuchni, gdzie ostatnich poprawek dokonywał Wiktor ze swoim małym pomocnikiem.
       Odetchnęłam głęboko pozbywając się zbędnych myśli i skupiając się na tym, aby na lustrze nie pozostało żadnych smug. Zebrałam rzeczy i rzuciłam je do szafki pod zlewem. Umyłam ręce, pozbywając się specyficznego zapachu produktów czyszczących i poszłam do pokoju, w którym zebrała się - wokół okrągłego stołu - wielka rada zaprzysiężonych. Podeszłam do elektrycznego czajnika i wypełniłam go wodą. Włączyłam go i oparłam o drewniany blat szafki, aby móc jednocześnie widzieć całą rodzinę i mieć swobodny dostęp do potrzebnych mi rzeczy.
- Ktoś chce herbaty, kawy? - zapytałam, w dość niegrzeczny sposób przerywając im rozmowę. Zwrócili się twarzami do mnie.
- Ja poproszę kawę z mlekiem - powiedziała mama, po czym zgrabnym ruchem, zgarnęła blond włosy i upięła je w mały koczek.
- Kawa bez mleka.
- Herbata
- Kakao! - krzyknął Kuba z wielkim uśmiechem na twarzy. Potrząsnął blond włosami i zmrużył oczy pokazując swoje dziury po utraconych zębach.
     Zaśmiałam się i wyjęłam pięć kolorowych kubków, do dwóch wsypałam łyżeczkę kawy, a do niebieskiego kubka wrzuciłam torebkę herbaty. Z szafki obok kuchenki wyjęłam mały garnek, do którego wlałam karton mleka. Postawiłam go na płycie indukcyjnej i włączyłam do gotowania, dosypując parę łyżek cukru.
- Jej mama się zgodziła. Pod wieczór ma pociąg, więc mogę po nią wyjechać.
- No dobrze, a na ile przyjeżdża?
- Parę dni, najwyżej pięć - spojrzał na naszą rodzicielkę swoimi szmaragdowymi oczętami, po czym splótł palce i oparł łokcie na stole, przystawiając złączone dłonie do ust. - Wiecie, że jestem odpowiedzialny i możecie mi ufać. Oboje jesteśmy dorośli.
      Mama westchnęła, spojrzała na Maćka i kiwnęła głową w stronę swojego starszego syna.
- Dobra stary, a teraz wyskakuj z kluczyków - powiedziała to niskim, schrypniętym głosem, udając groźną. Najwidoczniej dobry humor jej nie opuszczał.
- Tylko na Nią (czyt. Xantia, samochód) uważaj - Maciek spojrzał na Wiktora poważnym wzrokiem. Można by było go teraz pomylić z jakimś ratownikiem pogotowia, który w czasie wypadku wszystkimi kieruje. Może pominął się z powołaniem?
     Brunet kiwnął głową i przyjął od ojczyma pęk kolorowych kluczy. Podziękował i schował je do kieszeni. Odwróciłam się w stronę gotującego się mleka, które domagało się swojej porcji ciemnobrązowej przyprawy, mającej je ubarwić jak i całkowicie zmienić smak.
Odłożywszy kakao i dokładnym wymieszaniu, przelałam płyn do dwóch pomarańczowych kubasów.
     Rozniosłam kubki dla domowników i udałam się w stronę szafek w poszukiwaniu czegoś słodkiego do schrupania.
- My z mamą dzisiaj wychodzimy - oznajmił nam Maciek, słodząc sobie kawę. Mama zarumieniła się i wyszczerzyła do nas.
- Liczę na was.
      Lubiłam jak jej oczy błyszczały ze szczęścia, a błyszczały zawsze przy Maćku lub w czasie, gdy czekała na ujawnienie niespodzianki. W czasie, gdy się uśmiechała, koło ust pojawił się - mały, dostrzegalny jedynie z bliska - dołeczek. Maciek zauważywszy to, również się uśmiechnął i dotknął go kciukiem.
Tak, to jest mój wzór zakochanych...
- O której macie zamiar wrócić?
- Przed północą - zdradził nam wielką tajemnicę (największą było to gdzie się wybierają) co do konkretnego czasu ich powrotu.
- To weźcie kluczę, nie będzie mi się chciało schodzić na dół, jak będziecie się dobijać do drzwi - Wiktor upił łyk herbaty.
       W jednej z szafek zauważyłam herbatniki. Sięgnęłam po nie, lecz zważywszy na moją długość nóg, owa czynność nie dała żadnych rezultatów. Próbowałam dosięgnąć, stając na palcach, ale zakończenie było to samo.
- Czy ktoś mógłby mi zdjąć te ciastka? - zapytałam załamując ręce.
- A co już będziesz spał? - zostałam zignorowana.
- Możliwe...
- Myślałem, że...
- Możecie mi zdjąć te ciastka - powiedziałam trochę głośniej, ale znów moje słowa odbiły się od niewidzialnej bariery, którą otoczyła się cała moja rodzina.
       Wkurzona wspięłam się na blat i z klęczek zdjęłam paczkę tanich herbatników, jednakże gdy miałam schodzić, szklany pojemnik z przyprawą zapragnął wybrać się na pilne spotkanie z płytkami, przy okazji obijając mi się o rękę. W kuchni odbiło się echo spadającego przedmiotu, które na szczęście się nie rozbiło.
- Jezu - Mama wstała do stołu z przerażeniem kryjącym się w jej dużych oczach. - Co się stało?
- Nic, słoik mi spadł - odłożyłam paczkę ciastek na blat i sięgnęłam po sprawcę całego zamieszania, odstawiając go na jego miejsce. - Nic się nie stało - powiedziałam, jak zorientowałam się jak wszyscy się na mnie niepewnie patrzą.
- Nie mogłaś powiedzieć, żeby ktoś Ci podał?
- Mówiłam!
- Kiedy?
- Jakbyście mnie słuchali to byście usłyszeli! - zmarszczyłam brwi, zamknęłam szafkę, otworzyłam paczkę i wyjęłam z niej parę ciastek. Po drodze zabrałam mój ukochany, pomarańczowy kubas z kakao i powędrowałam do swojego pokoju próbując opanować wzbierającą we mnie irytację. Włączyłam laptopa wierząc, że przeglądanie stron internetowych mi w tym pomoże. I pomogło. Po części.
    Przebrałam się w szare spodnie dresowe i ciemnoniebieską bokserkę. Ciemne włosy związałam w niedbały kok, zbierając wszystkie kosmyki. Włączyłam facebooka i Luxtorpede - Wilki dwa. Od niedawna mam konto na tej społecznościówce, jakoś nie było mi ono potrzebne do szczęścia, dopóki nie trzeba było znaleźć osób z nowej klasy i moim przyjaciółkom z gimnazjum znudziło się siedzenie na skype lub gg. Nie do końca jeszcze wszystko rozumiałam, ale szło mi nawet dobrze. Obejrzałam i skomentowałam parę zdjęć, udzieliłam się na klasowej grupie i wylogowałam się. Po skończonej piosence włączyłam Marka Piekarczyka - Nie zawrócę, który momentalnie poprawił mój zachwiany nastrój. Westchnęłam i obkręciłam się na fotelu wpatrując się w okno wychodzące na dom starego małżeństwa.
     Światło padające na stół, zmieniło się w małą tęczę. Coś zwykłego w coś niezwykłe, niezauważalne w wyczekiwane. Ironia losu, że dopiero po rozszczepieniu, ukazuje nam prawdziwe oblicze, swoje wewnętrzne piękno. Identycznie jest z ludźmi.
     Wzięłam kakao do dłoni, dnem opierając o przygarnięte pod brodę kolano.
     Muzyka w tle przeskoczyła z hipnotyzującego i roznoszącego człowieka od środka, głosu Piekarczyka na głęboki i charakterystyczny głos Grubsona, śpiewającego piosenkę wraz z Metrowym. A może Metrowy śpiewał z Grubsonem? Nie wiemy który bardziej wczuł się w tworzenie tej piosenki, więc nie możemy zdecydować, który jest ważniejszy, który powinien być wymieniany jako pierwszy. Obaj zasługują na pochwałę, żaden więcej od drugiego, ani mniej od pierwszego. Po równo. Choć, czy równość istnieje? Zawsze ktoś dostanie za mało, a ktoś za dużo. A usłyszawszy, że wszystko zostało dokładnie podzielone, mamy ochotę sprawdzić czy aby na pewno sprawiedliwie, czyż nie? Nie wierzymy innym. Nie wierzymy sobie, więc dla czego mielibyśmy wierzyć innym? Czyżby błędne koło? Być może...
     Włączyłam film, który zajął moje myśli na półtorej godziny. Obejrzałam "Koszmar matki". Film fajny, ale nie powalił mnie na kolana.
      Zachciało mi się piec. Nie hamując pragnienia, wzięłam laptop i zeszłam z nim na dół, tam podłączając go do życiodajnego dla niego prądu. Znalazłam przepis na proste, owocowe ciasto. Wyjęłam potrzebne mi składniki i włączyłam radio. RMF fm.Właśnie leciała piosenka Braci, których lubię. Nuciłam sobie ją pod nosem, kończąc pracę nad biszkoptem. Przelałam go do okrągłej formy i posypałam surowe ciasto białymi malinami. Włożyłam je do piekarnika i zajęłam się oglądaniem jakiegoś amerykańskiego serialu. Herosi - tak się chyba on nazywał - serial wciągnął mnie na maksa. Cały czas się coś działo. Jak nie jednego zabiją, to drugi przewidzi co zrobi ten pierwszy, który na nich wszystkich poluje. Mega, mega.
       Wyjęłam ciasto i jeszcze gorące, obsypałam cukrem pudrem - nie chciało mi się czekać, po czym wróciłam do oglądania. Około siedemnastej, Wiktor pojechał po Natalkę. Strasznie się denerwował.
      Około osiemnastej, do domu wrócił starszy brat ze swoją dziewczyną. Od razu zrobiło się głośno. Śmiali się i przekomarzali. Jak za starych dobrych czasów.
- Hej mała - uśmiechnęła się promiennie, wchodząc do salonu - Ładnie tu mieszkacie - cmoknęła i rozejrzała się po jasnym pomieszczeniu.
- Cześć.
- Nata, idę zanieść twoje rzeczy! - Wiktor krzyknął z przedpokoju.
- Okej!
      Usiadła obok mnie na skórzanej kanapie, wplątując palce w swoje długie, brązowe włosy. Spojrzała na mnie zaciekawiona, jednocześnie lustrując mnie swoim badawczym wzrokiem. Zatrzymałam serial.
- Co tam?
- Na razie git, a u Ciebie?
- Też - wyszczerzyła się - Trochę smutno na osiedlu bez was, ale jakoś dajemy radę.
- Hehe..
- Znasz już kogoś?
 - Tak. Parę osób, więc nie jest tak źle.
 - To dobrze - Natalka zamyśliła się, po czym nagle ożywiona ponownie spojrzała mi w oczy.
- Masz pozdrowienia od wszystkich. Planowali się ze mną zabrać, ale wybiłam im ten pomysł z głowy.  Kazali Ci przekazać, że niedługo wpadną.
      Uśmiechnęłam się. Do pokoju wpadł zadowolony Wiktor z głupkowaty wyrazem twarzy.
- Chcecie coś do picia? - zapytał rozsiadając się na kanapie, ramieniem obejmując swoją dziewczynę. Spojrzał na nią dziwnie i kciukiem przejechał po jej karku.
- Nie, dzięki - powiedziałam wyłączając laptopa.
- Ja też nic nie che - dziewczyna spojrzała mu w oczy i delikatnie musnęła jego wargi. Przewróciłam oczami, wstałam, zebrałam laptopa i kabel, po czym ruszyłam na górę, jeszcze w przejściu zgryźliwie rzucając "Poczekalibyście, aż wyjdę".
       W pokoju przebrałam się w dżinsy, wzięłam słuchawki i wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę parku, po drodze słuchając Kiss -Haven's on fire. Przymknęłam oczy, delikatnie kołysząc ramionami. Wiatr napierał na moją twarz, próbując mnie zatrzymać. Nie dałam się. Usiadłam na jednej z ławek stojącej przed skateparkiem, na którym zebrało się sporo osób. Większość z nich należała do przedziału wiekowego 16-20. I była wyposażona głównie w rolki, deski lub bmx-sy. Zeskakiwali z różnych poręczy, podjazdów. W sumie nic ciekawego.
       Nagle głos Maverick'a Sabre'a, został brutalnie przerwany na rzecz dźwięku przychodzącej wiadomości. Już po chwili ponownie się rozśpiewał " I need sunshine, I need angels, I neeeeed.." Wyjęłam telefon z kieszeni spodni i spojrzałam na wyświetlacz. Wiadomość od Ilony.

Od: Ilona
Treść: Przyjdziemy po Ciebie w Sobotę. Bądź gotowa na 18 ;D

Do: Ilona
Treść: Na co?

Od: Ilona
Treść: Ognisko. Zapomniałaś? 

Do: Ilona
Treść: Tak -.-' Okej na 18. Do zobaczenia.

Od: Ilona
Treść: Do zobaczenia ;>

      Na szczęście ognisko miało się odbyć za trzy dni, więc miałam czas, aby się do niego przygotować psychicznie jak i wybrać odpowiednie ubrania. Zapewne i tak pójdę w pierwszych lepszych, które w ostatniej chwili wpadną mi do ręki.
      Spojrzałam na ćwiczącą grupkę, a mój wzrok przykuł siedzący na jednej z ramp, chłopak. Był wysoki i miał krótkie czarne włosy, które rozwiewał wiatr. Śmiał się z kolegami, a jego usta wygięły się w słodki uśmiech. Uśmiechnęłam się mimowolnie, a chłopak poczuwszy, że jest obserwowany, zwrócił wzrok w moją stronę nie kryjąc zdziwienia. Był przystojny. Pokręcił lekko głową, po czy, obdarował mnie niebiańskim uśmiechem. Raz się żyje! Odwzajemniłam uśmiech. 
      Wstałam i wróciłam do domu w towarzystwie głosu John'a Newman'a, nadal się uśmiechając.
       Zdjęłam buty i weszłam do salonu. Przed telewizorem siedział Kuba, zajadając się żelkami. Usiadłam obok niego podkradając mu ich pare. Były kwaśne.
- Ej! - krzyknął zabierając paczkę poza mój zasięg rażenia.
- No nie bądź żyd - spojrzałam na niego błagalnie. Prychnął i wrócił do oglądania bajki - Gdzie Wiktor?
- Na górze. Mówił, żebym na Ciebie tutaj zaczekał - spojrzał na mnie dziwnie - Lilka, jestem głodny.
- Zrobię tosty jak podzielisz się żelkami - spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek.
- Okej! 
       Wstaliśmy oboje. Wyłączyłam telewizor i poszłam za Kubą do kuchni. Usiadł na jednym z krzeseł i przyglądał mi się jak robię jedzenie. Zrobiłam nam herbatę i przeniosłam wszystko na stół. Jedliśmy rozmawiając o tym jak młody spędził dzisiaj popołudnie z rodzicami - byli w muzeum. Kuba był dość ciekawskim dzieckiem. Był zaintrygowany historią, starymi rzeczami i ludźmi.
        Do pomieszczenia wpadła szczęśliwa para. Wiktor odkleił się od Natalki, która zarumieniona usiadła koło Kuby.
- O widzę, że nie muszę gotować - zaśmiał się radośnie.
- Kuchnia drugi raz by tego nie wytrzymała - rzuciłam.
- Aż tak źle? - zapytała Natalka, dłonią podpierając głowę. Tym razem ja się zaśmiałam. 
- Herbaty? 
- Poproszę - powiedziała. 
      Wiktor włączył radio, akurat leciała piosenka OneRepublic. Nucąc pod nosem, zalał dwa kubki parującą jeszcze wodą. Podał jeden Natce, po czym usiadł koło niej podkradając nam dwa tosty.
- Dobre - pochwalił moją wyrafinowaną kuchnię. Podał drugiego tosta dla Natki. Przyjęła go z wdzięcznością.
- Smacznego - rzuciła i zaczęła delikatnie go obgryzać.
- Czemu kazałeś młodemu siedzieć samemu na dole?
- Sprawy dorosłych.
- To przynajmniej kanapki mogłeś mu zrobić, a nie czekał głodny, aż ja przyjdę.
- Jest już na tyle duży, że powinien sam umieć zrobić sobie kanapkę.
- Ach, no tak! Zapomniałam, że ty w jego wieku potrafiłeś już przygotować bardzo skomplikowane dania.
- Możemy już skończyć o tym gadać? - zniecierpliwił się chłopak, już prawie mi się żal go zrobiło, lecz postanowiłam odpuścić.
- Jak młody zjadłeś, to choć umyjemy zęby i spać - powiedziałam, zebrałam brudne naczynia i załadowałam do zmywarki.
      Kuba zszedł z krzesła i pobiegł do łazienki. Natalka usiadła na kolanach Wiktora i pocałowała go. Gdy się od siebie oderwali, chłopak uśmiechnął się promiennie i ponownie przylgnął do brunetki.
 - Masz wstawić zmywarkę, zrozumiałeś? - machnął tylko ręką.
     Poszłam do łazienki, zostawiając ich samych sobie.

     Przez kolejne trzy dni nie działo się nic konkretnego. Przeważnie oglądałam filmy, opiekowałam się młodym, gadałam z Natalką i Wiktorem, którzy byli nierozłączalni, wychodziłam na spacery do parku - niestety nie spotkałam drugi raz tego przystojniaka, upiekłam kilka ciast, przeczytałam trochę książki i pisałam ze starymi znajomymi. Nic ciekawego. Nękały mnie nawet myśli, że jak dalej będę się tak nudzić, to przytyję i będę odliczała dni do końca wakacji. Całe szczęście, że nadszedł piątek. Uratowało mnie to, zajmując całą przestrzeń mojej świadomości. Może za bardzo się nakręciłam, ale latałam cały dzień po domu. Wyszykowałam nawet ubranie z rana. Krótkie, dżinsowe spodenki i biała koszulka z wyciętymi motylimi skrzydłami na plecach, a do tego dżinsowa kurtka z paroma ćwiekami. Na rękę komplet srebrnych bransoletek.
     Punkt osiemnasta, ktoś zapukał do drzwi. Po ich otwarciu moim oczom ukazała się wysoka brunetka z natapirowanymi włosami przerzuconymi na lewą stronę głowy, ubrana w wysokie, dżinsowe spodenki, niebieską koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę. Na jej piersiach spoczywał srebrny krzyżyk. Zamrugała kilkukrotnie swoimi mocno podkreślonymi oczami, nie kryjąc zdziwienia.
- Łał - wyrwało mi się.
- To samo mogę o tobie powiedzieć.
Zaśmiałyśmy się. Chciałam wyjść, lecz Ilona mnie powstrzymała. Weszła do środka.
- Mogę coś jeszcze dodać? - kiwnęłam głową zgadzając się, lecz w czasie ''ulepszania'' zastanawiałam się czy aby na pewno dobrze zrobiłam...
____
Sorki za ponowne spóźnienie. To wszystko przez to, że się tak rozleniwiłam. Rozdział dłuższy o ile nie zauważyliście ;D Wiem, wiem. Starałam się.
Nie wiem czy nie zanudziliście się czytając... Miejmy nadzieję, że nie ;/
Rozdział mi się podoba, choć duuużo w nim opisów. Wybaczcie, ale uwielbiam opisy. Chciałabym wam dość dokładnie opisać to wszystko co widzę w mojej głowie - ale nawet dla mnie to by było za wiele. Przetrwacie. Wierzę w was ;D
Pozdrawiam i przesyłam buziole ( x***  ) moim kochanym czytelnikom. Mam świadomość, że marnujecie czas, który moglibyście wykorzystać w zupełnie inny sposób, na czytanie moich bazgrołów. Dobrze, że nie dodaje tu... i znów brak mi słów. ;< Co ten wolny czas robi z uczciwymi ludźmi?  Emm... Rękopisu, bo byście się zapewne nie rozczytali.
Ale ja się tu rozpisuje oO Też tak czasem macie? Heh mam nadzieję, że to nie jest zaraźliwe i szybko mi przejdzie.
Dobra, spokój..  kończę ^^

PS. Serdecznie dziękuję na nominację

12 komentarzy:

  1. Awrrr;*;*
    Kocham too !! Naprawdę !!!;D;*<33 Wciągnęłaś mniee!!!
    Awrrr<33 jeszcze raaz!!
    Dodaj jeszcze jeden szybko!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje za nominacje i objecuje ze przeczytam Twojego bloga i sensownie go skomentuje ale teraz nie moge. Dodasz prosze obserwatorow?
    Bu dun :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Cię. :D
    Nie musisz robić tych punktów itp, bo już to robiłaś, ale chcę żebyć wiedziała, że nominowałam Cię :D
    Więcej tutaj:
    http://orange-and-white.blogspot.com/p/l.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam :) Dawno nie siedziałam u siebie na blogu, i właściwie nie wiedziałam jak kontynuować swoje ostatnie opowiadanie, dlatego wymyśliłam, żeby zrobić całkiem co innego, chciałabym zapytać o Twoją opinię. Do wyboru jest: blog o miłości na odległość lub blog o odchudzaniu, obydwa tematy byłyby wzięte z mojego życia :)

    Proszę o odpowiedź, ciekawi mnie co by Cię zainteresowało! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ale nie interesuje mnie to czy dawno nie wchodziłaś, czy może właśnie pare dni temu odwiedziłaś swojego bloga.
      Tym bardziej nie interesuje mnie czytanie takich komentarzy. Mogłabyś się przynajmniej zdobyć na przeczytanie mojego ostatniego posta i dopiero wtedy na komentowanie. W komentarzu nie widzę zaproszenia, które mogłoby mnie zmotywować do odwiedzin, a zawsze korzystam z takich zaproszeń.
      Taki spam odbieram jako brak szacunku dla mnie jak i dla mojej pracy.

      Usuń
  5. Muszę przyznać, że poprzedni rozdział spodobał mi się bardziej, ale temu też nie mam niczego do zarzucenia. Cieszę się, że jest dłuższy.
    Akcja ze słoikiem - jakbym czytała o samej sobie :D
    Ach te bratersko-siostrzane układy z życia wzięte ;) Właśnie za to lubię Twojego bloga.
    Nie mogę się doczekać ogniska, no i oczywiście jestem ciekawa tych "ulepszeń" :D

    Ps. Znalazłam jeden maleńki błąd, to nic takiego, ale lepiej wiedzieć. Maciek powiedział "My z Mamą..." mamą powinno być z małej litery. To nie jej imię ;)

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział "Dance in the rain" ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzieeeeń dooobryyyy! Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale wyjechałam na krótkie wakacje- miały być pracowite, okazały się leniwe i bez dostępu do internetu (Twoja ulubiona wymówka właśnie stała się również moją:D).
    Wchodzę, a tu zaskoczenie! Mam do nadrobienia dwa rozdziały! Sza po ba :D
    Rozdział 6 bardzo zabawny i zwarty, jeżeli chodzi o akcję. Dialogi trafne i to właściwie one grają pierwsze skrzypce w tym poście. I dobrze! Bo przecież w grze w butelkę chodzi o pytania i odpowiedzi, a przy okazji udało Ci się przemycić trochę informacji o bohaterach:)
    Co do rozdziału 7- rzeczywiście, dużo tu opisów, ale doskonale rozumiem Twoja potrzebę "pokazania" wszystkiego. Nie bój się tego! Twoje opisy nadają ciepła, czuję dzięki nim klimat tego opowiadania. Potraktuj to jako duży komplement z mojej strony, bo sama średnio lubię opisy, ale u Ciebie one nie przeszkadzają;)
    Dziękuję za uwagę i pozdrawiam!
    Ps. Dziękuję za nominację! Czuję się zaszczycona:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze Ci dziękuję, bo nie byłam pewna (w sumie można nazwać to zjawiskiem normalnym) czy dobrze robię tak dużo opisując. Mam wrażenie, że tylko tym Was - czytelników, zniechęcam. Nie piszę tego po to, aby nazbierać komentarzy zapełnionych wspierającymi mnie słowami. Tak to też jest dla mnie ważne, jednak wasza wygoda jest dla mnie priorytetem. Chcę, abyście zrozumieli przynajmniej małą cząstkę mnie jak i zrozumieli to, co chcę wam powiedzieć..
      Dziękuję za tak optymistyczny komentarz.
      Wakacje są po to, żeby z nich korzystać! xD

      Usuń
  7. Zostałaś nominowana do Liebster Award :).
    Szczegóły na moim blogu -> http://hunoi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Bezbarwna!

    Bardzo przyjemny, świetnie napisany rozdział. Opisy są cudowne! Ja uwielbiam opisy. Dzięki nim mogę zobaczyć tę historię Twoimi oczami, ale jednocześnie pobudzić moją wyobraźnię. Jak dla mnie to i tak zdecydowanie za mało opisów :) Chciałabym umieć pisać je tak jak Ty :)

    Czy wspominałam już, że Kubuś jest słodki? ;) Kochany, zabawny chłopczyk. Jaka szkoda, że ja nie mam młodszego brata... Mogłabym się z nim powygłupiać i powspominać tym samym moje dzieciństwo.

    O Natalce nie mam jeszcze zdania, wydaje się po prostu miłą, sympatyczną dziewczyną. Z kolei widać, że Wiktor szaleje na jej punkcie. Zakochana para! :D Migdalą się do siebie 24 godziny na dobę, nie dziwię się, że Lidia ma ich serdecznie dość. I właściwie czemu Wiktor kazał czekać Kubie na dole na siostrę? Czy to jest to, o czym myślę ? ;) A może to tylko moja zdegenerowana wyobraźnia? :D

    Widzę, że Lidka to dziewczyna wielu talentów. Wypieki, serio? Gratulacje! Ja nigdy nic w życiu nie upiekłam. No chyba że zakalce się też liczą ;)

    Mam nadzieję, że Lidka spotka jeszcze tego przystojniaka z rampy. Wystarczyło jedno spojrzenie i zaiskrzyło!

    Ciekawa jestem o jakie "ulepszenie" chodziło Ilonie.

    A tak w ogóle swego czasu "Herosi" to był mój ulubiony serial :) Widziałam wszystkie sezony i mam sentyment do tej produkcji.

    Znalazłam kilka błędów:

    # "mogła zakończyć to w przed dzień wyprowadzki" - "przeddzień" piszemy razem
    # "To weźcie kluczę" - klucze, bez "ę"
    # "Ciemne włosy związałam w niedbały kok, zbierając wszystkie włosy." - Powtórzenie słowa "włosy". Może napisz jakoś tak: "Ciemne włosy związałam w niedbały kok, zbierając wszystkie kosmyki".

    Tyle :)

    Życzę dużo weny i podzrawiam ciepło


    OdpowiedzUsuń
  9. Czesć,
    Wiem, ze dawn mnie nie było. Mam w planach zajrzeć do Ciebie w najbliższym czasie i przeczytać kilka rozdziałów. Wiem, ze mogłam Cie urazić tym co napisałam wtedy... nie to było moim celem. Naprawdę bardzo fajnie piszesz i podoba mi się ta historia, ale po prostu brakuje mi fatastyki. No i dlatego tak mnie do Ciebie nie ciągnie, ale postaram się to nadrobić
    Pozdrawiam Irma
    P.S. Napisz do mnie na blogu, czy jesteś na mnie obrazona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czesc,
      Ulżyło mi, że sięna mnie nie obraziłaś.
      Jak wspominałam musze miec wenę, by przeczytać Twoje rozdziały. Postanowiłam czytac jak będe miała ochotę i czas. Teraz mam jedno i drugie.
      Rozdział rzeczywiscie długi, ale nie zanudziłam sie. Jestem ciekawa jak potoczy sie zwiazek Wiktora i Natalki. Czy przetrwają? No cóż pewnie dowiem się cczytając następny rozdział. A uwierz mi, ze na pewno to zrobię. Po prrostu podoba mi się jak piszesz, chociaż kocham klimaty fantazy, to takie książki są dobą odmianą.
      Nie wie na jakim etapie jesteś czytania moich wpisów, ale dzisiaj dodałam 3 rozdział "Empatki".
      A za kilka dni mam w planach przeczytania nastepnego rozdziału.
      Ściskam serdecznie Irma.

      Usuń